wtorek, 27 kwietnia 2010

O dochodach Kanclerza SUM raz jeszcze

Opublikowanie 21 marca br. informacji o dochodach mgr B. Kuraszewskiej, Kanclerza naszej uczelni wzbudziło rekordowe zainteresowanie Czytelników, wyrażające się liczbą 30 komentarzy krytycznych wobec wysokości tych zarobków, szczególnie wobec wysokości (lepiej może „niskości”) dochodów innych pracowników uczelni.

Parę osób oczekiwało jakiejś reakcji Pani Rektor Prof. dr hab. n. med. E. Małeckiej-Tendery i pytało mnie, czy ta kwestia została poruszona na marcowym posiedzeniu Senatu.

Nic takiego nie nastąpiło wobec czego wystąpiłem z zapytaniem o dochody Pani Kanclerz za pierwszy kwartał 2010 r. Może oczekiwane decyzje zapadły w ciszy gabinetu i zarobki zostały zredukowane do przyzwoitego poziomu?

W Ustawie o Szkolnictwie Wyższym z lipca 2005 roku - aktualnie regulującej zasady funkcjonowania polskich uczelni w RP czytamy:

W uczelni publicznej wynagrodzenia rektorów, prorektorów, kanclerzy i kwestorów są jawne, nie podlegają ochronie danych osobowych.

Poniżej przestawiam odpowiedź uzyskaną od władz uczelni.

Dlaczego dziś odmawia się nam tej informacji, a analogiczne pytania dotyczące dochodów za lata 2008 i 2009 doczekały się odpowiedzi?

Jak to możliwe, by prawo obowiązujące w RP nie obowiązywało w Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach?

o dochodach Kanclerza SUM 1
o dochodach Kanclerza SUM 2

12 komentarze:

Anonimowy pisze...

No cóż, prawdziwa cnota krytk się nie boi, widać władze uczelni chcą coś ukryć, a może wstydzą się, że kanclerz tak mizernie zarabia...
A tak poważnie, czy Polska to na pewno państwo PRAWA???????????!!!!!!!!!!!!!!!

Anonimowy pisze...

Arogancka odpowiedź podpisana przez prorektora oznacza, że nie stosują sie oni do cytowanego art. ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Zarobki są jawne, nie podlegajace ochronie danych osobowych, co oznacza, że powinny wisieć na tablicy ogłoszeń, bez konieczności upominania się o te dane. I nie tylko zarobki kanclerza, ale także innych osób wymienionych w ustawie. I władze nie robią tutaj żadnej łaski ani grzeczności. Zarobki kanclerza urągają Polsce prawa. Uznaniówka w przyznawaniu premii ponad obowiązujace uregulowania jest bezprawna. I szkoda tylko, że brak jest możliwości przyznania podwyżek ludziom po doktoratach, ktorzy otrzymują niewiele ponad tysiąc złotych. Kto tak zarządza finansami uczelni nie jest godzien pieniędzy, ktore otrzymuje.

Anonimowy pisze...

Może Pan profesor Duława sygnatariusz pisma w którym odmówił ujawnienia zarobków kuraszewskiej za I kwartał 2010 uzupełni swoją decyzję o podanie podstawy prawnej która zabrania ujawnienia zarobków za okres krótszy niż rok ( w tym przypadku kwartał). A tak na marginesie spodziewaliśmy się po panu Duławie więcej racjonalnego obiektywizmu. Oczekujemy iż pan Duława szerzej wyjaśni na majowej wspólnej radzie wydziałów dlaczego pracownicy (w tym przede wszystkim "profesorowie belwederscy") z kilkudziesięcioletnim stażem pracy nie zostali zakwalifikowani do górnych granic taryfikatora, tak jak uczyniono to w przypadku kuraszewskiej? Czyżby profesor belwederski w SUM miał mniejsze zasługi?

Anonimowy pisze...

Ale zmieniono nam zasady rozliczania PITów, pracujemy w ramach pensum dydaktycznego w soboty i w niedziele, to pieniądze dla pani kanclerz są... to się nazywa dla "dobra uczelni", bo "uczelnia jest zadłużona"... kto pomyśli o dobru zwykłego pracownika?

Anonimowy pisze...

Rektor Duława podpisuje to obrażające nas pracowników ( szczególnie tych, którym nie należą się maksymalne stawki z taryfikatora) pismo. Ale taka rola została mu przydzielona ...... a "kryształowo czysty" prorektor Jałowiecki ma być tym, który zapewni że nic się nie zmieni po następnych wyborach.

Anonimowy pisze...

Czytam powyższe komentarze i dziwię się niepomiernie. Jak przypuszczam większość jeśli nie wszyscy komentujący to pracownicy SUM, którzy przecież nie są ślepi, głusi i niemi, i widzą na czym zależy władzom. TYLKO I WYŁĄCZNIE NA WŁSNYCH INTERESACH! Ten krytycyzm jest w pełni uzasadniony, jednak te żale nic nie dadzą, a prowadzą do coraz większej rozterki tej części pracowników, która jeszcze liczy na minimum normalności i przyzwoitości ze strony władz.
Przestańcie pisać, zacznijcie działać!
Zachowjcie dla samych siebie nieco szacunku!
Tą szkodzącą Wam wszystkim ekipę można odwołać!
MOŻNA I TRZEBA KONIECZNIE (jak najszybciej).
Obserwator ze Śląska

Anonimowy pisze...

Zgadzam sie w pełni ze zdaniem obserwatora. Czy uda się odwołać tą szkodzącą pracownikom ekipe zarzadzjacą tego nie wiem. Czy uda sie znależć w sobie tyle siły i czy wszyscy znajda dla samych siebie nieco szacunku - tutaj mam wątpliwości. Ale jedno wiem
napewno: pisać trzeba jak najwiecej. Właśnie tutaj na tym blogu, ktory jest czytany niemal przez całą społeczność akademicką.
Po to by pracownicy wiedzieli kogo wybrali i jakie są tego skutki. Pisać trzeba o aroganckich i antypracowniczych posunięciach władz, o mobbingu p.Kuraszewskiej oraz jej zarobkach jakie otrzymuje w nagrodę, o rankingach naukowych i warunkach stworzonych naukowcom, o grożeniu zwolnieniami ponad rozwiązania ustawowe, o niesprawiedliwości i stosowaniu nepotyzmu kosztem innych pracowników, o pogardzie wobec prawa i wielu innych sprawach. Musimy być świadomi tego co z nami robią władze w celu naprawy uczelni. No i jak ten stan uczelni wygląda w oczach niezależnych obserwatorów. I w medich.

Anonimowy pisze...

Odpowiem Obserwatorowi, to, że pracownicy nie próbują nawet zmieniać to nie jest opieszałość, ale twarde realia, które wszyscy możemy obserwować. Było już kilka całkiem dobrze zorganizowanych grup, które próbowały sie buntować i protestować, ale los tych buntowników był marny. Kto zaprotestuje , skoro potem jedyne, co możemy obserwować, to kłopoty tych pracowników. Na blogu możemy regularnie czytać listy związków zawodowych do władz uczelni - czy one coś zmieniają? Nie. Pracowników, którzy są w zarządzie związków, chroni prawo o związkach zawodowych, pozostali nie są chronieni przed pracodawcą w żaden sposób, zawsze możemy usłyszeć, że jest redukcja zatrudnienia, lub, że nie spełniamy wymagań i po 14 dniowym terminie wypowiedzenia wylądować na bruku. Do tego dochodzi jeszcze jedna sprawa - kariera naukowa - każdy młody pracownik ma pełną świadomość tego, że jego przyszłość naukowa zależy od osób, które stanowią władzę uczelni lub są z tą władzą powiązani i nie będzie protestował, bo nie zrobi doktoratu, nie zrobi habilitacji... To smutna refleksja, ale moim zadniem to sedno problemu. Protesty są dobre dla tych, którzy mają dokąd odejść... reszta "gra" na przeczekanie.

Anonimowy pisze...

Czy czasem "sztywna" koncowka tytulowego listu (zaczynajaca sie od slow: "Powyzsze oznacza...") nie jest specyficzna perelka legislacyjna zakladajaca kaganiec kazdemu pytajacemu o dana informacje na uczelni aby ja dalej nie rozprowadzal?

Co w tym wzgledzie stanowi Ustawa Zasadnicza?

Konstytucja RP :
"Rozdzial II WOLNOŚCI, PRAWA I OBOWIĄZKI CZŁOWIEKA I OBYWATELA
Art. 54.
1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji."

W konfrontacji powyzszego listu z Konstytucja RP wychodzi na to, ze na poziomie SUM ma zastosowanie przestroga skierowana do zbyt dociekliwych czlonkow srodowiska akademickiego: pytac wolno, lecz nalezy odpowiedz/dana informacje zachowc tylko dla siebie!?

A wiec ,w tej sprawie, ma tu zastosowanie dalaszy ustawowy proceder jesli ktos chce informacje pozyskana na uczelni rozpropagowac na terenie szkoly i poza nia?? Sugeruje ten tekst koniecznosc uzyskania dalszego zezwolenia na pelne upublicznienie uzyskanej uprzednio informacji, a takze, ze wypada/nalezy to uzgodnic z decydentem w jaki sposob mozna ja podac do publicznej wiadomosci!!? Tak, czy nie?

A tu mamy klops: bloger/blogerzy publikuja takie sprawy... od reki! Swiat sie smieje...?

Anonimowy pisze...

Ta odpowiedeź na zapytanie pana profesora to jest skandal. Taką samą bezczelną odpowiedź władze napisały Związkowi Solidarność, który próbował wyjaśnic tą sprawę. Mamy zaufanie do Solidarności oraz do Pana Panie Profesorze i prosimy o kontynuowanie tego tematu.
Bezprawne działania władz należy ukrócić.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Kolejny sukces związku solidarność w "naprawianiu" prawa w uczelni. Tym razem Departament Nauki Ministerstwa Zdrowia wskazuje na błędy w Statucie ŚUM i zobowiązuje Rektora do ich naprawy.

Anonimowy pisze...

W nieprzestrzeganiu prawa nasze władze są bezkonkurencyjne no i niestety bezkarne. A za łamanie prawa można rektora odwołać. Ponadto władze wprowadzają w błąd członków senatu, ostatnio dzięki jednemu z członków wyszło na jaw, że kuraszewska nagminnie rozmija się z prawdą. Otrzymuje za to od Pani Rektor wysokie premie. Czas najwyższy aby ministerstwo zdrowia zrobiło z naszymi władzami porządek.