Problem relacji na linii władze – pracownicy od „zawsze” wzbudzał emocje. Od obu stron oczekujemy uczciwości, poszanowania drugiej strony, przestrzegania prawa. Ale władza zawsze ma pewną przewagę nad pracownikiem, w końcu to pracodawca go zatrudnia, a nie odwrotnie. Pracodawca ma szereg instrumentów, które może wykorzystać wobec podwładnego poczynając od nagród, a na karach kończąc. Światły przedstawiciel władzy ostrożnie korzysta z tych prerogatyw, nagradza za rzeczywiste zasługi, karze sprawiedliwie.
Dlaczego piszę o tych, zdawałoby się oczywistych sprawach? Bezpośrednią przyczyną były uwagi, jakie usłyszałem niedawno od kilku członków mojej Rady Wydziału. Uważali oni, że nie powinienem w czasie spotkania z Panią Rektor zadawać pytania dotyczącego wynagradzania premiowego (patrz blog z 26 listopada). Przypomnę, chciałem uzyskać informację ile osób otrzymuje premie z funduszu znajdującego się w gestii Pani Rektor. Nie pytałem o wysokość nagród ani tym bardziej o nazwiska osób. Moi rozmówcy stoją na stanowisku, że „nie uchodzi” pytać o takie rzeczy, że to sprawa marginalna. Nie mogę zgodzić się z takim poglądem, w moim przekonaniu każda kwestia może być poruszona pod warunkiem, że dotyczy spraw uczelni. Nie do zaakceptowania jest sytuacja, gdy ukrywa się przed opinią publiczną fakty dotyczące np. podziału środków finansowych na wynagrodzenia. To są nasze wspólne pieniądze i uchylanie się od odpowiedzi jest niedopuszczalne.
Boleję, że przynajmniej niektórzy pracownicy uczelni prezentują taki pogląd, jestem przekonany, że jest on odosobniony i w przyszłości władze naszej uczelni będą traktowały pracowników jak partnerów, a nie jak natrętów. Szanując godność funkcji w uczelni np. dziekana lub rektora, pozbędziemy się relacji przypominających raczej stosunki pańszczyźniane niż zasady obowiązujące w uniwersytecie.
sobota, 11 grudnia 2010
Pracodawca i pracownicy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
Pytania o pieniądze zawsze są kłopotliwe. I sprawa była by marginalna, gdyby nie wysokośc tych premii. A dysponowanie milionem złotych rocznie bez żadnej kontroli i obdzielanie tych samych osób, powoduje, że nasza biedna, zadłużona uczelnia jest dojną krową dla niektórych. Dodajmy pieć, sześć lat kadencji i kwota dzielona po uważaniu osiąga wielkość kilku milionów złotych. Tym naprawdę powinien zająć się prokurator, ponieważ to nie są prywatne pieniądze, które można dysponować dowolnie. Myślę, że taka lista wcześniej czy póżniej będzie sporządzona, pieniedzy jednak nie odzyskamy. A naprawdę można by przynajmniej azbesty z budynków zlikwidować i dokonac innych niezbędnych remontów. Albo podnieść te najniższe płace asystentom.
Dziwna ta niechęć pani kanclerz do ujawniania danych o wynagrodzeniach. Przecież jednym z jej pierwszych poleceń po objęciu władzy było sporządzenie list osób dodatkowo wynagradzanych przez poprzednie władze.
No i nauczyła się jak korzystać z tego przywileju. Poprzednia władza jednak tego nie nadużywała. Teraz pieniądze są znacznie większe i lista osób mniejsza. Same służalce. Aby korzystać z takiej możliwości kuraszewska nie zgodziła się nawet na uaktualnienie regulaminu premiowania, na co naciskały związki zawodowe widząc co się dzieje. Dlatego ten regulamin nie jest aktualny, bo oparty na poprzedniej ustawie o szkolnictwie wyższym, dawno juz zastąpionej nową. Nawet nazewnictwo się zmieniło. Ale kuraszewska wie, że związki zawodowe nie zgodzą się (a musi być konsultowany) na dysponowanie tak wysoką kwotą w sposób uznaniowy. Dlatego korzystają ze starych nieaktualnych rozwiązań. A więc nie przestrzegają obowiązującego prawa.
Ten komentarz dotyczy pracodawcy w nieco innej sprawie. Otóż ze zdumieniem przeczytałam w Biuletynie Informacyjnym SUM (nr 3 z 2010 roku, strona 22) wśród informacji o sprawach kadrowych, że prof. T. Cieślik ma pełnić funkcję kierownika Katedry i Kliniki Chirurgii Czaszkowo-Szczękowo-Twarzowej w okresie od 1.05.2010 do 30.11.2013. To jakaś zdumiewająca manipulacja, prof. Cieślik, na którym ciążą zarzuty prokuratorskie przestał pełnić mandat Senatora, nie uczestniczy w pracach Rady Wydziału, został odwołany z funkcji w przewodach doktorskich. Jak zatem może pełnić obowiązki szefa katedry? Było określenie "Europa dwóch prędkości", widać w SUM obowiązuje standard "prawo różnie interpretowane wobec 'swoich' i 'obcych'".
Do ostatniego komentarza: wszyscy jesteśmy zaskoczeni tą nominacją na funkcję kierownika i to na tak długi okres ! Teraz widzisz uczciwy pracowniku co się tutaj dzieje..
Piękne i gładkie słowa, zapewnienia, obitnice, a okazuje się, że układ nadal trzyma się dobrze, swoi dostają stanowiska i pieniądze. Może minister Kudrycka i minister Kopacz czytają ten blog ?
A na radach wydziału nasze władze zapewniają, że działają zgodnie z obowiązującym prawem. Ani z prawem, ani ze zdrowym rozsądkiem, ani z etyką uniwersytecką. Jeśli to swój człowiek, to nie baczą nawet, że toczy się śledztwo, że się przyznał, że skompromitował i zniesławił uczelnię. Czy kiedyś to się skończy? Czy wróci normalność i sprawiedliwość? Myślę, że do końca kadencji tych władz nie wróci. Pamiętajmy kogo wybieramy.
"Konkursy", w tym na stanowiska kierownicze, jawne nie są. Przyszli kierownicy wybierani są wg. pewnych zasad, układanych podejrzewam pod kandydata. Zastanawia jedna rzecz, stało się normą w tej i innych polskich uczelniach, że kierownikiem jednostki zostaje przeważnie ta sama osoba, bez względu na to czy zakład jest prowadzony wzorowo, czy dba się w nim o pracowników, czy mogą się oni rozwijać naukowo, czy zdobywa się fundusze na badania itp. Nie ma innych? Nie ma lepszych? Czy npisanie 100-200 artykułów (w wiekszości jako 5,6,7 współautor) ma decydować o tym, czy dana osoba ma zacięcie menadżerskie?
Konkursy są owszem ogłaszane na stronie inernetowej, każdy może zgłosić swój udział. Naiwny jednak ten, kto przyjdzie z "zewnątzr", spoza układu. Ponieważ kręci sie tak od zawsze, nic się nie zmieni. NIGDY
Prześlij komentarz