środa, 17 listopada 2010

O wrocławskiej AM

Kto i kiedy odwoła rektora Akademii Medycznej?

7 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ministerstwo daje szansę "wyjścia honorowego" władzom Akademii Medycznej z tej kompromitującej sytuacji. Ale dotychczasowe postępowanie wskazuje na to, że władze jeszcze nie dojrzały do drastycznych decyzji. W głosowaniu senat niewielką większościa głosów opowiedział sie za odwołaniem byłego już rektora. A co myśli te 15 osób ze składu senatu, skoro nie odważyło się zagłosować "za" ? O głosowaniu nad odwołaniem dziekan rady wydziału lekarskiegoi nie ma co wspominać, bo to wstyd i będzie ciągnąć się "smrodem" za wydziałem i całą AM jeszcze przez około 10 lat... Profesor Zietek bardzo chce byc pełnoprawnym rektorem i prze do rozwiązania sytuacji, ale pozostali prorektorzy wcale nie sa tym zainteresowani, bo "ich dni są policzone..." Z olimpijskim spokojem czekajmy wiec na dalszy rozwój sytuacji. A AM Wroclaw, niedoszły Uniwersytet, niech tonie dalej na samo dno ! Może wtedy przyjdzie ktoś z zewnątrz albo spoza obecnych władz i uzdrowi sytuację?

Anonimowy pisze...

Te wszystkie procedury odwoławcze i opiniodawcze trwają zbyt długo. Czy UJ nie może w ciągu miesiąca wydać jednoznacznej opinii? Potrzebuje na to dłuższego czasu? A może to jest specjalnie przewlekane? Pytanie tylko po co, skoro ministerstwo zapowiada, że i tak odwoła plagiatora. Wszysto u nas się ślimaczy. Gdzie indziej już dawno zrobili by z tym porządek. Dla dobra polskiej nauki i naszych uniwersytetów.

Anonimowy pisze...

Polski tygiel, dobry komentarz pod artykułem o republice bananowej vel Bantustanie, niewiele nam brakuje. Podejrzewam, że w Indiach lub Kongo szybciej by rozwiązali ten problem. Polska to jednak dziki kraj...

Anonimowy pisze...

Polska nie jest do końca dzikim krajem, tylko bezprawnym. Przecież zostało złamane prawo (plagiat to kradzież myśli itelektualnej). I zostało to ponad wszelką wątpliwość stwierdzone przez centralną komisję. Więc dlaczego ktoś poddaje w watpliwość kompetencje tej komisji? I jakie ma do tego uprawnienia? A skoro b.rektor nie zgadza się z tą opinią to dlaczego sprawa nie toczy się już od dawna w sądzie? Nawet nasze powolne procedury sądowe już napewno by się zakończyły. To co się dzieje, jest celowym przewlekaniem sprawy przez garstkę wpływowych osób. No i żywotnie zainteresowanych obecnym stanem. Pozostali głosujący są albo zastraszeni albo skuszeni obietnicami, metodą "kija i merchewki". Oczywiście nie ma to nic wspólnego z dobrem uczelni, honorem, sprawiedliwością i obiektywizmem. To są interesy. Ale prawo jest prawem i skoro zostało złamane jednostka nadzorująca powinna działać zdecydowanie i szybko, a nie czekać aż sprawa sama się rozwiąże. Jest to ewidentny brak kontroli ze strony p.minister. A nie przestrzeganie obowiązującego prawa jest najwidoczniej mało ważnym wykroczeniem w naszym kraju. Szkoda.

Anonimowy pisze...

Honorowe rozwiązania drogi przedmówco z godz 8:55, dotyczą osób posiadających honor lub gremiów, których działania oparte są na kodeksie honorowym. Harakiri stosowane jest do dzisiaj w Japonii dla ludzi honoru(premier). U nas przypadki honorowych rozwiązań miały miejsce w odległej historii.

Anonimowy pisze...

reworesNa honor w obecnej rzeczywistości pozwolić sobie mogą jedynie maluczcy. Wielcy, wyżej niż honor stawiają władzę (skoro ją już zdobędą) i wiążące się z nią korzyści. W naszej uczelni jest tak samo. Gdyby p.rektor miała chociaż resztki honoru i wstydu, już dawno by się zapadła głęboko pod ziemię.

Anonimowy pisze...

Jaki honor ?! na pewnym stanowiskach liczy sie tylko bezgraniczna władza dyktatorska i możliwość wpływu innych. To kwestia osobości, która rozwijała się w czasach stalinizmu, gdzie niszczenie człowieka, który inaczej myślał było na porządku dziennym, podobnie jak zakulisowe rozgrywki, omijanie prawa, stawianie się ponad prawem, satysfakcja z poniżenia jednostki. Nawyki rodem z SB, które po 20 latach nadal pokutują w środowiskach, być może również akademickich. Musi minąć kolejne 20 lat, aby doszło do zmiany myślenia, chociaż po współczesnych młodych osobach na stanowiskach kierowniczych nie moża spodziewać się więcej. Oni robią to samo jak za komunizmu, tylko w bardziej perfidny i wyszukany sposób.