czwartek, 11 czerwca 2020

O polskiej nauce

Na fanapagu ŚUMemes w ostatnich dniach zamieszczono wiele krytycznych opinii dotyczących naszej Uczelni. Nie mam pełnego wglądu w ich treść, znam tylko nieliczne teksty ale nie ulega wątpliwości, że problem jest poważny. Na stronie internetowej Uczelni władze zamieściły swe stanowisko w tej sprawie.
Nie mam ani wiedzy ani podstaw by ferować wyroki i kogokolwiek usprawiedliwiać ani tym bardziej oskarżać. Chciałbym jednak zaapelować o umiar i rozsądek. Nie jest sztuką anonimowo formułować zarzuty. Przykładowo, studentka (lub była studentka) zarzucająca molestowanie powinna była to zgłosić niezwłocznie po takim fakcie. A dziś rzuca podejrzenie na inne osoby pracujące w tej katedrze. Tu nie ma miejsca na anonimowość, ktoś się dopuścił czynu niegodnego i należy podjąć kroki wobec konkretnego człowieka, a nie całego zespołu. Na to zwrócono uwagę w stanowisku Uczelni, są przecież możliwości zgłaszania takich zachowań.
Pomijając tego rodzaju naganne zachowania gros uwag dotyczy zajęć dydaktycznych. Z pewnością obiektywne trudności stworzone przez pandemię dołożyły wiele niełatwych do realizacji zadań.
Dlaczego nagle wylała się cała masa zarzutów? Szala goryczy się przelała? Nie wiem, ale jestem przekonany, że tego rodzaju sytuacje się wyrazem zjawisk toczących się od dawna, od dekad. Działanie każdej instytucji, także uniwersytetu jest wypadkową bardzo wielu czynników. Nic nie dzieje się nagle, wszystko jest pochodną codziennych wysiłków pokoleń pracowników. To nie jest tak, że jakość dydaktyki jest oderwana od jakości całej instytucji. Jak wiemy, polska nauka w ostatnich 3 dekadach licząc od przełomu 1989 roku jest na stałej równi pochyłej. Dla władzy, ktokolwiek by jej nie sprawował, nauka i szkolnictwo wyższe to zawsze były i są kwestie marginalne.
To diagnoza nie do podważenia czego najlepszym odzwierciedlaniem jest finansowanie na poziomie poniżej 0,5% PKB. A powinno być co najmniej 2%, czterokrotnie więcej!

To nie jest skandal, to jest działanie antypaństwowe, sprzeczne z żywotnym interesem kraju. To jest praprzyczyna opisywanych zjawisk.
Nie oznacza to oczywiście zgody na taki stan rzeczy, ale krytycy powinni zrozumieć, że problem jest znacznie szerszy.

Jak uczynić by poziom uczelni, w tym poziom dydaktyki był dobry? W mojej ocenie tylko stały system oceny jakości prowadzony za pomocą ankiet wypełnianych przez studentów daje szanse na poprawę jakości zajęć. Nie oceny raz, dwa razy w roku akademickim, to musi być proces ciągły. Gdy wprowadzono w naszej Uczelni system ankiet, które wypełniało 5-10% studentów wielokrotnie podnosiłem ten fakt w czasie obrad Senatu wskazując, że nic z tych danych nie wynika. Niestety, mijają lata i nic się nie zmienia. Kultura organizacyjna każdej instytucji musi uwzględniać głos odbiorców jej działań, w przypadku uczelni to głównie jest głos studentów. Tylko czy w świetle obiektywnej sytuacji polskich uczelni naprawdę możemy sprostać oczekiwaniom?
Pamiętajmy, uczelnie dysponują budżetem CZTEROKROTNIE niższym niż potrzebny! Jak dotąd w mojej ocenie reformy systemu szkolnictwa wyższego wyrażają się przede wszystkim wymaganiami biurokratycznymi bez stworzenia możliwości rzeczywistego rozwoju, w tym prowadzenia pracy naukowej i realizacji zadań dydaktycznych na wysokim poziomie.
Koło się zamyka, z próżnego i Salomon nie naleje...

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Profesorze, przepracowałem ponad 30 lat na U czelni. Doszedłem do profesora uczelnianego. I widziałem wiele. Rektora, który nie przepuścił żadnej osobie z dziurką, Było to opisane w jednym z młodzieżowych tygodników. Zapomniałem tytuł. Ale nie szukajcie, tego numeru nie ma w bibliotece. Ten numer został wykradziony. Widziałem też asystentów i adiunktów którzy zaliczali za pieniądze albo za seks, I uważali to za zupełnie normalne. Po prostu coś za coś. A stawka była wysoka. Samo dostanie się na Uczelnię, a potem utrzymanie się na niej. A przecież utrzymanie się na uczelni to odpowiedź pytanie na kolokwium, egzaminie. I nikt mi nie powie, że w nawet w prostym zagadnieniu, nie można zadać pytania tak, aby odpowiedź była skrajnie trudna. Można, ocena odpowiedzi zależy od strony stołu po której się siedzi. I asystenci – takie dupki, to wykorzystują. Można. Ale jeszcze jedna uwaga: zanim będziemy oceniać – wiele z tych panienek czekało po zajęciach, czekało na asystentów, aby przez seks, zaliczyć. Nieraz trzeba się było wymykać z domu, z uczelni. Tak też było. To też widziałem. Oczywiście, zawsze można mówić że to margines. Nie, to nie był margines. Marginesem byli bi porządni. O czym to świadczy – o tym, że coraz gorsi ludzie trafiają do nauki. A dlaczego? To już nie moja sprawa. Ja jestem na przyjemnej emeryturze. Pozdrawiam,
I jeszcze jedno, proszę nie krytykujcie mnie, to byłaby obłuda.

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

Problem wynika z tego, że te ankiety nie są anonimowe i asystenci mszczą się na studentach. Studenci są zastraszeni, dlatego nikt nie robił z tym nic przez dekady.