czwartek, 29 listopada 2012

O wolności w Polsce

Spore poruszenie wywołały ostatnie informacje dotyczące zmian personalnych w cenionym tygodniku opinii, Uważam Rze. To pismo przebojem weszło w 2011 roku na trudny rynek czytelniczy w Polsce, szybko zdobywając uznanie odbiorców. W krótkim czasie zdystansowało inne, dotąd dominujące na rynku w tym segmencie prasowym takie tytuły, jak Wprost, Politykę czy Newsweek. To oczywisty dowód na zapotrzebowanie na informacje i sposób interpretacji wydarzeń w kraju i zagranicą jaki prezentowało to pismo. To był dobry znak wspierający pluralizm poglądów, nie oczekując oczywiście by wszyscy podzielali poglądy zespołu redakcyjnego. Pismo osiągnęło także sukces natury finansowej.
Mimo absolutnego sukcesu od dawna nadciągały nad Uważam Rze ciemne chmury. Zespół redakcyjny wobec tych zakusów zapowiadał, że nie ugnie się wobec ewentualnych nacisków i będzie kontynuował swą pracę w dotychczasowej formie, a wszelkie próby ingerencji skończą się odejściem z redakcji redaktora naczelnego i innych dziennikarzy. Wczoraj dotarła wiadomość o rezygnacji z dalszej pracy red. Lisickiego oraz szeregu innych, kluczowych dla pisma dziennikarzy.
Dlaczego piszę o tym na łamach bloga skupionego na wydarzeniach świata nauki i uniwersytetów? Widzę pewien ważny wspólny mianownik, warunkujący prawidłowość funkcjonowania świata prasy oraz świata akademickiego. To wolność wypowiedzi, swoboda organiczna tylko dobrymi obyczajami. Zawsze tam gdzie wkraczają metody administracyjne tam kończy się rozwój i postęp. Nie ma jednej prawdy, są różne punkty widzenia i różne poglądy. Tam gdzie dominuje jeden słuszny kierunek myślenia tam na pewno w przewadze będzie stagnacja. Od lat obserwuję w polskim świecie uniwersyteckim zanik merytorycznej dyskusji, a opisywana sytuacja to wyraz tego samego zjawiska godzącego w różnorodność poglądów. To niebezpieczne, w swej istocie antydemokratyczne i antyspołeczne działania.
Brak dyskusji zastępowanej przez jednostronne opinie wygłaszane ex katedra owocują brakiem na poziomie państwa świadomego społeczeństwa obywatelskiego, w skali uczelni regresem polskiej nauki. Po co silić się na myślenie i wypowiadać własne, niezależne sądy jak mityczni Oni i tak wiedzą wszystko najlepiej?
Pozostaje na szczęście Internet choć i w tym obszarze podejmowane są kroki mające na celu częściowe ograniczenie swobody wypowiedzi.

6 komentarze:

Portier pisze...

To o czym Pan pisze odnieść można (niestety) także i do polityki, zarówno tej polskiej jak i tej szerszej, europejskiej czy światowej. I choć każdy chyba przyzna, że jedna "jedynie słuszna" opinia jest czymś złym ograniczającym i otępiającym, to jednak rośnie też liczba tych którzy takich "gorących kubków" zwalniających ich z obowiązku samodzielnego myślenia wręcz pragną i poszukują...

Anonimowy pisze...

Mi tu raczej pachnie Chinami, które notują szybki rozwój, ale do norm demokratycznych im daleko. Widać wzorce chińsko-białorusko-sowieckie ciągle są u nas żywe...

Portier pisze...

@Anonimowy z 16:22

Chiny czy Białoruś są przedstawiane tak a nie inaczej jako część "gorącego kubka" jaki się NAM serwuje. Ile mamy OBIEKTYWNEJ wiedzy o realiach życia tam? Irak też był zły i miał broń masowej zagłady. W to też wierzyliśmy.

Nie bronię tu w żadnym wypadku polityki Chin czy Białorusi jako takich, ale zasady, żeby myśleć i oceniać samemu niezależnie od tego jak bardzo wiarygodne (czy poprawne politycznie) są serwowane nam gotowce.

Anonimowy pisze...

Należy przypomnieć także niedawny fakt z naszej uczelni demonstrujący jak się eliminuje z życia uczelni niewygodne osoby. W komisjach senackich nie ma osób - senatorów bieżącej kadencji, które były sygnatariuszami strony sumwybory2012. Widać SUM wpisuje się w obowiązujący trend by odsuwać od dyskusji i przede wszystkim od gremiów decyzjnych osoby "niepewne politycznie". To tak naprawdę to samo zjawisko, destrukcja zasad demokracji.

Anonimowy pisze...

ZGADZAM SIĘ z poprzednim komentarzem, ponieważ przeraża mnie to, co dzieje się w Ochojcu. Tam nadal jakby "nigdy nic" rozdają karty tenderowie. To tak, jakby ich panowanie się jeszcze nie skończyło, a obecne władze nie miały nic do powiedzenia. Dalej krzywdzeni są ludzie, którzy im nie przyklaskiwali i mieli niezależne opinie. Mobbing jest nadal stosowany i to do wielu osób.Sprawa prof.Bochenka opisana w prasie jest spektakularna i świadczy o kontynuacji - złym kierunku działań.

Anonimowy pisze...

Krzywda spotkała też doc. Ewę Mottę z Neurologii w Ochojcu. Skrzywdzono kolejnego już w tym szpitalu prawego człowieka i lekarza. Widać, że osoby które niczym nie potrafią zabłysnąć i które wiedzą, że nigdy nie będą dla nikogo wzorem,wolą niszczyć tych którzy potrafili sami wypracować swą pozycję i cieszą się dobrą opinią. Swą wątpliwą "pozycję" budują zastraszając współpracowników.