środa, 17 czerwca 2009

UWAGA, WAŻNY KOMENTARZ!

Szanowny Pan
Profesor dr hab. n.med. Wojciech Pluskiewicz

Zwracamy się z uprzejmą prośbą o zamieszczenie poniższego tekstu na blogu internetowym Pana Profesora jako nowy temat do dyskusji. Dotyczy on istotnych spraw, które mają obecnie miejsce na Śląskim Uniwersytecie Medycznym.

Zdajemy sobie sprawę, że obecnie bardziej ważne i istotne kwestie dotyczą konfliktu wokół Szpitala Klinicznego nr 5 w Katowicach. Mamy jednak nadzieję, że poniższy tekst będzie potraktowany z należytą uwagą, uwzględniony w nowych tematach na blogu Pana Profesora i nie zostanie z jakichkolwiek powodów ocenzurowany. W ubiegłym tygodniu tekst ten został przesłany na adres poczty elektronicznej Pana Profesora, być może nie dotarł lub nie został odebrany.

W naszej opinii jedyną formą zwrócenia uwagi na nasze problemy jest opublikowanie w/w na blogu internetowym Pana Profesora i/lub poinformowanie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego o zaistniałej sytuacji.

Koleżanki i koledzy z kilku katedr naszej uczelni zgłaszają liczne problemy związane z nieprawidłowymi relacjami służbowymi pomiędzy niektórymi kierownikami jednostek naszej uczelni, a podwładnymi pracownikami akademickimi. Należą do nich:

1. Stałe angażowanie pracowników w sprawy dodaktyczne i naukowe poza właściwymi, obowiązującymi godzinami pracy, również w soboty i niedziele, w okresie przerw semestralnych i wakacyjnych oraz święta państwowe, poprzez żądanie osobistego stawienia sie w pracy w dowolnym czasie lub uporczywy kontakt telefoniczny dotyczący spraw służbowych w okresie urlopu pracownika.

2. Nieprzestrzeganie wymiaru pensum dydaktycznego obowiązującego kierownika, przy równoczesnym bezwzględnym egzekwowaniu tego samego wymogu od podwładnych.

3. Narzucanie obowiązku pracy naukowej wykonywanej przez pracownika dla doktorantów lub młodych wykładowców, których kierownik jest promotorem. Są to w szczególności: nakaz przygotowywania i redagowania dysertacji doktorskiej, nakaz pod groźbą sankcji dyscyplinarnych przygotowania wniosków do komisji bioetycznej dla doktoranta, nakaz przeznaczania środków finansowych z własnych projektów badań na realizację prac badawczych doktoranta.

4. Obciążanie pracownika naukowego koniecznością realizacji licznych projektów badawczych w ciągu roku, tworzonych wyłącznie na potrzeby doktorantów, przy nieuwględnianiu i pomijaniu jego osoby jako współautora publikacji.

5. Zmuszania pracownika do prowadzenia zajęć znacznie przekraczających wymiar godzin dydaktycznych, obciążanie obowiązkami dydaktycznymi i naukowymi ponad pensum bez jego osobistej, pisemnej zgody, łamanie praw pracowniczych zwiazanych z maksymalną liczbą godzin ponadwymiarowych w ciągu miesiąca i roku akademickiego oraz niezgodne z prawem zmuszanie do pełnienia dyżurów klinicznych.

6. Stosowanie metod wyczerpujących znamiona mobbingu akademickiego wobec starszych pracowników, w tym przede wszystkim poniżanie ich w obecności nowo zatrudnionych młodych wykładowców.

W szczególności punkt 3 narusza zasady etyki akademickiej oraz dobrej praktyki naukowej poprzez świadome nadużycie sprzeczne z zasadami prowadzenia rzetelnych badań naukowych na skutek przymusu opracowania doktoratu przez pracownika katedry na wyraźne żądanie kierownika. Tak przygotowana dysertacja naukowa nie jest samodzielnym efektem pracy doktoranta i stanowi rażący przykład wykorzystania podwładnego do realizacji własnych celów (honoraria finansowe za promotorstwo pracy). Naraża ponadto pracownika na konsekwencje dyscyplinarne związane z uczestniczeniem w nieuczciwym procederze.

Mamy nadzieję, że powyższy komentarz będzie stanowił podstawę do zmian tego typu zachowań, dla dobra studentów, naszej uczelni oraz jej pracowników.

Z wyrazami szacunku.

12 komentarze:

student_wl_katowice pisze...

Komentarz to za mało, tutaj trzeba działać, jak najszybciej, ale i rozważnie. Czy nie ma związków zawodowych, oraz tysiąca innych organów, którym można takie sprawy zgłaszać? Nie można się bać, ktoś musi być tym pierwszym, który przewróci pierwszą kostkę domina tak, żeby mogły paść i kolejne. Naszej uczelni potrzebna jest głęboka reforma, tkwimy dalej w PRLu, już nawet nie tylko "na oko", patrząc na nasze zaplecze lokalowe i infrastrukturę, ale i mentalnie. Tak, ja też jako student spotkałem się z poniżaniem pracowników. A już na pewno zapytawszy studenta wydziału katowickiego o zajęcia z kardiologii z docentem - widmo, z łatwością wskaże o kogo chodzi. To jest legenda, od 10 lat chyba żadna grupa za którą oczywiście dostaje swoje pieniądze, go nie widziała. Zawsze są stażyści. Nie jest to w porządku.

czytelnik pisze...

Poza tym muszę z żalem stwierdzić, że katowicki Ośrodek Badań Efektów Edukacyjnych łamie w tym roku wszelkie istniejące reguły. Nie pamiętam już ile razy byliśmy informowani, że "zgodnie z regulaminem egzaminów testowych ŚUM, zaliczenie przyznaje się od 70% poprawnych odpowiedzi". W porządku, przez lata tak było, tymczasem... W tym roku OBEE zażyczył sobie, ażeby testy z medycyny ratunkowej i chorób zakaźnych zaliczano od... 70%+1pkt! I wcale nie chodzi o to, że przez tę nieszablonową zagrywkę 11 osób ma drugie terminy. Wcale nie chodzi o to, że będą musiały po raz kolejny poświęcić swój czas na naukę, jeżdżenie, załatwianie. Chodzi o zwykłą SPRAWIEDLIWOŚĆ. W sporcie nazywa się to "fair play". Na ŚUM - brak szacunku.
Ogólnie panuje ostatnio tendencja do układania testów, które:
1. Nie sprawdzają kompletnie wiedzy studentów.
2. Pytania w nich zawarte są, delikatnie mówiąc, niedorzecznie trudne.
3. Wszystko to czynione jest tylko po to, żeby następnie obniżyć próg zaliczenia do 50% i... oblać niecałe 15% roku. To beznadzieja, totalny bezsens. Dlaczego nie można ułożyć testu, który faktycznie obejmowałby zagadnienia przydatne, chociażby w pracy zawodowej, na LEPie? Czy naprawdę pałanie radością z tego, że ułożyło się test, który tak naprawdę niczego nie sprawdzał, który przez większość (bo przy progu 50% o to nie jest trudno) został zdany na zasadzie "chybił-trafił", jest drogą do zwiększenia poziomu naszej dydaktyki? Chyba nie. Ale uczelnia musi jakoś podreperować swoje miejsce na "drabince" wyników z LEPu. Tylko czy to jest droga i czy ten 1 punkt będzie to potrafił zmienić? Moim zdaniem trzeba sięgnąć po coś więcej...
Pozdrawiam serdecznie autora bloga, zdającego się być jedyną oazą nadziei, wśród ogarniającego naszą alma mater marazmu.

Student WL Katowice pisze...

Szanowny Panie Profesorze, czy mógłby Pan ustosunkować się do tekstu Rektora Duławy w bieżącym numerze "Biuletynu Informacyjnego SUM" dotyczącym łączonej Rady Wydziałów?

student_wl_katowice pisze...

Właśnie przeczytałem ten tekst i również jestem ciekaw odpowiedzi Pana Profesora.

czytelnik pisze...

Swoją drogą to okazuje się, że jest JESZCZE GORZEJ niż to prof. Pluskiewicz przedstawił, nie wiem czy prof. Duława ma się z czego cieszyć, tudzież być dumnym, jeśli ma rację w swoim wywodzie...

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Profesorze
Ja również pragne zamieścic swój głos na temat fatalnych stosunków międzyludzkich panujących w ŚUM oraz urabiania opinii. Wiele osób wie z autopsji, że opinię łatwo jest komuś zepsuć, albo niesłusznie wywyższyć. Przykładem może być p.Swoboda, niezasłużenie promowany zadłużacz kilku szpitali. A dobry administrator i zarządca szpitala na Francuskiej karnie przesuwany.
Zaś p.Kuraszewska (w nawiązaniu do art. z GW) nie pracowała na żadnej uczelni, trudno więc aby tam cieszyła się (miała)wyrobioną opinię. Tam, gdzie dotychczas pracowała opinię miała złą. A ostatnio zadłużycielki szpitala dziecięcego oraz osoby bezwzględnej i tępiącej z zaciekłością lepszych od siebie. Stosunki międzyludzkie w naszej uczelni za sprawą obu pań wołają o pomstę do nieba. Jedna chwali drugą. I gdyby tylko wyniki finansowe były jedyną miarą wielkości uczelni i chwałą dla ich autorów nie mielibyśmy tak niskich pozycji we wszystkich rankingach.
Ale z pierwszych akapitów tekstu wiemy, że tak nie jest. Ten sam dobry wynik gospodarowania może być za, a nawet przeciw.
Niekonsekwencja i manipulowanie wynikami, samowolka i oportunizm.
Serdecznie Pana pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Przeczytałam ten manifest i muszę wyrazić swoje duże zdziwienie.

Jestem byłym pracownikiem naukowo-dydaktycznym tej żałosnej uczelni. Manifest, który przeczytałam również uważam za żałosny.

Odeszłam z tej uczelni, której absolutnie nie cenię, nie dlatego, że mnie wyrzucono z powodu braku osiągnięć twórczych(co spotkało wielu skądinąd wartosciowych lekarzy... ). Pomimo chronicznego niedofinansowania udawało mi sie pisać całkiem sporo (trochę artykułów, trochę doniesień na bardzo prestiżowe międzynarodowe zjazdy). Nazbierałam parę punktów IF. Nie dopisywałam osób, które nic przy pracy nie zrobiły, potrafiłam powiedzieć: "nie" w innych sytuacjach. Do pewnego czasu, przy normalnym kierownictwie kliniki było OK.
Potem obecne władze uczelni zatrudniły psychopatę bez kwalifikacji, który sprawił, iz klinika całkowicie rozsypała sie kadrowo. Wszyscy "normalni" odeszli. Teraz już nikt tam niczego nie tworzy. Do dydaktyki trzeba zatrudniać ludzi na umowę-zlecenie...
A ja uprawiam wolny zawód, za pieniądze niporównywalnie wieksze niż zechciałaby mi wydzielić pani Kanclerz przy swoich osławionych premiach(przecież musi się kobieta wyzywić, trzeba ją zrozumieć....)

Mam zatem jedno pytanie:
Dlaczego tak sfrustrowani koledzy piszą anonimowo listy do publikacji na nieocenzurowanym blogu, zamiast wystąpić z podniesiona przyłbicą i powiedzieć: nie. Odmówić pozostania po godzinach, przyjścia do pracy w weekendy, dopisywania osób, które nie kiwnęły palcem przy publikacji??? Przecież chronią was prawa pracownicze, na które sie powołujecie... Gdyby wszyscy to zrobili, problem przestałby po prostu istnieć.

Jeszcze jedna rzecz, której nie rozumiem. Czytam wiele krytycznych uwag pod adresem obecnych władz SUM i nasuwa mi sie proste pytanie: dlaczego pozostały na kolejną kadencję??? Co zrobili koledzy wylewający teraz gorzkie żale na blogu, aby zmienić tę chora sytuację? Grzecznie zagłosowali na swojego przełożonego, aby ten mógł spełnic potem swoja powinność i wybrać JM z ulubionym kanclerzem???

Koledzy, albo coś zróbcie, albo nie narzekajcie....

student_wl_katowice pisze...

I to jest przykład! Samym gadaniem nic się nie załatwi! Nic i nigdy.

Anonimowy pisze...

Wszyscy pracownicy wyższej uczelni bez względu na stopień i tytuł naukowy powinni przestrzegać ogólnych, uniwersalnych zasad etycznych, nie tylko
wewnętrznych i zbyt ogólnych regulacji akademickich.

Komitet Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk opracował zbiór zasad i wytycznych "Dobre obyczaje w nauce":

1.1. Pracownika nauki obowiązują zasady etyki ogólnoludzkiej, w
szczególności zasady dobrych obyczajów w nauce. Etyka ogólnoludzka obowiązuje pracownika nauki tak jak każdego człowieka,
ale odpowiedzialność jest jego większa ze względu na wyższy stopień świadomości, a także dlatego, że pracownikom nauki przypisuje się wysoką rangę w społecznej hierarchii i postrzega ich jako autorytety w życiu
społecznym. Pracownika nauki obowiązują przede wszystkim normy
prawdomówności i bezinteresowności.

Niestety, często prestiżowe stanowisko kierownika jest bezwzględnie wykorzystywane do realizacji własnych celów, najczęściej związanych z
karierą naukową oraz celów czysto finansowych. Wykorzystywanie pracowników do 'produkcji' doktoratów jest tego najlepszym przykładem.

Z punktu widzenia prawa kierownik jednostki na uniwersytecie to wysoko kwalifikowany manager, który ponosi pełną odpowiedzialność za własne decyzje w zakresie zarządzania i kierowania grupą ludzi, również przed normalnymi organami władzy sądowniczej, a więc może być oceniany kryteriami kodeksu cywilnego, karnego, prawa pracy, itp.

Możliwe postepowanie w opisanej sytuacji to zgłoszenie takiego zachowania Dziekanowi właściwego wydziału, który jest przełożonym kierownika jednostki organizacyjnej lub bezpośrednio do władz. Na każdym uniwersytecie, również na ŚUM powołane są
komisje dyscyplinarne ds. pracowników akademickich, które mają na celu wyjaśnienie i ocenę
postępowania osoby, który narusza zasady etyki. Niestety, czasami zdarza się, że członkowie takich komisji nie chcą podjąć zasadnych działań w celu rozwiązania problemów personalnych. Skutecznym środkiem było by powołanie stanowiska mediatora akademickiego, działąjącego dla dobra wszystkich zatrudnionych.

Anonimowy pisze...

Ha, ha, ha!!! Komisja dyscyplinarna jako obrońca uciśnionego nauczyciela akademickiego???
Koń by sie uśmiał. Przecież wszyscy wiemy, ze ta komisja to nic innego jak zbrojne ramię władz uczelni do uciszania niapokornych.

Odsyłam na przykład do skanu wniosku do takiej komisji umieszczonego nieco wczesniej na tym blogu...

Anonimowy pisze...

Z punktu widzenia psychologii osoby na stanowiskach kierowniczych mają silne poczucie doskonałości i nieomylności. Syndrom bycia najlepszym, ponad wszystkimi innymi pracownikami. Poczucie władzy daje możliwość bezpośredniego wpływu na innych ludzi i to jest dla nich najważniejsze.

Osoby o silnej, wręcz dyktatorskiej osobowości mają silną potrzebę przynależności do różnych formalnych organizacji, zespołów ekspertów i komisji uczelnianych. Często otaczają się aurą tajemniczości, niedostępności dla innych, o niższym statusie uczelnianym, stosując wyłącznie styl nakazowo-zakazowy. Podwładni, którzy nie mają habilitacji nie są partnerami do współpracy, a nawet zwykłej rozmowy.

Taka osoba nie toleruje żadnych opinii na swój temat. Szczególnie dyskryminowani są starsi pracownicy, kórzy znają przeszłość naukową, a czasem niewygodne fakty. Dlatego nowi wykładowcy-absolwenci są szczególnie preferowani, jako osoby w 100% oddane i poddane, posłusznie realizujące każde żądanie, nawet niegodne z prawem. W skrajnych przypadkach kierownik celowo doprowadza do wymiany całego dotychczasowego zespołu, pozbywając sie doświadczonych pracowników, którzy znają swoje prawa i obowiązki.

Polski naukowiec-kierownik musi poświecić całe życie, spędzone na żmudnej pracy naukowej wśród konkurencji i dążeniu do kolejnych osiągnięć naukowych. Jeżeli uzyska upragnione kierownictwo katedry/zakładu, a gratyfikacja finansowa w postaci dodatku funkcyjnego i dodatku za bycie samodzielnym pracownikiem nauki jest nieadekwatna, może zacząć wyładowanać negatywne emocje na innych, którzy podlegają zależności służbowej. Czerpią pewną satysfakcję z możliwości wpływu życia zawodowe lub nawet osobiste pracownika. Najprostszym sposobem jest narzucenie nadmiernych obowiązków dydaktycznych, znacznie ponad wymagane, tym samym świadomie uniemożliwiają dodatkowe zatrudnienie. Docelowo pewne osoby chcą osiągnąć całkowite zniechęcenie pracownika i jego zwolnienie na własne żądanie.

Liczne uczelnie zagraniczne wprowadziły testy psychologiczne na kierowników jednostek organizacyjnych uniwesytetów. Nawet najlepszy naukowiec może byc osobą nie nadajacą się do kierowania zespołem ludzi z powodu braku podstawowych umiejętności relacji międzyludzkich.

Karolina Zarębska pisze...

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.