poniedziałek, 29 września 2008

Ludzie decydują o znaczeniu każdej instytucji, to stwierdzenie jest oczywiste dla uważnego obserwatora rzeczywistości. Bez ich autentycznego zaangażowania trudno oczekiwać by zarząd czy inny organ kierowniczy był w stanie uzyskiwać sukcesy na miarę oczekiwań.

Uniwersytety w tej mierze niczym nie różnią się od innych organizmów, także tu człowiek jest najważniejszym ogniwem. Patrząc na uczelnie najważniejsi, najbardziej wpływający na wizerunek i szanse rozwojowe wydają się być pracownicy naukowi, profesorowie, adiunkci, asystenci. W uczelni medycznej znaczącą rolę odgrywają także lekarze, ich kompetencje i postawa jest immanentną częścią sukcesu uczelni i odbioru społecznego uczelni jako całości. Nie zapominajmy także o studentach, oni także współtworzą wizerunek uczelni i od ich postawy, ba, nawet ubioru także zależy postrzeganie uczelni. Kogo jeszcze należy wymienić? Są przecież osoby pracujące w administracji, pracownicy techniczni, pielęgniarki, salowe.

Każdy z nich wnosi malutką cegiełkę w efekt pracy całej Uczelni.

Tylko czy na pewno wymieniłem wszystkie grupy zawodowe?

Brak tu jest licznej grupy pracowników: portierów.

Ktoś powie: a co oni wnoszą do uczelni, to tylko peryferyjna służba porządkowa. Z pewnością znaczenie tej grupy nie sprowadza się tylko do chronienia mienia. Kogo spotkamy wchodząc do jakiegokolwiek budynku uczelni? Od portiera, jego kultury osobistej, zachowania, języka oraz wiedzy na temat uczelni zależy pierwsze wrażenie osoby z zewnątrz. Ta grupa zawodowa w naszej uczelni zasługuje na szczególną uwagę.

Dlaczego o tym piszę? Portierzy stanowią dziś bodaj najlepiej zorganizowaną grupę zawodową w SUM. Wydają własny miesięcznik, mają stronę internetową (podaję ją na końcu tekstu). Dlaczego tak działają, co spowodowało taką konsolidację tej grupy? Wszystko zaczęło się w 2006 roku, gdy władze SUM ogłosiły przetarg na ochronę uczelni. Wtedy rozpoczął się proces, który doprowadził do przejęcia od 1 maja 2007 tych funkcji przez firmę Solid Security. Na początku tego procesu pracownicy uczelni usiłowali stworzyć spółkę pracowniczą, ale nic z tego nie wyszło. Trudno dziś przesądzać czy, gdyby ta inicjatywa się powiodła, ochrona byłaby lepsza. Jedno wydaje się jednak oczywiste, gdy traktuje się pracownika jako partnera, dając mu szeroki zakres kompetencji, ale i składając na jego barki dużą odpowiedzialność, jego identyfikacja z instytucją macierzystą wzrasta. Pracuje on wtedy i dla siebie, i dla swojej „firmy”. Wątpię by była możliwa taka sytuacja w przypadku zewnętrznego podmiotu.

Podaję strony internetowe: www.portier.ocom.pl oraz www.portier.pl.tl

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze!

Jestem portierem z ośrodka ligockiego. Dodam, że od dziś rana zszokowanym portierem. Bardzo dziękuję za to wszystko, co Pan o nas napisał. Dziękuję tym bardziej, że ujął Pan tam sedno tego, co myślimy o naszej pracy. Wiele osób nie ma pojęcia o całej tej historii z przekazaniem nas firmie. Nie widzi różnicy pomiędzy naszą pracą w uniwersytecie, a w Solidzie. A różnica jest i to duża.

Solid Security wygrało przetarg na ochronę uczelni przez dwa lata. Ten okres kończy się w kwietniu 2009 roku, czyli wbrew pozorom już niedługo. Nie wiem jak wygląda to od strony prawnej, to znaczy czy konieczny będzie nowy przetarg czy też jest jakaś opcja przedłużenia umowy już biegnącej, ale być może ten tekst na Pańskiej stronie to jedna z ostatnich szans na przypomnienie, a może uświadomienie co niektórym jak wielką pomyłką było „sprzedanie nas”.

Po pierwsze: rotacja pracowników. W d. Akademii w ciągu roku przyjmowano góra dwóch nowych portierów (mowa o ośrodku ligockim), teraz, to jest od maja 2007 do dziś wymieniono ich już około połowy. Proszę pamiętać o tym, że osoby odchodzące poznały już wszelkie kody wejściowe, miejsca przechowywania kluczy do ważnych pomieszczeń bądź składowania materiałów niebezpiecznych we wszelkich znaczeniach tego słowa. A więc przychodzą i odchodzą „bogatsi” o tą wiedzę. Bez komentarza.

Po drugie: bezpieczeństwo. Słowo, które nie ma żadnego odniesienia do istniejącej sytuacji. Nie zainstalowano kamer, dodatkowego oświetlenia, krat czy czegokolwiek podobnego. Korzystamy ze starych krótkofalówek, które przestają działać po pół godzinie od odłączenia ich od ładowarki, a dodatkowo w kilku obiektach (może poza hotelami, choć tego też nie wiem na pewno) nie mamy nawet połączenia telefonicznego „na miasto”. W XXI wieku!!!

Tajemnicą Poliszynela jest wreszcie i to, że ŻADEN z pięknie umundurowanych kilkudziesięciu portierów nie ma uprawnień ochroniarza, a to oznacza, że nie może zrobić niczego ponad to co robi w sytuacji zagrożenia „zwykły” portier. Tyle, że zwykłemu żaden normalny pracodawca nie odcina telefonu…

Po trzecie: fachowość i zaangażowanie. Nie twierdzę, że jesteśmy idealni. Broń Boże! Ale jednak jesteśmy przywiązani i oddani (mimo wszystko w jakimś sensie nadal) swojej uczelni. Nasi współtowarzysze, że tak powiem „natywni solidowcy” nie tylko niejednokrotnie nie czują potrzeby gospodarskiego podejścia do pracy którą wykonują, ale nawet częstokroć nie wiedzą po roku pracy gdzie znajduje się jakaś jednostka uczelni, bądź jak i gdzie szukać konkretnych osób. I nie jest to oczywiście wina ich potencjału intelektualnego, a tylko warunków pracy w ich i niestety także naszej firmie. Im po prostu nie zależy. Rok temu na budowie, za rok pod marketem, co za różnica? Za 800 zł netto?!
A jeśli na dodatek dniówka trwa po 24 godziny to nawet gdyby się chciało… to się nie chce.

Nie wiem ilu nas jeszcze zostało. 30 kwietnia 2007 było nas 156 w całym uniwersytecie, teraz może połowa. Reszta to pracownicy którzy przyszli tu wraz z Solidem.

Napiszę szczerze, że cieszę się gdy ktoś skarży się na niewiedzę bądź ignorancję mojego zmiennika „solidowca”. Myślę sobie wtedy: proszę, oto jest ta wspaniała, tania i uniwersalna firma, która tak zachwyciła panią Kuraszewską. Niech ma skoro chciała!

W maju 2009 prawdopodobnie nastąpią jakieś zmiany. Zależnie od usytuowania prawnego obecnego kontraktu, albo będziemy mieli nadal Solid Security, albo jakąś jeszcze inną zapewne tańszą firmę ochroniarską. W Biuletynie napiszą wtedy, że to kolejny krok na drodze do wyprowadzenia uczelni z finansowego dołka. O tym, że kosztem bezpieczeństwa i wizerunku uniwersytetu w oczach jego gości, studentów, pacjentów i pracowników, tego pewnie już nie przeczytamy.

A może… Może ktoś sobie jednak o nas przypomni? Cały czas tu jesteśmy…

Pozdrawiam

ps. w pierwszym adresie naszej strony jest błąd. Powinno być ocom nie com.

Anonimowy pisze...

Portier jest DLA ludzi, ochroniarz PRZECIWKO nim. Portier ma pomóc, wyjaśnić, zaprowadzić, czasem wysłuchać i pocieszyć, a oprócz tego jest jeszcze gospodarzem budynku w którym pracuje. Ochroniarz ma bronić, odstraszać i przestraszać. Ktoś bez sensu połączył te dwie funkcje w jedno. Dobre rozwiązanie już było, działało przez lata w hotelach SUM na Medyków 24 i 26 w Katowicach - portier z uczelni wewnątrz, ochroniarz z firmy na zewnątrz. Każdy robi to w czym się sprawdza. Czołgiem nie orze się pola, ale i traktorem nie jedzie na wojnę, prawda? ;)

Anonimowy pisze...

W naszej uczelni nie traktuje się pracownika jak równoprawnej drugiej strony umowy o pracę, a raczej jako narzędzie. To nie tyczy się tylko portierów, ani tym bardziej tylko pracowników fizycznych.
Niemniej trzeba zadać sobie pytanie ilu z nas godzi się na takie zdegradowanie dla tzw. świętego spokoju...

Anonimowy pisze...

W ośrodku ligockim ŚUM inspektorzy PIP przesłuchiwali dziś (14.10.2008) kilkunastu portierów, spośród tych, którzy przed 1 maja 2007 byli pracownikami Uniwersytetu. Wywiad ten ma związek z kontrolą, jaką PIP przeprowadza aktualnie w Solidzie.

Postępowanie dotyczy następujących kwestii:
-legalność przekazania pracowników ŚUM firmie obcej, ze szczególnym uwzględnieniem sposobu poinformowania nas o takowym fakcie oraz jego skutkach.
-zmiany w warunkach płacowych (de facto: obniżka wynagrodzenia o ok. 40%) jaką wprowadził Solid po 1 maja 2008 tj. po zakończeniu okresu obowiązywania pakietu socjalnego
-sposoby sporządzania grafików dyżurów oraz ich zgodność a) ze stanem faktycznym, b) z rozliczeniami na podstawie których obliczane jest wynagrodzenie oraz c) z normami czasu pracy obowiązującymi w Polsce
-praktykowane od początku naszego zatrudnienia w SS wymaganie podpisywania większości oficjalnych dokumentów bez daty
-przypadki pracy ciągłej po 36 godzin, która rozpisywana jest później np. na „dwunastki” (dotyczy tylko „prawdziwych” ochroniarzy)
-nie udostępnianie pracownikowi „jego” egzemplarza dokumentów związanych z pracą w tzw. godzinach podzleconych
-wybiórczego dzielenia pracy w „czarne dni” na zaliczaną do umów o pracę, a niedziel i świąt do umów zleceń
-przyczyn łączenia („przelewania”) części wynagrodzenia z umowy o pracę z wynagrodzeniem z oficjalnie odrębnej firmy, z którą podpisaliśmy umowę zlecenie, a co za tym idzie brak jasno określonej stawki za pracę po przekroczeniu limitów miesięcznych
-przypadków mobbingu

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze! Dziś przeczytaliśmy na stronie internetowej naszej uczelni ogłoszenie o przetargu na sprzątanie w obiektach SUM. Oznacza to że kolejna bardzo duża grupa pracowników związanych od lat z uniwersytetem pójdzie wkrótce pod młotek tak jak to zrobiono z portierami. Miałyśmy nie tak dawno zebranie z naszymi przełożonymi. NIKT NIE WSPOMNIAŁ O TYM NAWET SŁOWEM. Ta obłuda nie mieści się w głowie. Kierownicy cisza, związki cisza i nagle bum! Przetarg. Wspaniały prezent mikołajowy nam zgotowano w rektoracie.