sobota, 21 kwietnia 2012
INTERESUJĄCE SPOSTRZEŻENIE CZYTELNIKA
Anonimowy pisze...
Wybory 19 kwietnia były dniem w życiu naszej uczelni, który przejdzie do jej historii. Tego dnia byliśmy świadkami początku końca pewnej kariery życiowej, kariery Pani Rektor Prof. Ewy Małeckiej-Tendery. Społeczność akademicka uczelni w wolnych, tajnych wyborach odrzuciła jej kandydaturę, jako członka Rady Wydziału i Senatu. To bezprecedensowy przypadek, gdy urzędujący rektor otrzymuje tak wyraźny znak odrzucenia przez społeczność akademicką. Pani Rektor przez dwie kadencje pełniła funkcję Dziekana, potem został Rektorem uczelni. To 13 lat pełnienia odpowiedzialnych funkcji. A dziś jej Koleżanki i Koledzy nie uznają za stosowane by zasiadała w ławach RW i Senatu. Nie trzeba już więcej wypowiadać nawet jednego zdania oceniającego działalność Prof. E. Małeckiej-Tendery w murach tej uczelni – ocena sformułowana w tak demokratycznym trybie nie wymaga weryfikacji.
Osobiście, jako człowiek, współczuję Pani Rektor, ale jako pracownik uczelni rozumiem dlaczego werdykt społeczny był tak wyraźny.
Pracownicy uczelni powiedzieli NIE.
Wydarzenia mają także wymiar szerszy, dotyczą również przyszłości. Za 23 dni, 14 maja staniemy przed urną wyborczą by wybrać nowego rektora. Koniecznie musimy przyjrzeć się kandydatom nie tylko pod kątem ich przydatności do pełnienia funkcji rektora związanej z ich kompetencjami czy programem. Każdy prawdziwy lider, także rektor musi mieć pewien zestaw cech osobowych impregnujących go przed „zachłyśnięciem” się władzą. Przyjrzyjmy się kandydatom nie jak profesorom, ale jak zwykłym ludziom. Jak rozmawiają z podwładnymi, jak nawiązują kontakt z pacjentem, czy mówią „dzień dobry” portierowi i sprzątaczce. Czy uśmiechają się do ludzi, czy po prostu lubią ludzi.
Ostatnie wydarzenia jakże dobitnie dowodzą, że bez pewnych cech charakteru nie można odnaleźć się, jako prawdziwy lider żadnej społeczności, a uczelni w szczególności.
21 kwietnia 2012 18:50
Wybory 19 kwietnia były dniem w życiu naszej uczelni, który przejdzie do jej historii. Tego dnia byliśmy świadkami początku końca pewnej kariery życiowej, kariery Pani Rektor Prof. Ewy Małeckiej-Tendery. Społeczność akademicka uczelni w wolnych, tajnych wyborach odrzuciła jej kandydaturę, jako członka Rady Wydziału i Senatu. To bezprecedensowy przypadek, gdy urzędujący rektor otrzymuje tak wyraźny znak odrzucenia przez społeczność akademicką. Pani Rektor przez dwie kadencje pełniła funkcję Dziekana, potem został Rektorem uczelni. To 13 lat pełnienia odpowiedzialnych funkcji. A dziś jej Koleżanki i Koledzy nie uznają za stosowane by zasiadała w ławach RW i Senatu. Nie trzeba już więcej wypowiadać nawet jednego zdania oceniającego działalność Prof. E. Małeckiej-Tendery w murach tej uczelni – ocena sformułowana w tak demokratycznym trybie nie wymaga weryfikacji.
Osobiście, jako człowiek, współczuję Pani Rektor, ale jako pracownik uczelni rozumiem dlaczego werdykt społeczny był tak wyraźny.
Pracownicy uczelni powiedzieli NIE.
Wydarzenia mają także wymiar szerszy, dotyczą również przyszłości. Za 23 dni, 14 maja staniemy przed urną wyborczą by wybrać nowego rektora. Koniecznie musimy przyjrzeć się kandydatom nie tylko pod kątem ich przydatności do pełnienia funkcji rektora związanej z ich kompetencjami czy programem. Każdy prawdziwy lider, także rektor musi mieć pewien zestaw cech osobowych impregnujących go przed „zachłyśnięciem” się władzą. Przyjrzyjmy się kandydatom nie jak profesorom, ale jak zwykłym ludziom. Jak rozmawiają z podwładnymi, jak nawiązują kontakt z pacjentem, czy mówią „dzień dobry” portierowi i sprzątaczce. Czy uśmiechają się do ludzi, czy po prostu lubią ludzi.
Ostatnie wydarzenia jakże dobitnie dowodzą, że bez pewnych cech charakteru nie można odnaleźć się, jako prawdziwy lider żadnej społeczności, a uczelni w szczególności.
21 kwietnia 2012 18:50
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
14 komentarze:
Nic dodać, nic ująć!
Ważne też będzie to jakich doradców będzie miał Rektor, komu powierzy ważne funkcje w Uczelni. Oby tylko nie trafił na kogoś, kto będzie powielał znane nam od kilku lat negatywne wzorce.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
albo
nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka
jest wiele powiedzone obrazujących powstałą sytuację, Pani Rektor otrzymała po prostu zapłatę za swe wieloletnie postępowanie. Za poniżanie ludzi, za mobbing, za różne manipulacje. To bardzo dobra lekcja na przyszłość i przestroga dla kolejnego rektora by nie próbował iść tą ścieżką. A zarazem dowód, że demokracja jednak istnieje i symboliczny "układ" nie jest wszechwładny.
17.04. pisałem: Martwi mnie obecna sytuacja, a jestem osobą patrząca na to wszystko nieco z boku. Wyłącznie na krytyce w czambuł obecnej władzy nie zbuduje się zaplecza akademickiego. Kiedy czytam te teksty, to odnoszę wrażenie, że jedynym celem grupy tzw. "reformatorów" jest odwet! A wierzę, iż tak nie jest. Ale co niektórzy przedstawiciele tego ugrupowania po prostu mu szkodzą. Dlaczego nagle znalazł czas dla Naszych Spraw prof. Buszman, człowiek-widmo, którego średnio widywało się dotąd na RW 1 raz w roku lub rzadziej? A kiedy już został przewodniczącym Komisji ds. Nadania Tytułu Profesora, to przez niego całość się odwlekała o miesiące, gdyż nie miał kiedy napisać protokołu. Jeśli człowiek, który został zwolniony z Ochojca w dość niejasnych, delikatnie mówiąc, okolicznościach i nagle jawi się jako jedyny sprawiedliwy, to mnie to niepokoi! A kiedy już bluzga na Tenderów, którzy go wyhodowali i wykarmili, to napawa mnie to wręcz obrzydzeniem. Czy przypadkiem nie chodzi o konkurs na kierownika III kliniki kardiologii? Mamy podział na "My" i "Oni". A ja może nie chcę być ani tu, ani tam. I może nie chcę także Sieroniów. Może jako praktykujący lekarz mam dość wkręcania mnie w jakieś dziwne układy. Może chcę po prostu zagłosować w zgodzie z własnym sumieniem? I proszę się trzymać ode mnie z daleka!
I teraz dzień obecny. Powyższy komentarz spotkał się także z krytyką. Już po napisaniu tego tekstu, w przeddzień wyborów, okazało się, że znalazłem swoje nazwisko na liście tzw. "popleczników władzy". Oświadczam, że nikt o zgodę mnie nie pytał, o planach zamieszczenia mojego nazwiska nikt nie raczył mnie nawet poinformować czy zapytać o zgodę. Dlatego proszę nie traktować wszystkich Kandydatów z tej listy jako usłużnych, podwładnych władzy, bo to po prostu niesprawiedliwe i krzywdzące. Bezkrytyczna, wzajemna obrona sygnatariuszy tzw. "listy reformatorów" jest także nie do przyjęcia! Jeszcze raz podkreślam: znam Buszmana od wielu lat i z niego taki akademik, jak z koziej d..y worek na mąkę. Zarabiając takie krocie w PAKS-ach mógł sobie pozwalać na wszystko (czy już zapomniał o cięciu stentów ?), łącznie ze zwolnieniem z Ochojca, gdzie zarabiał grosze w porównaniu z ośrodkami prywatnymi. Niestety, tzw. "reformatorzy" wcale nie są lepsi. Kto nie jest z nimi, ten jest przeciwko. Czyż to nie odwet? Najlepszym dowodem jest fakt, że kto nie był na żadnej z 2 list, nie zdobył żadnego poparcia. Ciemno widzę przyszłość uczelni i stosunki międzyludzkie.
Tak sobie to wszystko czytam i już wiem, skąd taka marna jakość zajęć (przynajmniej w Zabrzu). Skoro machlojki i traktowanie pracowników jak za przeproszeniem bydło mają miejsce "u źródła", to dlaczego nie miałyby się przenieść na nas? Po co się starać, skoro samemu jest się traktowanym po macoszemu?
Ale nie ma co się martwić, mimo tego kandydatów na studia nigdy nie zabraknie, przecież jak ktoś chce zostać medykiem to pcha się drzwiami i oknami wszędzie tam, gdzie może być przygarnięty.
Co do listy rekomendowanych - dlaczego krzyżyki są przy nazwiskach 'szalonych naukowców', zajmujących się wiedzą, która rzadko wychodzi poza granice laboratorium?
Dla mnie istotny jest fakt niemal wzorcowego zachowania się RW w Zabrzu i wykasowanie ludzi pokroju Sieronia. Za wszystkie jego manipulacje, krętactwa, fałsz i podstawianie nogi w perfidny sposób oraz niszczenie ludzi, którzy stanęli na jego drodze do wątpliwego sukcesu zawodowego. Piszę niemal, bo żałuję, że nie wszedł do Senatu Prof. Pluskiewicz. Mam nadzieję, że Ci którzy Go skreślali z listy zdają sobie sprawę, że teraz zabraknie tam głosu bezkompromisowego, który będzie bronił żywotnych interesów pracowniczych. Aż ciśnie się na usta pytanie: po co Nam tam król?
Nazwijmy po imieniu: Pani Rektor oraz WSZYSCY jej WSPOŁPRACOWNICY nie uzyskali absolutorium. Tym Państwu już dziękujemy.
Wypada podziękować za komentarz z 12;15. To bardzo trafna diagnoza sytuacji. Chciałabym przypomnieć, że na spotkaniu wyborczym w Zabrzu prof. Pluskiewicz zwrócił się z apelem do członków RW by nie dać się podzielić inicjatorm stworzenia listy i głosować wg własnej wiedzy i sumienia. To był ważny głos wobec wzburzonego morza, powstałego na skutek rozłamowej działalności i powstania listy. Musi zwyciężyć rozwaga, a nie lokalna wojenka.
W odpowiedzi i uzupełnieniu komentarza z 12;18, Prof. Pluskiewicz nie dostał się do Senatu bo do niego nie kandydował. Jak mogę się domyślać zamierza się tam znaleźć jako przewodniczący Senatu, czyli rektor. Czego mu serdecznie życzę!
Pracuję w akademii "od zawsze", pamiętam rok 1980. Wówczas rady wydziałów lekarskich usunęły ze stanowiska Rektora Jonka. To było niebywałe spotkanie i niewiarygodna sytuacja. Trudno było sobie wyobrazić by wszechwładny rektor, postrach Rokitnicy i nie tylko, mógł być usunięty ze stanowiska. Zmiotła go siła demokracji. Wydarzenia z czwartku i piątku to powtórka po 32 latach, społeczność w pewnym sensie usunęła osobę, którą uznała za niegodną do pełnienia funkcji rektora. Gdyby Pani Rektor miała honor to by się podała do dymisji!
Zachowując w pamięci różnice PRL-u i III RP, to bardzo uderzająca analogia. To przestroga dla wszystkich kandydatów na rektora, w 2012 roku i w dalszej przyszłości, tyrani zawsze marnie kończą.
Przepraszam za tego Buszmana - to miało być w innym wątku, pomyliły mi się okienka. Proszę nie publikować.
Przyglądam się uważnie wynikom wyborów oraz czytam komentarze zamieszczone na tej witrynie. Moją szczególną uwagę oraz zdziwienie zwrócił tekst odnoszący się częściowo do osoby profesora Pawła B. (wątek z 22 kwietnia 2012 12:15).
Z profesorem mam zaszczyt współpracować od połowy studiów medycznych, kiedy to zniechęcony brakiem jakiejkolwiek aktywności koła naukowego jednej z klinik, otrzymałem od ówczesnego docenta Pawła B. szansę rozwoju naukowego, którą w moim osobistym odczuciu wykorzystałem w 100% i którą szybko zaraziłem moich młodszych kolegów.
Od samego początku współpracy Profesor imponował swoim zaangażowaniem w rozwój projektów naukowych zarówno klinicznych jak i przedklinicznych (wiele z nich opublikował w renomowanych czasopismach medycznych), wprowadzaniem do praktyki klinicznej nowoczesnych technologii, a co najbardziej imponujące osobistym zaangażowaniem w rozwój kariery naukowej studentów i młodych lekarzy – wielu z nich pod opieką Profesora uzyskało stopień doktora nauk medycznych a dwóch młodych lekarzy jest obecnie w trakcie przygotowywania rozprawy doktorskiej.
Ilość opublikowanych prac Profesora, ich wartość merytoryczna, a zwłaszcza ich wymiar praktyczny są godne podziwu i z pewnością przewyższają dorobek naukowy wielu Szanownych Kolegów określających siebie mianem „akademików”.
Jeżeli przy okazji tak intensywnego osobistego zaangażowania w rozwój nauki i kariery naukowej swoich młodszych kolegów, Profesor znalazł jeszcze dodatkową motywację oraz siły do poprawy systemu zdrowia w naszym kraju (np. spadek śmiertelności w zawale) poprzez ścieżkę biznesową – to ja osobiście chylę czoła i chciałbym brać z Niego przykład.
A ja profesora Buszmana mam zaszczyt nie znać. I nie chcę go poznać. Niestety, nie należę do grona osób, dla których świat polityki, businessu i akademików to to samo. Zawsze poczytywałem sobie za zaszczyt przynależność do towarzystw naukowych i akademickich. Poruszanie się w towarzystwie 2 prawników praktycznie wszędzie, to nie moja droga. Wolałbym, żeby prof. Buszman pozostawał w ukryciu, robił kasę, bywał na RW raz do roku i nie kompromitował Nas swoją osobą. Zdecydowanie nadaję na innych częstotliwościach fal. I to ja jestem moralnie lepszy!!!
Skoro tak piszesz (18:07) to mam wątpliwości co do twojej moralności, skoro nie znasz tego człowieka, a rzucasz kalumnie.
Prześlij komentarz