piątek, 26 lutego 2016

Zawód lekarz, cześć 16-ta: Ortografia

Ortografia, no nie, czy warto iść tak szerokim wachlarzem wymagań stawianych lekarzom? Może tu można „odpuścić”? Absolutnie nie, lekarz nie ma prawa robić błędów ortograficznych. Czy można sobie wyobrazić słowo „rzeka” jako „żeka”? A „przerzut” jako „przeżót”? A może „chistoria horoby” przypada Ci, Czytelniku do gustu? Skalę zjawiska uświadomiły mi zajęcia ze studentami, którzy w czasie zajęć na V roku piszą historie choroby. Błędy ortograficzne występują w kilku procentach tych opracowań! Lekarz to zawód wyjątkowy i wymagania muszą być wyjątkowe. Czy można sobie wyobrazić podobne błędy w karcie wypisowej lub w opisie badania obrazowego? Analogicznie, jak w sentencji wyroku sądowego trudno byłoby za dobrą monetę przyjąć obecność podobnych błędów. Jak spowodować by takie fakty nie miały miejsca? Może warto, do wyników matury, dodać coś więcej, jako kryterium przyjęcia na studia medyczne?
PS. Osoby z tzw. dysleksją mogą realizować swe pasje zawodowe w wielu innych dziedzinach, byle nie tam gdzie wymagana jest znajomość języka polskiego na nieco wyższym poziomie niż podstawowy…

1 komentarze:

Portier pisze...

Myślę, że ortografia jest tu częścią większej całości. Zasobu słów, kultury osobistej, empatii, itd. Generalnie "szary Kowalski" oczekuje i działa to na niego nie tylko w zetknięciu z medycyną jak placebo, od osób lepiej wykształconych i/albo wyżej postawionych jakiegoś poziomu, poziomu, który by imponował. To nam daje odczucie, że trafiliśmy w dobre ręce, że mamy przed sobą kogoś kto WIE, kto ROZUMIE, kto POPROWADZI, ponieważ ZNA ROZWIĄZANIA.

Nie tak dawno dostałem pismo urzędowe, w którym osoba na kierowniczym stanowisku i z niewątpliwie wyższym wykształceniem napisała do mnie, robotnika po zawodówce i bez matury myląc zwrot "tak że" z "także" i nie przesadzę, jeśli powiem, że odbiło się to chcąc nie chcąc na moim odbiorze całego dokumentu jako niechlujnego, choć niby nie miałem do tego innych podstaw.