poniedziałek, 2 lutego 2009

23 stycznia br. w Dzienniku zamieszczono wywiad z dr Markiem Migalskim, politologiem z Uniwersytetu Śląskiego, znanym komentatorem bieżących wydarzeń politycznych. Przedmiotem rozmowy były trudności, na jakie napotkał dr Migalski na drodze do uzyskania stopnia doktora habilitowanego. W praktyce uzyskanie habilitacji zostało zablokowane. Nie czuję się kompetentny by oceniać dorobek naukowego dr Migalskiego, niemniej zastosowane wobec niego metody przypominają mi moją własną historię sprzed 27 lat.

Czyżby niezależność myślenia i głośne wypowiadanie własnych, niewygodnych dla innych poglądów było tak samo groźne jak w 1982 roku?

To zestawienie „przypadków” pokazuje, że Polska nie zmieniła się tak bardzo od czasów początku stanu wojennego.

Ale są i pozytywne zmiany w Polsce: za wypowiedziane słowa nie idzie się do więzienia, a Internet daje możliwość swobodnego głoszenia własnych poglądów w obronie własnego dobrego imienia, co sam uczyniłem zakładając blog przed blisko rokiem w obliczu bezprecedensowych działań podjętych wobec mojej osoby.

Studia na Wydziale Lekarskim skończyłem w 1982 roku w najgorszym okresie stanu wojennego. Jako przyszłą specjalizację wybrałem internę wobec czego zwróciłem się do kierownika Kliniki Alergologii doc. Edmunda Rogali z zapytaniem o możliwość podjęcia pracy. Spotkanie odbyło się 30.04.1982 roku, docent Rogala zaproponował mi etat szpitalny. O etacie asystenckim nawet nie śmiałem marzyć, w ówczesnych czasach zdobyć etat „kliniczny” było szczytem marzeń każdego absolwenta. Ale uzyskanie etatu szpitalnego także otwierało szanse na szybkie uzyskanie specjalizacji i rozwój naukowy. Po rozmowie z docentem Rogalą udałem się do dyrektora szpitala klinicznego, który potwierdził mi otrzymanie etatu. W czasie tych rozmów byłem jeszcze studentem i miałem się zgłosić jesienią z dyplomem lekarskim w celu załatwienia odpowiednich formalności. Tak też uczyniłem, ale gdy pełen dobrych myśli we wrześniu 1982 roku przyniosłem dokumenty okazało się, że nie ma dla mnie żadnego etatu! Wytłumaczono mi, że zaszła pomyłka i etat mi wcale nie był obiecany. Warto wspomnieć, że od jesieni 1982 roku w tym szpitalu stworzono 5 nowych miejsc pracy, ale „nie dla psa kiełbasa”.

Na szczęście macki Służby Bezpieczeństwa nie sięgały wszędzie; w porozumieniu z docentem Rogalą udałem się do dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Zabrzu i uzyskałem tzw. etat Z0Z-owski. W jego ramach zostałem oddelegowany do pracy w Klinice Alergologii, a popołudniami pracowałem w poradniach zabrzańskich. Dzięki takiemu fortelowi niejako tylnymi drzwiami jednak znalazłem się w murach szpitala klinicznego, w którym pracuję do dziś. Etat w uczelni uzyskałem w 1994 roku.

Poniżej zamieszczam dokumenty z mojej teczki, którą otrzymałem z IPN-u.

Pierwsza strona to początek teczki; nadano mi kryptonim: „Murzyn”.

Ostatni akapit drugiego dokumentu wskazuje, że zablokowanie mi etatu klinicznego nie było przypadkowe i wiązało się z działalnością SB. We wrześniu 1982 roku nie miałem pojęcia dlaczego nie uzyskałem pracy, dziś wszystko jest jasne.

Nie wątpię, że także sprawa dr Migalskiego zakończy się pozytywnie, ale postawić należy pytanie czy nadal nasze realia życia publicznego mają wyznaczać standardy z czasów minionej, haniebnej epoki?!

http://www.dziennik.pl/opinie/article302695/Migalski_Jestem_dojna_krowa.html


1 komentarze:

Anonimowy pisze...

czy to mozliwe?
czy to uniwersytet, czy to prestizowe wolnomyslące akademickie grono?
czy tez stado klakierów z gminnej szkółki, bezwolne i zastraszone, ktore kiedys bedzie musiało powiedzieć swoim uczniom, dzieciom, - dlaczego Ty tak postepowałes?