piątek, 13 listopada 2015
Zawód lekarz, część piąta: kontakt z pacjentem
Umiejętność nawiązania dobrego kontaktu z pacjentem to jeden z najważniejszych warunków prawidłowej pracy lekarskiej. Nie dość, że lekarz musi posiadać odpowiednie przygotowanie merytoryczne to jeszcze powinien spełniać szereg warunków osobistych. Jak pogodzić goniący czas z potrzebą cierpliwości, jak porozumieć się z osobą w podeszłym wieku, jak dotrzeć do pacjentów słabo słyszących? Takich trudnych sytuacji jest mnóstwo; niemniej warto zastanowić się, jakie cechy lekarza umożliwią mu nawiązanie dobrego kontaktu z chorym. A bez takiego porozumienia nie sposób wyobrazić sobie prawidłowy proces diagnostyczny i terapeutyczny. Bez wiary w lekarza ze strony pacjenta nie ma szans na jego pełną akceptację proponowanej drogi postępowania. Kółko się zamyka; nawet najbardziej kompetentny lekarz, który instrumentalnie traktuje pacjenta natrafi na bariery uniemożliwiające wdrożenie optymalnej terapii. Lekceważony pacjent nie będzie skłonny do akceptacji proponowanych metod leczniczych. Poniżej w punktach przedstawiam najistotniejsze - w mojej ocenie - czynniki warunkujące dobry kontakt z pacjentem.
• Pierwsze wrażenie. Każdy kontakt z lekarzem stanowi dla pacjenta pewien stres zatem warto zadbać o miły początek kontaktu. Pierwsze chwile decydują o dalszym kontakcie, uśmiech, zaproszenie do zajęcia miejsca łatwo niwelują początkową niepewność.
• Przywitanie z pacjentem i podanie swego nazwiska zmienia relacje na bardziej osobiste. W poradni zwykle tabliczka z nazwiskiem przyjmującego lekarza znajduje się na drzwiach, ale w warunkach szpitalnych sytuacja jest inna. Do pewnego stopnia sprawę rozwiązują identyfikatory osobiste, ale o wiele lepiej będzie jak przy pierwszym kontakcie z chorym lekarz przedstawi się, poda swe nazwisko i poinformuje, że będzie się nim opiekował. Niestety, często bywa, że lekarz nie przedstawia się, a pacjent szuka swego lekarza prowadzącego opisując go np. tak: wysoki blondyn lub niska brunetka w okularach.
• Dostosowanie słownictwa do możliwości danego pacjenta adekwatnie do jego poziomu intelektualnego, słuchu, poziomu niepokoju czy wieku. Inaczej będziemy rozmawiać z profesorem uniwersytetu, a inaczej podejdziemy do osoby z wykształceniem podstawowym. Musimy unikać terminologii fachowej i słów, które nic pacjentowi nie mówią. Ale nawet proste pozornie terminy mogą być niezrozumiałe dla pacjenta. To tak, jak z treścią dokumentów prawniczych, czytamy, rozumiemy wszystkie słowa, ale trudno nam pojąć ich sens. Niezbędne jest uzyskanie pewności, że pacjent rozumie nasze intencje tak, by mógł adekwatnie realizować zalecenia.
• Umiejętność przekonania chorego do podjęcia terapii według sugestii lekarskiej to kolejny krok na drodze do sukcesu. Ten czynnik ściśle wiąże się z poprzednim punktem, najpierw pacjent musi zrozumieć na czym ma polegać diagnostyka i terapia, ale potem musi zaakceptować proponowane działania. Pół biedy, gdy badania są niebolesne i proste, ale jak przekonać pacjenta do wykonania bronchoskopii lub gastroskopii albo biopsji? Jak przekonać pacjenta do zgody na trudną operację? Bez zaufania i dobrego kontaktu to będzie trudne do uzyskania.
• Empatia to ważny warunek dobrego kontaktu z pacjentem. Empatia, czyli zdolność do uczuciowego utożsamiania się z inną osobą to cecha dobrego lekarza. Ale w mojej ocenie ta kwestia wcale nie jest taka jednoznaczna. Wyobraźmy sobie lekarza pracującego np. na oddziale onkologicznym, który stara się realizować taką empatyczną postawę w życiu codziennym. Wokół sami ciężko chorzy ludzie, czy można sobie wyobrazić pełnego zaangażowania w każdym przypadku? To nie jest możliwe i może wręcz spowodować problemy emocjonalne u samego lekarza. Lekarz nie może „chorować” razem z każdym pacjentem. Granica między właściwą postawą lekarza, a zbytnim zaangażowaniem jest bardzo nikła. Przed laty byłem świadkiem, czym może skończyć się taka nadmiernie zaangażowana postawa lekarza. Na oddziale leżała młoda dziewczyna, a lekarz miał wówczas niewiele ponad 30 lat i był kawalerem. Potrzebna była konsultacja kardiologiczna, ale był jakiś problem z karetką wobec czego nasz oddany lekarz sam zawiózł pacjentkę na konsultację. Piękna postawa, nieprawdaż? Po paru dniach, gdy ta pacjentka była już wypisana do dyżurki lekarskiej zawitała mama tej dziewczyny i zwróciła się z pretensjami do lekarza. Stwierdziła, że córka jest pod jego ogromnym wrażeniem, rzuciła swego chłopaka i liczy, że jej dalsze życie spędzi o boku swego lekarza prowadzącego. Skoro tak wspaniale się nią zajął to nadaje się na męża! Kilku innych lekarzy było świadkami tej sceny, zapanowała totalna konsternacja. Pozornie wspaniała, empatyczna postawa przyniosła zupełnie odwrotny, niespodziewany efekt. Druga, przeciwstawna postawa to całkowita obojętność i przysłowiowe opisywanie pacjenta w stylu: „to ten pacjent z sali nr X pod oknem”. Żadna z tych skrajnych postaw nie może być zaakceptowana, wypośrodkowanie między obojętnością i nadmierną empatią jest niezbędne, choć czasem bywa trudne.
• Pierwsze wrażenie. Każdy kontakt z lekarzem stanowi dla pacjenta pewien stres zatem warto zadbać o miły początek kontaktu. Pierwsze chwile decydują o dalszym kontakcie, uśmiech, zaproszenie do zajęcia miejsca łatwo niwelują początkową niepewność.
• Przywitanie z pacjentem i podanie swego nazwiska zmienia relacje na bardziej osobiste. W poradni zwykle tabliczka z nazwiskiem przyjmującego lekarza znajduje się na drzwiach, ale w warunkach szpitalnych sytuacja jest inna. Do pewnego stopnia sprawę rozwiązują identyfikatory osobiste, ale o wiele lepiej będzie jak przy pierwszym kontakcie z chorym lekarz przedstawi się, poda swe nazwisko i poinformuje, że będzie się nim opiekował. Niestety, często bywa, że lekarz nie przedstawia się, a pacjent szuka swego lekarza prowadzącego opisując go np. tak: wysoki blondyn lub niska brunetka w okularach.
• Dostosowanie słownictwa do możliwości danego pacjenta adekwatnie do jego poziomu intelektualnego, słuchu, poziomu niepokoju czy wieku. Inaczej będziemy rozmawiać z profesorem uniwersytetu, a inaczej podejdziemy do osoby z wykształceniem podstawowym. Musimy unikać terminologii fachowej i słów, które nic pacjentowi nie mówią. Ale nawet proste pozornie terminy mogą być niezrozumiałe dla pacjenta. To tak, jak z treścią dokumentów prawniczych, czytamy, rozumiemy wszystkie słowa, ale trudno nam pojąć ich sens. Niezbędne jest uzyskanie pewności, że pacjent rozumie nasze intencje tak, by mógł adekwatnie realizować zalecenia.
• Umiejętność przekonania chorego do podjęcia terapii według sugestii lekarskiej to kolejny krok na drodze do sukcesu. Ten czynnik ściśle wiąże się z poprzednim punktem, najpierw pacjent musi zrozumieć na czym ma polegać diagnostyka i terapia, ale potem musi zaakceptować proponowane działania. Pół biedy, gdy badania są niebolesne i proste, ale jak przekonać pacjenta do wykonania bronchoskopii lub gastroskopii albo biopsji? Jak przekonać pacjenta do zgody na trudną operację? Bez zaufania i dobrego kontaktu to będzie trudne do uzyskania.
• Empatia to ważny warunek dobrego kontaktu z pacjentem. Empatia, czyli zdolność do uczuciowego utożsamiania się z inną osobą to cecha dobrego lekarza. Ale w mojej ocenie ta kwestia wcale nie jest taka jednoznaczna. Wyobraźmy sobie lekarza pracującego np. na oddziale onkologicznym, który stara się realizować taką empatyczną postawę w życiu codziennym. Wokół sami ciężko chorzy ludzie, czy można sobie wyobrazić pełnego zaangażowania w każdym przypadku? To nie jest możliwe i może wręcz spowodować problemy emocjonalne u samego lekarza. Lekarz nie może „chorować” razem z każdym pacjentem. Granica między właściwą postawą lekarza, a zbytnim zaangażowaniem jest bardzo nikła. Przed laty byłem świadkiem, czym może skończyć się taka nadmiernie zaangażowana postawa lekarza. Na oddziale leżała młoda dziewczyna, a lekarz miał wówczas niewiele ponad 30 lat i był kawalerem. Potrzebna była konsultacja kardiologiczna, ale był jakiś problem z karetką wobec czego nasz oddany lekarz sam zawiózł pacjentkę na konsultację. Piękna postawa, nieprawdaż? Po paru dniach, gdy ta pacjentka była już wypisana do dyżurki lekarskiej zawitała mama tej dziewczyny i zwróciła się z pretensjami do lekarza. Stwierdziła, że córka jest pod jego ogromnym wrażeniem, rzuciła swego chłopaka i liczy, że jej dalsze życie spędzi o boku swego lekarza prowadzącego. Skoro tak wspaniale się nią zajął to nadaje się na męża! Kilku innych lekarzy było świadkami tej sceny, zapanowała totalna konsternacja. Pozornie wspaniała, empatyczna postawa przyniosła zupełnie odwrotny, niespodziewany efekt. Druga, przeciwstawna postawa to całkowita obojętność i przysłowiowe opisywanie pacjenta w stylu: „to ten pacjent z sali nr X pod oknem”. Żadna z tych skrajnych postaw nie może być zaakceptowana, wypośrodkowanie między obojętnością i nadmierną empatią jest niezbędne, choć czasem bywa trudne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarze:
Mądre słowa profesorze, gratulujemy dobrego komentarza.
Cytat z forum habilitant2012;
"zastanawiam się, czy system nie skonstruowano tak, by po przekroczeniu pewnych rytuałów inicjacyjnych nie trzeba było już się napinać w nauce, za to można było wykazać się w sprawowaniu władzy"
Interesujący komentarz prof. Jerzy Dulak na temat sprawy komórek macierzystych VSEL:
http://stemcellassays.com/2015/07/divesting-vsel-2/
Proponuję zajrzeć na: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,19198466,ankieta-w-szpitalu-na-ceglanej-w-katowicach-czy-dyrektor-pania.html
To najlepsza konkluzja do tych teoretycznych wywodów. Tak samo jest w Ochojcu. Do tego dochodzi wielomilionowa niegospodarność nieuka Wity i Dyrektorki.
Jakie to wszystko ma znaczenie. Będzie tragedia z powodów tragicznie niskich uposażeń na emeryturze - 1/3 ostatniej pensji - czyli dramat.
Zajrzyjcie na: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,19210643,na-ceglanej-najbardziej-brakuje-anestezjologow-jeden-lekarz.html Wtedy każdy zrozumie, jak daleko akademickie są te rozważania i jaka jest skala nieprawidłowości. W Ochojcu o tym, że istnieje w języku polskim słowo "podwyżka" już każdy zapomniał. Pieniądze idą na zamiejscowe, kompletnie nie rentowne ośrodki kardiologiczne, utrzymanie nie posiadającej kolejny rok kontraktu, a kosztownej neurochirurgii i jeszcze paru innych pomysłów Wity i dyrektorki. Teraz powstanie gastroenterologia, która przecież już jest w CSK-u. I nikt tego nie zauważa. Wyrzuca się w błoto miliony złotych w imię chorych wizji dyrekcji szpitala. No, chyba, że stoi za tym kadra zarządcza Śum-u. Dlaczego takich ankiet nie roześle się do wszystkich szpitali Śum-u? Kto tu kogo chroni i kiedy ktoś się opamięta i zacznie dostrzegać, że wszechobecna niekompetencja jest porażająca!
Prześlij komentarz