piątek, 4 maja 2012

Debata wyborcza

Przedstawiciel Samorządu Studenckiego Oskar Bożek przesłał mi informacje dotyczące spotkania z kandydatami do objęcia stanowiska rektora. Pierwotnie zamierzano zorganizować debatę z równoczesnym udziałem czworga kandydatów, ale wobec braku zgody wszystkich spośród nich na taką formułę odbędą się cztery osobne spotkania. Osobiście uważam, że debata stwarza lepsze szanse na poznanie poglądów kandydatów, ale z przyjemnością spotkam się ze studentami także w zaproponowanej formie.
Studenci załączyli długą listę pytań i problemów do dyskusji; muszę przyznać, że zakres poruszonych spraw jest imponujący co świadczy o ich dużej wiedzy dotyczącej uczelni oraz chęci wszechstronnego poznania poglądów kandydatów. Jedyny problem to krótki czas spotkania ustalony na 45 minut. Gdy dodamy do tego jeszcze pytania z sali, które są zawsze „solą” każdej prawdziwej dyskusji, to dyscyplina czasowa będzie podstawowym warunkiem sukcesu spotkania.
Sądzę, że tak dojrzałe podejście naszych młodszych Koleżanek i Kolegów – Elektorów do sprawy wyboru przyszłego rektora świadczy, że interesują się oni życiem uczelni od dawna, nie wątpię, że sylwetki, działalność w uczelni i dorobek życiowy każdego z kandydatów są im dobrze znane. Moje spotkania ze studentami w 2005 i 2008 roku były bardzo interesujące, a studenci byli niezwykle wymagającymi rozmówcami; nie wątpię, że tak będzie także tym razem.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Myślę, że Studenci będą mogliby zmienić tą okropną rzeczywistość jaka zagościła w tej uczelni dzięki prsostackiemu zarzadzaniu przez te kobiety tj. Prof. Tenderową i zaoczną magister Kuraszewską. Warunek jest tylko jeden nie mogą połknąć przynęty jaką szukują im obecnie piastujacy funkcję prorektorów te dwie osoby tj. Prof. Olczyk, która dba tylko i wyłacznie o własne interesy (jako dziekan kontynuowała pomysły zapoczątkowane przez Prof. Wilczoka). Prof. Jałowiecki, osoba bez kręgosłupa karierowicz, który na wszystko się zgadzał co te dwie panie wymyśliły zero sprzeciwu. Pełną tylko rolę służebną dla tych pań tylko, żeby mógł być przy władzy. Teraz zapewne będą biegnym studentom opowiadać cuda i obiecywać gruszki na wierzbie. Natomiast Prof. Więcek jako osoba niestety nie była widoczna w tej uczelni występuje, jako opozycja WLK bez większego angażowania się w sprawy akademickie. Jeśli te osoby będą pełnić tak ważną funkcję w uczelni to niestety nic się nie zmieni. Więc Studenci muszą bardzo, ale to bardzo zastanowić się nad poparciem osoby, która na następne 4 lata będzie reprezentować i rozwijać tą uczelnię.

Anonimowy pisze...

Mnie zastanawia w ogóle udział studentów w całach takich jak kolegium elektorów i RW. Liczba studentów w RW jest taka sama jak liczba niesamodzielnych pracowników. Jest to moim zdaniem zachwianie proporcjami. W Katowicach wyglądało to w praktyce tak, że studenci siedzieli zwartą grupą i decydowali o wynikach głosowań. Niestety decydowali zgodnie z dziekańskimi wytycznymi. Wręcz żenujące były umizgi szczególnie jednego z profesorów do tej grupy, a studenci jak maszynka rączki w górę. Tym razem mogą zdecydować o wyborze rektora. Jednym z przykładów siły tej grupy i ich niestety niedojrzałości są głosowania, w których spójnie oddali głosy w sprawie komisji konkursowej na stanowisko kierownika. Głosowali za osobami, które dawały pewność wygranej w konkursie jednemu z profesorów. Głosowali tak, gdyż drugi z kandydatów był dla studentów zbyt wymagający. I nie chodzi tu o psychopatyczne zachowania względem studentów, bo takie też się w naszej uczelni zdarzają, ale po prostu o uczciwe, wymagające i otwarte podejście w procesie dydaktyki.
Pójdzmy dalej. Wzajemne relacje wykładowca-student ulegają ewidentnemu zachwianiu. Siła w postaci ankiety oceniającej nauczyciela działa, tylko czy w dobrą stronę? Z całego roku ankiety na mój temat wypełniło 5 studentów, z czego 2 opinie były bardzo negatywne. Wiem, że jedną wypełnił student, którego wyprosiłem z zajęć, ze względu na skandaliczne zachowanie. W jakim kierunku idziemy? Koleżanka w trakcie zajęć klinicznych już przestała zwracać uwagę studentkom badającym pacjenta ubranym w ten sposób, że odsłonięty pępek skupia uwagę wszystkich, a kilkucentymetrowe paznokcie uniemożliwiają, zarówno badanie opukowe, jak i założenie rękawiczki.
Mój wpis nie jest głosem przeciwko studentom i ich roli w ciałach wybieralnych. Jest to pytanie o proporcje, dojrzałość przyszły kształt akademickości. Obyśmy nie utonęli w politycznej poprawności.

WP pisze...

Proszę Państwa, liczba elektorów za grona studentów wynika z Ustawy o Szkolnictwie Wyższym. W wielu uczelniach studenci są przysłowiowym "języczkiem u wagi". Jak dawniej głosowali studenci nie wiem, ale chętnie podzielę się moim poglądem dotyczącym bieżącej sytuacji w tym względzie w naszej uczelni. Wg posiadanej wiedzy studenci są bardzo zainteresowani wyborami, aktywnie uczstniczą w procedurze wyborczej oraz śledzą wszelkie doniesienia. To dobrze wróży, ktoś dobrze zorientowany jest mniej podatny na sugestie i podpowiedzi. Tacy ludzie sami decydują jak dokonać wyboru. To dotyczy zresztą także pozostałych pracowników, proszę zaniechać postaw defetystycznych i uwierzyć w człowieka!

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze,
poprawność polityczna i schlebianie wyborcom (studentom) rozumiem. Jednak to nie jest żaden defetyzm, a rzeczywite obserwacje własne. Przecież naewt w poprzednich wyborach rektorskich to świadomi studenci zagłosowali nie na Pana.

Anonimowy pisze...

Nie wiemy co się zdarzy 14 maja, ale jedno jest pewne, kto zagłosuje na jednego z prorektorów opowie się za Status Quo, czyli w jakimś sensie będzie głosował za manipulacją i kombinacją, której symbolem jest aktualna pani rektor. Gdyby tak sie stało to oznacza koniec szans tej uczelni medycznej na prawdziwy rozwój i trwałą marginalizację. Wierzę, że tak się nie stanie i coś się zmieni.

Anonimowy pisze...

Mam pytanie odnośnie strony formalnej wyborów. Kandydaci złożyli wymagane prawem dokumenty, w tym oświadczenia lustracyjne. Czy jednak istnieje jakaś procedura w zakresie weryfikowania złożonych oświadczeń? Jeśli tak, co będzie w przypadku, gdy np. okaże się w przyszłości, że nowo wybrany rektor w oświadczeniu lustracyjnym rozminął się z rzeczywistością? Moje pytanie jest tym bardziej zasadne, że z pobieżnego przeglądu tzw. listy Wildsteina wynika, że co najmniej jedna osoba o takim samym nazwisku i imieniu jak jeden z kandydatów na urząd rektora SUM znajduje się na tej liście. Zaznaczam, nikogo nie oceniam i nie obwiniam, samo umieszczenie na liście nic nie znaczy. Listę celowo skonstruowano tak, aby z pobieżnej analizy danych katalogowych nie można było wywnioskować, czy osoba umieszczona na liście była TW, czy też kandydatem na TW, który często nawet nie wiedział, że został tak zakwalifikowany. Niepewność jednak pozostaje, zwłaszcza w kontekście niemrawej pracy uczelnianej komisji historycznej. Na Uniw. Śląskim można uznać, że komisja coś jednak zrobiła, a u nas? Niestety, nie doprowadzanie spraw do końca zawsze rodzi pytania i wątpliwości. Można np. zastanawiać się nad przyczynami braku efektów pracy komisji historycznej. Może komuś zależało, aby prace komisji nie ruszyły z miejsca. No, chyba że się mylę i są jakieś wymierne efekty pracy komisji historycznej, choć – prawdę mówiąc - nic mi o tym nie wiadomo. Uważam, że stosunek do kwestii zbadania infiltracji pracowników ŚAM przez Służbę Bezpieczeństwa powinien znaleźć w programie wyborczym każdego z kandydatów na urząd rektora SUM, a szczególnie tych kandydatów, których nazwiska poprzez np. zwykły zbieg okoliczności (tj. powtarzalność nazwisk) pojawiają się na wspomnianej liście Wildsteina.