czwartek, 16 maja 2013

Z życia akademickiego w Zabrzu

Od stycznia br. nie uczestniczyłem w obradach Rady Wydziału w Zabrzu, gdyż miałem w tym czasie zajęcia dydaktyczne. Z tego powodu nie było możliwości by relacjonować bieżące wydarzenia z życia wydziału. Jeden z członków RW zwrócił mi nawet uwagę, że na blogu brak jest bieżących informacji. To fakt, dawniej, jako członek Senatu byłem bliżej aktualnych wydarzeń i znacznie częściej je komentowałem. Zawsze uważałem, że sprawozdanie z posiedzenia Senatu powinno być jednym z pierwszych punktów obrad RW. Jako członek Senatu w latach 2005-2012 zdaję sobie sprawę jak istotne decyzje tam zapadają. Dlatego przy akceptowaniu programu dzisiejszej RW złożyłem wniosek by sprawozdanie z Senatu przesunąć na początek posiedzenia, co spotkało się z aprobatą Dziekana Prof. M. Misiołka. Taki wniosek złożyłem także z tego powodu, iż od studentów dowiedziałem się o planach zmian w regulaminie studiów umożliwiających ich kontynuowanie bez zdania wszystkich egzaminów i chciałem u „źródła” zweryfikować te informacje. Taki system warunkowego dopuszczenia na dany rok od lat obowiązuje na wielu, może większości polskich uczelni. Od lat studenci podejmowali próby wprowadzenia tych zmian także u nas, ale zawsze natrafiali na stanowczy opór.
W sprawozdaniu z Senatu przedstawiono zarys tej rewolucyjnej zmiany filozofii studiowania na naszej uczelni. Istotnie od następnego roku akademickiego dopuszczalne ma być warunkowe zaliczenie roku, ale mają niebawem zostać określone pewne ograniczenia. Trzeba uznać racje, że bez zdania egzaminu np. z anatomii czy fizjologii kontynuowanie studiów nie może mieć miejsca, gdyż to są filary nauk medycznych. Nie ujmując znaczenia żadnej dziedzinie nauczania medycyny takie podejście do sprawy jest jak najbardziej uzasadnione.
Konkludując, mam nadzieję, że odtąd wydarzenia bieżące będące odzwierciedleniem wyników obrad Senatu będą jednym z pierwszych punktów obrad każdej RW.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zmiany być może są słuszne, ale pociągają wiele problemów, głównie organizacyjnych. Dla przykładu - w jaki sposób zgrać zajęcia na różnych latach studiów? Ciągle się słyszy, że programy są przeładowane i nie ma gdzie wcisnąć nic więcej. Więc jak wygospodarować czas potrzebnyna chodzenie na ten dodatkowy przedmiot? Z drugiej strony, powtarzają przedmiot z defininicji najsłabsi studencji. Taki student stoi w efekcie w sytuacji, w której w kolejnym semestrze musi na bieżąco zaliczać nie tylo przedmioty związane z aktualnym semestrem, ale także przedmioty powtarzane. Skoro nie był w stanie zaliczyć przedmiotów przewidzianych normalnym tokiem studiów, to w jaki magiczny sposób zaliczy semestr "przeładowany" przedmiotami dodatkowymi? Co jeśli student ostatecznie przedmiotu nie zaliczy? Czy to nie jest po prostu wpuszczanie studentów "w maliny" pod pozorem dbania o ich interesy?
Oczywiście po ostatniej "reformie" edukacji, stworzony został program, gdzie logiczna kolejność nauczania przedmiotów została zaburzona, w programie studiów przedmioty są poukładane chaotycznie, tak, aby zgadzała się liczba punktów ECTS na semestr. W takiej sytuacji proponuję jeszcze lepszą reformę - niech sobie student wybiera przedmioty w dowolnej kolejności. Skoro etyka może być na pierwszym roku, a radiologia np. przed zakończeniem anatomii, to równie dobrze, można sobie zrobić na II roku chirurgię, a na V fizjologię.
Poza tym po raz kolejny zmiany w regulaminie dotyczą najsłabszych studentów i ich w jakiś sposób promują. A co z tymi najlepszymi? Dlaczego nie wprowadza się nic, co ich by promowało, czy dawało jakieś dodatkowe możliwości? Przy takiej polityce możemy zaobserwować dalszy odpływ studentów najlepszych do innych uczelni, a nam pozostaną najgorsi, dla których za jakiś czas znowu będzie trzeba modyfikować regulamin studiów.

Anonimowy pisze...

Bardzo mądra wypowiedź, szczególnie ostatni akapit. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Moim skromnym zdaniem prawda jest taka. Wszelkie zmiany na "korzyść" studentów to początek "reformy" studiów na wydziale zabrzańskim. Niż demokratyczny wkracza na polskie uczelnie. Młodzież wkrótce zacznie wybierać i przebierać spośród wielu kierunkow, w tym na uczelniach medycznych. Wielu z tych młodych ludzi wybierze uczelnie na odpowiednim poziomie naukowym i dydaktycznym, uczelnie w których nauczy się przyszłego fachu. Ale, co równie ważne, wybierze uczelnię, która zapewni im odpowiedni poziom studiowania. Cóż pocznie wydział lekarski w Zabrzu, gdzie praktycznie nie istnieją sale wykładowe (jeden wyjątek zawładnięty przez inny wydział), studenci nie mają stołówki, klubu studenckiego, możliwości poczekania w godnych warunkach na następne zajęcia (szczególnie w okresie jesienno-zimowym). Biblioteka, czytelnia to miejsca tylko z nazwy. Nikt niczego nie robi aby sytuację poprawić, a więc co pozostaje? Stworzyć odpowiedni "klimat" aby przyciągnąć tych, którzy nie dostali się do Warszawy, Poznania czy Wrocławia. Przyciągnąć miernoty skuszone możliwością zaliczania przedmiotów w nieskończoność, przechodzenia z roku na rok z zaległościami, które będą się nawarstwiać do roku ostatniego. Poziom się obniży jeszcze bardziej byle nie wystraszyć chętnych na studiowanie. Wizja koszmarna. Czy jest to właściwa droga??

Anonimowy pisze...

Jakość nauczania w opinii studentów i wielu nauczycieli drastycznie spadła. Wciąż idziemy na ilość, a nie na jakość. Po co przyjmujemy tyle osób na wydział opieki? Drugi, trzeci, czwarty nabór aby wypełnić zawyżone limity skutkuje przyjęciem na studia osób najsłabszych (dwójkowiczów), którzy potem nie dają sobie rady i to dla nich trzeba obniżać wymagania. Po co? dlaczego nie możemy kształcić mniej, a dobrze?
Dlaczedo limitów przyjęć nie ustalamy w oparciu o analizę sytuacji w tym zakresie? Jest coraz mniej młodzieży, wiele innych szkół na Śląsku otwarło i prowadzi nasze kierunki, więc po co zawyżać limity? Potem grupy są łączone, zajęcia się nakładają i młodzież jest poniewierana, co obniża jej opinię o uczelni. Wszystko to bardzo żle świadczy o władzach dziekańskich w tym wydziale.