Podejmując jakiekolwiek działania zwykle wiążemy z nimi jakieś oczekiwania. Gdy w lutym 2008 roku rozpoczynałem prowadzenie bloga nie mogłem przewidzieć jaki będzie dalszy bieg spraw. Wtedy liczyły się tylko sprawy bieżące (osoby nie znające genezy powstania bloga zapraszam do przeczytania pierwszego tekstu). Życie dopisało dalszy scenariusz, blog z działania doraźnego przeistoczył się w forum informacyjno-dyskusyjne środowisk akademickich. Siłą rzeczy moją uwagę skupiały w coraz większym stopniu wydarzenia z innych uczelni, a czasem nawet z życia publicznego odległego od spraw uniwersyteckich. Coraz większa liczba czytelników z Polski i z zagranicy utwierdzała mnie w przekonaniu, że tego moje działania są potrzebne, cieszą komentarze (choć chciało by się widzieć ich więcej).
Dlatego z uwagą przeczytałem list skierowany do mnie przez profesora z wrocławskiej Akademii Medycznej. Świadczy on, że mój głos jest słyszalny. Nie zgadzam się ze stanowiskiem autora listu i poniżej zamieszczam treść listu oraz moją odpowiedź jaką skierowałem do Pana Profesora drogą pocztową. Nie zostałem upoważniony do ujawnienia nazwiska autora i odpowiednie fragmenty listu są usunięte.
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
Odpowiedź na list profesora wrocławskiej Akademii Medycznej
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Chciałoby się napisać "A to Polska właśnie!" Cóż, nie sądzę żeby miało to związek z jedną czy drugą uczelnią, a tym bardziej z tym ile która z nich ma lat ;))) To tylko takie nasze swojskie, dobrze znane zamiatanie śmieci pod dywan. Można dojśc do wniosku, że nie problem jest ważny, ale to że ktoś go zauważył!
Popieram w dwustu procentach to co zawarł Pan Profesor w swojej odpowiedzi, choć czytając tamten list nie jestem pewien czy na odpowiedź zasługuje.
Pozdrawiam
Szkoda, że ów pan profesor dodający sobie autorytetu wielkimi postaciami medycyny nie potrafi prawidłowo przeliterować ich nazwisk... Mam tu na myśli Purkyniego.(http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Evangelista_Purkyně)
Dla mnie, studenta, jest wciąż niepojęte, w jaki sposób takie mierne osoby, jak rzeczony autor listu, zostają profesorami. A niestety już niedługo czeka mnie bliższy kontakt z nimi, niż tylko podczas wykładów i ćwiczeń...
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz