poniedziałek, 1 czerwca 2015
Parę zdań refleksji w podsumowaniu maja
Wydarzenia minionego miesiąca skłaniają do pewnych refleksji. Niewątpliwie najważniejsze były wybory prezydenckie. Na moim blogu rzadko zajmuję się problemami niedotyczącymi bezpośrednio świata uniwersyteckiego, ale nie sposób tym razem pominąć tak istotne zdarzenie. Prezydent RP może wpływać na wiele obszarów życia społecznego, ale nie ta kwestia wydaje mi się warta uwagi już teraz, jeszcze przed zmianą lokatora Belwederu. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż ponad ¼ Polaków, którzy wzięli udział w pierwszej turze wyborów oddała swój głos na kandydatów głoszących poglądy antysystemowe. Także werdykt drugiej tury w znacznym stopniu był wynikiem negacji dotąd obowiązującego porządku na scenie politycznej. Jaki związek ze światem wyższych uczelni ma wybór nowego Prezydenta RP? Okazało się, że rządzący są oderwani od rzeczywistości, nie rozumieją problemów zwykłego obywatela. Rządzący idą swoją drogą, Polacy robią swoje. Werdykt wyborczy to dobitny dowód na brak społecznej komunikacji. Dlaczego taka sytuacja mogła mieć miejsce? W mojej opinii podstawowym powodem jest brak powstania społeczeństwa obywatelskiego po roku 1989. W Polsce zasadzie trudno zastosować w odniesieniu do realiów życia społecznego takie pojęcia, jak „społeczeństwo obywatelskie” lub „opinia publiczna”. Jak głos szeregowego Polaka ma dotrzeć na szczyty władzy? Władza nie potrafi (nie chce?) słuchać. Brak społecznej komunikacji spowodował tak głęboki rozdźwięk ujawniony w maju 2015 roku.
Wróćmy do świata akademickiego: co łączą bieżące wydarzenia polityczne z sytuacją w polskich uczelniach? Zawsze najlepiej operować opisem konkretnej sytuacji niż formułować ogólne opinie. Taka sytuacja miała miejsce w czasie ostatniego posiedzenia Rady Wydziału w Zabrzu (patrz wpis z 21 maja). Zaproponowany przeze mnie kierunek działań mających na celu poprawę efektywności naukowej został totalnie odrzucony przez Prorektora ds. nauki naszej uczelni Profesora Jana Duławę. Nie otrzymaliśmy żadnego alternatywnego sygnału działań władz mobilizujących do aktywności naukowej i promujących liderów. Jak zawsze usłyszeliśmy apel o zaangażowanie pracę badawczą, jako jedyną formę zachęty. Rozdźwięk między doświadczeniami szeregowego pracownika borykającego się z licznymi przeszkodami w swej pracy badawczej, oczekującego wsparcia, a stanowiskiem przedstawiciela władz był aż nadto widoczny. Totalny brak komunikacji na linii władza – pracownicy. Przykłady takiego stanu rzeczy pokazują komentarze Czytelników do tekstów zamieszczanych na blogu, między innymi te wczoraj osobno przedstawione. Nie ma w uczelni rzeczywistej dyskusji, chętnych do wyrażania swej opinii nie jest zbyt wielu, co jest zrozumiałe wobec braku chęci wprowadzania przez władze w życie proponowanych zmian. Nie ma zatem tak naprawdę żadnej opinii pracowniczej, władze nie mają pojęcia co naprawdę myślimy. To analogiczna sytuacja odpowiadająca brakowi opinii publicznej w skali kraju. Życie w uczelni toczy się dwutorowo, władza sobie, pracownicy sobie. Nie mam podstaw sądzić by w innych polskich uczelniach było znacząco lepiej, po prostu sytuacja w szkołach wyższych to emanacja paraliżu sfery komunikacji społecznej w Polsce.
Oczywiście to tylko diagnoza, precyzyjne zdefiniowanie przyczyn stanu rzeczy nie jest łatwe i wymaga podjęcia wielu działań oraz badań.
Tylko czy władza, tak na poziomie państwa, jak i w uczelni (uczelniach) jest zdolna do takich kroków?
Czy taka konieczność jest w ogóle uświadamiana?
Proszę Czytelników o pomoc w odpowiedzi na te pytania.
Wróćmy do świata akademickiego: co łączą bieżące wydarzenia polityczne z sytuacją w polskich uczelniach? Zawsze najlepiej operować opisem konkretnej sytuacji niż formułować ogólne opinie. Taka sytuacja miała miejsce w czasie ostatniego posiedzenia Rady Wydziału w Zabrzu (patrz wpis z 21 maja). Zaproponowany przeze mnie kierunek działań mających na celu poprawę efektywności naukowej został totalnie odrzucony przez Prorektora ds. nauki naszej uczelni Profesora Jana Duławę. Nie otrzymaliśmy żadnego alternatywnego sygnału działań władz mobilizujących do aktywności naukowej i promujących liderów. Jak zawsze usłyszeliśmy apel o zaangażowanie pracę badawczą, jako jedyną formę zachęty. Rozdźwięk między doświadczeniami szeregowego pracownika borykającego się z licznymi przeszkodami w swej pracy badawczej, oczekującego wsparcia, a stanowiskiem przedstawiciela władz był aż nadto widoczny. Totalny brak komunikacji na linii władza – pracownicy. Przykłady takiego stanu rzeczy pokazują komentarze Czytelników do tekstów zamieszczanych na blogu, między innymi te wczoraj osobno przedstawione. Nie ma w uczelni rzeczywistej dyskusji, chętnych do wyrażania swej opinii nie jest zbyt wielu, co jest zrozumiałe wobec braku chęci wprowadzania przez władze w życie proponowanych zmian. Nie ma zatem tak naprawdę żadnej opinii pracowniczej, władze nie mają pojęcia co naprawdę myślimy. To analogiczna sytuacja odpowiadająca brakowi opinii publicznej w skali kraju. Życie w uczelni toczy się dwutorowo, władza sobie, pracownicy sobie. Nie mam podstaw sądzić by w innych polskich uczelniach było znacząco lepiej, po prostu sytuacja w szkołach wyższych to emanacja paraliżu sfery komunikacji społecznej w Polsce.
Oczywiście to tylko diagnoza, precyzyjne zdefiniowanie przyczyn stanu rzeczy nie jest łatwe i wymaga podjęcia wielu działań oraz badań.
Tylko czy władza, tak na poziomie państwa, jak i w uczelni (uczelniach) jest zdolna do takich kroków?
Czy taka konieczność jest w ogóle uświadamiana?
Proszę Czytelników o pomoc w odpowiedzi na te pytania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarze:
Dziwi mnie, że pracownicy SUM jeszcze nie zrozumieli, że w wielu sprawach, zwłaszcza w tworzeniu marnych doktoratów, habilitacji, czy publikacji, nie chodzi o to "by złapać króliczka, ale aby go gonić". Wiele osób zatrudnionych w naszej przewspaniałej uczelni, i to niekoniecznie na stanowiskach kierowniczych, absolutnie nie jest zainteresowanych poprawą jakości, podniesieniem wymagań (tak wobec pracowników, jak i studentów), tylko dotarciem miernie do emerytury, zgodnie z &. Na papierze ma być super, a w rzeczywistości - vide króliczek.
Bardzo smutne, ale prawdziwe.
Szanowni Czytelnicy. Ten wpis Profesora Pluskiewicza został umieszczony 1 czerwca. dziś jest 4 czerwca. I tylko 2 komentarze. I to w najistotniejszym dla życia Uczelni temacie! W dodatku nic nie wnoszące, tylko potwierdzające diagnozę Profesora WP. Smutne, prawdziwe. A w okresie wyborów ten blog tętnił życiem. Obecny stan Uczelni to kliniczny przykład jak ryba psuje się od głowy. Dziwi mnie, jak jeden rektor skierowuje do prokuratora wniosek na drugiego rektora!!! To nie jest sprawiedliwość. To zdziczenie obyczajów akademickich. Nieskodyfikowane tzw zwyczaje akademickie, które są istotą życia Uczelni. Znam dobrze profesora Wilczoka. Pracowałem z nim kilkadziesiąt lat. Miał wiele wad, bardzo wiele. Dużo Mu zawdzięczam. Ale i zostałem przez niego skrzywdzony. Ale tylko On, i mówię to z wielkim przekonaniem, bo byłem profesorem na tej Uczelni, wiele widziałem, miałem wgląd w wiele spraw, tylko On miał wizję przyszłości tej Uczelni. A jacy są następcy prof. Wilczoka? Zniszczyć można łatwo. Odbudować trudno, jeżeli w ogóle ...
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1619711,1,naukowcy-ktorzy-oszukiwali-na-grantach.read
Proszę zwrócić uwagę na fragment dotyczący habilitacji i nazwisko znanego profesora, które tam się pojawia. Jestem osobiście zaszokowany publikacją.
Dziennikarze zaczynają się interesować hurtowym uznawaniem dyplomów ukraińskich:
"Ukraiński biznes na polskich studentach"
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/medycyna/ukrainski-biznes-na-polskich-studentach/henkjz
Tak, ten artykuł w Polityce jest szokujący i bulwersujący. O co dalej ? Czy będą masowe kontrole wszystkich grantów ? Czy ktoś będzie miał odwagę uzdrowić polską naukę ? Może nowy prezydent ? Liczymy na Pana...
Prześlij komentarz