środa, 9 lutego 2011

Reforma polskiej nauki

Od pewnego czasu zamieszczam coraz więcej tekstów dotyczących reformy polskiej nauki, w tym wiele wypowiedzi przedstawicieli środowiska szkół wyższych. Jest już po głosowaniu w Sejmie, niebawem zapadną decyzje Senatu, potem podpis Prezydenta B. Komorowskiego i nowe regulacje prawne staną się faktem. Mam wrażenie, że środowiska uniwersyteckie niewystarczająco uczestniczą w procesie zmian legislacyjnych. A przecież nowa ustawa na całe lata zmieni funkcjonowanie naszych uczelni. Dziwić mogą różne poglądy autorów ustawy oraz głosy dobiegające ze świata akademickiego. Pani Minister B. Kudrycka tryska optymizmem; zapewnia, że ta reforma to prawdziwa rewolucja, rzeczywisty przełom i początek na drodze ku świetności polskiej nauki. Ale opinie licznych przedstawicieli środowiska są zwykle odmienne, dominuje raczej pesymizm.

Czas niebawem zweryfikuje te sprzeczne poglądy, chciałoby się uwierzyć, że czas zaciskania pasa w nauce się kończy i słowo naukowiec nie będzie się kojarzyło z dzisiejszym obrazem pasjonata, mieszkańca bloku pamiętającego lata siedemdziesiąte, jeżdżącego 10-letnim autem. Dopóki nauka i uniwersytety w ogóle nie otrzymają dobrego zastrzyku finansowego, dopóty cała ta wrzawa nie ma żadnego sensu. Wiemy, że musimy prowadzić coraz lepszą działalność naukową, która będzie na bieżąco monitorowana. Za dobre wyniki naszej pracy naukowej mierzone przede wszystkim liczbą i jakością publikacji w periodykach o światowym zasięgu otrzymamy godziwą zapłatę. Pracownicy nie lubiący pracy naukowej sami się wykruszą bo nikt nie będzie im płacił za samą obecność w pracy. A zawód „naukowiec” nabierze nowej treści, będzie synonimem człowieka sukcesu, nie zmuszonego czepiać się „pańskiego” stołu…

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zgadzam sie z Panem Profesorem, że środowiska akademickie niewystarczajaco uczestniczą w procesie zmian ustawowych. Praktycznie mało kogo to interesuje, a potem obudzimy się
"z ręką w nocniku". Prawdziwej dyskusji akademickiej na radach wydziałowych na ten temat nie było. Mnie osbiście boli ocena nauczyciela co dwa lata, w kontekście długiego, czasami rocznego lub więcej czekania na zamieszczenie publikacji. Tak jest w wielu czasopismach. To napewno będzie hamulec w uzyskaniu satysfakcjonujacej oceny. Jak również to, że można zwolnić pracownika po jednej negatywnej ocenie. Brak płacy, za którą można się utrzymać i możliwość jednego tylko dodatkowego zatrudnienia za zgodą rektora spowoduje dalszą pauperyzację naszego środowiska. To wiadomo bez głębszych analiz. W jaki więc sposób pani Minister chce wychować noblistów? Czy przy głodowych pensjach będziemy bardziej zaangażowani? To chyba jakaś pomyłka w myśleniu?