czwartek, 10 maja 2012
List Czytelnika
Szanowny Panie Profesorze!
Widzę po kilku ostatnich wpisach na blogu, że robi Pan swoisty "rachunek sumienia" duetowi Kanclerz-Rektor, na co obie panie stanowczo zasłużyły i pomyślałem, że pośród różnych opinii o ich działalności nie powinno zabraknąć i tej z mojej/naszej strony.
Wiosną 2007 roku ponad 120 pracowników fizycznych ówczesnej Akademii (takich jak ja - portierów) przekazano firmie zewnętrznej w ramach jak to się mówiło redukcji kosztów. Już wtedy władze uczelnianej Solidarności były ze mną zgodne, że w efekcie nie będzie to system tańszy, a droższy, przy czym jeszcze z powodów szerszych być może także mniej efektywny i bezpieczny (sic!) od dotychczasowego.
Cała operacja była przeprowadzana eksperymentalnie (“Akademia się na was uczy” jak mi powiedziała pani Wocławska z dyrekcji), a jej przebieg był od początku do końca co najmniej chaotyczny. Dość stwierdzić, że o sprawie dowiedzieliśmy się de facto przypadkiem czytając w gablotkach pisma krążące między związkami a władzą uczelni. Informacji wprost do załogi i jakiejś dyskusji z nami o przyczynach takich, a nie innych decyzji nie było. Zabrakło także prób innych rozwiązań, w tym zwłaszcza zmiany zasad naszej pracy przy pozostaniu jednak w strukturach SUM.
Myślę, że zgodzi się Pan ze mną, że niezależnie od uwarunkowań ekonomicznych zwyczajna ludzka uczciwość nakazywała taką drogę. To wyłącznie moje zdanie, ale wydaje mi się, że ktoś “u góry” pomyślał sobie wtedy: Portierzy? A cóż oni zrozumieją? Nawet pewnie nie wiedzą co to outsourcing!
Okazało się, że nie tylko portierzy nie wiedzieli. Nie dość, że nikt nie pomyślał o naszym przekazaniu w kategoriach nie tyle eksperymentu, ale bardziej (ewentualnego) wzoru na przyszłość i nie postarał się o rzetelną informację dla pracowników, a jednocześnie dogłębne “prześwietlenie” kontrahenta, czyli firmy ochroniarskiej, nie tylko pod kątem stricte ekonomicznym czy fachowym, ale także np. przestrzegania prawa pracy, to nawet związkowcy nie bardzo wiedzieli “jak to jeść”. Nie piszę tego, aby się chwalić, ale pytania, które ZNP złożył na ręce pani Tendery w związku ze sprawą w 90% ułożyłem ja, wtedy zresztą członek Solidarności, nie Związku Nauczycielstwa. Zresztą ułożyłem na prośbę mojej przełożonej, członkini władz uczelnianych związku, która stwierdziła, że zrobię to lepiej niż ona. A zatem nie tylko związek zawodowy jako taki, ale i nawet wieloletni przełożeni nie bardzo rozumieli skąd nasze poruszenie. Mówiąc dosadniej; przespali swój czas.
Jedyne zebranie, jakie udało nam się samodzielnie wywalczyć to w dyrekcji na Poniatowskiego z wiceprezesem firmy przejmującej i paniami zdaje się z działu kadr, w którym ze strony załogi uczestniczyło tylko kilkanaście wydelegowanych osób. Spotkanie nieudane, pełne pustosłowia i obłudy.
Wnioskowaliśmy wcześniej w liście zbiorowym o rozmowę z panią Kuraszewską i to rozmowę pomiędzy nią, a całą przekazywaną grupą. Nasz list zignorowano. Nie udało mi się również dostać na osobiste spotkanie z panią kanclerz, ponieważ po tym jak umówiłem się już w rektoracie zadzwoniła do mnie po kilku godzinach zdziwiona (!!!) moją prośbą dyrektor administracyjna i na zasadzie zbycia porozmawiała przez telefon nie przekazując właściwie żadnych konkretnych informacji.
Przed samym przekazaniem nas przedłożyłem na piśmie swoim przełożonym (nie jestem już teraz pewien w stu procentach, ale myślę, że w tej liczbie również paniom Tenderze i Kuraszewskiej) i związkom zawodowym opinie zaczerpnięte z internetowych wypowiedzi byłych i obecnych pracowników firmy przejmującej jasno świadczące o łamaniu przez tą firmę prawa pracy. Również i to nie wywołało żadnej reakcji.
Przez rok, od maja 2007 do maja 2008 pracowaliśmy na warunkach jak w SUM, przy czym nagrody jubileuszowe, nagrodę roczną i tzw. wczasy pod gruszą dostaliśmy tylko dlatego, że słaliśmy listy zbiorowe i wydzwaniali gdzie tylko się dało od mediów do central ZZ i wszelakich inspekcji. Sama firma nie planowała nam wypłacać wspomnianych świadczeń, mimo iż była do tego zobowiązana umową przejęcia, (której nikt z pracowników nigdy nie poznał nawet w części).
Następnie przez rok pomiędzy majem 2008 a 2009 zatrudnieni byliśmy na warunkach już nowego pracodawcy. Nadal, co muszę tu zaznaczyć, wyłącznie na terenie uczelni. Nasze zarobki spadły, zmuszano nas do podpisywania fikcyjnych umów zleceń, po to tylko by firma ochroniarska nie musiała płacić nadgodzin (w tej sprawie interweniowała w PIP po moim piśmie nt. niezaradności tej instytucji nawet kancelaria prezydenta Kaczyńskiego), niektóre osoby pracowały po blisko 400 godzin w miesiącu (!!!), a dokumentacja była fałszowana (jestem w posiadaniu kopii pisma z firmy ochroniarskiej instruującego jak to robić!). Moja koleżanka, która odmówiła podpisania fikcyjnej drugiej umowy została w ciągu kilku dni przeniesiona karnie (?) z Katowic pod market w Oświęcimiu, oczywiście z dojazdem we własnym zakresie. O tych i podobnych praktykach władze SUM przynajmniej częściowo wiedziały, ponieważ moi koledzy i ja sam słaliśmy pisma zarówno do nich jak i do PIP, NIK czy prasy, a nadto wydawałem jeszcze gazetkę opisującą naszą sytuację i prowadziłem stronę internetową portier.pl.tl (obecnie już nieistniejącą).
Każdy numer mojej gazetki poprzez kancelarię przekazywałem ZZ oraz rektorowi i kanclerzowi.
To wszystko o czym wyżej wspomniałem działo się pod dachem naszej uczelni, ale udawano, że sprawy nie ma. To wszystko dotyczyło ponad 120 wieloletnich jej pracowników, ale przecież… tylko portierów…
Osobną sprawą, o której można by długo mówić jest kwestia profesjonalizmu rzekomo bardziej opłacalnej od własnej załogi firmy zewnętrznej oraz poziomu ogólnego (w tym, nie waham się użyć tych określeń, także moralnego i intelektualnego) jej załogi, a jeszcze „osobniejszą” czarna powiedzmy nie lista, ale… magia, dzięki której od 2007 roku żaden z byłych portierów nie ma do dziś najmniejszych szans na pracę w SUM nawet przy zamiataniu liści. Podkreślam; przy założeniu, że jest wolne stanowisko, a dana osoba spełnia jego wymogi!
Sam po 2009 roku składałem CV trzykrotnie, ale robiło to też kilkoro co najmniej z grona moich koleżanek i kolegów. Jedna z pań była już na etapie załatwiania formalności, bo wstępnie ją zaakceptowano, ale sprawę zahamowano na Poniatowskiego. Bo to przecież była portierka. Stop! Oficjalnie zawsze było to tłumaczenie w stylu “brak miejsc” itp. Mam takie pismo od pani Kuraszewskiej w swojej kolekcji i ja. Rzecz w tym, że hamowano nas, ale przyjmowano w tym samym czasie do pracy fizycznej w SUM innych, w tym także osoby z grona ochroniarzy pracujących po 2007 roku na terenie uczelni.
Nie jestem osobą mającą prawo i wiedzę, by oceniać rachunek ekonomiczny całej operacji outsourcingu, ale wydaje mi się, że skoro po niej wycofano się z takiego samego zabiegu wobec pań sprzątających (a sprawa w latach 2007-2009 była już bardzo daleko posunięta), to oznacza, że nie mógł okazać się sukcesem. Ze strony moralnej natomiast, ze strony również wizerunkowej samej uczelni, było to coś czego te sto dwadzieścia kilka osób, do których i ja należę nigdy paniom Kuraszewskiej i Tenderze nie zapomni.
Widzę po kilku ostatnich wpisach na blogu, że robi Pan swoisty "rachunek sumienia" duetowi Kanclerz-Rektor, na co obie panie stanowczo zasłużyły i pomyślałem, że pośród różnych opinii o ich działalności nie powinno zabraknąć i tej z mojej/naszej strony.
Wiosną 2007 roku ponad 120 pracowników fizycznych ówczesnej Akademii (takich jak ja - portierów) przekazano firmie zewnętrznej w ramach jak to się mówiło redukcji kosztów. Już wtedy władze uczelnianej Solidarności były ze mną zgodne, że w efekcie nie będzie to system tańszy, a droższy, przy czym jeszcze z powodów szerszych być może także mniej efektywny i bezpieczny (sic!) od dotychczasowego.
Cała operacja była przeprowadzana eksperymentalnie (“Akademia się na was uczy” jak mi powiedziała pani Wocławska z dyrekcji), a jej przebieg był od początku do końca co najmniej chaotyczny. Dość stwierdzić, że o sprawie dowiedzieliśmy się de facto przypadkiem czytając w gablotkach pisma krążące między związkami a władzą uczelni. Informacji wprost do załogi i jakiejś dyskusji z nami o przyczynach takich, a nie innych decyzji nie było. Zabrakło także prób innych rozwiązań, w tym zwłaszcza zmiany zasad naszej pracy przy pozostaniu jednak w strukturach SUM.
Myślę, że zgodzi się Pan ze mną, że niezależnie od uwarunkowań ekonomicznych zwyczajna ludzka uczciwość nakazywała taką drogę. To wyłącznie moje zdanie, ale wydaje mi się, że ktoś “u góry” pomyślał sobie wtedy: Portierzy? A cóż oni zrozumieją? Nawet pewnie nie wiedzą co to outsourcing!
Okazało się, że nie tylko portierzy nie wiedzieli. Nie dość, że nikt nie pomyślał o naszym przekazaniu w kategoriach nie tyle eksperymentu, ale bardziej (ewentualnego) wzoru na przyszłość i nie postarał się o rzetelną informację dla pracowników, a jednocześnie dogłębne “prześwietlenie” kontrahenta, czyli firmy ochroniarskiej, nie tylko pod kątem stricte ekonomicznym czy fachowym, ale także np. przestrzegania prawa pracy, to nawet związkowcy nie bardzo wiedzieli “jak to jeść”. Nie piszę tego, aby się chwalić, ale pytania, które ZNP złożył na ręce pani Tendery w związku ze sprawą w 90% ułożyłem ja, wtedy zresztą członek Solidarności, nie Związku Nauczycielstwa. Zresztą ułożyłem na prośbę mojej przełożonej, członkini władz uczelnianych związku, która stwierdziła, że zrobię to lepiej niż ona. A zatem nie tylko związek zawodowy jako taki, ale i nawet wieloletni przełożeni nie bardzo rozumieli skąd nasze poruszenie. Mówiąc dosadniej; przespali swój czas.
Jedyne zebranie, jakie udało nam się samodzielnie wywalczyć to w dyrekcji na Poniatowskiego z wiceprezesem firmy przejmującej i paniami zdaje się z działu kadr, w którym ze strony załogi uczestniczyło tylko kilkanaście wydelegowanych osób. Spotkanie nieudane, pełne pustosłowia i obłudy.
Wnioskowaliśmy wcześniej w liście zbiorowym o rozmowę z panią Kuraszewską i to rozmowę pomiędzy nią, a całą przekazywaną grupą. Nasz list zignorowano. Nie udało mi się również dostać na osobiste spotkanie z panią kanclerz, ponieważ po tym jak umówiłem się już w rektoracie zadzwoniła do mnie po kilku godzinach zdziwiona (!!!) moją prośbą dyrektor administracyjna i na zasadzie zbycia porozmawiała przez telefon nie przekazując właściwie żadnych konkretnych informacji.
Przed samym przekazaniem nas przedłożyłem na piśmie swoim przełożonym (nie jestem już teraz pewien w stu procentach, ale myślę, że w tej liczbie również paniom Tenderze i Kuraszewskiej) i związkom zawodowym opinie zaczerpnięte z internetowych wypowiedzi byłych i obecnych pracowników firmy przejmującej jasno świadczące o łamaniu przez tą firmę prawa pracy. Również i to nie wywołało żadnej reakcji.
Przez rok, od maja 2007 do maja 2008 pracowaliśmy na warunkach jak w SUM, przy czym nagrody jubileuszowe, nagrodę roczną i tzw. wczasy pod gruszą dostaliśmy tylko dlatego, że słaliśmy listy zbiorowe i wydzwaniali gdzie tylko się dało od mediów do central ZZ i wszelakich inspekcji. Sama firma nie planowała nam wypłacać wspomnianych świadczeń, mimo iż była do tego zobowiązana umową przejęcia, (której nikt z pracowników nigdy nie poznał nawet w części).
Następnie przez rok pomiędzy majem 2008 a 2009 zatrudnieni byliśmy na warunkach już nowego pracodawcy. Nadal, co muszę tu zaznaczyć, wyłącznie na terenie uczelni. Nasze zarobki spadły, zmuszano nas do podpisywania fikcyjnych umów zleceń, po to tylko by firma ochroniarska nie musiała płacić nadgodzin (w tej sprawie interweniowała w PIP po moim piśmie nt. niezaradności tej instytucji nawet kancelaria prezydenta Kaczyńskiego), niektóre osoby pracowały po blisko 400 godzin w miesiącu (!!!), a dokumentacja była fałszowana (jestem w posiadaniu kopii pisma z firmy ochroniarskiej instruującego jak to robić!). Moja koleżanka, która odmówiła podpisania fikcyjnej drugiej umowy została w ciągu kilku dni przeniesiona karnie (?) z Katowic pod market w Oświęcimiu, oczywiście z dojazdem we własnym zakresie. O tych i podobnych praktykach władze SUM przynajmniej częściowo wiedziały, ponieważ moi koledzy i ja sam słaliśmy pisma zarówno do nich jak i do PIP, NIK czy prasy, a nadto wydawałem jeszcze gazetkę opisującą naszą sytuację i prowadziłem stronę internetową portier.pl.tl (obecnie już nieistniejącą).
Każdy numer mojej gazetki poprzez kancelarię przekazywałem ZZ oraz rektorowi i kanclerzowi.
To wszystko o czym wyżej wspomniałem działo się pod dachem naszej uczelni, ale udawano, że sprawy nie ma. To wszystko dotyczyło ponad 120 wieloletnich jej pracowników, ale przecież… tylko portierów…
Osobną sprawą, o której można by długo mówić jest kwestia profesjonalizmu rzekomo bardziej opłacalnej od własnej załogi firmy zewnętrznej oraz poziomu ogólnego (w tym, nie waham się użyć tych określeń, także moralnego i intelektualnego) jej załogi, a jeszcze „osobniejszą” czarna powiedzmy nie lista, ale… magia, dzięki której od 2007 roku żaden z byłych portierów nie ma do dziś najmniejszych szans na pracę w SUM nawet przy zamiataniu liści. Podkreślam; przy założeniu, że jest wolne stanowisko, a dana osoba spełnia jego wymogi!
Sam po 2009 roku składałem CV trzykrotnie, ale robiło to też kilkoro co najmniej z grona moich koleżanek i kolegów. Jedna z pań była już na etapie załatwiania formalności, bo wstępnie ją zaakceptowano, ale sprawę zahamowano na Poniatowskiego. Bo to przecież była portierka. Stop! Oficjalnie zawsze było to tłumaczenie w stylu “brak miejsc” itp. Mam takie pismo od pani Kuraszewskiej w swojej kolekcji i ja. Rzecz w tym, że hamowano nas, ale przyjmowano w tym samym czasie do pracy fizycznej w SUM innych, w tym także osoby z grona ochroniarzy pracujących po 2007 roku na terenie uczelni.
Nie jestem osobą mającą prawo i wiedzę, by oceniać rachunek ekonomiczny całej operacji outsourcingu, ale wydaje mi się, że skoro po niej wycofano się z takiego samego zabiegu wobec pań sprzątających (a sprawa w latach 2007-2009 była już bardzo daleko posunięta), to oznacza, że nie mógł okazać się sukcesem. Ze strony moralnej natomiast, ze strony również wizerunkowej samej uczelni, było to coś czego te sto dwadzieścia kilka osób, do których i ja należę nigdy paniom Kuraszewskiej i Tenderze nie zapomni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
20 komentarze:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,11698863,Demokracja_ludowa_na_SUM.html
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,11698863,Demokracja_ludowa_na_SUM.html
Tak jak pisze Autor listu uczelniana Solidarność nie tylko zgadzała się z stanowiskiem,że efektywne koszty związane z wynajęciem zewnętrznej firmy do pełnienia ochrony obiektów w miejsce etatowych pracowników uczelni będą wyższe, ale zgłosiła tę sprawę do zbadania przez delegaturę NIK-u w Katowicach. Ponieważ otrzymaliśmy mętną odpowiedź, skierowaliśmy ponownie tę sprawę do NIK-u w Warszawie.Parę zdań o tej sprawie można było też przeczytać w lokalnej Gazecie Wyborczej. Zakładowa Organizacja Związkowa NSZZ"Solidarność" SUM posiada pełną dokumentację.
Kilka słów o debacie, była niezła choć parę razy "zazgrzytało". Po pierwsze jednak Pani Rektor zabrała głos. I nie byłoby w tym być może nawet nic strasznego, gdyby nie końcowy fragment jej wystąpienia, gdy stwierdziła, że co prawda nie może wskazać na kogo powinniśmy głosować, ale zaraz potem zaapelowała by jednego z kandydatów absolutnie głosu nie oddawać równocześnie pokazując wrak Costa Condordii...Ciekawe na kogo nie wolno głosować? Takie małe chwyty małych ludzi, niestety nawet na sam koniec brak klasy zauważy nawet ślepiec. Wstyd pani rektor.
I druga sprawa, prof. Pierzchała sprawdził się nieźle, ale niestety zmanipulował pytanie związkowe pomijając jedno słowo w pytaniu. I na koniec, kto wygrał debatę? Sądzę, że para prorektorów wypadła blado, nieprzekonywująco. Jak to, wczoraj byli za a jako rektorzy sie zmienią? kto w to uwierzy? Obaj pozostali kandydaci prezentowali znacznie lepszy poziom, tak merytorycznie jak i w warstwie wizerunkowej.
Ogólnie, pomijając kolejną kompromitację Prof. Małeckiej i drobną manipulację Prof. Pierzchały niezłe spotkanie. Już niebawem rozstrzygnięcie, zobaczymy co będzie!
Prof. Olczykowa była najsłabsza, to było jasne. Pytanie kogo i DLACZEGO boi się rektor Tendera? co ma do ukrycia skoro będąc u schyłku swej kariery w SUM nadal próbuje grać pierwsze skrzypce. Widać jej sumienie nie jest takie czyste....
Na debacie nie byłam, liczyłam na komentarze, a tu ich tak mało! dlaczego, napiszcie coś więcej!
na kogo mam głosować?!
na kogo głosować- tylko na Profesora Pluskiewicza-On jedyny jest naszym "światełkiem w tunelu"!!!!
Opinie pewnie będą różne. Wg mojej oceny na debacie, która z całej pewności stała na wzorowym poziomie, dało się zauważyć wyraźny oddech Pani Rektor za plecami prof. Jałowieckiego, a zwłaszcza Pani prof. Olczyk. Prof Pluskiewicz i prof. Więcek prezentowali niezależność choć pewna powściągliwość Pana Więcka w wielu kwestiach nie pozwala na jednoznaczne wnioski. Zamiast jasnego stanowiska słyszeliśmy coś w stylu "nie jestem pewny, należałoby się zastanowić, nie oceniałbym tego jednoznacznie". Mimo niskiego doświadczenia w kierowaniu ważną jednostką, uważam że odpowiedzialność za los uczelni należy powierzyć prof. Pluskiewiczowowi. Ktoś powie że to głupi pomysł i za duże ryzyko bo jak ktoś nie pełniący funkcji prorektora czy prodziekana będzie potrafił zarządzać uczelnią? Pamiętajmy jednak, że Rektor to nie magister zarządzania i specjalista od kierowania ludźmi. Wokół siebie zbiera współpracowników; ludzi budujących sukces uczelni. Tak było i w kadencji Pani Rektor, z tym że wtedy współpracownikiem była Pani Kanclerz. Dość przyznać osoba już odpowiednio oceniona w środowisku akademickim. Przez te dwie kadencje tylko te Panie wiodły prym i dyktowały role. Prorektorzy jak i inni pracownicy byli gdzieś w tle. To jest zespół tworzący uczelnianą jakość? Co więcej, teraz dwie osoby stanowiące tło tego teamu kandydują na stanowisko Rektora. Czy tak silna dominacja nie zmniejszyła przypadkiem kreatywności i niezależności profesorów: Jałowieckiego i Olczyk? Rektor musi stworzyć warunki zgromadzić odpowiednich ludzi wokół siebie, którzy chcą swoją pracą tworzyć nową jakość. Nie może wzbudzać swoją osobą strachu i na swój widok wywoływać u pracowników i studentów "odruchu podwijania ogona". Wierze, że jeśli prof. Pluskiewicz wygra wybory to moja opinia nie będzie musiała być prezentowana w internecie w postaci anonimowego komentarza, a będzie niezgadzającą się z władzami oceną, należącą do studenta!
Ludzie!!! Bez względu na to kto wygra to i tak sukces. Żaden z kandydatów nie prezentował prymitywnego, agresywnego poziomu, jaki zaprezentoała JM, tak w poprzedniej debacie, jak i dziś! Wśród kandydatów zero chamstwa i małostkowości w dyskusji, w odpowiedzi na pytania. Nowe idzie, nowe!
P.S. Nie dotrwałam do końca, czy padły nazwiska ewentualnych prorektorów?
Debata wbrew oczekiwaniom niektórych miała spokojny i rzeczowy charakter. Jak dla mnie najlepiej wypadli prof. Więcek i prof. Pluskiewicz . Dwójka pozostałych kandydatów nie ukrywała, że będzie prowadzić politykę kontynuacji, raziło w ich wypowiedziach ciągłe chwalenie się "sukcesami" ostatnich dwóch kadencji z jednoczesnym powtarzaniem, że byliśmy w tej ekipie, ale na decyzje nie zawsze mieliśmy wpływ ( w podtekście "co złego to nie my ). Zresztą po wypowiedzi pani rektor poprzedzającej debatę nie mieli innego wyjścia. Jej "dramatyczny apel" by nie głosować na jednego z kandydatów był tak zwanym "chwytem poniżej pasa". Na szczęście nie zaburzyło to przebiegu debaty, a taki był chyba cel tej wypowiedzi. A odpowiadając autorowi wpisu z 21:37 "na kogo głosować" to proponuję zapoznanie się z programami kandydatów, bo zobowiązali się je umieścić na stronach internetowych, i zastanowić się czy ich dotychczasowe postępowanie jest zgodne z tymi deklaracjami. Mnie trudno uwierzyć w nagłą przemianę i chęć do zmian u niektórych. Ja zagłosuję na prof. Pluskiewicza. Jego stwierdzenie wypowiedziane dzisiaj, że uczelnia to nie kolorowe obrazki, a Ludzie pozwala mi mieć nadzieję na powrót normalności na Uczelnię.
Zgodnie z przypuszczeniami, wystąpienie Rektor Tendery to wpuszczenie jadu pod płaszczykiem troski o przyszłość uczelni. Żenująca farsa i tanie alegorie, kompletnie nieprofesjonalne wystąpienie, pełne pretensji, mało konkretów, insynuacje bez dowodów.
Potem cztery wystąpienia, z których dwa bardzo dobre: prof. Pluskiewicza i prof. Wiecka. Prof. Pluskiewicz w swej wypowiedzi położył nacisk na sprawy ludzkie i pracownicze, podkreślił koniecznosć przywrócenia godnych warunów pracy i rozwoju dla pracowników SUM. Profesor Wiecek przedstawił pozycje strategiczną SUM i koniecznosć otwarcia się na współpracę z całym regionem, a także wskazał potrzebę profesjonalnego zarządzania takim konsorcjum naukowo-dydaktyczno-usługowym jakim jest SUM. Oboje kandydaci wskazali na konieczność aktywnego pozyskania środków na dalszy rozwój uczelni.
Wystąpienie prof. Olczyk bardzo układne, poprawne, ale nie wnoszące zbyt dużo. Prorektor Jałowiecki pokazał przepełnione slajdy nic nie znaczącym słowotokiem, część wystąpienia to zaprzeczenie i zapowiedź odwołania tego, co zrobił w ostatnich kilku mięsiącach - a więc zmiany w Statucie Uczelni.
Potem odpowiedzi na pytania z sali i zadane uprzednio droga mailową.
Na pytanie o zmianę kanclerza uczelni, tylko Prorektor Jałowiecki rzucił sie w obronie Kanclerz, przyznając jednak, że ma trudny charakter....
Na pytanie o konieczność zmiany niektórych dyrektorów, tylko Jałowiecki zapewniał , ze wszystko jest w jak najlepszym porządku. Pewność i buta Prorektora Jałowieckiego wyraźnie kontrastowała z zachowawczą postawą Prorektor Olczyk, która w kilku wypowiedziach wyraźnie odcięłą się od tego co robiła Rektor Tendera i Kanclerz. Doskonałe, wyważone wypowiedzi prof. Pluskiewicza i Więcka wyraźnie kontrastowały z resztą. Na koniec pytania, zadane przez wydelegowanych przez Tenderową młodych pracowników naukowych. Rażąco złośliwe pytania pod adresem prof. WIęcka, dotyczące korzystania z profitów od firm farmaceutycznych oraz licznych wyjazdów związanych ze sprawowaną funkcją w europejskim Towarzystwie Nefrologicznym. Skąd te podejrzenia i wiedza jak to może funkcjonować? Zapewne Rektor Tendera pamieta te dobre czasy, kiedy jej małżonek i ona sama byli celebrowani i rozpieszczani przez największe firmy farmaceutyczne w czasach kiedy prof. Tendera zasiadał we władzach PTK i ESC. Super luksusowe apartamenty w pieciogwiazdkowych hotelach, limuzyny itd. Żal bo się skończyło, ale czy nie warto o to posądzić swego największego i najgroźniejszego konkurenta? Czy mamy zapomniećo tym, że prof. Tendera w latach 2000-2010 pojawiał się tylko kilka razy w miesiącu na swej klinice, a jego biuro i sekretariat były zamykane przed 12.00? Drogą analogii próbowano to zarzucić prof. Więckowi. Co za hypokryzja! Prof. Wiecek swietnie wybrnął z tego zarzutu, wskazując, że całe swoje doświadczenie wynikające z odbytych staży i kontaktów z uczelniami w UE i USA bedzie mógł wykorzystać do budowy prestiżu Uczelni i miedzynarodowej współpracy. Podsumowując: tylko dwóch kandydatów zasługuje na przejscie do drugiego głosowania w pierwszej turze, obaj z opozycji do obecnych władz.
Z wielką uwagą oraz satysfakcją czytam komentarze. Na pewno nie można im odmówić wnikliwości oraz uczciwego podejścia do debaty. Powinny one stanowić ważną wskazówkę dla tych osób, które na debacie nie były obecne. Całkowicie zgadzam sie z przemówcami; przepaść dzieliła kandydatów obecnych władz względem profesorów Pluskiewicza i Więcka. I to tylko dlatego, że ich spojrzenie na sprawy uczelni jest odmienne i bliższe zwykłemu pracownikowi. Istota rzeczy tkwi gdzie indziej i proszę ten aspekt wziąć pod uwagę. Oboje prorektorzy Prof. Olczyk i Jałowiecki są członkami władz a próbują pozować na reformatorów. Gdzie byli dotąd? U boku Pani rektor, i co gorsza, chodzili na pasku pani kanclerz! To byliby kontynuutorzy linii ostatnich lat, a tego nie można zaakcceptować pod żadnym pozorem! Stąd tak falszywe nuty w ich wypowiedziach, Prof. Olczyk w ogóle raczej nie ma zbyt wiele do powiedzenia, Prof. Jałowiecki to na pewno znacznie lepiej zorientowany w sprawach uczelni człowiek, ale to wierny giermek tej władzy. Kluczy, udaje eksperta, a to po prostu jest typ aparatczyka przeniesiony żywcem z dawnej epoki. Nie dajmy się nabrać na gładkie słówka!
Nie zapominajmy, że debata to nie wszystko, jak wiadomo papier przyjmie wszystko. Przez ostatnie 7 lat dyktatury, gdy większość ludzi chowała się po kątach przez 'ekipą trzymającą władzę" jedna osoba nie bała się mówić otwarcie. Nie bała się wytykać jej zaniedbań i haniebnych poczynań względem pracowników, studentów, względem demokracji.
Tą osobą jest Prof. Pluskiewicz i wydaje mi się, że swoimi działaniami udowodnił już nie raz, że zależy mu na uczelni, jej rozwoju. Na pracownikach i studentach, że jest gotów walczyć o jej dobre imię.
Nie ma drugiego kandydata tak oddanego sprawie jak Pan Profesor.
Moim zdaniem debata była ciekawa, ale małokonkretna, głównie z powodu dosyć miałkich pytań. Tylko w paru miejscach pojawiły się różnice pomiędzy kandydatami, na większość pytań odpowiadali podobnie. To oczywiste, że różnice będą dotyczyły przyszłości Pani Kanclerz. Jednak musimy sobie zdawać sprawę, że nie sprawy personalne są najważniejsze. Nowy Rektor obejmie zupełnie inną uczelnię niż poprzedni. Jeśli wierzyć wyliczeniom Pani Rektor to uczelnia nie ma jakiś poważniejszych zobowiązań, dzięki czemu nowy Rektor będzie mógł skupić się na rozwoju a nie na gaszeniu pożarów. Pamiętajmy jednak, że 7 lat temu uczelnia była w katastrofalnej sytuacji. Nie było pieniędzy na badania, nic się nie robiło, a wypłata kolejnej pensji była zagrożona. Moim zdaniem to usprawiedliwiało pewne nadzwyczajne i czasami małoeleganckie rozwiązania. Szkoda tylko, że potem władza nie dostosowywała się do zmieniającej się sytuacji i złe traktowanie pracowników zostało. Pisząc złe mam na uwadze złą politykę kadrową - konkursy na wykładowców i starszych wykładowców, zamiast na asystentów i adiunktów. Z jednej strony kilka lat temu należało przepędzić to stare towarzystwo wiecznych adiunktów i 40-letnich asystentów, ale z drugiej strony nie należy blokować młodym możliwości rozwoju poprzez blokowanie zatrudnienia na etacie asystenta. Oczywiście trzeba mieć na uwadze skutki finansowe takiej decyzji (np. pensum 240 vs. 360 godzin).
Co do wystąpienia Pani Rektor - wiadomo, każdy się lubi chwalić i nie sądzę, aby pod koniec następnej kadencji przyszły Rektor pokazywał swoje porażki. To mnie nie zaskoczyło i nie uraziło. Natomiast nie popadajmy w histerię w związku z końcówką. Kiedy Pani Rektor powiedziała o jednym kandydacie na którego na pewno nie wolno głosować to aż mnie zmroziło. Ale potem okazało się, że może to i była sztuczka ale bardzo sprytna i fajna. Nie bierzmy wszystkiego do siebie i nauczmy się też śmiać, przecież po tym napięciu slajd ze Schetino był doskonały. Chyba tylko paranoicy odebrali to jako bezpośrednią aluzję do jednego z kandydatów.
Zaskoczyło mnie za to słabe wystąpienie prof. Olczyk, która jest niezłym menagerem i jako osoba zarządzająca uczelnią z pewnością by się sprawdziła. Wystąpienie prof. Jałowieckiego to nadmierny, niczym nieuzasadniony optymizm. Niestety on, podobnie jak i prof. Pluskiewicz nie mają doświadczenia w tego typu pracy. Pamiętajmy, że nie wszystko można nadrobić dobrymi chęciami. Uważam, że prof. Pluskiewicz jako prorektor byłby ok, ale jako rektor niekoniecznie. Jednak Rektor to zarządca, osoba która musi mieć nie tylko doświadczenie, ale i potrzebną charyzmę. Prof. Więcek często nie podawał konkretów, ale trzeba mu przyznać, że jego doświadczenie organizacyjne jest imponujące. Inaczej też odbieram pytanie o współpracę z firmami. Oczywiście pytanie było poniżej pasa, a szczególnie jego druga część mówiąca o współpracy w ciągu ostatnich 2 lat - ciekawe który z kandydatów współpracował 3, 4 lata temu?
Jednak nie uważam, że współpraca z firmami to coś negatywnego. Oczywiście nie piszę tu o sponsorowanych za wypisywanie recept wyjazdach. Ale o normalnej współpracy naukowej, czy np. wygłaszaniu dla firm wykładów. To jeden z podstawowych obowiązków kierownika prężnej katedry. W końcu to pozyskiwanie dużych pieniędzy na badania naukowe, a także prestiż dla Uczelni. Dla mnie współpraca m.in. z firmami to miara menagerskich umiejętności kandydata.
Od przyszłego Rektora oczekiwałbym właśnie pomcy w nawiązywaniu relacji Uczelnia-Przemysł i w komercjalizacji nie tylko wyników prowadzonych badań, ale także ułatwień w prowadzeniu różnych biznesów w kooperacji z Uczelnią. Tylko rozszerzenie działalności usługowej da potrzebne środki i uniezależni uczelnię od jedynego źródła przychodów jakim jest ministerstwo. Rektor musi zaktywizować pracowników i obudzić w nich talenty biznesowe, także przez stworzenie odpowiednich zachęt finansowych.
Do Pani prof.Olczyk. Pani powtarzała na radach wydz.,że ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Przecież ta kadencja to jedna wielka pycha, manipulowanie i nepotyzm. W tym wszystkim pani uczestniczyła. Więc jeśli teraz ma pani poczucie dobrze spełnionego obowiązku, to my mamy prawo powiedzieć pani - stop. Spadki uczelni we wszelkich rankingach i ta nieszczęsna kuraszewska, której podłości nie sposób przecenić.
Udział rektorki w debacie - jak to przewidziano wcześniej był skandaliczniy i żenujący. Potwierdza to fakt, że nie unie ona odejść z honorem i koniecznie chce rządzić dalej zza kurtyny. Dlatego żaden z jej serwilistycznych prorektorów nie ma prawa nami rządzić. Ich wizje uczelni, wizje kontynuacji nie jesteśmy w stanie zaakceptować.
W jednym z wpisów czytamy , że prof. W. Pluskiewicz byłby dobrym prorektorem, gdyż nie ma doświadczenia w zarządzaniu. Albo autor tego komentarza jest młodym pracownikiem uczelni , albo ma krótką pamięć. Pan prof. Wł Pierzchała, kiedy pierwszy raz kandydował do funkcji rektora też nie miał doświadczenia w zarządzaniu a sprawdził się jako odpowiedzialny rektor.
Czy w dniu 14 maja również jest przewidziane wystapienie P.Rektor? jezeli tak to nie możemy do tego dopuścić!!!
Debata wyborcza kandydatów na Urząd Rektora SUM pozwoliła na uświadomienie Kandydatom i Elektorom wielowymiarowości Urzędu. Różnorakie wątki debaty nie pozwalają na szczegółowy komentarz.
Chciałbym zwrócić uwagę na dysproporcję między – jak to nazwał Pan Rektor Pierzchała – wartościującym charakterem dozwolonych zapytań, a wartościującym charakterem odpowiedzi. Rzeczywiście, liczne były merytoryczne zapytania i odpowiedzi. Te mniej liczne merytoryczne, których zabarwienie wartościujące były zrozumiałe dla ich Autorów i co bardziej zorientowanych, spotykały się z odpowiedziami mniej lub bardziej wartościującymi, głównie w obszarze oceny działania JM Pani Rektor.
Gdy jednak – w końcowej fazie debaty - pojawiły się zapytania wartościujące, to Kandydaci wykazali raczej małe zdecydowanie. Zadaniem trudnym okazała się ocena zgodności wymogów etyki akademickiej z publicznym przedstawianiem Uniwersytetu. A zapytanie o opinię Kandydatów dotyczące konfliktu interesów stało się nie do przebrnięcia. Nawet Kandydaci, których orężem są wartościujące opinie o dotychczasowych Władzach, nie mieli zbyt wiele do zadeklarowania. Odpowiedzi skłaniały się do raczej do stwierdzeń, iż możemy się różnić albo prawo tego nie zabrania.
Nie sądzę, że debata przekonała już a priori przekonanych. Nie sądzę też, iż przekonała nieprzekonanych. W licznych odpowiedział Kandydaci wyrażali opinie faktycznie zgodne, jakkolwiek ubrane w różne figury. Wartościujące okazały się argumenty typu „Kandydat pełnił jakieś funkcje – źle czy dobrze?”, „odpowiedzialność Kandydata w okresie pełnienia jakiejś funkcji – wychodzi na to że żadna, bo akurat mnie nie było, patrzałem co uczynią inni”, „czy Kandydat korzystał ze sponsoringu?” etc. Dobrze, bo ma doświadczenie, niedobrze bo pewnie „uwikłany”. Odpowiedzialny – pewnie nie, a co mógł zrobić? Odpowiedzialny, przecież był we Władzach. Sponsoring okazał się dozwolony i nie obciążający – przecież płacimy podatki? Niektórzy Elektorzy ujawniają swoistą dwoistość: nie przeszkadza im wybór na Senatora kolejnej kadencji licznych uprzednich Senatorów, ale stanowi to sól w oku, gdy chodzi o Rektora. A o Prorektorach, Dziekanach etc. milczenie. Może należy zdyskwalifikować wszystkich, którzy z Władzą w Uniwersytecie mieli coś wspólnego? Wybory do Senatu i Rad Wydziałów (gdzie to było regulaminowe) nie wskazały, iż „pomazanie” udziałem w ciałach kolegialnych było stygmatyzujące. Głosujący przeciwko byłym Prorektorom mają znaczenie, a przeciwko byłym Senatorom, Dziekanom, itd. to już nie?
Pytanie o zmianę dyrektorów szpitali klinicznych Kandydaci poniekąd zgodnie zbyli ogólnikami. Pytani o losy Pani Kanclerz, tylko jeden Kandydat (Prof.Pluskiewicz) wyraził jasną opinię.
Wybierając JM Rektora powinniśmy mieć świadomość nie tylko jakości programu wyborczego. Społeczność akademicka winna mieć wiedzę o osobach, które mają być najbliższymi współpracownikami Kandydata. Trudno dociec dlaczego Kandydaci nie ujawnili Swoich opinii? Uważnie śledząc debatę nadal nie wiem jakie będą kryteria doboru Prorektorów. Czy będą to może Osoby, mające potencjalnie bądź rzeczywisty konflikt interesów? A może kryterium krytyki obecnych Władz będzie jedynym znaczącym ? Tego nie dowiedzieliśmy się.
Niezależnie od wyniku debaty można wyrazić przekonanie, iż przyszłym Rektorem będzie osoba pozostająca w opozycji do obecnych Władz. Szkoda, iż przyszły Rektor do tej pory nie ujawnił Osób, z którymi pragnie współpracować. A anonimowa deklaracja przyszłego Kanclerza jednego z Kandydatów to dowód utajonej działalności przyszłych Władz. Nic tylko pogratulować.
Z tego co ja zdołałem zarejestrować na debacie nie padły pytania o konkretne nazwiska na stanowiska prorektorów, a dlaczego kandydaci nie umieścili ich w swoich wystąpieniach jest chyba zrozumiałe.
Prześlij komentarz