środa, 3 lutego 2010

Czy tak powinno wyglądać finansowanie nauki?

W Polsce 13 proc. budżetu nauki idzie na granty dla naukowców



Polska Agencja Prasowa - 03-01-2010 10:30

"Nauka w Polsce jest tragicznie niedofinansowania. Z budżetu wydajemy na nią w Polsce na jednego mieszkańca 5-10-krotnie mniej niż w krajach +starej+ Unii" - powiedział prof. Żylicz i podkreślił, że tylko 13 proc. budżetu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznacza się na granty dla naukowców. W jego ocenie to zdecydowanie za mało, dlatego - jak mówił - "wszystkie nowe środki, jakie dostanie nauka z budżetu państwa powinny być przeznaczone bezpośrednio na system grantowy". Według prof. Żylicza, trudności polskiej nauki wynikające ze słabego finansowania projektów badawczych pogłębia dodatkowo fakt, że najwięcej dotacji otrzymują starsi naukowcy, którzy często wygrywają je ze względu na niesprawiedliwy sposób ich przyznawania. "W polskim systemie budżetowego finansowania projektów badawczych mamy dwa typy grantów: granty promotorskie oraz tzw. projekty własne (w tym habilitacyjne). W przypadku grantów promotorskich doktoranci konkurują miedzy sobą. W przypadku projektów własnych młodzi uczeni startują w tym samym konkursie, co wszyscy pozostali wnioskodawcy, a więc ich osiągnięcia są porównywane z osiągnięciami starszych, dużo bardziej doświadczonych uczonych. Są więc na przegranej pozycji, mimo, że w swojej kategorii mogą być świetni" - tłumaczy prof. Żylicz.
Jak przypomniał, dotychczasową sytuację młodych badaczy mają zmienić propozycje rządu zawarte w pakiecie pięciu projektów ustaw (m.in. ustawa o zasadach finansowania nauki oraz ustawa o Narodowym Centrum Nauki), które - zgodnie z zapowiedzią resortu - mają wejść w życie w połowie przyszłego roku (obecnie projekty te są omawiane w sejmowej podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego).

2 komentarze:

student_wlkatowice pisze...

Tym razem odbiegnę nieco od tematu, ale sprawa wydaje mi się być na tyle poważna, że nie omieszkam poinformować innych o niej. Otóż...
Z początkiem lutego ruszyła kolejna ankieta pozwalająca oceniać nam, studentom, naszych nauczycieli z którymi spotykaliśmy się w trakcie semestru zimowego w ramach zajęć. Jak zwykle gorąco namawiałem moich znajomych do wzięcia udziału w tejże. Sam nie omieszkałem odebrać kuponu z dziekanatu i oddać głos, licząc, że będę w ten sposób miał, przynajmniej niewielki, wpływ na to, co się dzieje na mojej uczelni. Ale do rzeczy...
Rozmawiając z jedną ze znajomych zostałem wprawiony w osłupienie. A wyglądało to mniej więcej tak:
Oddałaś już swój głos w ankiecie?
Daj spokój, po co? Dr X zapytał nas na zajęciach czy głosowaliśmy już w ankiecie. A jak powiedzieliśmy, że tak, to raczył nas wyśmiać i zapytał, czy naprawdę myślimy, że ktoś zwraca na to uwagę. A on jest w Radzie Wydziału...
Czy tak jest naprawdę? Czy ankieta, którą wypełniamy jest tylko "l'art pour l'art"? Panie Profesorze, czy nie posiada Pan informacji na temat tego, co dzieje się z wynikami tejże ankiety, czy są gdzieś przedstawiane, czy na ich podstawie są udzielane jakieś nagany, wyznaczane nagrody?
Przyznam szczerze, że jestem tą sprawą bardzo niemile zaskoczony. To, co usłyszałem było ciosem poniżej pasa zadanym nie tylko mnie, ale i całej naszej społeczności studenckiej!

Anonimowy pisze...

Przecież nic się nie zmieni. Skończymy tę naszą kochaną uczelnię i będzie po staremu. Sam odradzam wszystkim znajomym wybór SUM-u dla ich własnego dobra.