poniedziałek, 10 października 2011

O PROFESORZE WŁADYSŁAWIE NASIŁOWSKIM

Profesora Władysława Nasiłowskiego po raz pierwszy spotkałem w pamiętnym roku 1980. Byłem wówczas studentem V roku medycyny i wraz z grupą innych studentów brałem udział w tworzeniu nowej, niezależnej od władz organizacji studenckiej – Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Profesor już wówczas był postacią powszechnie szanowaną w uczelni. Jako osoba o niepodważalnym autorytecie stanął na czele komisji opracowującej nowy statut uczelni wychodzący naprzeciw nowym czasom wolności po Sierpniu 1980 roku.
Jest oczywiste, że tylko ktoś będący absolutnie poza „wszelkim podejrzeniem” mógł stanąć na czele komisji statutowej. Ta prawda była i jest nadal całkowicie aktualna. A Profesor, niezależnie od swej pozycji w uczelni, był i jest osobą obdarzoną znajomością prawa, co było niebagatelnym atutem.
Wielu z moich kolegów prowadziło współpracę z Profesorem w czasie żmudnych prac legislacyjnych. Kompetencja, kultura osobista, wyczucie każdego detalu życia akademickiego cechowały Profesora na każdym kroku. A nas, studentów, traktował jak równorzędnych partnerów, zawsze gotów wysłuchać naszych racji i szukający kompromisu. To była dla nas prawdziwa szkoła; nie codziennie zdarzało się mieć taką szansę na podpatrzenie, co oznaczać powinno słowo „profesor” i nauczyciel akademicki.
Z Profesorem zetknąłem się także przy okazji wyborów władz uczelni w maju 1981 roku. W październiku 1980 roku wspólnie obie Rady Wydziałów Lekarskich usunęły ze stanowiska rektora prof. J. Jonka, a po paru miesiącach odbywały się pierwsze w historii Śl.A.M demokratyczne wybory. Gdzieś mam zdjęcie z 12 maja 1981 roku, na którym uwieczniono Profesora Nasiłowskiego przy urnie wyborczej wraz z grupą studentów. Usiłowałem, niestety bezskutecznie odnaleźć to zdjęcie, by jest opublikować na blogu. Przy okazji znalazłem mój mandat wyborczy z podpisem przewodniczącego komisji wyborczej Prof. S. Szyszko, dawno już nieżyjącego wspaniałego Profesora naszej uczelni.
Z Profesorem Nasiłowskim zetknąłem się wielokrotnie przy okazji przedstawiania wniosków przed Komisją Bioetyczną naszej uczelni. Jak wiedzą wszyscy starający się o uzyskanie aprobaty Komisji dla realizacji projektów naukowych nie zawsze jest to łatwe, gdyż rolą Komisji jest dbanie o przestrzeganie zasad etyki i dobro pacjentów lub zwierząt laboratoryjnych. Pewnego razu, by za jednym zamachem uzyskać zgodę na więcej niż jeden projekt zgłosiłem na jedno posiedzenie Komisji od razu 4 wnioski. Jak bywa w takich przypadkach ilość nie zawsze idzie w parze z jakością; w moich wnioskach było sporo niedociągnięć. Dwa spośród nich recenzował Profesor Nasiłowski, który zamiast mnie odprawić z kwitkiem, z uśmiechem na ustach stwierdził, że pomyłki to pewnie wina współpracujących ze mną osób. Tylko ktoś klasy Profesora potrafi wybrnąć z takiej sytuacji, nie dążąc do poniżenia lub ośmieszenia rozmówcy.
Pamiętam spotkanie z Profesorem na nartach w Szczyrku w kolejce do wyciągu. Było to niedługo po zakończeniu studiów, chyba około 1984 roku. Nie były to łatwe czasy, ale spokój Profesora, Jego dystans do trudności dnia codziennego każdego rozmówcę musiał nastroić optymistycznie. W tym okresie brak było widocznych jakichkolwiek szans na upadek komunizmu w jakiejś określonej perspektywie i dałem wyraz swemu pesymizmowi. A Profesor ze spokojem stwierdził, że musimy trochę poczekać, że nadejdą lepsze czasy. Do dziś pamiętam tę krótką wymianę zdań; jakże trafne okazały się prognozy jednego z moich mentorów.
Dla wielu z nas Profesor to także niestrudzony egzaminator z etyki. Tak naprawdę to nie były egzaminy, to były wspaniałe rozmowy o etyce w nauce, o poszukiwaniu prawdy w badaniach, o człowieku.

Ten tekst napisałem przed uroczystością nadania Profesorowi Doktoratu Honorowego naszej uczelni. Postawa Profesora tego dnia, Jego prostolinijność, autentyczność i skromność, a także prawie młodzieńcza energia ujęła obecnych na sali.

Panie Profesorze, dziękujemy bardzo, że mogliśmy kogoś takiego, jak Pan spotkać na swej drodze życia.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mogę przytoczyć jeden zasłyszany głos nie lekarza, może pacjenta, który zapamiętał słowa Pana Profesora: "Jednostka inteligentna może pokonać ten problem"(coś w tym rodzaju). Ten czlowiek te słowa Profesora zapamietał i pokonał ten problem zdrowotny.