wtorek, 3 listopada 2009

Wspomnienie po zabrzańskiej ginekologii…

W tym budynku „od zawsze” mieściła się klinika ginekologii i położnictwa. Odbywałem tu swe zajęcia na piątym roku i dobrze wspominam tydzień spędzony na tzw. bloku zamkniętym. Niestety, nie ma tu już tej kliniki, kierownictwo uczelni nie potrafiło dogadać się z władzami miasta Zabrze i po klinice pozostało tylko wspomnienie. Nas mami się teraz historyjkami o planach stworzenia kliniki ginekologii w SK-1. Taka perspektywa nie dość, że nierealna z praktycznego punktu widzenia (gdzie miałaby się mieścić, skąd finansowanie?) to nawet gdyby zdarzył się jakiś cud to odległa przyszłość.
A negatywne efekty dydaktyczne widzimy już dziś, demontaż wydziału trwa…

ginekologia1
ginekologia2

3 komentarze:

student_wlkatowice pisze...

Pędem błyskawicy obiegła rzesze studenckie informacja o nowych stawkach i progach stypendiów naukowych. Otóż w nowym roku akademickim nie wystarczy legitymować się średnią 4,0, ażeby uzyskać dostęp do tych elitarnych świadczeń. Wspaniałomyślne władze uczelni, niedoścignieni piewcy uwielbienia nauki oraz niestrudzeni we wspomaganiu studentów filantropi postanowili, że od tego roku będzie to... 4,2! Takiego pułapu nie było od dawien-dawna. Co więcej! Mając średnią 4,25 nie dostaniemy już stypendium w wysokości 240zł, tylko 190zł! Brawo, lepszej mobilizacji do nauki nie mogliśmy sobie, biedni studenci, wymarzyć. A, przepraszam, jacy znowu biedni? Przecież nas stać na jeżdżenie do Katowic na okulistykę, alergologię, endokrynologię. Stać nas na książki wielkości broszurki w cenie 199,99zł. W końcu 30% spośród nas stać na płacenie corocznego haraczu w wysokości 20000zł za dumny tytuł "studenta ŚUM". Studia medyczne nie są studiami dla biednych ludzi, robaczki. Jeszcze tego nie zrozumieliśmy? Spokojnie, władze zadbają i o to!
A mówiąc już całkiem poważnie... To jest skandal, czuję się upokorzony! Każdy doskonale wie ile kosztuje ZDANIE egzaminu na studiach lekarskich, a gdzie mowa o osiągnięciu średniej 4,2? Nie mówię, że jest to niemożliwe. Owszem, było dla mnie wielką mobilizacją zdobycie tego stypendium, żeby chociaż w niewielkim stopniu uniezależnić się od rodziców. W końcu nie każdy pochodzi z rodziny powstałej wedle modelu "lekarz + lekarz + dziecko". A tu taki cios w plecy. Moja średnia to 4,25. W zeszłym roku miałbym stypendium 240zł. W tym już tylko 190zł. Pewnie wielu machnie ręką i powie "co to dla studenta medycyny 50zł?". Otóż dużo. To bilet miesięczny. To całotygodniowe wyżywienie. To koszt materiałów do egzaminu. Dużo. Jeśli czyta to Pani Rektor to chciałbym, żeby za zaoszczędzone w ten sposób 50zł zarządziła przynajmniej zakup papieru toaletowego i kostek odświeżających zapach do ubikacji w budynkach teorii medycyny na Ligocie. Wtedy będę miał przeświadczenie, że jednak te pieniądze nie zostały zagrabione ubogim i dane bogatym. Wtedy będę wiedział, że korzystają z nich również i moi, mniej zdolni (pracowici?) koledzy.
Pozdrawiam serdecznie.

student_wlkatowice pisze...

Chciałbym dodać do powyższego jeszcze jedno zapewnienie. Od tej pory nie będę się już starał. Dlaczego ma na tym tylko mi zależeć? Od dziś liczy się tylko "3" w indeksie. Nieważne czy w pierwszym, czy w ostatnim terminie. Ja i tak sobie dam radę. A ŚUM niech dalej okupuje ostatnie miejsca w rankingach. Skoro nikomu na niczym nie zależy...

Anonimowy pisze...

To, co władze robią (a raczej nie robią) z substancją materialną uczelni jest co najmniej kontrowersyjne. Ale to, co robią z ludźmi jest naprawdę karygodne i woła o pomstę do nieba. Ani z wlasnymi pracownikami, ani ze studentami, ani z osobami z zewnątrz (władzami miast, w których ma swoje siedziby uczelnia) nie potrafią niestety się porozumieć. I tak jest już drugą kadencję. Popadły w megalomanię, inni są dla nich nikim. Szkoda, że tylu skrzywdzonych ludzi nie potrafi się skrzyknąć przeciwko takiej władzy. W szczególności chodzi mi o samodzielnych pracowników nauki, którzy z pokorą i godną potępienia obojętnością przyglądają się jak inni są krzywdzeni. Wyzwalają w podległych sobie gremiach najgorsze instynkty, które nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie stymulacja naszych władz.