poniedziałek, 24 maja 2010

Nowe miejsca pracy w Śląskim Uniwersytecie Medycznym

Na stronie internetowej uczelni zamieszczono informacje o konkursach na nowe etaty. Niestety, podobnie, jak w latach ubiegłych większość, bo 19 miejsc dotyczy wykładowców, a 13 to etaty dla asystentów. Ogłoszono także 4 konkursy na stanowisko adiunkta i jeden konkurs na etat lektora. Zatem nadal wśród młodej, nowo przyjmowanej do uczelni więkoszść kadry stanowią wykładowcy, co jest bardzo niekorzystnym trendem z punktu widzenia rozwoju naukowego uczelni. Poza tym, jak można liczyć, by ci młodzi ludzie byli w stanie sprostać wymaganiom stawianym wykładowców; limit 360 godzin dydaktycznych jest wysoki. Wiara, że można nagle bez lat przygotowań i zdobywania doświadczeń stać się pełnowartościowym dydaktykiem-wykładowcą jest pozbawiona podstaw. Zatem nadal jest kontynuowana samobójcza polityka podkopywania fundamentów naszego uniwersytetu: nauki i dydaktyki.

Analiza informacji budzi zdumienie także z innego powodu: na Wydziale Lekarskim w Katowicach ogłoszono konkursy na 6 asystentów, 2 adiunktów i tylko 2 wykładowców oraz 1 lektora. Odwrotnie na wydziale w Zabrzu - tu dominują wykładowcy (n=6), a przewidziano tylko po jednym miejscu dla adiunkta i asystenta. Doprawdy zdumiewająca asymetria. Ale to tylko pozornie dziwna sytuacja - likwidacja kolejnych klinik wydziału i przenoszenie innych do Katowic nie pozostawiają złudzeń co do szans wydziału zabrzańskiego na przyszłość…

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niegdys zwyczajem bylo, ze w ramach nauk podstawowych zajecia prowadzili studenci starszych lat, uczestniczacy przez dlugi czas w dzialaniach kol naukowych w ramach katedr...teraz? ze swieca szukac takich rozwiazan. a slyszac zewszad o sytuacji na uczelni, nikt z mlodych ludzi nawet nie pomysli zeby sie meczyć w dusznej sumowskiej atmosferze...

Anonimowy pisze...

Sam uciekłem natychmiast od pracy naukowej na SUM, gdy okazało się, że kilka lat pracy w kołach naukowych STN, publikacje, wyróżnienia i nagrody to nic warte doswiadczenia. Uczelnia nas nie chce i nie potrzebuje. Po co młodzi i zdolni z osiągnięciami? Zatrudni się po znajomości kogoś przeciętnego, ale z określonym nazwiskiem i będzie pisał prace u tatusia lub mamusi. No nie wspomnę o fałszywym pomnażaniu dorobku naukowego znajomym znajomych, taki ktoś idealnie się do tego nada. Jak będzie narzekał, że mało pieniędzy z wypłaty - to mu się jakiegoś granta sypnie i na parę lat spokój. Ja, za takie coś serdecznie dziękuje! Wolę uczciwą pracę lekarza poza SUM.