wtorek, 22 listopada 2016

O jakości publikacji naukowych

Wszyscy (no, prawie wszyscy...) pracownicy akademiccy piszą prace naukowe. To wynika z obowiązków wobec macierzystej uczelni. Tylko czy nasza praca istotnie coś wnosi do rozwoju nauki? Czy prowadzone badania na pewno mają sens? Zawsze prezentowałem pogląd, że naukę należy uprawiać, ale nie idzie o ilość tylko o jakość. Badania prowadzone li tylko po to by spełnić określone kryteria oceny dokonywanej przez pracodawcę, czyli uczelnię nie rokują zbyt dobrze. Pracujmy mniej, ale efektywniej. Lepiej opublikować raz na rok lub dwa jedną dobrą pracę, która zostanie dostrzeżona i będzie cytowana niż mnożyć kolejne publikacje, do których nikt nie zagląda.

Why Professors Are Writing Crap That Nobody Reads

9 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo słuszne spostrzeżenia. Popieram w 100%.

Anonimowy pisze...

Publikacje, nawet te najlepsze, nie moga byc tylko zaspokajaniem własnych ambicji, maja przede wszystkim służyć zdrowiu pacjentow i byciu kompetentnym lekarzem. Nic więcej.

Anonimowy pisze...

Czy ktos jeszcze dyskutuje praktycznie przypadki i optymalne terapie w zespole i robi wszystko, aby być jak najlepszym specjalista pod wzgledem praktycznym ? Czy teraz mysli sie na uczelniach medycznych tylko o punktach i publikacjach ?. Przecież to absurd i postawa, która mieć nawet szkodliwy wpływ na leczenie pacjentöw. Spedzanie wiekszosci czasu na pracochlonnych i zlozonych projektach, z odsunieciem od pracy zawodowej z definicji może wplynac negatywnie zawod lekarza, ktorego podstawowa komponenta jest leczenie.

Anonimowy pisze...

Kilka dni temu media triumfalnie oglosiły, ze Polacy odkryli lek na raka. Niestety od razu licencje zostaly sprzedane zagranicznym firmom farmaceutycznym ! Czy tak ma wyglądać nauka ???

Anonimowy pisze...

Wszystkie środki na badania są od Polskiego podatnika, dlaczego rozliczenia wszystkich umów nie są jawne np. w internecie ?

Anonimowy pisze...

Doskonale, że po wielu latach rząd zmieni ustawę o szkolnictwie wyższym tak aby dotacje dla uczelni nie zależały od liczby studentów. To podstawa normalności.

Anonimowy pisze...

Tłum przyjmowanych studentów na pierwszy rok drastycznie obniża poziom nauczania

Anonimowy pisze...

Nikt, kompletnie nikt nie przejmuje się wysokim poziomem nauki w naszym kraju i nikomu na tym nie zależy. To bardzo smutne.

Anonimowy pisze...

Drogi Przedmówco, chyba chodziło o niski poziom nauki w naszym kraju, określenie "wysokim" nie zostało nawet ujęte w cudzysłów. Bądźmy precyzyjni w swoich wypowiedziach, ponieważ Blog czytają także osoby postronne i mogą wyciągać błędne wnioski. Niski jest u nas zarówno poziom nauki jak i dydaktyki. W naszej uczelni zajęcia nakładają się na siebie, grupy są łączone, zajęcia są przesuwane i trwają znacznie krócej niż powinny. Przyczyną takiego stanu są: rozrzut terytorialny jednostek naszej uczelni, za mała liczba pracowników w niektórych jednostkach, za duża liczba studentów w stosunku do możliwości bazy dydaktycznej, nierzetelność pracowników, choroby, nakładanie się różnych obowiązków w tym samym czasie dla niektórych pracowników i wiele innych przyczyn. Faktem jest, że studentów na niektórych kierunkach jest za dużo i nie mam tu na myśli kierunku lekarskiego. Czwarty, piąty, szósty nabór na niektóre kierunki świadczy o tym, że limity przyjęć są za wysokie w stosunku do zainteresowania młodzieży. Potem przyjmowane są osoby, które mają na świadectwach same oceny mierne, a więc nie nadające się do trudnych zawodów medycznych. Potem też mamy takich absolwentów, których trzeba się wstydzić, albo bać. Postuluję zmniejszyć limity na kierunkach: pielęgniarstwo, położnictwo, fizjoterapia i innych, które potem obsadza się z łapanki.