poniedziałek, 30 marca 2009

O grantach raz jeszcze

Czy granty naukowe to tylko szansa na prowadzenie badań? Pytanie zdawałoby się retoryczne, ale odpowiedź na nie jest taka prosta. Oczywiście, aplikujemy o granty by uzyskać finansowanie naszych badań własnych, by dokończyć (lub rozpocząć) habilitację, a później w celu promowania prac naszych doktorantów.

Ale granty to są przecież pieniądze i warto przyjrzeć się jak są one wydatkowane.

W naszej uczelni około 30% sumy przeznacza się na tzw. koszty ogólnouczelniane. Reszta idzie na realizację samego projektu, w tym mieszczą się także wynagrodzenia dla badaczy. To jest zasadnicza różnica względem badań własnych i statutowych realizowanych ze środków własnych uczelni, które nie przewidują wypłacania honorarium dla członków zespołów badawczych. Oznacza to, że każdy grant to zysk dla uczelni i korzyść dla pracownika.

Popatrzmy na dane zamieszczone przed tygodniem; zakładając średnią wysokość grantu na 150.000 zł na konto uczelni wpływa około 50.000 zł! Inaczej mówiąc, w ostatnich dwóch latach uczelnia łódzka dzięki swym sukcesom uzyskała kwotę rzędu 5,5 miliona złotych, a my 1,5 miliona.

Suma nie do pogardzenia, a w sytuacji finansowej naszej uczelni naprawdę spora.

  • A ile stracili (=nie zarobili) pracownicy naszej uczelni?

  • Czy stać nas na dalsze utrzymywanie takiej sytuacji?

  • Dlaczego nie piszemy projektów?

  • Co trzeba uczynić by zmienić tę fatalną sytuację?

Czekam na Państwa głosy.

0 komentarze: