Okres letniego wypoczynku mija już i wypada zająć się innymi sprawami niż urlop. Aczkolwiek proszę o wybaczenie, że nie mogę pozbyć się „syndromu” wakacji. Choć, jak ktoś trafnie zauważył, by efektywnie pracować trzeba się nauczyć odpoczywać. Staram się zachowywać rozsądne proporcje między pracą i odpoczynkiem, ale muszę przyznać, że nie zawsze mi się to udaje ze szkodą dla przyjemności… Dla mnie optymalną formą rekreacji to rower lub narty, a obie dyscypliny najlepiej uprawiać w górach. W ostatni weekend mojego urlopu zmobilizowałem się, wstałem o 4.45, o godz. 8 byłem w Białce u mojego przyjaciela i wieloletniego partnera rowerowego - dr Grzegorza Michniewskiego. Po szybkim śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Spiszu by szerokim zakolem po zrobieniu 50 km wrócić do Białki. Koniec trasy prowadził po miejscowych trasach narciarskich. Ta miejscowość od niedawna znajduje się na liście polskich stacji narciarskich i muszę przyznać, że dotąd nie traktowałem Białki, jako miejsca do uprawiania narciarstwa zbyt poważnie. Ale to, co zobaczyłem zmieniło mnie dotychczasowe mniemanie. 8 wyciągów, w tym krzesełka cztero- i sześcioosobowe na rozległym, trawiastym zboczu budzą szacunek.
Po co o tym piszę? Jaki to ma związek z naszym życiem uniwersyteckim?
Ma, i to całkiem spory, spróbuję to wykazać.
Ośrodek w Białce powstał, jako wspólne przedsięwzięcie 48 (!) partnerów = współudziałowców! W Polsce, gdzie każdy sobie „rzepkę skrobie” taka masa ludzi potrafiła się porozumieć. Stworzono od podstaw całkiem nową jakość, a przecież górale to specyficzna nacja, być może jeszcze bardziej skażona indywidualizmem niż przeciętny Polak. Przekonani o swej wyższości mieszkańcy Bukowiny muszą ze zdumieniem przecierać oczy. Narciarze polscy znają zmarnowane znakomite miejsca do uprawiania narciarstwa - Pilsko, Szczyrk, Zwardoń. Te miejscowości biją na głowę potencjalnymi możliwościami Białkę, ale to smutne, pogrążone w chaosie i bałaganie zacofane stacje narciarskie.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Wróćmy do łono uniwersytetów, popatrzmy jak my realizujemy naszą misję - naukę. Nauka jest zaborcza, wymaga spokoju, inwencji oraz szerokiej współpracy. Nie ma mowy o realizacji dużych projektów w pojedynkę, konieczne jest budowanie zespołów ludzkich. Albo nauczymy się ze sobą efektywnie współpracować (ku pożytkowi wszystkich) i będziemy zbierać owoce albo zostaniemy tyle za innymi.
- Zastanówmy się z iloma osobami spoza naszego miejsca pracy prowadzimy aktywną współpracę naukową?
- Czy naukowcy z innych uczelni współpracują z Wami?
- Ile prac z Nimi opublikowałeś?
- Czy chcemy i potrafimy współpracować z innymi ludźmi?
- Ile osób zaprosiłeś do współpracy?
- Ilu badaczy Ciebie włączyło do swych zespołów naukowych?
- Czy wzorzec naszej współpracy jest bliższy realiom Białki czy skłóconemu Szczyrkowi lub zrujnowanemu Zwardoniowi?
1 komentarze:
Panie Profesorze, bardzo ciekawy tekst, z dobrym wprowadzeniem-miło się czyta!
Natomiast mam kilka pytań, a jako, że jest Pan na pewno rozeznany w temacie, ufam, że uzyskam odpowiedź:
Czy nasza uczelnia reguluje w jakiś sposób prawny współprace z innymi uczelniami w kraju?
Czy w jakikolwiek sposób wspierane przez naszą uczelnie są tego typu projekty i ludzie w nich uczestniczący?
Jakie aktualnie projekty realizujemy we współpracy między uczelniami? Czy są to jakieś ośrodki badawcze, bądź programy-bo nie piszę tu o pracach pisanych razem przez zaprzyjaźnionych Profesorów na zasadzie "ja tobie ty mnie", bo dla przeciętnego uczestnika życia naukowego nic z tego nie wynika.
Pozdrawiam serdecznie, i nadmienię, że ja również czas wolny zaczynam od wizyty na blogu!
ANONIM Z ZABRZA
Prześlij komentarz