środa, 1 kwietnia 2009

Luka pokoleniowa

Nie od dziś wiadomo, że w naszej uczelni mamy problemy kadrowe. Przed paru laty postawiono diagnozę: mamy przerost zatrudnienia. W krótkim czasie odeszło wielu doświadczonych pracowników naukowo-dydaktycznych, głównie adiunktów. Ich miejsce zwykle zostało puste lub też zatrudniono na etatach wykładowców osoby zaraz po ukończeniu studiów. Czy takie osoby są w stanie zastąpić doświadczonych dydaktyków? Z pewnością nie, efekty widzimy patrząc na wyniki LEP-u. Znam także przypadki, gdy była szansa otrzymania etatu asystenckiego, ale informacja o głodowej pensji powodowała rezygnację kandydata. Na inny konkurs nikt się nie zgłosił. Mógłbym przytaczać różne inne znane mi fakty, ale nie idzie przecież o obraz wyrywkowy. Potrzebujemy analizy całościowej; takie dane nie są mi znane zatem skupię się na informacjach dotyczących Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu. Jest to duży szpital kliniczny i analiza stanu zatrudnienia daje niezły wgląd w sytuację.

Zebrałem dane dotyczące wieku najmłodszego pracownika naukowo-dydaktycznego w 12 klinikach.

Ten wiek to 37,6 lat!

Przez przypadek dzisiejszy tekst publikuję 1 kwietnia, ale to nie jest żart, niestety.

  • Gdzie zgubiło się 13 roczników?

  • Dokąd poszli, gdzie pracują?

  • Jak można było doprowadzić do takiej dziury pokoleniowej?

Pytania można mnożyć, ale dosyć. Trudno winić za stan dzisiejszy tylko aktualne władze, przyczyny sięgają dość odległej przeszłości. Ale czy ktoś pamięta by problem luki pokoleniowej był przedmiotem poważnej dyskusji publicznej w naszej uczelni? Żadne posiedzenie Senatu i Rady Wydziału (przynajmniej mojego wydziału) nie poświęcono tym kwestiom.

A efekty widzimy: regres dydaktyki, odwrót od badań naukowych, a nieraz także kłopoty z zapewnieniem opieki medycznej wobec szczupłości kadry.

Dramatyczna luka pokoleniowa stanowi w mojej ocenie najważniejsze zagrożenie dla przyszłości Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, apeluję o pilne rozpoczęcie publicznej dyskusji w uczelni by zatrzymać dalszy, niekorzystny bieg spraw.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawy wpis! Czy może nie jest tak, że utrudnienie "dopływu świeżej krwi" jest działanie w stu procentach celowym? Być może osoby bezpośrednio po studiach, pamietające "na świeżo" tragiczny poziom i styl prowadzenia zajęć-szczególnie klinicznych, przeszkadzałyby komuś? Wyróżniłyby się "in-plus" np. siedząc po zajęciach ze studentami, prowadząc w sposób realny, a nie na zasadzie "schowajcie się gdzieś na sali, Profesor idzie! a potem zróbcie sobie przerwę...na kawę...albo dwie!"

Są takie przypadki-rzadkie, fanatyków, choćby na katedrze alergologii na rzeczonym SK1- mowa o dr Zbraniborskim. Kropla w morzu. Niestety.