piątek, 29 kwietnia 2016

Zawód lekarz, część 20-ta: Etyka, jako podstawa zawodu lekarza


O etyce lekarskiej napisano tomy. Stworzono Kodeks Etyki Lekarskiej szczegółowo opisujący jak powinniśmy się zachowywać w codziennej pracy zawodowej. Nie mam zamiaru powtarzać znanych określeń ani ex katedra prawić morały i wskazywać co jest dobre a co złe. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na dwa aspekty, dwa wymiary etyki w postępowaniu lekarskim. Pierwsza sprawa to indywidualne postępowanie lekarza, każdy swą postawą buduje własny wizerunek. Każdy z nas pracuje sam dla siebie i mozolnym trudem stara się wypracować własną pozycję zawodową i szacunek pacjentów. I drugi aspekt, odbiór społeczny naszych zachowań, jako grupy zawodowej. Ileż to razy słyszymy czy czytamy, że „lekarze to grupa przekupnych, chciwych osób” lub innymi, niepochlebnymi słowy opisuje się nasze środowisko. Śmiem twierdzić, że znaczna większość z nas, lekarzy spełnia podstawowe kryteria etyki zawodowej. Ale jest niezbyt liczna, ale dobrze zauważana przez pacjentów grupa lekarzy, którzy ewidentnie wykraczają poza te przyjęte powszechnie zasady. Ich wizerunek jest fatalny, ale, co gorsza, rzutuje to na całe środowisko lekarskie. Działania tych lekarzy powodują znaczące zaniżenie społecznej oceny lekarzy. Zatem dość oczywisty jest wniosek, że tacy lekarze powinni być szybko i skutecznie eliminowani z grona medyków. Tak się jednak nie dzieje, z ogromną szkodą dla całego środowiska. I nie mówię tu o błędach, jakie każdemu mogą się zdarzyć. Myślę o oszustach. Np. znam przykład, gdy lekarz w celu wyłudzenia kontraktu z NFZ wpisał do listy lekarzy przyjmujących w jego placówce „martwe dusze”, lekarzy, którzy nigdy tam nie pracowali. Ewidentne oszustwo w celu wyłudzenia pieniędzy!
I nic się nie stało, ten lekarza nadal pracuje w zawodzie. Gdzie był samorząd lekarski? Gdzie procedury karne?
W innej, głośnej na cały kraj historii dotyczącej znanego lekarza oskarżanego przez dziesiątki pacjentów o postawę całkowicie niezgodną z przyjętymi standardami i liczne malwersacje finansowe w jego obronie stanął konsultarnt wojewódzki w tej dziedzinie, znany profesor. W oficjalnym oświadczeniu w najlepszych słowach ocenił tego lekarza, ba, wręcz stawiał go za wzór do naśladowania. Nie dość, że po prostu kłamał, to jeszcze w ten sposób na szwank wystawił nie tylko własny wizerunek, ale godził w renomę macierzystej uczelni.
Albo będziemy skutecznie eliminować takich ludzi albo wszyscy będziemy odbiorcami negatywnych ocen społecznych. W wielu krajach np. skandynawskich, USA czy Wielkiej Brytanii standardy są zupełnie inne i środowisko lekarskie szybko i skutecznie pozbywa się „czarnych owiec”. Chcemy cieszyć się społeczną estymą, chcemy zaliczać się do elity społeczeństwa to nauczmy się dbać o własne interesy w odpowiedni sposób.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo madre slowa p. Profesorze. Oby wszyscy mysleli tak Pan. Pozdrawiamy i prosimy o nieustanne podtrzymywanie bloga. To jedyne zrodlo otwartej informacji.

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, naprawdę nie obchodzi mnie, czy lekarz naciągnął NFZ. Natomiast uzależnianie leczenia od nieformalnych gratyfikacji, co jest częste, wbrew temu co Pan Profesor pisze, niestety, nie jest dostrzegane. Chociaż wszyscy wiedzą, ile trzeba dać, aby być leczonym. Tajemnica poliszynela jest "cena łóżka", a nawet u jednego z profesorów (już na emeryturze) była to cena za każdą z nóg łóżka. Wszyscy o tym wiedzieli, i co? Czy naprawdę nigdy nie słyszał Pan Profesor "chirurg będzie pana operował, ale ja będę wybudzał, wybudzał, rozumie pan". Rozmowa jednego z profesorów (już nie żyje) - "zostaw pani to dziecko, nic z niego nie będzie i postaraj się o nowe". Co o tym myśleć. Gdy moja córka była w ciąży, lekarz ginekolog (w przychodni) powiedział - "trzeba wyskrobać, nic z tego nie będzie". Dzisiaj Kubuś ma 10 lat i jest jednym z najlepszych w szkole i na podwórku. Myślę, że każdy kogo pan Profesor zapyta o etycznych lekarzy, powie - nie znam takich. Ja mogę wskazać tylko na Panią prof. Annę Dyaczyńską. I chociaż ponad 30 lat obracałem się w tym towarzystwie, nie znam nikogo innego. Pozdrawiam,