piątek, 28 marca 2008

27 marca odbyło się moje spotkanie z elektorami – studentami z Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym w Zabrzu. Przedstawiam najistotniejsze poruszane kwestie.

Wspominał pan o ocenianiu zajęć i prowadzących je asystentów w ankietach. Podobne ankiety są już przeprowadzane z tym, że na dobrą sprawę nic nie wnoszą, bo ani asystenci, którzy są źle oceniani nie ponoszą żadnych konsekwencji, a wręcz czasem zdarza się, że studenci są piętnowani za uwagi pod adresem prowadzącego, ani ci szanowani i lubiani przez studentów nie odnoszą żadnych korzyści, nie są nagradzani.
Ocena nauczycieli przez studentów jest niezbędna żeby mógł być zachowany poziom kształcenia, nie można podchodzić do tego zagadnienia bezkrytycznie. Na Zachodzie system oceny kadry jest na powszechnie stosowany i faktycznie pociąga on za sobą konsekwencje. U nas niestety jest to jeszcze dość kontrowersyjne, gdyż nie wszyscy są gotowi do poddania się takiej ocenie. Należy wprowadzić powszechne ankiety, w taki sposób by prowadzący był oceniany przez studentów zaraz po odbytych zajęciach, a nie np. po zakończeniu semestru. W ten sposób można podjąć konkretne działania: nagradzanie dla najlepszych dydaktyków i uwagi krytyczne dla tych prowadzących, którzy się do zajęć niezbyt przykładali. Oczywiście pociąga to za sobą sporą odpowiedzialność i wymaga dojrzałości ze strony studentów.
Podobnie ważne jest by np. przez szereg lat nie były wygłaszane te same prelekcje, żeby studenci mieli dostęp do materiałów dydaktycznych, tak jak ma to miejsce np. na zjazdach, gdzie najważniejsze slajdy są udostępniane czy rozdawane uczestnikom. Dostęp do internetu, rozbudowane stron internetowych katedr i zakładów.

Na naszej uczelni od 8 lat nie funkcjonuje NZS, został zdelegalizowany, dlaczego pan, jako jeden z “ojców założycieli” tego związku, już jako profesor nie starał się o jego reaktywację?
Myślę, że inicjatywa powinna wyjść od studentów nie od profesorów. 26 lat temu kiedy powstał NZS, tworzyli go głównie studenci piątego roku, później przyłączyli się młodsi koledzy, ale pierwszy zarząd składał się przede wszystkim ze studentów z mojej grupy dziekańskiej. Służę radą, ale inicjatywa należy do studentów. Ja generalnie jestem za, podobnie jak i jestem za wszelkimi inicjatywami dotyczącymi życia sportowego.

Trzy lata temu ubiegał się pan również o stanowisko rektora, zdobył pan wtedy 45,5% głosów, co się zmieniło przez ten czas, że uważa pan, że tym razem jednak wygra wybory?
Zmieniło się wiele. Zmieniła się uczelnia, na pewno jest teraz sprawniejsza, bardziej zbilansowana finansowo w sensie bieżącym, natomiast jest to uczelnia gdzie atmosfera i identyfikacja się z "firmą" jest na niezwykle niskim poziomie. Dla wielu pracowników na pierwszym planie jest dziś szpital kliniczny, a nie uczelnia. Kiedyś otrzymanie tzw. etatu klinicznego, czyli naukowo-dydaktycznego to było jak złapać Pana Boga za nogi, praca w uczelni nie jest tak nobilitująca jak niegdyś. Poza tym w zasadzie nie przyjmuje się absolwentów do pracy, a jeśli tak to głównie na etaty wykładowców. Reasumując, uważam, że istnieje szeroko uświadamiana potrzeba zmian w uczelni i mam realną szansę na podjęcie się tego zadania.

Silny lider to dobre zaplecze i dobre zarządzanie zasobami ludzkimi. Czy ma pan już konkretnych kandydatów na stanowiska prorektorów ds. nauki, kształcenia podyplomowego i studentów?
Oczywiście, mam kandydatów na wszystkie te stanowiska z tym, że na razie ich nie ujawnię. Uważam, ze w wyborze rektora liczy się jego osobowość, jako lidera oraz jego program. Wybierając rektora zakładamy, że akceptujemy także jego współpracowników. Moi przyszli współpracownicy to osoby o podobnym systemie wartości, znam ich od lat, darzę ich zaufaniem i szacunkiem. Co do kandydata na prorektora ds. studentów, bo ten zapewne interesuje państwa najbardziej, mogę powiedzieć, że jest to młody człowiek, tak młody jak to możliwe, z pewnością lepiej dla studentów będzie gdy ich prorektorem będzie ktoś bliższy 40 niż 60 lat.

Skoro nie ujawni pan profesor nazwiska tego człowieka, to może powie nam jaki on jest, przybliży jego postać?
Młody, dynamiczny z dużym doświadczeniem, pracowity, człowiek "nie do zajechania". Taka funkcja wymaga sporych zasobów energii i to musi być szalenie energiczny człowiek, otwarty, pomysłowy i oczywiście absolwent naszej uczelni, więc osadzony w jej realiach, młody docent, wręcz "dynamit".

Podobno za 4 lata mają wejść w życie pewne normy unijne, które doprowadzą do tego, że większość oddziałów będzie do zamknięcia. Czy ma pan profesor na to jakiś pomysł?
Niezbędny jest nowy szpital. Zupełnie nowy. Prawda jest taka, że w Zabrzu nie ma szpitala z prawdziwego zdarzenia, po wojnie nie powstał żaden pełnoprofilowy szpital! (nie licząc małego i dziś zamkniętego szpitala na Zaborzu). Owszem, miał być ACM, nie z tego wyszło. Pod koniec 2006 roku pojawiła się możliwość otrzymania 500 milionów złotych na budowę szpitala w Zabrzu z budżetu państwa. Decyzję w tej sprawie miał podjąć Senat w głosowaniu jawnym. Okazało się niestety, że tylko pięciu senatorów było za!. Wygrała postawa zachowawcza i koło nosa przeszło nam 500 milionów!. Łatwiej, taniej i lepiej jest zbudować nową jednostkę niż remontować stary, nieprzystosowany moloch. Nasze pieniądze przeszły nam koło nosa. Nie mogę zrozumieć takiej decyzji senatu i wielokrotnie publicznie wyrażałem opinię, że decyzja była błędna, wręcz szkodliwa Natomiast uważam, że zarówno miastu jak i uczelni potrzebny jest absolutnie nowy szpital i jestem całkowicie przekonany, że do 2012 roku zdążymy go zbudować.

A czy szpital kliniczny jest w stanie zarobić na siebie?
Oczywiście!

Skoro rozmawiamy o pieniądzach. Nie jest tajemnicą, że nasza uczelnia ma długi i to niebagatelne, jak pan profesor, w razie objęcia stanowiska rektora, planuje sobie z nimi poradzić, czy będą to kolejne zwolnienia?
Tak naprawdę, żeby je rzetelnie ocenić, muszę poznać dogłębnie skalę zjawiska, wszystkie szczegóły, do których teraz nie mam dostępu. Jakie długi mamy - nie wiem, mamy je na pewno, ale niech też nikt nie oczekuje że powiem teraz, że za trzy lata tych długów nie będzie. To obciążenie nie zniknie natychmiast i będziemy systematycznie spłacać nasze zobowiązania. Ważne jest by umieć uzyskać finansowanie ze źródeł pozabudżetowych, głównie z Unii Europejskiej. Oprócz tego potrzeba też odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach. Kiedyś rozmawiałem z byłym szefem NFZ-tu śląskiego i zadałem mu pytanie, dlaczego szpitale tak bardzo różnie sobie radzą. Odpowiedź była dość oczywista, dyrektorzy dobrych szpitali to nie tylko dobrzy menadżerowie, ale był także twardzi negocjatorzy „chodzący” uparcie za sprawami szpitala. Wszędzie po prostu o biegu spraw decydują ludzie, kompetentni i pracowici. Nasza uczelnia niestety dotąd nie uzyskała żadnych środków z Unii Europejskiej na cele inwestycyjne.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, studenci często oceniaja negatywnie wykładowców wymagajacych, a pozytywnie im przyjaznych; nie zawsze ich opinie sa sprawiedliwe. Czy jest jakiś sposób aby te ankiety rzeczywiscie odzwierciedlały poziom dydaktyki, a nie sympatie czy antypatie studentów?

Anonimowy pisze...

Ankiety nigdy nie mogą być jedynym środkiem oceny okresowej asystenta/wykładowcy !. To narzędzie w rękach anonimowej komisji do pozbycia się nielubianych pracowników. Takie ankiety powinny być oficjalnie dostępne dla ocenianych pracowników. Wszyscy dostrzegamy obniżenie poziomu nauczania, nonszalancję studentów i brak zasad etyki akademickiej. Protestuję przeciwko jednostronnej i nieobiektywnej ocenie asystentów/wykładowców przez wybrane grupy i roczniki studentów. Wymagający asystent/wykładowca zawsze będzie w gorszej sytuacji niż osoba luźno traktująca swoje obowiązki dydaktyczne.