poniedziałek, 13 lutego 2012

Demokracja akademicka – błogosławieństwo czy przekleństwo?

W latach 1944-1989 pojęcie „demokracja akademicka” było całkowicie nieobecne w życiu polskich uczelni. Rządziła partia, decydujący głos mieli sekretarze uczelnianych organizacji partyjnych (a tacy ciągle są jeszcze wśród nas…) i wszechwładni oficerowie UB (SB). Świetnie pamiętam jak w budynku Dziekanatu w Zabrzu panoszył się nasz „wydziałowy” ubek, kapitan Obtułowicz; czuł się tam całkowicie swobodnie, a część kadry profesorskiej była z nim w bardzo zażyłych stosunkach. By w tych czasach uzyskać awans, zrobić habilitację lub zostać profesorem dla wielu porządnych ludzi, którzy nie chcieli ugiąć karku przed siłą aparatu władzy było to po prostu niemożliwe. Wiele osób szybko rezygnowało z tej drogi życiowej w niezgodzie na panujące w uczelniach zasady. Te czynniki, obok skandalicznie niskiego poziomu finansowania uczelni, legły u podstaw słabości polskiego szkolnictwa wyższego. Przez te lata marzeniem były realia przedwojenne, które utożsamiali niektórzy starsi profesorowie, wykształceni jeszcze przed wojną. W naszej uczelni pamiętamy takie osoby, jak Prof. Prof. Szyszko, Zieliński czy Ginko; to byli ludzie, którzy przypominali nam, że słowa „profesor” czy „uniwersytet” to synonimy najwyższych wartości tak merytorycznych, jak i etycznych. Ale codzienność była siermiężna, wręcz prymitywna. Potem nadszedł czas festiwalu „Solidarności”, lata 1980-81 w uczelniach to był jak najpiękniejszy sen o wolności. Jako student V roku wydziału lekarskiego w Zabrzu pamiętam ten czas doskonale, czynnie uczestnicząc w życiu Śl.A.M-u tych lat. Ale nadzieja na normalność szybko zgasła, nadszedł mroczny czas stanu wojennego, a miernoty minionej epoki pokazały na co ją stać. Staczaliśmy się coraz niżej, aż znowu zaświtała nadzieja związana ze zmianami rozpoczętymi w 1989 roku. Od tego czasu minęło prawie ćwierć wieku i jest czas, by podsumować bieg spraw w polskim świecie akademickim.

Stawiam może nieco przewrotne pytanie:

Czy demokracja akademicka to błogosławieństwo czy przekleństwo?

Kiedyś, gdy byliśmy w uczelniach w znacznym stopniu ubezwłasnowolnieni, wydawało się nam, że wraz z przywróceniem zasad funkcjonowania uczelni według wzorów znanych od setek lat, polskie uczelnie szybko się zmienią, a ich poziom zbliży się do standardów świata cywilizacji europejskiej i amerykańskiej. Dziś jest aż nadto widoczne, że te oczekiwania nie zostały spełnione, a polskie uczelnie nadal są tłem dla świata.
Demokracja nas zawiodła, albo może to raczej my zawiedliśmy demokrację.
Uważam, że straciliśmy ponad dwie dekady, a w międzyczasie świat poszedł do przodu. Być może nawet dystans do najlepszych jest większy niż dawniej. \

  • Skoro zatem nie umieliśmy wykorzystać tej szansy rozwoju, czy należy uznać aktualnie obowiązujący model za niezdolny do funkcjonowania, jako model szkodliwy dla polskich uczelni?
  • Jeśli demokracja zawiodła czy oznacza to, że czas by ją zastąpić innym modelem?
  • Takim, w którym będą inne mechanizmy wymuszające w uczelniach konieczne zmiany?


Jedno jest pewne, bez sprawnych, innowacyjnych uczelni Polska nie wejdzie na stałe do elity cywilizacyjnej współczesnego świata.

Ten tekst od dawna siedział w mojej głowie, ale by te myśli przelać na papier skłoniły mnie komentarze Czytelników z 9 lutego oraz nieco wcześniejsza rozmowa z Prof. Pacholskim (patrz blog z 31 stycznia). Tym samym rozpoczynam cykl dotyczący spraw uczelni w bardziej ogólnym niż dotąd zakresie. Będę publikował teksty w tym cyklu, licząc na aktywny udział komentatorów. W ostatecznym rachunku idzie bowiem o niezwykle ważną sprawę:

O PRZYSZŁOŚĆ NASZEJ UCZELNI CZYLI INDYWIDUALNE SZANSE KAŻDEGO Z NAS.

Mam nadzieję, że ta dyskusja będzie trwała aż do dnia wyboru nowych władz rektorskich i pomoże w dokonaniu wyboru najlepszych osób tak, by w przyszłości dyskusja, prawdziwa, otwarta akademicka dyskusja mogła toczyć się nie na forum internetowym, ale w murach naszej uczelni.

PS
Zapraszam do wypowiedzi w ankiecie zamieszczonej na początku bloga.

14 komentarze:

Anonimowy pisze...

Poruszył Pan kluczowe kwestie, trochę nierozwiązywalne, ale na tym polega sztuka kompromisu by znaleźć taką drogę, która nas wyprowadzi na ścieżkę rozwoju, a nie na manowce. Zgoda, dzisiejsza sytuacja jest zła, ale nie możemy w czambuł potępić demokracji jako systemu, trzeba ją tylko oczyścić z plew i cwaniactwa, a także poddać prawdziwej ocenie zewnętrznej, np. poziom uczelni mierzony jakością nauki powinien przekładać się na wysokość dotacji ministerialnej. Np. uczelnia nr 1 ma umowne 100 zł, nr 30 30 zł, a 100 1 zł. Wtedy wszyscy sie zbiora do pracy, a słabeusze odpadną.

Anonimowy pisze...

Do wszystkiego trzeba ludzi, czy oni (chętni do pracy) są w tej uczelni? cokolwiek by nie powiedzieć, bez ludzi z miejsca nie ruszymy, nikt za nas nic nie zrobi!

Anonimowy pisze...

Moim zdaniem, pytanie jest źle postawione, ponieważ u Nas nie ma demokracji już od wielu lat, a nawet nie wiem, czy kiedykolwiek była. W nadchodzących wyborach jest szansa po raz pierwszy w historii SUM-u na stworzenie przynajmniej jej fundamentów. Ale muszą być spełnione 2 warunki:
1. Po pierwsze iść do wyborów.
2. Po drugie dokonać właściwego wyboru Kandydata.
Obawiam się pewnej inercji, bo w mojej RW obserwuję fakt, że co najmniej połowa jej Członków nie wie o co chodzi, albo kompletnie nie jest tym zainteresowana.
Wybierając np. kandydata Sieronia, Naszego "męża opatrznościowego”, a de facto odgrzanego i zgranego kotleta, mamy gwarancję i pewność, że demokracji nadal nie będzie. To człowiek, któremu obce jest przestrzeganie zasad najlepszego systemu na świecie.

Anonimowy pisze...

Demokracja na TAK! natomiast demokracji trzeba się nauczyć i tutaj mamy mocne braki. Wybraliśmy rektora który upił się władzą, kocha intrygi i nieuczciwość. Przede wszystkim bez wizji uczelni, co spowodowało, że statek SUM nie został przez te lata dynamicznie modernizowany, tylko przemalowany.
Profesjonaliści nie widząc możliwości rozwoju odchodzą. Młodych dobrze zapowiadających adeptów nie przyciąga żadna oferta. Na większości miernych i biernych chociaż wiernych nie da się zbudować dobrze zarządzanego i zdrowego organizmu uczelni - tylko prywatny, smutny folwark. Demokracja daje siłę ludziom aby mienili swoją uczelnię, ale muszą w to uwierzyć, uwierzyć w siebie i swój głos. To nie takie proste, zwłaszcza gdy przez kilka ostatnich lat byli oni tak skutecznie i bezwzględnie znieważani.

Anonimowy pisze...

Demokracja jest z pewnością najlepszym z wymyślonych dotychczas systemów sprawowania władzy, ale wymaga przestrzegania zasad i reguł oraz niepisanej, elementarnej przyzwoitości oraz uczciwości. I właśnie pod tym kątem należy przyjrzeć się Kandydatom. Na debatę merytoryczną raczej bym nie liczył. W "Alternatywach 4" u Barei, Gajos opowiada dowcip: "Czy u nas może być gorzej? Nie, bo gdyby mogło, to by było" (i tu śmiech). Ale u Nas może być i to zdecydowanie gorzej. I to nie są żarty! Blog staje się w jednym miejscu monotonny-stale potępia się tutaj w czambuł obecne władze i prof. Sieronia. Znamienne jest jednak to, że władze powoli kończą urzędowanie, a Sieroń to realne zagrożenie na długą przyszłość. Stanowi on największe niebezpieczeństwo z wszystkich Kandydatów zapowiadających start w wyborach rektorskich. Proszę zwrócić uwagę, że dotąd nikt nie stanął w obronie tego krętacza!

Anonimowy pisze...

Dobrze, że na tym forum możemy wirtualnie podyskutować, ale to o wiele za mało. Do obowiązków władz uczelni należy zapewnienie możliwości pełnej dyskusji i publicznego przesłuchania kandydatów. Od tego są spotkania wyborcze. Ale coś mi się zdaje, że ani aktualne władze ani potencjalni kandydaci (poza autorem tego bloga) się nie palą do poddania takiej ocenie, a ich postawie świadczy nastawienie do prawyborów w Zabrzu. Jak to, chcą kandydować, a unikają merytorycznej dyskusji?!
Skoro tak, to lepiej niech się zawczasu wycofają!

Anonimowy pisze...

Na milczenie przed wyborami mamy jeszcze czas, bo do wyborów jeszcze trochę. Teraz jest dobry moment na rozpatrywanie różnych kandydatur i prowadzenie dyskusji przedwyborczej. Nie bójmy się tego, ponieważ jest to zgodne z prawem. To, co się mówi w kuluarach i nieformalnych spotkaniach można też napisać. Wtedy duża część społeczności akademickiej może wziąć udział w dyskusji, a jeśli nawet nie, to przynajmniej może być doinformowana, co przełoży się na wynik wyborczy. Przynajmniej w tej świadomej części pracowników. Ukrywanie wszystkich spraw wyborczych oraz pozstawianie ludzi w nieświadomości i wyłanianie wielu spraw w ostatniej chwili jest bardzo na rękę obecnym władzom. Dlatego powinniśmy mówić o tym jak najwięcej. Najbliższy temat ordynacja wyborcza ujęta w Statucie, którego jeszcze niestety nie uchwalono.

Anonimowy pisze...

Jestem dobrej myśli, kropla drąży kamień, a w SUM te krople dawno kapią i szala już, już się przelewa. Tym razem PR-owskie sztuczki się nie powiodą, to pewne!

Anonimowy pisze...

Prawdą jest, że kropla drąży skałę, ale w wyborach cztery lata temu nie wydrążyła. Pani rektor wyrządziła już wtedy wiele krzywdy ludziom pracującym w uczelni. Wielu zwolniono lub w inny sposób skrzywdzono.Blogi internetowe trzęsły się od skarg. Może trochę mniej dostało się samodzielnym pracownikom nauki i to ich głosami została ponownie wybrana. Chociaż spektakularne było postępowanie wobec prof.Dzielickiego. Wtedy jednak niewielu mu współczuło
( może ze względu na inne jego cechy). Dzisiaj znacznie więcej docentów i profesorów jest przez rektorkę skrzywdzonych, pomiatanych i lekceważonych. A także mobbingowanych. Czy to może sprawić, że nabraliśmy pewności co do tego jak być powinno? Czy zależy nam, aby dobre stosunki międzyludzkie wróciły? Wątpię.

Anonimowy pisze...

Ja podzielam obawy poprzednika: czy fakt, że wielu z nas doświadczyło niesprawiedliwosci i poniewierki od władz daje gwarancję, że wreszcie się obudzimy z letargu? Czy znane powiedzenie, że Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi się sprawdzi? Zobaczymy.

Anonimowy pisze...

Myślę, że jedyną możliwością "zorganizowania" się jest przesłanie do Szanownych Członków Rad Wydziałów informacji, że na tym blogu rozpoczęła się już prawdziwa dyskusja nad kształtem SUM,demokracją i wyborem Rektora. Zaproszenie do bezpiecznego wypowiadania Swoich poglądów, a nawet tylko przeczytania zdań innych, może stanowić istotny czynnik determinujący Naszą przyszłość. Jeden z nieżyjących już profesorów Śl.AM często mówił, że "najlepiej łowi się w mętnej wodzie". Trzeba wszystkim uzmysłowić fakt, że ten czas, umiłowany przez ludzi pokroju Sieronia, bezpowrotnie się skończył.

Anonimowy pisze...

Chciałabym zwrócić uwagę czytelników bloga na problemy sąsiedniej, ostatniej w kraju, wrocławskiej AM. Ta uczelnia jest w głebokim kryzysie w następstwie zamieszania wynikłego z postepowania byłego rektora, dr Andrzejaka, poczucia bezkarności, prywaty, rozdawania "swoim poplecznikom" przywilejów, tępienia niezależnych i wydumanych przeciwników. Na wrocławskiej AM wczoraj odbyła się druga tura wyborów elektorów. Powszechne jest zniesmaczenie do postępowania władz i niechęć do jakiegokolwiek zaangażowania się manifestujące się spodziewanym nieobsadzeniem dużej części mandatów elektorskich. Na wydziale lekarskim (pozbawionym uprawnień habilitacyjnych i "umoczonym" sprawą Andrzejaka) w grupie samodzielnych zgłosiło się mniej kandydatów niż przewidziano elektorów. Ponadto, nie wszyscy kandydaci zostaną wybrani, bo frekwencja jest mizerna. Podobnie jest na wydziale lekarskim podyplomowym, po dwóch turach większość mandatów pozostaje neobsadzonych... Jakim mandatem do kierowania uczelnią będą się legitymować wybrane władze???

Anonimowy pisze...

refleksja do poprzedniego komentarza; pobieżna analiza wyników wyborów elektorów we Wroclawiu wskazuje na sugestię, że poplecznicy poprzedniego rektora (RA) przepadli - zamykają listę. Ale to wcale nie jest jednoznaczne z tym że elektorami zostają zwolennicy obecnego rektora Ziętka, chyba na fali wschodzącej jest trzecia siła (Sąsidek)??? Dobrze byłoby gdyby się wypowiedział ktoś dobrze zorientowany w lokalnej sytuacji...

Anonimowy pisze...

to widać, że były rektor, teraz asystent szpitalny przydzielający renty ZAWODOWE, a wcześniej hołubiony przez ogolnopolskie kolegium rektorów pod przywodztwem naszej EM-T, jezt w calkowitym odwrocie. Nawet nie zgłosił się na elektora...