sobota, 22 maja 2010

O polskich sprawach

Katastrofa samolotu prezydenckiego była wydarzeniem bez precedensu we współczesnym świecie. Nigdy w czasach pokoju nie miała miejsce podobna tragedia, żaden kraj w jednej chwili nie stracił tak wielu osób pełniących kluczowe role w państwie. Ale uwaga kraju, a przede wszystkim uwaga opinii publicznej w dosłownie całym świecie zogniskowała się także na zbrodni katyńskiej. Historia zatoczyła koło, a skrzętnie ukrywana prawda o Katyniu obiegła wszystkie kontynenty. To stwarza, mam nadzieję, szanse na pełne wyjaśnienie prawdy o Zbrodni Katyńskiej. Wszyscy Polacy oczekują takiego zakończenia historii katyńskiej, a tragedia z 10 kwietnia br. może być zaczynem zupełnie nowego rozdziału w historii stosunków między naszymi narodami (choć dotychczasowy bieg spraw topi wcześniejsze nadzieje).

Niedługo po 10 kwietnia rozmawiałem z dr Jerzym Wieczorkiem, absolwentem naszej uczelni, aktualnie mieszkańcem Lublina. Poznaliśmy się w 1980 roku, razem zakładaliśmy Niezależne Zrzeszenie Studentów (NZS) Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu. W tym gorącym czasie spotykaliśmy się setki razy, a dyskusje, jakie toczyliśmy na posiedzeniach zarządu NZS-u, były nieraz burzliwe. Ale spory, jakie rozstrzygaliśmy nigdy nie dzieliły tej zwartej grupy osób, wręcz przeciwnie, cementowały naszą przyjaźń. Do dziś utrzymuję bliskie kontakty z wieloma wtedy poznanymi ludźmi. Zwrotne chwile życia skłaniają nas do rozmowy z innymi osobami, a takim momentem była katastrofa pod Smoleńskiem. Zawsze ceniłem dr Jurka Wieczorka za wnikliwe sądy, Jego spojrzenie na pewne sprawy nieraz wkraczało w obszary zupełnie niedostrzegane przez innych. Zadzwoniłem do Lublina jeszcze 10 kwietnia; w następnych dniach rozmawialiśmy kilkakrotnie. Jurek zwrócił mi uwagę na zupełnie inny aspekt pośrednio związany z wypadkiem lotniczym w drodze do Katynia.

Mówił tak:
„ … narzekaliśmy zawsze na naszych wschodnich sąsiadów, którzy ukrywali prawdę o Katyniu, wzywaliśmy ich, by powiedzieli prawdę i mieliśmy pełne prawo do tego. Ale nie wystarczy ich pouczać, co mają zrobić w sprawie Katynia; trzeba wyjaśnić najpierw „Polski Katyń”. Ile bowiem jest cmentarzy przy powiatowych urzędach bezpieczeństwa? - nawet nie są one zidentyfikowane; nie wiemy, ile osób tam zamordowano. Kto to zrobił? - Rosjanie? - Nie, to Polacy, choć z sowieckiego nadania - ale Polacy. I oni chodzą i żyją wśród nas! W tej sytuacji ani nie mamy prawa moralnego napominać Rosjan, ani nie powinniśmy zapominać, że nierozliczeni sami ze sobą, jesteśmy niewiarygodni rozliczając Rosjan.

Tych zabitych w „Polskim Katyniu” jest wielu. To nie tylko więźniowie SB-ckich powiatowych i wojewódzkich posterunków, zakopywani nieopodal lub w podwórzu. To też ofiary walk polsko-polskich oraz polskich represji odwetowych. Otóż miałem 2 lata temu pacjenta, który opowiadał mi, że był świadkiem eksterminacji polskiej wsi. Schowany w krzakach patrzył, jak zabijają jego rodzinę. Eksterminacji dokonywali polscy esbecy za karę za wspieranie oddziału AK, który nie poddał się rozbrojeniu. Zapytałem czy w "wolnej Polsce" upomniał się o sprawiedliwość. Tak - rzekł mi - jego dzieci podjęły akcję szukania innych ofiar esbeckich przez Internet, on sam chciał pójść do sądu. Lat temu kilka, krótko po rozpoczęciu tych starań, przyszli doń pewni panowie. Nie przedstawili się, ale stanowczo odradzili zaniechania czynności, jeśli kocha swoją rodzinę, która żyje, jeszcze żyje, ale przecież nie musi – więc zaniechał tych działań. Odkłamanie Katynia było fundamentem III RP, ale odkłamanie „polskiego Katynia” nie może czekać bez końca. Na razie za taką Ojczyzną mogę tylko potęsknić……”

Nikt nie kwestionuje konieczności wyjaśnienia sprawy Zbrodni Katyńskiej, ale jak jest możliwe, by zbrodnie na ziemi ojczystej zostały nie osądzone? I wcale nie widać woli, by tego dokonać. A ostatnie zmiany w polskim prawie dotyczące funkcjonowania Instytutu Pamięci Narodowej pokazują wręcz odwrotne zjawisko. Dotąd do archiwalnych dokumentów dostęp miały ofiar prześladowań (nie licząc naukowców czy dziennikarzy), ale zgodnie z nowymi regulacjami umożliwiono wgląd w akta także byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa. Szydercze koło historii zrównało w prawach ofiary i ich prześladowców, to taka forma „sprawiedliwości” społecznej i demokracji doby współczesnej.

Trudno mieć jeszcze nadzieję, żebyśmy, jako naród, byli zdolni do realizacji elementarnych zasad sprawiedliwości. Kraj, który zatracił pamięć nie ma dobrych rokowań na przyszłość, a odium zatarcia zbrodni czasu pogardy na pokolenia będzie zatruwało nasze życie społeczne.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

No właśnie. Ile pośród nas osób, których bliscy zginęli w taki sposób. Ale ludzie zachowują się podobnie, niczego ich to nie uczy. Uśmiercają to co na ich drodze się pojawi. Nie zważają na autorytety, morale i wyższe uczucia.