czwartek, 9 kwietnia 2009

Wydarzenia związane z pracą o Lechu Wałęsie zataczają coraz szersze kręgi. I wcale nie chodzi o jej treści, a naturalną koleją rzeczy powinna być merytoryczna dyskusja, ale o kulisy sprawy. Znakomicie ujmuje to tekst zamieszczony poniżej (otwórz link).

http://grudqowy.salon24.pl/404375.html

1 komentarze:

Piotr Leśniak - Katowice Ligota pisze...

Temat rzeka, a właściwie przyglądając się polskiej codzienności można powiedzieć „temat ściek”. Czy w Polsce można mówić o elitach politycznych? A jeśli tak, to co decyduje o tym że ktoś do nich należy, a ktoś inny nie? Jak na razie od 1989 roku mamy czy mieliśmy już wszystkie chyba możliwe konfiguracje władzy i zawsze w którymś momencie wychodziły afery, małostkowość, interesowność i inne podobne brudy. Nie ma to żadnego chyba związku z tym czy jest się z prawa czy z lewa. Taka już chyba polska natura, jeśli mogę pokombinować to czemu by nie?

Co do Okrągłego Stołu to był sukcesem, ale sukcesem na miarę tylko i wyłącznie TAMTEJ Polski. Z dzisiejszego punktu widzenia może być nawet czymś żałosnym.

Śmieszy mnie, gdy ktoś oceniając zachowanie tego czy innego polityka ocenia polską rzeczywistość. Ta rzeczywistość to przecież nie pan Wałęsa i pan Zyzak, to nie prezydent Kaczyński i premier Tusk, to nie krzesła, samoloty, czy tajne notatki. Rzeczywistość tworzy się dokoła nas, wyrasta z naszych zachowań, z naszych umiejętności i z naszych kompleksów. Jeżeli jako pracownik fizyczny nauczę się (?) kombinować, to czy nie pomyślę o tym samym awansując na kierownika? Bez obłudy, mili państwo. Oczywiście, że pomyślę. Czym skorupka za młodu…

Nie szanujemy na co dzień kraju w którym żyjemy, a oczekujemy że on (czytaj: rząd, parlament itp.) będzie szanował nas i dbał o nasze pełne brzuchy. Ot, tak po prostu, bo jesteśmy.
Za dobrze by było.