czwartek, 10 maja 2012
O zarobkach Pani Kanclerz mgr B. Kuraszewskiej
O zarobkach kanclerz uczelni mgr B. Kuraszewskiej pisałem dwukrotnie (tutaj i tutaj). Porównałem jej dochody uzyskiwane z tytułu umowy o pracę do wynagrodzenia Prezydenta RP, dochodów kanclerzy innych polskich uczelni medycznych oraz pracowników naszej uczelni (patrz diagramy poniżej). Te zarobki były (i pewnie są nadal) nieprzyzwoicie wysokie. Sprawa ta odbiła się szerokim echem w Polsce, a niektóre media np. Gazeta Wyborcza przytoczyła te dane czerpiąc informacje z bloga. Przypominam o tej wstydliwej sprawie w obliczu nadchodzących wyborów by podzielić się z pracownikami uczelni moimi poglądami dotyczącymi wynagrodzenia za pracę. Uważam, że nie wolno dopuszczać do tego rodzaju nadużyć, jak w przypadku kominowych dochodów kanclerz uczelni. Zarobki pracowników muszą pozostawać w logicznej i sprawiedliwej relacji miedzy sobą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarze:
No cóż, należy mieć nadzieję, że to się niebawem zmieni...od września 2012...
Zarobki kanclerz jako dyrektora finansowego dużej, bądź co bądź, firmy, zatrudniającej kilka tysięcy pracowników, nie rzucają na kolana jako takie. Natomiast nieprzyzwoicie niskie są zarobki pozostałych pracowników. Nowy rektor będzie miał problem, bo jeśli nie podniesie istotnie zarobków (nie o jakieś 100 czy 200 zł) to "większość" będzie rozczarowana. Tylko skąd te pieniądze na podwyżki wziąć. Czy coś się zmieni we wrześniu? Czy uczelnia dostanie podwojony budżet na cześć nowego Rektora?
Czy nie jest tak, że jest przerost zatrudnienia w wielu obszarach, a wydajność "większości" pracowników jest adekwatna do zarobków?
Odpowiedź komentującemu z godz.9:11Przerost zatrudnienia w obszarze administracji z nawiązką zlikwidowała kuraszewska zwalniając ok.600 osób, zgodnie z informacją udzieloną prasie tuż po swoim zatrudnieniu. Jeżeli skromnie liczyć ok. 3 tysiące złotych na osobę (łącznie ze składką ZUS, którą płaci pracodawca), to można powiedzieć, że docelowo miesięcznie pozostawało w kasie uczelni ok.
1 800 000 złotych (600 x 3000). A więc w ciągu roku jest to ponad
20 milionów złotych. Co sie stało z tymi pieniędzmi?, bo przecież nie dostali ich pracownicy. Pieniądze na podyżki płac, ktore miały miejsce ostatnio uczelnia otrzymała z ministerstwa, dokładając niewielką kwotę ze swoich środków. Czyżby wyrzucenie setek osób na bruk było daremne?Mówi sę też, że wielu swoich znajomych zostało przyjętych do administracji. Miernych, ale wiernych. I oni dostali uposażenia które bulwersują. Zaskakują również ich premie przyznawane comiesięcznie przez kanclerz za lojalność. Są one niewspółmierne do zasług i pracy włożonej przez tych pracowników dla uczelni. To są osoby otaczające kuraszewską i spełniające posłusznie jej rozkazy, a także milczące na temat jej manipulacji. To bardzo pokrętna i kłamliwa postać. Niegodna pracy w uczelni.
Zdumiewa także proporcja tych zarobków wobec innych kanclerzy uczelni medycznych; czy jesteśmy aż tak znakomitą uczelnią by po zgoła po "królewsku" traktować tę osobę?
Jednym słowem potwierdza to, że na uczelni panuje układ totalitarny - jak na całym świecie władza żyje w luksusach, a zwykli ludzie nie mają nic, a i studenci muszą żebrać o wiedzę i warunki do nauki.
Bezkarnie dzieliły się publicznymi pieniędzmi, a innym pozostawiały ochłapy. Żeby chociaż uczelnia nasza brylowała wśród najlepszych. Zarobki prezydenckie, a SUM wśród najgorszych. Brawo.
Za szastanie publicznymi pieniędzmi należy oddać sprawę do prokuratury.
Napisanie o sobie bałwochwalczej książeczki, za przecież niewielkie środki finansowe to drobny szczegół.
Prześlij komentarz