niedziela, 29 listopada 2020

Ważna informacja medialna

 W ostatnich dniach dotarła zdumiewająca informacja dotycząca zatrudnienia pielęgniarek. Na około 5000 absolwentek szkół pielęgniarskich w tym roku zatrudnienie w szpitalach uzyskało zaledwie w przybliżeniu 1000 z nich. I to nie dlatego, że 80% absolwentów nie starało się znaleźć zatrudnienia bo szpitale po prostu nie przyjmowały nowych pielęgniarek. Jak wiadomo od dawna braki kadry pielęgniarek są ogromne a w ciągu najbliższych lat co piąta pielęgniarka wchodzi w wiek emerytalny. Ale zwalniane etaty nie są zajmowane przez młode adeptki zawodu.

Jak jest zatem możliwa opisana sytuacja? Trudno to pojąć, może po prostu szpitale nie mają pieniędzy na zatrudnienie i nawet utrzymanie aktualnej liczby pracujących pielęgniarek?

Jeśli ktoś z grona Czytelników zna powody opisanej sytuacji proszę o komentarze.  


niedziela, 15 listopada 2020

O rzeczywistości wirtualnej

 Chciałbym z Czytelnikami bloga podzielić się paroma obserwacjami dotyczącymi otaczającej nas rzeczywistości. Nim przejdę do najbardziej aktualnych uwag warto spojrzeć jak funkcjonowały uczelnie przed wejściem w życie Ustawy 2.0. Osią każdej szkoły wyższej "od zawsze" był wydział. Na jego czele stał Dziekan wybierany w tajnych wyborach przez społeczność akademicką. To zapewniało realizację zasad demokracji akademickiej. Dziekan wraz z Prodziekanami kreował politykę wydziału dotyczącą pracy naukowej oraz dydaktyki. Nie odbywało się to na zasadzie "dziel i rządź" ale opierało się na opiniach i wiedzy innych pracowników wydziału. Dzięki takiemu wielopoziomowemu systemowi podejmowania decyzji ważnych dla wydziału, jako całości ale także indywidualnych pracowników realizowano misję uczelni jako miejsca otwartej dyskusji nieskrępowanej żadnymi ograniczeniami. Najważniejszym forum dyskusji były posiedzenia Rad Wydziału. Członkami tego gremium byli samodzielni pracownicy naukowi (doktorzy habilitowani i profesorowie), przedstawiciele adiunktów i asystentów, reprezentanci innych pracowników uczelni oraz studenci. Posiedzenia Rad Wydziału były miejscem dyskusji, nieraz ostrych sporów gdzie mogły ścierać się różne racje i punkty widzenia. Ale miały i inną rolę; umożliwiały osobiste poznanie się osób z różnych katedr, nawiązywały się kontakty np. na polu współpracy naukowej. Mam osobiste wieloletnie doświadczenia dotyczące funkcjonowania Rady Wydziału; w latach 1980-81 byłem jej członkiem jako student, a od 2000 roku wszedłem w jej skład po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego. 

Jak pewnie zauważyli Czytelnicy używam czasu przeszłego; Ustawa 2.0 zlikwidowała bowiem wydziały i rady wydziału. Nie już także władz dziekańskich wybieralnych w trybie tajnym. Owszem istnieje pojęcie wydziału, ale został on sprowadzony li tylko do roli nadzorowania procesu dydaktycznego. Nie ma wydziału, nie ma rady wydziału = nie ma dyskusji uniwersyteckiej jaka toczyła się od 1989 roku. 

I na koniec sytuacja bieżąca. Pandemia zablokowała kontakty osobiste i wymusiła przeniesienie reszty dotąd istniejących aktywności wymagających kontaktów osobistych (komisji doktorskich, habilitacyjnych, profesorskich lub konkursowych) do świata wirtualnego. W mojej ocenie nie sposób zastąpić osobistych kontaktów i dyskusji telekonferencjami, to - tym razem wymuszona okolicznościami kontynuacja odwrotu od tradycyjnej formy funkcjonowania uczelni zapoczątkowana przez Ustawę 2.0. 

Uniwersytet stracił (lub może lepiej "trwa proces") swe immanentne cechy stając się "nowoczesną fabryką produkującą prace naukowe i szkolącą studentów". To fatalny trend, który nieuchronnie zabija pojęcie Uniwersytetu. Dezintegracja, atomizacja, zanik dyskusji, prymat biurokracji nad pracownikami naukowymi wskazują, że tradycyjna rola społeczna szkół wyższych w życiu publicznym podlega na naszych oczach zasadniczej zmianie. Zmianie w mojej ocenie niekorzystnej.   


czwartek, 12 listopada 2020

Okolicznościowy koncert

 


sobota, 7 listopada 2020

O Polsce zdań parę

Trudno dziś uciec od tematu pandemii, która zdominowała całe życie społeczne ale także osobiste życie każdego z nas. Nic nie jest takie jak wcześniej, musimy się pogodzić z zaistniałą sytuacją i jakoś do niej przystosować. Jesteśmy wręcz bombardowani niekończącym się zalewem informacji, czasem całkowicie sprzecznych ze sobą. Nie myślę nawet o newsach internetowych ale także opinie osób mających uchodzić za ekspertów bywają rozbieżne. Mimo wszystko sądzę, że należy próbować poddawać krytycznej analizie dostępne opinie by uzyskać obraz najbardziej zbliżony do faktycznego stanu rzeczy.

W kolejnym tekście podejmę próbę symulacji na przyszłość, a dziś kilka słów chciałbym poświęcić rozważaniom nieco szerszej natury.

Nie ulega wątpliwości, że bieżąca sytuacja jest czymś absolutnie nadzwyczajnym w skali globalnej. Nagłość wybuchu pandemii, tempo jej rozprzestrzeniania się na całym świecie, liczba osób zarażonych (a ta z pewnością wielokrotnie przewyższa liczbę osób z dodatnim wynikiem badań) i liczba zgonów są zdumiewające. Te cechy pandemii są wystarczające bo uznać porównanie do wojny za zasadne. To jest wojna biologiczna, niezależnie od przyczyny jej wywołania. Wojna z niewidzialnym wrogiem, stąd tak wielu sceptyków negujących w ogóle istnienie koronawirusa. Ale to błędna, wręcz szkodliwa postawa prowadząca do określonych, negatywnych skutków mierzonych liczbą nowych zachorowań i zgonów.

Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań. Koniecznie są szybkie decyzje, oparte na solidnych danych i ich analizie przeprowadzonej przez zespoły fachowców z różnych dziedzin. Nie ma miejsca na chaotyczne, nieprzemyślane decyzje. Oczywiście sytuacja jest trudna i wymaga ciągłych korekt dostosowanych do zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości. Kto normalnie podejmuje decyzje na poziomie państwa? W krajach demokratycznych decyzje podejmuje rząd w oparciu o większość parlamentarną. Ta się dzieje w okresie normalnego funkcjonowania państwa, w czasie pokoju. Gdy wybucha wojna, gdy dochodzi do zagrożenia podstaw funkcjonowania państwa, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo obywateli, ich zdrowie i życie, a także podstawy ekonomiczne wszystko się zmienia. W niepamięć odchodzą spory polityczne i ideologiczne, nawet najgłębsze rowy zostają zasypane i następuje czas wspólnych działań rządu i opozycji na rzecz dobra państwa i jego mieszkańców.

Ktoś powie: po co wyrażać poglądy oczywiste, szkoda czasu!

Ale obserwacja polskiej rzeczywistości niestety zmusza do wyrażenia sprzeciwu wobec braku w Polsce opisanych wcześniej działań. Pandemia nic nie zmieniła, zamiast wytężonej pracy na rzecz nas wszystkich w najlepsze trwają zwykłe utarczki polityków. Niebywała arogancja władzy, której nie sposób wyjaśnić, wytłumaczyć ani usprawiedliwić.

Dziś jest tylko jeden kluczowy temat: jak przejść przez ten trudny okres z jak najmniejszymi stratami mierzonymi kosztami społecznymi i tymi odnoszącymi się do indywidualnego obywatela. Wszelkie inne sprawy muszą poczekać do końca pandemii i absolutnie powinny zawieszone „na kołku” dotychczasowe spory naturalne do czasu pokoju.

A może by pojąć co się dzieje naszej Ojczyźnie trzeba zaglądnąć na karty naszej historii?

Nie trzeba daleko szukać, cofnijmy się o wiek do sceny politycznej II RP. Od 1918 roku do przewrotu majowego kraj był wstrząsany licznymi kryzysami, mieliśmy kalejdoskop upadających rządów, ciągle pojawiali się nowi premierzy. Kompletny brak stabilizacji, z pewnością częściowo wytłumaczalny trudnościami odbudowy niepodległej państwowości, w dodatku zagrożonej działaniami nieprzyjaznych sąsiadów, w pierwszej mierze Rosji Sowieckiej. Po 1926 roku aż do września 39 roku rządziła Sanacja skutecznie ograniczając rolę opozycji. Skutki znamy, klęska wrześniowa – trudna do uniknięcia wobec sytuacji międzynarodowej zmieniła wszystko. Polska państwowość przestała istnieć a przyszłość obywateli była niemożliwa do przewidzenia. Nowa sytuacja powinna zakończyć wewnętrzne spory a klasa polityczna powinna podjąć zgodne działania. Tak się nie stało, trwały wzajemne oskarżenia o klęskę wrześniową, Sądzę, że najlepszym przykładem personalnym jest Generał Sikorski. Ten wybitny wojskowy zasłużony w okresie wojny z bolszewikami w 1919/20 w II był całkowicie zmarginalizowany przez obóz piłsudczykowski. W okresie II Wojny Światowej został szefem rządu na emigracji i wziął srogi rewanż na swych dawnych politycznych antagonistach. Wojna, śmiertelne zagrożenie bytu obywateli i upadek państwa nic nikogo nie nauczył. Do 1945 roku toczyły się bezproduktywne spory aż nasi tzw. „sojusznicy” w walce z hitlerowskimi Niemcami (przypomnę może to były: USA, Rosja Sowiecka, Wielka Brytania) nas zdradzili. Na pół wieku Polska cofnęła się w rozwoju.

To niebywale przygnębiająca konstatacja, tak jak w okresie II RP tak dziś decyzje dotyczące najważniejszych polskich spraw zapadają w imię bliżej nieokreślonych interesów partii politycznych i nawet wojna, której jesteśmy świadkami nic nie zmieniła.

Pojęcia „racja stanu”, „porozumienie narodowe”, „interes państwa” nie istnieją, nie są znane polskiej klasie politycznej. Mają miejsce epokowe wydarzenia, ale nad Wisłą bez zmian, trwa wyniszczająca wojna wewnętrzna... historia zatoczyła koło…

Tak jak w XX wieku cena jaką przyjdzie nam zapłacić za brak jedności, współpracy i zgodnych działań na rzecz polskich spraw będzie wysoka i spłacać ją będziemy długie lata.

piątek, 6 listopada 2020

Ważne ogłoszenie Rektora SUM

 Od 7 do 29 listopada zajęcia stacjonarne są zawieszone. Na stronie internetowej Uczelni jest opublikowany szczegółowy komunikat.