niedziela, 26 sierpnia 2018

O pieniądzach w nauce

Reforma nauki i nowa ustawa 2.0 skupiała uwagę środowiska naukowego w ostatnim czasie. Ustawa weszła w życie, będziemy na bieżąco obserwować jak zmienić będzie się funkcjonowanie uczelni. Dziś chciałbym parę słów poświęcić sprawom, których ostatnio nie poświęcano zbyt wiele uwagi. Reforma szkolnictwa wyższego ma szansę na powodzenie pod warunkiem spełnienia wielu warunków natury prawno-organizacyjnych. Ale to nie wszystko, nawet najlepsze regulacje nie dają gwarancji sukcesu. Reformę musi zrozumieć i zaakceptować społeczność akademicka. Patrząc na stan bieżący daleko jest od takiego zrozumienia istoty reform, przeważają raczej obawy przed nieznanym. Zakładając na wyrost, że uda się wprowadzić w życie ustawę i uzyskać jej akceptację środowiska pozostaje jeden problem, który nie został odpowiednio rozwiązany.
To pieniądze.
Od lat piszę o beznadziejnie niskim finansowaniu polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Wg niedawnych danych wynosi ono 0,46% PKB i ma rosnąć o 0,02% rocznie co daje postulowane 2% środków z PKB na naukę za 77 lat... To niestety nie jest żart. A można sądzić, że państwa, które rozumieją, że bez uniwersytetów i nauki na najwyższym poziomie nie ma szans na prawdziwy rozwój i uplasowanie się w światowej czołówce to finansowanie będą miały za kilkadziesiąt lat znacznie wyższe. Środki na naukę są niezbędne do uzyskania rzeczywistego postępu. Pieniądze to baza (budynki, aparatura naukowa itd.), wysokość bezpośredniego finansowania nauki (granty naukowe różnego pochodzenia) oraz wynagrodzenia pracowników. Popatrzmy co nam przygotowano w ostatnim punkcie.
Wynagrodzenia pracowników naukowo-dydaktycznych są wyrażane jako procent wynagrodzenia profesora. I tak adiunkt ma mieć 73% pensji profesorskiej. Pytanie ile ma ona wynosić? Ostatnie informacje są następujące, profesor ma mieć 137% średniej krajowe, czyli nie mniej niż 6410 zł brutto. Doświadczenie wskazuje, że właśnie ta minimalna stawka zostanie nam zaproponowana.
Czy pensja na tym poziomie jest godna dla liderów nauki? Przelew na konto 5200 zł dla profesora chyba nie wymaga komentarza...
A czy można zaakceptować pensję adiunkta "na rękę" na poziomie 3800 zł?
Te wyliczenia są druzgocące, wywracają sens całej reformy. Bez ludzi, ich zmotywowania do wytężonej pracy i tworzenia nowej jakości w nauce nic się nie uda. A motywacja to także wynagrodzenia. Nie idzie oczywiście o same pieniądze, należy nas dobrze wynagradzać, ale także rozliczać z wyników. Wysoka efektywność=dobre zarobki.
Oczywiście należy także pamiętać o wysokości nakładów na bazę naukową i granty, ale bez ludzi, tych najlepszych, i tak te nakłady nie dadzą oczekiwanego efektu.

W mojej ocenie - niezależnie od tego jak powiedzie się wprowadzanie ustawy 2.0 w życie - nie ma szans na sukces w postaci wyprowadzenia polskich uniwersytetów z głębokiej zapaści.
Te pesymistyczne uwagi pokazują w jak głębokim kryzysie jest polski świat akademicki. Państwo, rozumiane jako szeroko rozumiana władza, nie docenia roli nauki, jako kluczowego czynnika rozwoju cywilizacyjnego kraju. A my, środowisko uniwersyteckie jesteśmy bierni i czekamy by mityczne "państwo" za za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zorganizowało nam idealne uniwersytety. Kółko się zamyka, brak prawdziwej współpracy na linii: władza-środowisko naukowe, zaangażowania, umiejętności dalekosiężnego myślenia w kategoriach interesu społecznego przynosi efekty w postaci trwałego zepchnięcia nauki na margines życia kraju. A to oznacza coś więcej, sami skazujemy się na rolę państwa i społeczeństwa będącego konsumentem obcej myśli.

0 komentarze: