poniedziałek, 22 września 2008

W połowie sierpnia 2006 roku dotarła do nas przerażająca wiadomość o tragicznym wypadku naszego kolegi doktora Adama Ziółkowskiego, adiunkta Katedry i Zakładu Patomorfologii w Zabrzu. Pełnił on wtedy dyżur w zabrzańskim pogotowiu, wyjechał na wezwanie i podczas zaopatrywania pacjenta (pijanego mężczyzny) na karetkę wjechał Polonez prowadzony przez nietrzeźwego kierowcę. Urazów doznali pracownicy pogotowia, a najbardziej poszkodowany został dr Ziółkowski. Z licznymi obrażeniami, w tym co najgorsze, rozległymi urazami głowy, nieprzytomny natychmiast trafił do szpitala. Jego życie wisiało dosłownie na włosku, przeszedł szereg operacji, wiele osób z niepokojem czekało na wieści o jego życiu i zdrowiu. Po dłuższym czasie odzyskał przytomność. Potem przyszły długie miesiące i lata kolejnych hospitalizacji, ponownych operacji oraz rehabilitacja.

Casus dr Ziółkowskiego stał się głośny w całej Polsce, pijany kierowca, nie posiadający nawet prawa jazdy chciał zniszczyć życie wspaniałego lekarza i naukowca. Adam był zawsze pełen pomysłów, kończył pisać pracę habilitacyjną, był dobrym duchem w swym miejscu pracy.

Piszę w czasie przeszłym „był”, ale dziś mogę napisać „jest”.

Adam Ziółkowski znowu jest wśród nas, 1 września 2008, po dwóch latach wrócił do pracy!

Nie było by tego sukcesu gdyby nie pomoc całej rzeszy ludzi. Organizowano zbiórki pieniędzy, koncerty, aukcje, pomogła nawet Polonia Australijska. Dziesiątki lekarzy, rehabilitantów i pielęgniarek przyczyniło się do powrotu Adama w nasze grono.

Ale nie byłoby to możliwe gdyby on sam nie podjął heroicznego trudu by przez ból i cierpienie walczyć o powrót do życia.

Witamy Cię serdecznie!

0 komentarze: