O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

sobota, 20 czerwca 2009

W odpowiedzi na komentarz czytelnika

Dziś otrzymałem od Czytelników sugestię bym ustosunkował się do sprawozdania z posiedzenia Rad Wydziałów 8 maja zamieszczonego na łamach naszego biuletynu uczelnianego. Nie znałem dotąd tego tekstu i dziękuję za informację.

Nim merytorycznie odniosę się do treści zawartych w tym artykule muszę wyrazić mą głęboką wdzięczność Panu Prorektorowi ds. nauki, profesorowi Janowi Duławie za odniesienie się do mojego wystąpienia na tej radzie. Sześciokrotne wymienienie mego nazwiska uznaję za zaszczyt i nadzwyczajne wyróżnienie.

Ale ad rem, profesor Duława szeroko komentuje dane przytoczone przeze mnie podczas posiedzenia. Przedstawiłem dane dotyczące wyników naukowych uczelni za lata 2006, 2007 i 2008 wyrażane liczbą punktów IF. Te dane zamieściłem niezwłocznie na blogu 8 maja. Niestety, do danych wkradł się błąd co sprostowałem na blogu 21 maja. Obraz nie jest aż tak czarny, ale obniżenie wartości punktów IF dla całej uczelni o 35% jest wystarczająco pesymistyczny, jak sądzę.

Uważam, że mamy rzeczywisty kryzys, a nauka przestała już być osią naszej aktywności. Obserwacje mego najbliższego otoczenia wskazują, że w przyszłości nie czeka nas nic dobrego i należy spodziewać się dalszego spadku liczby publikacji.

I druga sprawa, dotycząca dochodów Kanclerz uczelni, mgr B. Kuraszewskiej.

Po pierwsze, nie chodziło o mą ciekawość, ale o przestrzeganie obowiązującego prawa, gdyż zgodnie z Ustawa o Szkolnictwie Wyższym dochody niektórych osób m. inn. Kanclerza nie podlegają ochronie danych osobowych. Te dane powinny od dawna być jawne.

Ciekawe, dlaczego dotąd są tak skrzętnie ukrywane…

Po drugie, na moje nie otrzymałem odpowiedzi, informacja, że zasadnicze wynagrodzenie wynosi 5.700 zł, czyli maksymalne z możliwych nic nie mówi.

A swoją drogą dlaczego Kanclerz ma mieć maksymalną stawkę, a profesorowie najniższą? Czyżby SUM stał kanclerzem, a nie pracownikami naukowo-dydaktycznymi?

2 komentarze:

Piotr Leśniak - Katowice Ligota pisze...

Co do zarobków pani kanclerz, to moim zdaniem osoba zajmująca jedno z najważniejszych stanowisk w SUM ma prawo do odpowiedniego wynagradzania i jest oczywiste, że nie może być ono niskie. Powiem więcej, nie wydaje mi się, aby ujawnienie zarobków pani Kuraszewskiej wszem i wobec podniosło prestiż jej stanowiska, sytuację ekonomiczną uczelni bądź poprawiło nastroje pracowników. Najprawdopodobniej miałoby skutek wręcz odwrotny. Są jednak także inne aspekty tej sprawy. Po pierwsze kwestia tego czy takie a nie inne konkretne zarobki są zasłużone, adekwatne do sukcesów ekonomicznych i innych oraz po drugie, czy np. pełnej wiedzy o nich nie powinien mieć senat SUM i związki zawodowe.

W tekście opisującym niedawno w jednej z gazet sprawę premii, jakie otrzymuje kanclerz znalazły się dwie wypowiedzi rektora naszego uniwersytetu, które wydają się być ważne dla tej sprawy. Pani rektor twierdzi (to nie jest dosłowny cytat), że kanclerz Kuraszewska jest bardzo wartościowym pracownikiem oraz (to nieco dalej) że (odnośnie sprawy ujawnienia zarobków) nie można przecież spełniać każdego żądania związków.

Powiem tak. Może i nie należy spełniać każdego żądania, ale dialog polega na tym by na głos drugiej strony odpowiadać, najlepiej proponując jakąś drogę do porozumienia, jakiej wyjście choćby połowiczne, ale będące postępem. Chyba mnie wzrok zawodzi, bo jakoś tu tego nie widzę.

Sama sprawa oceny gospodarowania pani kanclerz zapewne mnie przerasta i nie podejmuję się rozpatrywać wszystkich za i przeciw, ale poza sukcesami, o których mówiła rektor (wynegocjowanie zmniejszenia długów) chyba należy patrzeć też na to jak uczelnia, jako firma działa i jak wygląda, a tutaj jest słabo, by nie powiedzieć źle.

W ośrodku ligockim są trzy takie miejsca, w których gospodarka jest czy była zupełnie księżycowa i konia z rzędem temu, kto uwierzy, że koszty tego ponosiły czy ponoszą krasnoludki. 1. Dawna pralnia, w której obecnie planuje się jedno z najnowocześniejszych centrów do nauki na tzw. fantomach. 2. Budynki dawnego Zarządu Inwestycji ŚlAM i firmy Budmed oraz 3. Tzw. Zameczek, czyli dawna klinika endokrynologii dziecięcej. Pierwszy obiekt przez kilka lat nie był w żaden sposób konserwowany i jego stan jest łagodnie mówiąc nieciekawy, a przecież cały czas był własnością SUM, w drugim, o wiele większym i bardziej wszechstronnym z wielką pompą otwarto uczelniane archiwum nie wspominając ani słowem o tym, że stworzono je w małym baraku, podczas gdy obok dosłownie gnije piętrowy budynek biurowy niszczejący od 2003 roku, a przekazany uczelni w dobrym stanie, a wszystko otoczone jest wianuszkiem magazynów niewykorzystywanych, nie remontowanych ani nie wynajmowanych również od lat. Co do „zameczku” to o ile wiem interesują się nim nawet grupy eksplorujące opuszczone fabryki czy poradzieckie bazy, a to chyba świadczy najlepiej, że przerwany około 2000 roku generalny remont był średnio skuteczny. Za utrzymanie, doprowadzenie do używalności oraz za ochronę wspomnianych obiektów płaci uczelnia.

Z całą pewnością przykładów takiego jak to nazywam umownie „PRL-u” jest wokół nas więcej, a to wszystko również ma wpływ na kondycję finansową SUM i (moją przynajmniej) ocenę sprawności gospodarowania.

Anonimowy pisze...

Na zaufanie i dobrą opinię trzeba długo pracować, a potem wystarczy jedno lub kilka zdarzen i traci się wszystko. Sląski Uniwersytet Medyczny utracił dobrą opinię, a przez ostatnie 4 lata obecnych rządów brak zaufania jeszcze się pogłębił. Nikt nie ma dobrego zdania o naszej uczelni. Wychodzenie z długów odbywa się bowiem kosztem Bogu ducha winnych pracowników. Gospodarowanie funduszami, w szczególności funduszem płac powinno być przedmiotem kontroli organów zewnętrznych. Brak aktualnego regulaminu pracy, uznaniówka w przyznawaniu dodatkowych ogromnych premii i kupowanie sobie ludzi i poparcia jest przejawem niegospodarności. Winę za to ponosi p.Kuraszewska oraz osłaniająca ją rektorka. Obie mają kłopoty z poczuciem sprawiedliwości i ze zwykłymi ludzkimi zachowaniami. Pan prof.Duława świetnie o tym wie, ale koniecznie chce zostać w przyszłości rektorem i liczy na pomoc obu pań.