środa, 4 czerwca 2014

Polskie uczelnie w latach 1989-2014

Od dobrych paru tygodni jesteśmy „bombardowani” informacjami o tzw. wolnych wyborach sprzed ćwierćwiecza. Prowadzone są dyskusje o znaczeniu wyborów z 4 czerwca 1989 roku, porównuje się Polskę dzisiejszą do tej wcześniejszej. A wczoraj media skupiały się na wizycie Prezydenta Obamy. To, że Polska się znacząco zmieniła nie ulega wątpliwości, ale otwarta pozostaje kwestia czy na pewno te zmiany poszły w dobrym kierunku, a także czy beneficjentami reform jest całe społeczeństwo czy też tylko jego niektóre części. Na te pytania nie będę próbował odpowiadać, każdy z nas ma pewnie własny pogląd.
Zajmę się stanem polskich uczelni. Czy polskie szkolnictwo wyższe się zmieniło od 1989 roku? Czy te zmiany są fundamentalne czy tylko kosmetyczne? Czy osoby kierujące polskimi uniwersytetami w czasach minionej epoki zostały odsunięte od wpływu na bieżący bieg spraw? Czy polskie szkoły wyższe poprawiły swe miejsce w konkurencji globalnej? W końcu czy polska nauka dokonała oczekiwanego postępu mierzonego udziałem w globalnej wymianie myśli naukowych?
Sądzę, że to dobry moment by podjąć dyskusję i spróbować odpowiedzieć na te pytania. Liczę na interesującą dyskusję i wypowiedzi Czytelników bloga.
PS. Termin „wolne wybory” sugerujący, że 4 czerwca upadł system komunistyczny jest błędny. Szkodą, że tak nachalnie fałszuje się historię, gdyż tylko wybory do Senatu były wolne, a Sejmie opozycja (czytaj społeczeństwo) łaskawie otrzymała 30% miejsc. Z tego powodu Zgromadzenie Narodowe nie miało mandatu społecznego; np. wybór W. Jaruzelskiego na stanowisko Prezydenta RP nie był decyzją demokratyczną, gdyż większość posłów została wybrana z komunistycznego klucza.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Haniebny wpis "prawicowca", może stał Pan pod katedra podczas pogrzebu gen.Jaruzelskiego i krzyczał "precz z komuną!"?

Anonimowy pisze...

Zaświadczam, że nie było tam Profesora Pluskiewcza bo widziałam go tego dnia w klinice!

Anonimowy pisze...

Tylko jeden aspekt tej transformacji, negatywny. Każdy, kto ma 500 tys zł jako fundusz założycielski, wynajmie mniej lub bardziej odpowiednie pomieszczenia, zakupi trochę starego sprzętu i zatrudni tzw minimum kadrowe, bardzo zresztą miałkie - zamiast jednego dra hab można zatrudnić dwóch doktorów, zamiast dwóch doktorów ...itd, może otworzyć uczelnię. Wszystkie dokumenty i programy nauczania można skopiować z innej uczelni. Ministerstwo to zaakceptuje, nawet z błędami. Ponieważ to jest biznes założyciela, nie można studenta usunąć. Trzeba zaliczać bez względu na poziom, trzeba przyjąć nawet złą prace licencjacką. Zresztą, takich jest bardzo mało, bo gotową pracę można kupić już za niewielkie pieniądze. Niż demograficzny jeszcze bardziej pogłębia te anomalie. Często, aby spełnić minimum kadrowe zatrudnia się profesorów nawet po 80 roku życia. Źle widzą, źle słyszą, ledwo wiedzą jak się nazywają, lecz uczą studentów! Widziałem też przypadek, że dla minimum kadrowego zatrudniano na etacie dra hab., a po wysłaniu odpowiedniego dokumentu do ministerstwa, dr hab zwalniał się i był zatrudniany na godziny. I nie to wcale rzadka praktyka. Dla Szanownych Dyskutantów, którzy będą oponować - byłem przez rok rektorem prywatnej uczelni, jako taki miałem też kontakty z kolegami z sąsiednich uczelni.

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, dziwię się, że Pan zamieszcza takie prowokacyjne komentarze jak ten z 4.06 godz. 21:32. Napisał Pan prawdę o historycznych wydarzeniach, ale widać jakiś wielbiciel PRL-u nie może tego ścierpieć!
Czekam na dalsze teksty, czyta je masa ludzi, pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

A ja uważam dokładnie przeciwnie, to dobrze, że autor bloga nie boi się słów krytyki, nawet epigonów minionej epoki. Dzięki temu to forum jest wiarygodne i czytane przez tak wiele osób.

Anonimowy pisze...

Oto jak sie widzi uniwersytet medyczny wraz z zarządzającą nim Kanclerką:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,16090140,Szpitale_nie_palaja_miloscia_do_uniwersytetu_medycznego.html