poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wspomnienie

O śmierci Profesora Krzysztofa Jędrzejki dowiedziałem się dopiero dzisiaj. To bardzo smutna wiadomość. Z Profesorem spotkałem się po raz pierwszy przed paru laty, w ramach cyklu spotkań z samodzielnymi pracownikami naszej uczelni. Pamiętam zaangażowanie Profesora w sprawy akademickie, Jego wnikliwe sądy i trafne oceny bieżących wydarzeń. Profesor Jędrzejko nie podzielał niektórych moich poglądów, ale dyskusja z Nim była dla mnie cennym doświadczeniem. Rozmowa z osobą o takiej wrażliwości i erudycji zawsze stwarza pole do prawdziwej, wolnej dyskusji.
Profesor wręczył mi kiedyś tomik swych wierszy; lektura tych utworów pokazuje jak pięknie zespolił się w jednej osobie erudyta, humanista-naukowiec i człowiek otwarty na otaczający Go świat.
Panie Profesorze, będzie nam Pana brakowało.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zawsze szkoda człowieka, dzięki za te słowa.

Anonimowy pisze...

Wydaje mi się że zapominacie ile Profesor zrobił dobrego. Biorąc pożyczkę był przekonany że pieniądze są - w Kontrakcie Wojewódzkim. Wiedział że jego poprzednik "przepuścił" w umowie dot budowy ACM zapis, że jeśli budowa zostanie przerwana z winy uczelni - uczelnia ma zapłacić karę. To jego poprzednik to wszystko rozpoczął - a potem zostawił. Szpital był - jest potrzebny. Ponieważ jest pismo z Ministerstwa Zdrowia, cytuję "Wszelkie koszty związane z zatrzymaniem budowy ACM zostaną poniesione z budżetu Ministerstwa Zdrowia", złożył pod koniec kadencji sprawę w prokuraturze - przeciwko Ministerstwu o zwrot kosztów. Co się z tą sprawą stało? Czemu uczelnia się nie starała o zwrot z Ministerstwa?
To, że nowy rektor donosi na poprzedniego - jest wyjątkowo niesmaczne. A już zupełnym nieporozumieniem jest to, że Uczelnia wynajmuje Kancelarię i ją opłaca by występować jako oskarżyciel w procesie!
Nie ma ideałów, Profesor też nim nie jest. Nie był w stanie w szczegółach sprawdzać każdej sprawy. To, że był optymistą i może zbyt mało ostrożnie podszedł do sprawy - to jedno. Ale istnieje takie pojęcie jak "ryzyko gospodarcze". I on ryzyko podjął. Można było dużo wygrać. Gdyby wszyscy byli "zachowawczy" i nie podejmowali ryzyka pewnie do dziś bylibyśmy w epoce kamienia łupanego: wszystkie wielkie idee i odkrycia to było ryzyko (czasem ryzykujących doceniano długo po śmierci..). Nie sądzę by świadomie chciał zaszkodzić uczelni. Ale naprawdę jest to ogromna niewdzięczność, to co Go dziś spotyka. Jakoś nikt nie stara się pamiętać że brał udział w budowaniu Ligoty - takiej jaka jest, że dzięki niemu istnieje Wydział Farmacji... Ile jest osób którym odmówił pomocy gdy się do niego o nią zwróciły? Gdyby postawić po jednej stronie plusy a z drugiej minusy ... będzie bilans. Czemu nikt teraz nie pamięta że to on zaczął przygotowywać uczelnię do zmiany nazwy na Uniwersytet - tworząc Wydziały i kompletując kadrę? A najgorsze jest to, że zbiegło się to z czasem, gdy odszedł na emeryturę i nie ma nawet jak i gdzie się obronić, przedstawić swoich racji.... Za kilkadziesiąt lat poświęcenia życia zawodowego uczelni - wszyscy go opluwają i potępiają... Naprawdę nikomu nie życzę takiego losu. I poważnie zastanawiam się, że nie warto się w nic angażować, bo zawsze może się znaleźć ....(niecenzuralne), która zrobi z tego użytek przeciwko mnie (kiedyś, kiedy honor coś znaczył - mówiło się o kimś taki "kapuś' - i jego los był przesądzony, a teraz...vide ostatnie wybory co na SUM zwyciężyło, tfu ...).