piątek, 19 września 2008

Życie dostarcza ciągle nowych tematów, czasem są one tak ważne, że trzeba odnieść się do bieżących wydarzeń jak najszybciej.

Dla środowisk naukowych takim wydarzeniem były informacje o przeszłości jednego z luminarzy polskiej nauki, profesorze Wolszczanie.

Jak pięknie byłoby pisać o sukcesach tego naukowca, gdyby tak dostał Nobla…

Ale życie napisało inny scenariusz, smutny, posępny…taka postać, wzór dla wielu młodych naukowców okazał się być wieloletnim współpracownikiem komunistycznej służby bezpieczeństwa…

Tylko czy to życie napisało taki scenariusz? Nie, to sam niechlubny bohater go napisał…

Postawmy parę pytań:

Czy w imię nauki można sprzeniewierzyć się wszelkim zasadom?

Czy istnieje pojęcie etosu nauki i naukowców?

Czy można być rzetelnym naukowcem i równocześnie donosicielem?

Czy osoba z taką ciemną przeszłością może być pedagogiem?

Czy chciałbyś by współpracownik SB uczył twoje dzieci?


Kodeks DOBRE PRAKTYKI W SZKOŁACH WYŻSZYCH

Opracowany przez Fundację Rektorów Polskich i uchwalony przez Zgromadzenie Plenarne Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Wyższych 26 kwietnia 2007 roku

W Preambule czytamy:

„Podstawową wartością etosu akademickiego jest prawda. Uczelnie powołane są po to, by jej rzetelnie poszukiwać, a wyniki tych poszukiwań dokumentować (cele badawcze), kształcić młode pokolenie w metodycznym jej poznawaniu, wspomagać jego rozwój intelektualny i moralny, a także przygotowywać przyszłych absolwentów do odpowiedzialnego pełnienia funkcji publicznych i zawodowych w demokratycznym państwie…”

Jak odnieść informacje o profesorze Wolszczanie do tych zasad?

I wracając na nasze własne uczelniane podwórko, czy znamy własną przeszłość w poruszanym kontekście?

Czy nie mamy prawda do poznania prawdy, bez retuszu?

Chciałoby się wierzyć, że tylko w innych uczelniach panoszyli się tajni współpracownicy (TW), ale logika nie pozwala na wiary w cuda…

Na mnie i wielu moich kolegów też ktoś donosił, nie znam nazwisk tych osób, a szkoda bo mogą nadal być wśród nas….

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Myślę, że z wydawaniem ostatecznych sądów o sprawie profesora Wolszczana powinniśmy się jednak wstrzymać. Poza potwierdzeniem faktu współpracy z SB nie znamy przecież (być może JAK NA RAZIE) żadnych konkretnych działań, którymi aktywnie komukolwiek by zaszkodził. Owszem, współpraca taka, choćby symboliczna jest dziś moralnie naganna. Dziś. Ale wtedy? Kto przypuszczał w latach "głębokiej komuny", że będzie kiedyś jeszcze wolna Polska?

Jeżeli ktoś podpisał coś po to by utrzymać swoje stanowisko w pracy, by uchronić od kłopotów swoich bliskich, by wreszcie w sensie czysto ekonomicznym móc funkcjonować (mam na myśli możliwość pracy, a nie rzecz jasna pobieranie opłat za donosy) to może jednak zamiast czerwonej zasługuje tylko na żółtą kartkę? Powtarzam: jeżeli tak współpraca nie była współpracą aktywną, zwyczajnym donosicielstwem, sprzedaniem się komunistom w stu procentach, które jest bezdyskusyjnie naganne.

Nie wiem czy chciałabym żeby ktoś taki uczył moje dzieci, ale z drugiej strony, czego złego mógłby je nauczyć? Czym mógłby im zaszkodzić? Można przypuszczać, że wykładałby tylko astronomię, a nie ideologię czy moralność, więc...

Nie ma ideałów. Nie ma ich dziś, nie było ich dawniej. Ideały po prostu nie istnieją. Każdy z nas ma w swoim życiorysie momenty, których powinien się wstydzić. Są to oczywiście różne sprawy, czasem małe, rodzinne czy wręcz mające związek tylko z nami samymi, ale są. Błądzić jest rzeczą ludzką. Jeżeli z tej złej drogi chce się i potrafi wrócić to może jednak ten powrót jest summa summarum ważniejszy niż zbłądzenie. Albo dokładniej: ważniejszy jest efekt tego powrotu.

***Marzena z ośrodka ligockiego ŚUM***

Anonimowy pisze...

Zostawmy przeszłość, nie ma żadnego sensu wracać do tego co zupełnie nie ma wpływu na obecne funkcjonowanie uczelni. Lepiej zweryfikujmy system płac pracowników, to nadal temat 'taboo' owiany tajemnicą.

Anonimowy pisze...

Z tym "zostawianiem przeszłości" to jest trochę tak jak z mężem który bije żonę i głodzi dzieci, ale w niedzielę pieknie ubrany i ogolony maszeruje do kościoła.

Jeżeli dziś zostawimy w spokoju przeszłość to damy przyzwolenie na brak szacunku dla teraźniejszości.