środa, 13 stycznia 2010

Sens bloga

W ostatnich tygodniach parę osób zadało mi pytanie o sens prowadzenia bloga.

  • Jeden z moich rozmówców zapytał: „czy twój blog coś zmienił w uczelni lub w świecie zewnętrznym? Po co tracić czas?”
  • Inny skonstatował: „co z tego, że tyle wysiłku włożyłeś w opisywanie sprawy przeniesienia klinik z Zabrza na Ceglaną, skoro nikt się nie przejmuje tym co piszesz; świata nie zmienisz”.
  • Trzeci głos: „a Rektor Andrzejak jak był tak jest rektorem i pewnie spokojnie doczeka końca kadencji”.

Nowy Rok to dobry czas by zastanowić się czy warto nadal poświęcać czas blogowi. Pod koniec roku przytoczyłem jednemu z moich przyjaciół powyższe uwagi. Ten odpowiedział w następujący sposób: „Gdy w latach siedemdziesiątych na dobre w naszej ówczesnej siermiężnej rzeczywistości realnego komunizmu zakorzeniała się opozycja demokratyczna i bezdebitowe druki ulotne, potem czasopisma i pozycje książkowe były coraz powszechniejsze wielu wzruszało ramionami i mówiło: po co to komu? Za naszego życia komuna nie upadnie, zostawmy idealistyczne mrzonki, nie warto się narażać, paszportu ci nie dadzą, dziecko ze studiów wyrzucą, a o talonie na malucha możesz zapomnieć! Jednak to nie oni okazali się mieć rację, to nie ci stojący z boku dobrze oceniali rzeczywistość, to oni byli defetystami, a biorący udział w opozycji (w różnej formie, nie każdy musiał od razu stać na pierwszej linii „frontu”) wzięli udział w demontażu systemu socjalistycznego”.

Jestem przekonany, że świat idei nie umarł także dziś i nadal jest o co walczyć. Nie wszystko jest na sprzedaż, nie wszystko można kupić. I choć dziś linie podziału są zupełnie inne niż przed laty to Polska, o którą walczyliśmy odbiega znacznie od wymarzonego, idealnego kształtu. Południowoamerykański wariant demokracji zamyka nam możliwości rozwojowe o jakie niegdyś toczyła się walka.

Poza dziesiątki tysięcy wejść na blog oraz setki komentarzy, jakie nadchodzą w do mnie to namacalne dowody, że istnieje zapotrzebowanie na krytyczne spojrzenie na otaczający nas świat, odbiegające od propagandowej papki serwowanej nam przez gazety i stacje telewizyjne.

12 komentarze:

Józef Wieczorek pisze...

Pytanie o sens prowadzenia bloga jest zasadne, ale skoro blog jest sensowny to odpowiedź może być tylko twierdząca.
Gdyby, niewygodne dla rządzących i zwykle zamiatane pod dywan, sprawy każdej polskiej uczelni były prezentowane  chociaz na jednym niezależnym sensowanie prowadzonym blogu wówczas obraz rzeczywistości akademickiej byłby inny. Byłby materiał wskazujący na to co nalezy zmienić w systemie aby patologie ograniczyć i byłby nacisk na tworzących prawo, aby takie działania systemowe były podejmowane.
Doświadczenia Niezależnego Forum Akademickiego www.nfa.pl wskazują, ze jest potrzeba takich działań  - a kropla drąży skałę. Mimo ataków podejmowanych w celu dezintegracji NFA i dyskredytacji załozyciela są jednak pozytywy działań NFA. W ciągu tych kilku lat znajmość stanu i patologii polskiego życia akademickiego znacznie się zwiększyła ( niemal 2 miliony odwiedzin strefy NFA !)  a ministerstwo nauki przejęło szereg postulatów NFA (szczególnie antypatologicznych) do swojego programu reformy. Odnosi sie wrażenie, że mury jednak zaczynają powoli pękać. Gdyby na nie skierować nie pojedyncze krople,  lecz cały deszcz niezależnych blogów proces niewątpliwie uległby przyspieszeniu.
Przy okazji  informuję, że w stadium budowy jest kolejny serwis NFA - Etyka i patologie polskiego życia akademickiego i ten blog  w monitorowaniu zjawisk patologicznych  będzie bardzo przydatny. Jest sens jego istnienia ! .
Józef Wieczorek

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze - pytanie o sens prowadzenia bloga raczej niepokoi.
Jest on wielu osobom potrzebny jak powietrze i woda (a także elektryczność tej zimy). Pełni bowiem największą z możliwych funkcję informacyjną. Niektore fakty, bardziej spektakularne ujawnia gazeta, ale blog podaje szereg ważnych spraw dotyczących uczelni, których nigdy nie poznalibyśmy gdyby nie ten blog.
Władze swoje posunięcia ukrywaja, ba, nawet nie dzielą się z Senatem swoimi zamiarami. W szczególności
sprawy pracownicze (polityki kadrowej) są utajniane. Ludzie nie wiedzą, co się dzieje. Są osamotnieni w swojej krzywdzie. Wejście na Pana blog daje iskierkę nadziei na rzetelną informację, na odsłonięcie wielu spraw, a także ujawnia nieprawidłowości i arogancję władzy. Blog budzi w pracownikach świadomość i poczucie
solidarności. I chociaż jak mówią
pana znajomi nie spowodował trzęsienia ziemi w uczelni, to jednak wielu osobom daje wiele do myślenia, a może w przyszłości działania.

Anonimowy pisze...

Ten blog za wszelką cenę musi istnieć i być kontynuowany. Może wreszcie dotrze do twórców patologicznych zjawisk na SUM, że jednak nie tędy droga.

Anonimowy pisze...

Pana blog nie może być panaceum na całe zło posadowione w uczelni. Nie jest także narzędziem do obalenia władz. Ale obnaża ich ciemne strony i uświadamia innym jak nie powinno się rządzić. Daje też poczucie, że w przyszłych wyborach należy wyeliminować tego typu postawy i osobowości. Może niektorzy Pana znajomi pragną aby ten blog nie istniał, co jest ogromnie korzystne dla władz. Może są przez kogoś inspirowani. Jeżeli nie mają nic innego w zamian do zaproponowania to powinni milczeć.
Ten blog jest nadzieją na lepsze jutro. Dziękujemy Panu za to.

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze,
właśnie na stronie internetowej nzszej wspaniałej uczelni ukazało się.....ogłoszenie o konkursie na kierownika jednej z klinik. Dotychczas tego typu procedury nigdy nie były ogłaszane publicznie.

Jezeli ma Pan wątpliwości, czy blog jest potrzebny to, jak śmiem twierdzić, to historyczne ogłoszenie jest głównie Pańską zasługą

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Profesorze!
Niewątpliwie blog Pana profesora nie jest na rękę naszym władzom. Napewno dałyby dużo (lub obiecały), aby przestał istnieć. Osoby które mają wątpliwości co do sensu prowadzenia bloga mogą działać w imieniu władz. Jak dotychczas Pan jako jedyny jest odważny. Podziwiamy Pana za to. Wyrażamy nadzieję, iż kiedyś ta odwaga musi zaowocować. Wiele osób jest podbudowanych Pana postawą. Pracownik

Anonimowy pisze...

Pana blog jest dla nas jak światełko w tunelu. Dzięki niemu mamy nadzieję, że najdalej za dwa lata będzie normalniej.

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze
Tak to jet w naszej uczelni. Samemu się nic nie robi, byle tylko przeczekać zły czas, za to jeśli inni coś robią, to się komentuje. Krytykować jest najłatwiej, bo to nic nie kosztuje.
Na działanie trzeba wykazać się dużą odwagą, która dzisiaj jest w cenie. Jak odwaga będzie już tania wówczas odezwie się większe grono ważnych osób. W sugestiach Pana kolegów wyczuwa się podtekst okołorektorski.

Anonimowy pisze...

Tak dzisiaj odwaga jest droga. Można za nią zapłacić wysoką cenę. Martwimy się o Pana. Mamy jednak nadzieję, że władze teraz zajmować się będą kardiologiami. Dzieją się tam bardzo niepokojące rzeczy. I bardzo nieciekawe. Tam również za odwagę płaci się wysoką cenę.
Pozdrawiamy serdecznie

Anonimowy pisze...

Coś się wydaje, że władze osiągną swój cel i doprowadzą do tego, że uczelnie opuszczą Ci na których jeszcze można było liczyć. Bo jak wieść niesie oprócz kardiologów trwa nagonka na co niektórych "nieposłusznych" z Wydz. Farmacji, Zdrowia Publicznego i nawet byłego Prorektora. Widać że obecne władze są bardzo skuteczne w niszczycielskiej działalności.

Anonimowy pisze...

Jeśli władze są takie bezwzględne w niszczeniu ludzi, to dlaczego obrona nie jest zorganizowana i też skuteczna? Pojedyńczo załatwić można każdego. Ale jak na razie samodzielni pracownicy nauki milczą i czekają aż przyjdzie kolej na nich.

Anonimowy pisze...

Wielcy kardiolodzy, znani w kraju i zagranica, doskonali specjalisci, milcząc pozwalają na niszczenie kolegów. Brak reakcji czyni ich współodpowiedzialnymi za te nagonki na niewygodnych. Taka postawa napewno nie uchroni ich przed tym, że mogą być następnymi.