Odbyłem dziś rozmowę ze znajomym profesorem z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Osiągnął w tym roku wiek emerytalny i zakończył pracę w uczelni. Na moje pytanie czy nie jest mu żal odchodzić z pracy usłyszałem, że nie, towarzyszy mu raczej uczucie ulgi. To jest zdumiewające zjawisko, dawniej pracę w uczelni traktowano jako coś godnego, zaszczyt, wręcz honor i wyróżnienie. Dziś jest zupełnie inaczej, gdzieś "wyparowały" dawne walory pracy akademickiej. Wydaje mi się, iż to jest zjawisko powszechne, a przynależność pracowników uczelni do elity intelektualnej to echa minionej epoki. Czasem trudno jest pojąć meandry ewoluowania społecznych zmian, niemniej jedno uznaję za pewnik: to znak regresu znaczenia uniwersytetu i nauki w ogóle. To objaw zmniejszania roli wiedzy i wartości intelektualnych z życia społecznego, wręcz ich rugowanie. Prymat dzierżą cwaniactwo, spryt, siła, "kasa" i wszechogarniająca głupota...
czwartek, 11 września 2025
Subskrybuj:
Posty (Atom)