O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Dziś, tydzień od tragedii w drodze do Katynia, nadal trudno jest pogodzić się z tym okrutnym wyrokiem losu. Odeszli od nas tak liczni Polacy, pełniący wiele najważniejszych funkcji w państwie. Niektórych z nich znałem osobiście, byli to Szanowni Państwo, Ś.P.: Krystyna Bochenek, Sławomir Skrzypek i Janusz Kurtyka.

Informacja o katastrofie zastała mnie na konferencji naukowej w Poznaniu. Konferencja nie została odwołana, po symbolicznej minucie milczenia staraliśmy się, wykładowcy i uczestnicy, jakoś skupić się na treściach merytorycznych co nie było łatwe.

Cały ostatni tydzień był dla wszystkich nas niezwykle trudny, a rozmiar tragedii przytłaczał.

Życie toczy się dalej, a dyskusje i dociekania kulis katastrofy będą przedmiotem uwagi nie tylko dziś, ale i w odległej przyszłości. Dla mnie to tragiczne zdarzenie jest wyrazem pewnego zjawiska o szerszych uwarunkowaniach, o którym chciałbym napisać parę zdań.

Postawmy parę pytań nurtujących wielu z nas:

Czy na pewno musiało dojść do tej katastrofy?

Czy niedostatki ludzkiej komunikacji, umiejętności działania „pro publico bono”, te na poziomie państwa, na pułapie władz państwowych, nie były swego rodzaju „kuszeniem” losu?

Jak to możliwe, że Prezydent RP latał takim samolotem?

Dlaczego samolot miał lądować na lotnisku pozbawionym odpowiedniego oprzyrządowania?

Dlaczego na pokładzie jednego samolotu znalazło się równocześnie tak wiele osobistości życia publicznego, jak można było samolocie zebrać tylu generałów?

Tym razem brak zgody i brak porozumienia zebrały tragiczne żniwo. Zawiodły procedury (brak lub ich nieprzestrzeganie), zebrało się zbyt wiele okoliczności by uznać katastrofę jedynie za wyrok ślepego losu.

Pytania można mnożyć, ale wniosek, w moim przekonaniu, jest jeden: ta katastrofa to wyraz poważnego kryzysu państwa. Państwo, które nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo swych najważniejszych obywateli to państwo słabe. Polska została pozbawiona Prezydenta oraz szeregu innych, wspaniałych ludzi.

O docenieniu wielkości Lecha Kaczyńskiego najlepiej świadczą tłumy zgromadzonych w czasie kolejnych odsłon dramatu. A świat, dosłownie cały świat przyjął taką samą postawę, wyrażając podziw i uznanie dla naszego Prezydenta. Niejeden uważny obserwator sceny politycznej ze zdumieniem dostrzegł, że Lech Kaczyński był kimś zupełnie innym niż dotąd nam się wydawało. Na niwie różnych wydarzeń przez lata byliśmy świadkami licznych bezpardonowych ataków na Prezydenta RP. Ośmieszanie, kpiny, szyderstwo były na porządku dziennym. Takie niestosowne stwierdzenia, jak…, nie, tych słów nie godzi się powtarzać, pamiętamy je dobrze, nigdy nie powinny paść z ust jakiegokolwiek Polaka, nie mówiąc już o politykach.

Ale prawdziwy stosunek Polaków do Lecha Kaczyńskiego zobaczyliśmy w minionym tygodniu; widoku tysięcy ludzi na trasie przejazdu z Okęcia do Pałacu, w milczeniu oddajających honor Głowie Państwa nigdy nie zapomnimy. A chyba najbardziej w naszą świadomość narodową wpisze się obraz nieprzebranych rzesz czekających wiele godzin by przez chwilę móc zbliżyć się do Prezydenta i Jego Towarzyszki życia. Tak, jak w maju 1935 roku miliony rodaków żegnały ukochanego Marszałka, którego na odkrytym wagonie wieziono ze Stolicy na miejsce wiecznego odpoczynku, do Zamku Królewskiego w Krakowie.

Podobnie zachował się świat, poczynając od postawy Rosjan, tak zwykłych obywateli, jak i władz państwowych, a kończąc na dziesiątkach światowych przywódców uczestniczących w uroczystościach pogrzebowych. Przecież nikt im nie kazał przyjeżdżać do Polski, to była spontaniczna reakcja świata. Czy tak się traktuje zwykłego, przeciętnego, trzecioplanowego polityka? Trzeba było tragedii byśmy mogli pojąć, że nasz były Prezydent był kimś wybitnym. Prowadził konsekwentną, dalekosiężną politykę wykraczającą poza myślenie w kategoriach partyjniactwa, lokalnego, chwilowego i małego interesu. Nie był dla swych międzynarodowych partnerów łatwym rozmówcą, z pewnością Jego poglądy odbiegały od postaw większości innych przywódców. Był polskim patriotą, co nie oznacza wcale postawy niechętnej Światu. I to dostrzegł Świat, pokłonił się temu wielkiemu Polakowi.

Nie sposób nie dostrzec symboliki tego tragicznego wydarzenia, klamra wydarzeń z 1940 i roku 2010 roku jest niezwykle czytelna. Z jednej strony konsekwencją wypadku jest rozpowszechnienie prawdy o zbrodni w Katyniu w skali globalnej, co nigdy by nie nastąpiło, a z drugiej strony mamy niepowtarzalną szanse na prawdziwe, nie tylko fasadowe pojednanie polsko-rosyjskie.

Dziś wszystkim bez wyjątku (nie licząc marginesu ludzi złej woli) Lech Kaczyński jawi się, jako Mąż Stanu, wielki Polak, niestrudzony w swej pracy na rzecz dobra wspólnego. A cały świat oddał hołd temu skromnemu, Wielkiemu Człowiekowi.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy aby ten stosunek Polaków do byłego prezydenta nie jest nieco przerysowany? Nie wiem czy Pan Profesor zdążył zauważyć ale często niestety Polakom towarzyszą skrajne emocje w chwilach jak te.A media tylko podsyciły całą histerię, bo trudno nazwać zachowanie wielu Polaków, tym bardziej, że Lech Kaczyński był znienawidzony przez sporą część społeczeństwa.

Portier pisze...

Pozwolę sobie mieć nieco inną opinię o Lechu Kaczyńskim, wyraziłem ją także na swoim blogu.

Nie powinniśmy poprzez tragiczną śmierć naszego prezydenta inaczej oceniać jego życia. To są dwie zupełnie różne sprawy. Politykiem był ambitnym i z pewnością kochającym swój kraj, ale czy zawsze skutecznym, czy obiektywnym, czy KONSTRUKTYWNYM?

Ze skrajności przechodzimy bez mrugnięcia okiem w drugą skrajność.

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Profesorze,

Ani Panu ani mnie niepotrzebna była tragiczna śmierć Pana Prezydenta ś.p. Lecha Kaczyńskiego, by wiedzieć jak Wielkim był Patriotą i Człowiekiem prezentującym wartości najwyższe.

Umiłowanie prawdy, bezinteresowna służba dla Narodu, pamięć, tradycja i tożsamość narodowa są obce dla liberałów, ani modne, ani trendy, a w dodatku stanowią zagrożenie utraty władzy.

Trzeba więc bezpardonowej walki. Przy pomocy usłużnych mediów łatwo jest przedstawić człowieka w diametralnie odmiennym świetle, wyszydzić to, co wartościowe, jako małostkowość, zaściankowość, ciemnogród w moherowych beretach. Trzeba przyznać, że obecny rząd poradził sobie z tym po mistrzowsku. W imię demokracji można było kpić, wyszydzać, pomniejszać rangę głowy Państwa, za nic mając majestat Rzeczpospolitej. Wszystko to dla zdobycia władzy całkowitej. Gazeta, telewizje komercyjne w imię własnego interesu, a także przed strachem ujawnienia prawdy, nieustannie prześladowały naszego Prezydenta, ogłupiały naród, zakłamywały historię i bezpardonowo rozprawiały się z tymi, którzy mieli odwagę przeciwstawić się.

Co więc się stało, że cały świat przejrzał na oczy, że idee wolności, sprawiedliwości, patriotyzmu, nabrały tak wielkiego znaczenia , a nasz, mój ukochany Prezydent stał się niezaprzeczalnym autorytetem moralnym, Patriotą największym, uznanym przez największych tego świata. Odpowiedź dla ludzi myślących jest prosta. Nie można bez końca tkwić w zakłamaniu, karmić się tanim, pijarowskim populizmem. Nie można i nie wolno różnić się w odniesieniu do pojęć określających wartości najwyższe. Można w imię demokracji żyć w poszanowaniu prawdy, przestrzeganiu zasad moralnych, sprawiedliwości i uczciwości ale też można być człowiekiem o zgoła przeciwnych wartościach, trzeba mieć tylko odwagę nazwać je. Można bez końca dać się ogłupiać nazywając to różnicą poglądów.

Jednak tych ,, różniących się poglądami’’, nie posiadających żadnych sensownych argumentów, powtarzających to czym ich nakarmiono, znowu oszukano, bo takimi słabymi ludźmi gardzi się bez końca, manipuluje i wykorzystuje dla własnych interesów. Jak im teraz wytłumaczyć, że ich przywódcy muszą, bo im nie wypada pochylić głowę przed majestatem prawdy i miłości do człowieka?. Ja takimi ludźmi gardzę i nie zaproszę ich nigdy do mojego domu, odmawiam im prawa wyrażania opinii, które są w całkowitej sprzeczności z rozumem i zwykłą przyzwoitością.

Napisał Pan Panie Profesorze, że nie godzi się powtarzać kpin i szyderstw jakimi obdarzano Pana Prezydenta ś.p. Lecha Kaczyńskiego i że takie słowa nigdy nie powinny paść z ust jakiegokolwiek Polaka. Proszę zatem bym nie musiała je czytać w komentarzach, które wyrażają tak zwani ,, różniacy się poglądami’’. Pan ma prawo, a nawet obowiązek nie publikowania tego co nie zasługuje na publikacje.

Mickiewicz pisał ,, wtargnęli do nas hordą gorszą od Nogajów, prześladując w Ojczyźnie Boga, przodków wiarę, prawa i obyczaje, nawet suknie stare. Miała nad umysłami wielką moc ta tłuszcza, bo Pan Bóg nim karę na naród przypuszcza, odbiera naprzód rozum od obywateli”

Z poważaniem - Danuta Jarosz

Anonimowy pisze...

Pluskiewicz na prezydenta!!!
To łatwiejsze od rektorowania...

Czy Pan profesor raczy zauważyć, że ofiar było więcej, są w cieniu tej tragedii, samolot wystartował podobno z opóźnieniem. Nieśmiało przypomina się losy pilota, który nie uległ presji sytuacji i nie wylądował w Gruzji a potem miał kłopoty....Potwierdza się przysłowie, że pośpiech nie jest wskazany.

Anonimowy pisze...

Patriotyzm,
honor,
odwaga,
i wiele jeszcze innych słów...
Zapomnianych dziś przez Polaków, na szczęście nie wszystkich. W imię wolności słowa - podobno, lży się to co polskie, nasze, biało - czerwone.
Odszedł wielki człowiek. Chwała Śp. Profesorowi Lechowi Kaczyńskiemu. Za to co robił za życia, za to jakim pozostał na zawsze. Przepraszam Panie Prezydencie za Tych którzy w imię bezprzedmiotowej i bezprecedensowej krytyki nie potrafią uszanować tego kim byłeś.

Zdzislaw M Szulc pisze...

To nie jest moj wymysl.

Tak to ujal Zbigniew Herbert: rzeczy maja swoj poczatek, srodek i …koniec!
Wyjatkiem na dzis i jutro jest historia oraz losy Polski i Polakow.

W takim tez przekonaniu ugruntowaly mnie tu wpisy Autora tego bloga oraz deklaracja Pani Danuty Jarosz.