czwartek, 7 czerwca 2018

O bierności i apatii polskiego środowiska uniwersyteckiego

Z niepokojem obserwuję narastającą bierność, apatię, a może wręcz zniechęcenie w polskim środowisku akademickim. Od ponad 2 lat trwają prace dotyczące nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami medialnymi trwają końcowe prace legislacyjne w Sejmie i nowa ustawa ma zacząć niebawem obowiązywać. Niestety, nie ma żadnych precyzyjnych informacji jak będzie wyglądało funkcjonowanie szkół wyższych, a sama lektura projektu to o wiele za mało. Niemniej z pewnością można postawić tezę, że czeka nas rewolucja. Jak to możliwe by wobec tak istotnych reform nie było pełnej informacji? Jak wytłumaczyć prawie kompletny brak zainteresowania tymi sprawami ze strony najbardziej zainteresowanych czyli pracowników uczelni? Na posiedzeniach naszej rady wydziału nie usłyszeliśmy nic na ten temat, nie przedstawiono nam założeń reformy i możliwego wpływu na nasze życie w uczelni. Nie rozumiem tej sytuacji, to bardzo zły prognostyk na przyszłość. Jeśli my sami rezygnujemy z wpływania na bieg spraw uniwersyteckich i oddajemy pole stronie rządowej to poniekąd zgadzamy się na proponowane kierunki zmian. Wobec braku informacji trudno jednoznacznie orzec czy kierunek reformy jest właściwy, jakie są jej pozytywy a jakie mogą być negatywy. Gdy porównamy entuzjazm jaki panował w polskich uczelniach w roku 1980-1981 z aktualną rezygnacją widać wyraźnie w jak głębokim kryzysie tożsamości znalazł się dziś polski świat uniwersytecki. Jak to zmienić? Co należy uczynić byśmy znów z przedmiotu stali się podmiotem? Proszę o uwagi i komentarze.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Od pewnego czasu śledzę losy ustawy 2.0 i niestety zauważam podobne zjawisko. Brak jakiegokolwiek zainteresowania ustawą, brak dyskusji w środowisku. Nawet środowiska tzw. opozycyjne w nieznacznym stopniu interesują się tym zagadnieniem. Z pewności przyczyn tego zjawiska jest wiele, ale moim zdaniem można do nich zaliczyć wieloletnie patologie na uczelniach, z ktorymi nic nie zrobiono. Przez lata skutecznie zwalczano osoby, które były kreatywne, niezależne, nawiązujące współpracę naukową, pozyskujące projekty z UE. Często odbywało się to pomimo przeciwności i rzucanych kłód po nogę. W efekcie po kilku próbach ludzie ci odchodzili zakładając własne firmy lub wyjeżdżając za granicę. Nepotyzm i kolesiostwo powodowało, że awansowali "krewni i znajomi królika" lub co najwyżej bierni i wierni, którzy zawsze wykonywali polecenia dziekana, rektora etc. Jeżeli ktoś miał własne zdanie to był wrogiem publicznym, bo pokazywał, że można. Wobec takiej osoby stosowano wszelakie szykany, od niezauważania dorobku, po szkalowanie i utrudnianie awansu z "załatwianiem" negatywnych recenzji. W takim przypadku zarzucano, że delikwent ma np. wiele publikacji w bardzo dobrych czasopismach, ale nie jest jedynym autorem - mowa o naukach biologicznych! Jednocześnie przepuszczano prace awansowe znajomych, którzy nie mieli nawet jednej pracy w czasopiśmie zagranicznym a większość dorobku byla w języku polskim. Póżniej, po awansie, w trybie przyspieszonym tworzono znajomym dorobek - np. wysyłając pilnie na staże zagraniczne, powierzając funkcje promotorów i recenzentów aby można powiedzieć, że są oni specjalistami wysokiej klasy. Przykładowo, tradycyjny zoolog zajmujący się jedną grupą bezkręgowcow recenzował pracę z zaawansowanej cytogenetyki molekularnej nie mając pojęcia o metodach. Nie twierdzę, że to się działo wszędzie, ale było to wystarczająco częste aby wytworzyć środowisko całkowice uległe, bez własnego zdania, uzależnione od "dobroczyńców", którzy pomogli w awansie.

Moim zdaniem reforma jest jak najbardziej potrzebna. Nie zmienia to fakty, że tryb jej wprowadzania oraz niektórerozwiązania nie są akceptowalne a co najmniej powinny być szeroko dyskutowane. Uważam także, że dyskusja powinna mieć charakter społeczny wykraczający poza środowisko, gdyż po pierwsze społeczeństwo finansuje szkolnictwo z podatków, a po drugie to społeczeństwo będzie ponosiło skutki fatalnego stanu szkolnictwa w postaci żle wykształconej mlodzieży, braku elity co ostatecznie przekłada się na bezpieczeństwo państwa.

Anonimowy pisze...

Może zamiast się zastanawiać nad 'środowiskiem', powinien się pan zastanowic nad tym, jak traktowane, ustanawiane i przestrzegane jest prawo w Polsce. Nie przyszło panu do głowy, że ta apatia wynika z tego, że 'suwerena' nikt nie słucha.

Mi ręce i nogi opadają, gdy słyszę profesora, który najpierw eksplicytnie popiera rządzącą opcję, a w momencie gdy ta opcja okazue się antydemokratyczna i antypraworządna, obwinia za brak zaangażowania środowisko. Niech pan popatrzy w lustro i sie zastanowi nad swoimi wyborami, zamiast zastanawiać się nad 'apatią'.

Nie przypominam sobie jakość, by pisał pan o zamachu na naukę polską i wolność słowa w postaci ustawy o IPN. Nie przyszło to panu do głowy, co?

Anonimowy pisze...

Zamordyzm, stosowany przez wiele lat w naszej uczelni, a także w innych uczelniach spowodował "wyciszenie" środowiska oraz przekonanie, że nie warto nic robić bo to nie ma sensu, bo i tak będzie jak ma być. Wszystko, co pisze Dyskutant z 8 czerwca jest prawdą. Praktyki stosowane przez rządzących naszą uczelnią były karygodne, nieludzkie i bezprawne. W szczególności brylowała w tym rektorka Tenderowa. A to co ona zniszczyła nie jest do odrobienia w najbliższym dziesięcioleciu. Zabrała ludziom humanitaryzm, honor oraz wiarę w sprawiedliwość i bezinteresowność. Jej już wiele lat nie ma na stołku a jej człowiek- wymiatacz ludzi ciągle tam siedzi i obecnemu rektorowi to nie przeszkadza. Krzywdziciele górą. To jak mamy być aktywni.

Anonimowy pisze...

Czy Szanowny Pan Profesor jest w stanie wskazać potencjalnym dyskutantom które zapisy ustawy są najbardziej wątpliwe?