poniedziałek, 5 września 2011

OBSERWACJE Z ŻYCIA POLITYCZNEGO

W polskich zwyczajach politycznych pojawiła się niedawno ważna zmiana. Wybory do izby wyższej polskiego parlamentu, Senatu są przeprowadzane wg ordynacji większościowej. Krótko definiując ten model wyborczy: w danym okręgu wygrywa kandydat, który uzyskał największą liczbę głosów. Proste, prawda? To dla każdego myślącego człowieka oczywista sytuacja – wygrać ma najlepszy. Ale tak się w naszej rzeczywistości wyborczej wcale nie dzieje, decydują także inne względy np. łączna liczba głosów oddanych na całe ugrupowanie lub partię. Stąd wprowadzenie okręgów jednomandatowych to szansa dla demokracji, szansa dla Polski by o jej losach w większym stopniu decydowali obywatele, a nie interesy partyjne. Dodatkowo smaczek całej dodaje inicjatywa - Obywatele do Senatu - prezydentów polskich miast, którzy wysunęli swych kandydatów. Ale klasa polityczna się broni przed zabraniem jej części władzy, partie polityczne wcale niezależnych kandydatów wcale nie witają z otwartymi rękami. Warto opisać stosowane metody by ograniczyć szanse wyborcze obywateli. By zostać kandydatem do Senatu należało zebrać 2000 podpisów. Dotyczy to wszystkich kandydatów, także tych z partii politycznych. Ale ci ostatni podpisy zaczęli zbierać już 8 sierpnia, niezależni 12 dni później. Czy szanse były równe? Dzięki temu fortelowi wyeliminowano wielu groźnych konkurentów; sam znam kandydata, świetnego, kandydata, który przegrał z czasem. Kandydaci spoza partii musieli zebrać najpierw 1000 podpisów pod wnioskiem o rejestrację komitetu, a dopiero po jego rejestracji mogli zacząć zbierać podpisy pod kandydaturą (nie wolno zbierać ich razem). W takim systemie wystarczy, że ktoś nieco wcześniej zarejestruje komitet o takiej samej nazwie jak ten, dla którego zbierano podpisy i sprawa się komplikuje. Partie polityczne nie muszą zbierać podpisów pod utworzeniem komitetu. Zawiadamiają jedynie Komisje Wyborczą o utworzeniu komitetu i komitet rejestrowany jest automatycznie pod nazwą partii. Jeśli dodamy do tego różnicę potencjałów finansowych i organizacyjnych komitetów partyjnych i obywatelskich, widzimy walką Dawida z Goliatem. W czasach biblijnych wygrał Dawid, w Polsce miałby większe problemy.

Dlaczego o tym piszę na forum poświęconym sprawom polskich uczelni? Sądzę, że pokusa zawłaszczenia władzy nie jest obecna tylko w świecie polityki. Uczelnie także mają swe władze, które realizują swoją politykę. Czy na pewno sprawy w polskich szkołach wyższych idą w dobrym kierunku? Moje obserwacje są niestety przeciwne, górą są raczej interesy wąskich grup osób (nacisku) niż dobro społeczności akademickich jako całości. W naszym dobrze rozumianym interesie jest zadbanie o sprawy uczelni, a pierwszym krokiem w tym kierunku jest wybór do władz uczelni najlepszych z najlepszych. Dziś, gdy tworzymy w naszej uczelni nowy statut dostosowany do zapisów nowej ustawy o szkolnictwie wyższym mamy niepowtarzalną szansę by przyjąć takie regulacje prawne by żadne sprytne zabiegi i fortele nie mogły wypaczyć wyborów nowych władz. Np. należy ustalić jeden termin zgłaszania kandydatów na stanowisko rektora, tak by zrównać szanse wszystkich aspirujących i poddać ich jednakowej ocenie wyborców. Pułapek jest wiele, pomysłów na wprowadzenie furtek prawnych jest wiele. Liczmy, że zaproponowany projekt statutu uwzględni interes nas wszystkich, dla dobra wspólnego.

16 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jakie dobro wspólne? Doświadzcenia ostatnich lat wykazują, że liczy się wyłącznie dobro własne (rządzących). I to zarówno w tej wielkiej polityce, jak i na naszym podwórku. Może przede wszystkim na naszym. I nowy statut wcale tego nie zmieni, bo już nowa ustawa nie traktuje wszystkich jednakowo. Ostatnio na stonie internetowej uczelni pojawiła się informacja o tym, że nasza uczelnia organizować będzie centralną inaugurację roku akademickiego 2011/2012. A więc nowe władze wrocławskiej uczelni zostaną ukarane przez ministerstwo, za to, że uczelnia pozbyła się plagiatora. A nowy rektor ukarany, za to, że jest. Gdyby był poprzedni (plagiator), to inauguracja byłaby we Wrocławiu. Morale rektorów uniwersytetów medycznych (jeżeli poparły propozycję ministerstwa) kwalifikuje ich do postawienia pomnika opisanego w jednym z poprzednich artykułow na tym blogu. Chociaż - informacja o centralnej inauguracji w naszej uczelni pojawiła się i natychmiast znikła. Czyżby światełko w tunelu?

Anonimowy pisze...

To duży błąd, że władze SUM zgodziły się na centralną inaugurację, wsparły pośrednio w ten sposób walkę MZiOS z nowymi władzami wrocławskiej AM. Plagiator nie przeszkadzał ani ministerstwu ani pozostałym Rektorom uczelni medycznych...

Anonimowy pisze...

No cóż, w Polsce relatywizm ocen osiągnął poziom kosmiczny. Słusznie zauważył Komentator, że plagiator był chroniony (w tym ma swój udział Rektor uczelni medycznej z Katowic, jako przewodnicząca konferencji rektorów uczelni medycznych), a rektora wybranego na jego miejsce się poniża i atakuje. Szkoda, że w tym niecnym procederze bierze udział i ministerstwo i Pani Rektor z Górnego Śląska...

Anonimowy pisze...

Tak, postawa moralna naszych władz pozostawia wiele do życzenia. Wypaczone morale to nepotyzm, który nadal kwitnie pomimo podpisania rezolucji w tej sprawie, to pozbywanie się niewygodnych i obsadzanie vakujących stanowisk swoimi, to skandalizujące procedury konkursów(ten ostatni na klinikę kardiologii w szczegóności), to utrzymywanie na stołku chamskiej i niesprawiedliwej kuraszewskiej i wiele innych. Pani rektor też będzie mogła napisać do swojej babci "zrobiłam jak trzeba". Tylko mam morale "inaczej".

Anonimowy pisze...

"Cuda" zdarzają się w różnych wydziałach; dziś dr n.med. znalazł uznanie komisji konkursowej większe niż DR HAB! po co komu habilitacja skoro wystarcza doktorat, czyli wg polskich realiów pozycja POMOCNICZA!? ciekawe ilu doktorów "wypuścił" dr med...
Rzecz miała miejsce w Zabrzu...
Destrukcji ciąg dalszy...
Pozostaje mieć nadzieję w mądrość Rady Wydziału...

Anonimowy pisze...

To jest właśnie amoralna postawa naszych władz, którym się wydaje, że żadna kara nigdy ich nie dosięgnie.

Anonimowy pisze...

a mnie naszło, że może bysmy rozpoczeli dyskusję na pewien bardzo drażliwy temat!
Chodzi mianowicie o dopisywanie się do prac!
Kto siedzi w tym temacie - dokładnie wie o co chodzi!

Anonimowy pisze...

Do wspisu z 6 września: proszę opisać co się wydarzyło w Zabrzu w związku z konkursem ? jaka to katedra czy zakład dostała kierownika ze stopniem dr n.med. ? To ważne dla całej kadry akademickiej ? jakie były kryteria wyboru ?

Anonimowy pisze...

Odpowiadam pytającemu z 19.22, to się zdarzyło w trakcie konkursu na kierownika zakładu chirurgii stomatologicznej. Doc. Koszowski przepadł z dr Morawcem.

Anonimowy pisze...

Popieram co do dopisywania ! dlaczego wszyscy milczą ? Pojawiły się nowe rozporządzenia minister na ten temat, coraz częściej mówi się o tym na konferencjach jako o swoistym plagiacie, czyli korzystaniu z dorobku intelektualnego innych. A co z nagrodami dla dopisywanych ?

Anonimowy pisze...

Uważam,że centralną inaugurację w naszej Uczelni należy zbojkotować. W ten sposób można okazać dezaprobatę na stosowanie złych i niemoralnych praktyk ze strony ministerstwa i naszej Pani Rektor, która miała szansę powiedzieć ,,nie'', ale tego nie uczyniła. Uważam,że udział w takiej inauguracji świadczyć może o każdym z nas, mamy szanse powiedzieć ,,nie '' !, wówczas odcinamy się od partykularnych interesów jednostek. Wrocław to doceni.

Anonimowy pisze...

Odnośnie wspomnianego konkursu. We wczesnym PRL-u funkcjonowała zasada: "nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera". Obecnie do chęci szczerej należy dodać układy i stara maksyma jest bardzo aktualna w "nowej" rzeczywistości. Smutne....

Anonimowy pisze...

To nie smutne, ale tragiczne. Obecnie nic się juz nie liczy, poza układami. Szkoda krótkiego życia na pseudo-karierę naukową.

Anonimowy pisze...

No cóż, na chirurgii stomatologicznej kabaretu ciąg dalszy. I niestety nie jest to Kabaret Moralnego Niepokoju, a raczej niemoralnego spokoju. Kolejny raz posiedzenie komisji konkursowej zaskakuje irracjonalnym wynikiem, a kryteria oceny pozostają wielką zagadką...

Anonimowy pisze...

Popieram propozycję Anonima z 8 września godz. 16:09. Okażmy naszym władzom dezaprobatę, za ich niemoralne działania. Zbojkotujmy iaugurację roku, aby osób w togach było jak najmniej. Nie jest to sposób nowy i był już stosowany.Obecne władze zabezpieczają się organizując uroczystość w stosunkowo małej sali jak na potrzeby uczelni(450 miejsc), która na pierwsze lata przyjmuje ponad 1000 studentów oraz inny zabieg socjotechniczny: na sali w ubiegłym roku prawie
wcale nie było pracowników, tylko wielu nieznanych ludzi (rodziców i innych). No i sala była pełna.
Bez nas.

Anonimowy pisze...

Do Przemyślenia !
Nie ma jeszcze oficjalnego programu inauguracji roku akademickiego i społeczność akademicka nie wie, że w trakcie inauguracji jest bardzo ważna część : Doktorat Honoris Causa prof. Władysława Nasiłowskiego.