niedziela, 15 stycznia 2012

ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Odpowiedzialność to ważna cecha w życiu każdego człowieka, ale ta cecha nabiera szczególnego znaczenia w działalności publicznej. Od osób pełniących ważne funkcje wymagamy więcej niż od przeciętnego zjadacza chleba, gdyż ich decyzje mogą mieć poważne konsekwencje dla wielu ludzi, całych instytucji, miast lub nawet państw. A im wyżej ktoś stoi w drabinie społecznej tym większa ciąży na nim odpowiedzialność. Niestety, nie zawsze postawa VIP-a idzie w parze ze znaczeniem stanowiska jakie piastuje. Chciałbym parę słów napisać o bieżących wydarzeniach z Zabrza mających podłoże w pewnych decyzjach sprzed wielu lat. W 2004 roku Śląska Akademia Medyczna otrzymała od władz Zabrza szpital miejski znajdujący się na ulicy Wyciska. Był to wówczas dość nowy budynek, a uczelnia miała tam umiejscowić swoje kliniki. Stanowisko rektora pełnił wówczas Prof. T. Wilczok. Dla mieszkańców miasta zamknięcie szpitala, w którym funkcjonowały oddziały interny, chirurgii i ortopedii to była i jest nadal katastrofa. Obowiązki opieki zdrowotnej przejął szpital w Biskupicach nieprzygotowany do przyjęcia tak dużej liczby pacjentów. Znaczną część pracowników zamkniętego szpitala przejął Szpital Kliniczny nr 1 co spowodowało jego zadłużenie. Budynek dawnego szpitala stoi pusty do dziś, kliniki nigdy tam nie zostały posadowione. Jadąc trasą średnicową miga na wysokości dzielnicy Zabrza - Zaborza spory gmach szpitala.
Czyj to był błąd? Pewnie w pierwszej kolejności władz uczelni, która była już wówczas bardzo zadłużona i cały projekt był całkowicie nierealny. To była po prostu kompletna nieodpowiedzialność. Ale część winy spada także na ówczesne władze samorządowe Zabrza, które nie zadbały by w umowie z uczelnią zabezpieczyć interesy mieszkańców na wypadek niedotrzymania warunków umowy.
Dlaczego dziś om tym piszę? Niedawno dowiedziałem się, że pewna instytucja w terenu miasta stara się o przekazanie je przez władze samorządowe użytkowanego obiektu na własność. Istnieje taka prawna i formalna możliwość by przeprowadzić taką procedurę. Ale okazało się, ze miasto wcale nie jest skore do podjęcia szybkiej decyzji w tej kwestii. Przedstawiciele miejscowego samorządu przypomnieli fakt z przeszłości; skoro niegdyś oszukała nas uczelnia medyczna, jaką mają gwarancję, że w tym przypadku nie mają do czynienia z nieodpowiedzialnym partnerem? W magistracie pamięta o wieloletnich bojach z akademią medyczną o szpital, ale odium nieodpowiedzialności spada na innych ludzi zupełnie niezwiązanych z dawnymi wydarzeniami.
Dla mnie, pracownika uczelni przykro było słuchać takiej relacji. Wcale nie jest miło pracować w instytucji postrzeganej jako niepoważna i nieodpowiedzialna.
Niech ta historia będzie przestrogą dla tych, którzy z racji pełnionych funkcji podejmują ważne decyzje, konsekwencje mogą trwać wiele, wiele lat…

2 komentarze:

Portier pisze...

Co do podejścia naszej uczelni do różnych obiektów przez siebie administrowanych to tylko trzy relatywnie małe przykłady z Ligoty. Pierwszy: dawna pralnia. Ile lat stała i ile odmarzniętego tynku z niej odpadło zanim zaczęto jej obecnie bedącą na ukończeniu przebudowę? To akurat przykład najlżejszy.

Drugi. Kompleks biurowo magazynowy przy ulicy Medyków 30. Tam dawniej mieścił się dział inwestycji i (aż do 2003 roku)siedziba firmy która cały ośrodek ligocki wybudowała. Pomiędzy przejęciem go od niej, a rozpoczęciem instalowania tam uczelnianego archiwum teren ten został zdewastowany przez złodziei, a sam obiekt stał dwie zimy bez ogrzewania i niszczał.

I budynek trzeci, czyli słynny "zameczek" zwany przez niektórych, nie wiem czy słusznie, willą Chruszczowa. Ulica Śląska, za pętlą autobusową. Przecież stan tego czegoś, co zaczęto remontować ok. 2000 roku jest łagodnie mówiąc przygnębiający, sam zniszczony prawdopodobnie jeszcze przez budowlańców piękny park i zasypany stawik wraz z bajkowym mostkiem już wołają o pomstę, a uczelnia opuściła to miejsce (przenosząc szpital dziecięcy) w drugiej połowie lat 90! Za oświetlenie i ochronę tych obiektów oczywiście cały ten martwy czas się płaciło, a konserwacji nie prowadziło żadnej.

Czy w każdym z tych przypadków zmarnowane lata przed kolejnym uruchomieniem nie przekładają się na zmarnowane pieniądze?

Można by jeszcze wspomnieć np. aulę A3 w ligockich ZTM, która od wybudowania do wykończenia czekała w stanie surowym chyba ponad 15 lat, ale to już inna bajka...

Anonimowy pisze...

Z tego wynika, że lepsze byłoby usamodzielnienie się Wydziału Zabrzańskiego. Problem tylko w tym, czy nie osłabiłoby to pozycji Wydziału na tle kraju?