sobota, 4 grudnia 2010

O pracy w szpitalu

Na wizycie porannej jeden z pacjentów na widok profesora ze zdumieniem stwierdził: „To pan, panie profesorze, to pan jeszcze żyje?!” Profesor wcale się nie zmieszał, zwyczajnie dalej prowadził wizytę, a pacjent skonfundowany i zmieszany coś tam bąknął przepraszająco.

Innym razem na pytanie profesora skierowane do pacjenta: Czy pan pali? Padła odpowiedź: „Nie, dziękuję, nie zapalę!”

Na korytarzu pewnego śląskiego szpitala do ordynatora prowadzącego rozmowę z osobą trzecią podbiega lekarz z oddziału mówiąc: „Panie ordynatorze, mamy poważny problem z chorym X, trwa reanimacja…”. A ordynator spokojnie odpowiada: „Kolego czy nie widzi pan, że jestem zajęty?” I jak gdyby nigdy nic kontynuuje rozmowę. PS. Ten lekarz nie jest już ordynatorem…

W dyżurce pielęgniarskiej, po wizycie profesorskiej, profesor i kilku lekarzy omawiają niektóre przypadki. Nagle profesor zwraca się do jednego z lekarzy: „Nie jest dobrze, gdy lekarz chodzi w połatanych spodnich”. Ten nie wie przez chwilę o co chodzi, dopiero profesor pokazuje mu łatkę na jego spodniach…

W czasie dyżuru pielęgniarka wzywa lekarza do pacjenta. Była 2 w nocy. Chora miała epizod niedokrwienia mózgu wobec czego lekarz, internista natychmiast zadzwonił do lekarza-neurloga. Pani doktor neurolog, nim wysłuchała informacji o zgłaszanym problemie, zapytała: „Czy wie pan która jest godzina?” Padła błyskawiczna odpowiedź „Druga w nocy, a pani i ja jesteśmy w pracy i proszę o natychmiastową konsultację chorej”. Szpital to nie wczasy, niektórym mylą się te miejsca…

Myślący lekarz potrafi docenić walory dobrej pielęgniarki. W różnych sytuacjach pomoc doświadczonej pielęgniarki jest niezastąpiona i to nie tylko początkującym lekarzom, ale także tym z wieloletnim stażem. Pamiętam jak w czasie przyjmowania pacjentów w ramach tzw. ostrego dyżuru dyżurującym pielęgniarkom zdarzało się podpowiadać lekarzowi: …doktorze, jeszcze ssak, podajmy może więcej bicarbonatu, może opaski na kończyny dolne pomogą…
Jak wiadomo, w czasie zaopatrywania chorego w stanie zagrożenia życia decyduje czas, szybkość i trafność decyzji są najważniejsze. Poza tym istotny jest także opanowanie i spokój lekarza, a wsparcie mądrej pielęgniarki zawsze pomaga.

Niektórzy lekarze nie lubią pacjentów i najchętniej trzymają się od nich z daleka. Inni, dokładnie przeciwnie, znakomicie nawiązują z każdym kontakt. A chorzy to znakomicie i błyskawicznie wyczuwają, fałsz i udawane zainteresowanie nie dają się ukrywać. Zresztą ta umiejętność dotyczy także kontaktu z personelem pomocniczym np. z pielęgniarką, technikiem rtg lub EKG czy salową. Dobry lekarz to ten, który w lot z każdym się potrafi porozumieć.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie na temat, ale brawa dla ministerstrwa zdrowia za nowa decyzja dotycząca wrocławskiej AM. W końcu ktoś zauważył, że było zbyt mało głosujących, przedewszystkim wśród studentów uprawnionych do głosowania.

Anonimowy pisze...

Praca lekarza to głownie kontakt z pacjentami. Bez tego ani rusz, więc dziwi mnie,że ludzie,którzy mają problemy w "złapaniu" kontaktu z ludzi, w ogóle wybierają się na takie studia.