czwartek, 27 października 2016

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika bloga

"Wyniki ankiety z 30 września"
1 komentarz - Pokaż oryginalnego posta
1 – 1 z 1
Anonimowy Anonimowy pisze...
Wiem, Panie Profesorze, że Pańska aktywność na tym blogu dot. tematyki naszej uczelni nie jest mile widziana przez władze. Rządzący nie lubią krytyki, w szczególności jeśli jest ona ze wszech miar słuszna. Spodziewam się też, że ma Pan (lub miał) naciski sugerujące zaprzestanie takiej aktywności. Prawda jest jednak taka, że właśnie sprawy
uczelni przyciągają tutaj wszystkich. Również o naszych sprawach dyskutuje najwięcej osób. Ale jest regres, ludzie przestają wierzyć w zmiany na lepsze. Maleje nadzieja na to, że ten blog coś zmieni. W moim odczuciu jest Pan ideowcem, Judymem, który pragnie budować podczas, gdy inni wolą rozlany goły beton. W pojedynkę nic się nie wskóra, ale jak dobrze, że Pan jest. I ten blog niech trwa, dopóki istnieje uczelnia.

W odpowiedzi na powyższy komentarz informuję Czytelników bloga, że nigdy nie wywierano na mnie presji bym zaniechał prowadzenia bloga. Gdy przegrałem wybory rektorskie w 2012 roku nosiłem się z zamiarem by zakończyć prowadzenie bloga, ale dotarły do mnie liczne głosy nawołujące do kontynuowania tej aktywności. I choć nie kandydowałem więcej w wyborach uczelnianych na stanowiska jednoosobowe lub do Senatu i nie posiadam takiej wiedzy o bieżących sprawach akademickich ciągle znajduje się liczne osoby odwiedzające mą stronę.
Dziękuję za wsparcie i nadsyłanie komentarzy.

niedziela, 23 października 2016

Wyniki ankiety z 30 września

Z tygodniowym opóźnieniem publikuję wyniki ankiety z 30 września. Tak jak przypuszczałem najwięcej respondentów podziela mój pogląd, że władzom uczelni tak naprawdę nie zależy na wprowadzeniu skutecznego systemu oceny poziomu dydaktyki. Musi także zastanawiać fakt, iż blisko połowa osób, które wypełniły ankietę uważa, że także pracownicy uczelni nie są zainteresowani takim systemem. Nieco dziwią mnie obawy studentów o zachowanie anonimowości.

I na końcu inny dowód na kryzys uczelni. Ankietę dostępną przez okres ponad dwóch tygodni wypełniło zaledwie 31 osób a blog odwiedza dziennie około 70-80 osób co pokazuje, iż sprawy akademickie interesują niewiele osób.

wyniki ankiety

niedziela, 16 października 2016

"Wołyń"

Chyba dotąd tylko raz zdarzyło mi się zamieścić na blogu tekst o obrazie filmowym. Dziś chciałbym parę słów napisać o filmie "Wołyń".

To nie jest łatwe kino, niemniej "Wołyń" - moim przekonaniu - wejdzie do kanonu polskiego filmu. Wydarzenia z 1943 roku w tej części okupowanej Polski z pewnością zasługują na najwyższą uwagę. Skala ludobójstwa, które kosztowało życie około 100.000 osób poraża. Nie można tego faktu pominąć, przejść obok niego obojętnie. W dobrze, szeroko rozumianym interesie społecznym jest znajomość faktów historycznych, szczególnie tych relatywnie niedawnych i tych, które rzutują także na nasze bieżące życie. A tragedia wołyńska miała miejsce przed 73 lat, żyje jeszcze sporo osób pamiętających te wydarzenia. Jeśli chcemy właściwie odczytywać bieżące wydarzenia musimy umieć odnosić je do faktów z przeszłości tak by dzisiejsze oraz przyszłe polskie losy mogły być inaczej kształtowane.

"Wołyń" nie jest obrazem propagandowym, nie jest także tylko zbiorem brutalnych scen. Autorzy pokazali tragiczne losy mieszkańców wschodnich rubieży Rzeczpospolitej tworząc fabułę typowo filmową. Film rozpoczyna się krótko przed wybuchem II wojny światowej, potem losy bohaterów kształtuje kampania wrześniowa, okupacja sowiecka, której okrutne oblicze zastępuje niemniej brutalne panowanie Niemców. Ciągle w tle obecne są relacje polsko-ukraińskie, tak te będące wyrazem wzajemnej niechęci jak i zwykłe relacje sąsiedzkie. Nie ma w nich wrogości, jest chwila na zabawę i pracę. Dopiero później rozwija się wiodący wątek narastającego traktowania Polski i Polaków, jako śmiertelnych wrogów.

Sądzę, że należy znać historię, prawdziwą "Nauczycielkę" życia. I dlatego film "Wołyń" należy zobaczyć.

czwartek, 13 października 2016

O zabrzańskim życiu akademickim

Dziś odbyło się kolejne posiedzenie Rady Wydziału w tym roku akademickim. Nie trwało zbyt długo bo spraw do załatwienia nie było zbyt wiele. Na początku zabrałem głos w ważnej - w mojej opinii - sprawie dotyczącej tego gremium. Posiedzenia RW odbywają się co miesiąc i w roku akademickim jest ich zwykle 9-10. Zapadają na nich ważne decyzje personalne jak i te dotyczące spraw wydziału. Zatem oczywiste jest, że RW to ważne forum a uczestnictwo w posiedzeniach RW to nie tylko obowiązek ale i warunek aktywnego udziału w życiu uczelni. Zwróciłem uwagę, że część członków RW w zasadzie prawie nigdy się nie pojawia na jej posiedzeniach. A to jest nasz absolutny obowiązek. Albo traktujemy uczelnię i naszą pracę priorytetowo albo inne sprawy są dla nas ważniejsze. Można zaakceptować nieobecność w przypadku prowadzenia zajęć dydaktycznych, wyjazdu na konferencję naukową lub choroby czy urlopu. W zasadzie wszystkie inne sprawy muszą zejść na dalszy plan. Fakt pełnienia funkcji publicznych, piastowania urzędów, pełnienia funkcji kierowniczych etc. nie może kolidować z obowiązkami w podstawowym miejscu pracy.

No, cóż, a może praca w uczelni niektóry z nas przeszkadza w innych działaniach? To pośredni dowód przemawiający za kryzysem nazwijmy to "akademickości".
Czy uczelnia to priorytet czy dodatek do innych aktywności?
Praca w uczelni to zaszczyt ale i obowiązek wobec społeczeństwa. Jak mamy stanowić elitę społeczną skoro sami deprecjonujemy naszą Alma Mater. Nie da się pogodzić szczytnych deklaracji jakie nieraz padają z ust notorycznie nieobecnych osób z brakiem poszanowania elementarnych zasad i lekceważeniem obowiązków. Trudno oczekiwać wysokiej pozycji nauki i szkół wyższych w ogóle gdy my, pracownicy uczelni łamiemy elementarne reguły gry i nie szanujemy siebie nawzajem.

Dziekan Prof. M. Misiołek stwierdził, że podejmie stosowne kroki w kwestii nieobecności członków RW.