niedziela, 24 stycznia 2010

Sprawa Rektora Andrzejaka, czyli kolejny odcinek o kompromitacji wrocławskiej Akademii Medycznej

Ani plagiat, ani nie plagiat, ale tak robić nie wolno

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie profesorze, jak można wytłumaczyć fakt, że ta bulwersująca polskie środowisko medyczne sprawa (plakiat w wykonaniu rektora AM) nie skłania czytelników bloga do refleksji i komentarzy. Jeden jaki znalazłam (p. Szulc z dnia 29.12.2009)jest bardzo pouczający, ale nie ma innych. Czy to ma świadczyć o cichej aprobacie, współczuciu czy bezsilności?

Anonimowy pisze...

Już dawno miałem zamiar napisać o braku zainteresowania wyrażonego komentarzami sprawą podejrzenia o plagiat Rektora uczelni wrocławskiej. Podobnie jak czytelnik, którego komentarz ukazał się o 19.55 nie potrafię wyjaśnić tego zjawiska. Aprobatę, jako przycznę braku uwag raczej wykluczam, współczucie to też nie jest tłumaczenie milczenia, może jednak (co byłoby dość pesymistyczną diagnozą) jest to wyraz poczucia, że w tym kraju górą w życiu publicznym jest zwykle cwaniactwo i oszustwo, a prawdzie nie jest łatwo ujrzeć światło dzienne...
Ciekawe jak widzą to inni Czytelnicy, czekam z niecierpliwością na dalsze głosy.