piątek, 27 listopada 2015

Zawód lekarz, część siódma: praca naukowa.

Po co komu – poza uczelniami medycznymi – jest potrzebna praca naukowa?
Kto ma na nią czas?
Co praca naukowa ma wspólnego z codziennym życiem zawodowym?
Przed laty, na początku mojej drogi zawodowej nie miałem świadomości, by badania naukowe miały jakiś logiczny związek z praktyczną działalnością lekarską. Wydawało mi się, że badania naukowe, choć ważne w sensie poznawczym i rolą dla rozwoju medycyny, nie powinny zaprzątać głowy szeregowego lekarza. Ale tak się złożyło, że znalazłem się w zespole Docenta a niebawem Profesora Rogali i z pewnego dystansu mogłem obserwować świat nauki. Nie dostąpiłem zaszczytu uzyskania etatu klinicznego, gdyż moja przeszłość aktywnego członka Niezależnego Zrzeszenia Studentów niejako automatycznie w roku 1982 wykluczała mnie, jako kandydata do pracy w charakterze nauczyciela akademickiego. Ale udało mi się uzyskać tzw. etat ZOZ-owski i oddelegowanie do pracy w klinice.
Tak, niejako „kuchennymi” drzwiami, znalazłem się w gronie pracowników naukowych. Problemy badań naukowych mnie nie dotyczyły bezpośrednio, ale miałem okazję obserwować, jak się tworzy naukę. Wówczas jakoś wcale mnie ten obszar nie interesował, nauka nie wydała mi się ani ciekawa ani godna uwagi. Pamiętam rozmowy z dr med. Jerzym Jarząbem (dziś Profesorem i szefem katedry), który usiłował bezskutecznie wdrożyć mnie w niektóre tajniki statystyki. A dr med. Wojciech Grzywna, wybitny neonatolog i pediatra starał się przekonać mnie, że praca naukowa dla lekarza to szansa na rozwój zawodowy. Wtedy zupełnie nie przyjmowałem tych argumentów. Ale życie bywa przewrotne i moja droga zawodowa nagle uległa diametralnej zmianie. Profesor Rogala od dłuższego czasu namawiał mnie do zrobienia doktoratu, na co nie miałem najmniejszej ochoty. I pewnie nigdy bym się nie zmobilizował do tego wysiłku, gdyby nie przegrany drugi konkurs ordynatorski. Szybko wybrałem temat i przystąpiłem do pracy, a po kilkunastu miesiącach odbyła się obrona doktorska. Wówczas przekonałem się, jak fascynująca może być praca naukowa. Dopiero samodzielne prowadzenie badań pozwoliło mi zrozumieć sugestie doktora Grzywny; istotnie praca naukowa wzbogaca lekarza, rozszerza jego wiedzę i horyzonty intelektualne. Nie myślę o pracy prowadzonej li tylko w celu uzyskania stopnia doktora, ale pracy zmierzającej do doskonalenia zawodowego. W wielu krajach ocena lekarza obejmuje także jego dorobek naukowy i wcale nie dotyczy to tylko pracowników stricte naukowych. Do dobrego tonu należy posiadanie paru publikacji w swym dorobku. Niekoniecznie praca naukowa musi kończyć się uzyskaniem stopnia doktora, takim przykładem był mój Tata Karol Pluskiewicz. Miał ponad 30 publikacji, a badania dotyczyły bardzo praktycznych zagadnień związanych z Jego praktyką zawodową.

niedziela, 22 listopada 2015

Debata

Wybory nowych władz uczelni już niebawem. Jak pisałem 12 listopada harmonogram wyborczy nie przewiduje debaty kandydatów na stanowisko Rektora SUM.

Z tego powodu zwracam się do Czytelników bloga z poniższym pytaniem w ankiecie interaktywnej. Wynik ankiety podam 3 grudnia.

piątek, 20 listopada 2015

Zawód lekarz, część szósta: poczucie humoru

Poczucie humoru ważną częścią postawy lekarza?! Czy to jakiś żart? Po co lekarzowi poczucie humoru? Nie, to nie żart, spróbuję opisać parę sytuacji z mego życia zawodowego, gdy właśnie ta cecha okazała się ważna. Kiedyś w czasie obchodu profesorskiego z moim ówczesnym szefem Profesorem Edmundem Rogalą jeden z pacjentów na jego widok krzyknął: „To pan, panie profesorze? to pan jeszcze żyje?!” A Profesor, wcale niezmieszany spokojnie przystąpił do zwykłych czynności i zbadał pacjenta, jakby nigdy nic. Innym razem na pytanie Profesora skierowane do pacjenta o palenie papierosów pacjent z oburzeniem odpowiedział: „panie profesorze, jak pan może mi proponować papierosa na sali, tu bym nigdy nie zapalił!” Miałem kiedyś pacjenta z dużym problemem dotyczącym oddawania stolca. Zebrałem odpowiednie dane i umieściłem je w historii choroby sądząc, że ten fragment wywiadu został wyczerpany. Następnego dnia ten sam pacjent w czasie porannej wizyty wręczył mi liczący 3 strony opis swych problemów związanych z defekacją. Byłem zszokowany, tym bardziej, że pacjent prawie zmusił mnie do natychmiastowego przeczytania tego elaboratu i zajęcia stanowiska. Nie wiedziałem co zrobić, dla tego pacjenta sprawa była śmiertelnie poważna, ale cała sytuacja była nieco komiczna. Udało mi się jakoś zachować kamienną powagę. Zajmuję się zawodowo i naukowo osteoporozą i kiedyś na pytanie skierowane do pacjentki czy miała kiedykolwiek jakieś złamanie usłyszałem: „Tak, miałam złamane serce”. Trudno się nie uśmiechnąć, choć, być może takie wspomnienie, wcale dla tej pani nie musiało być miłe.

piątek, 13 listopada 2015

Zawód lekarz, część piąta: kontakt z pacjentem

Umiejętność nawiązania dobrego kontaktu z pacjentem to jeden z najważniejszych warunków prawidłowej pracy lekarskiej. Nie dość, że lekarz musi posiadać odpowiednie przygotowanie merytoryczne to jeszcze powinien spełniać szereg warunków osobistych. Jak pogodzić goniący czas z potrzebą cierpliwości, jak porozumieć się z osobą w podeszłym wieku, jak dotrzeć do pacjentów słabo słyszących? Takich trudnych sytuacji jest mnóstwo; niemniej warto zastanowić się, jakie cechy lekarza umożliwią mu nawiązanie dobrego kontaktu z chorym. A bez takiego porozumienia nie sposób wyobrazić sobie prawidłowy proces diagnostyczny i terapeutyczny. Bez wiary w lekarza ze strony pacjenta nie ma szans na jego pełną akceptację proponowanej drogi postępowania. Kółko się zamyka; nawet najbardziej kompetentny lekarz, który instrumentalnie traktuje pacjenta natrafi na bariery uniemożliwiające wdrożenie optymalnej terapii. Lekceważony pacjent nie będzie skłonny do akceptacji proponowanych metod leczniczych. Poniżej w punktach przedstawiam najistotniejsze - w mojej ocenie - czynniki warunkujące dobry kontakt z pacjentem.
• Pierwsze wrażenie. Każdy kontakt z lekarzem stanowi dla pacjenta pewien stres zatem warto zadbać o miły początek kontaktu. Pierwsze chwile decydują o dalszym kontakcie, uśmiech, zaproszenie do zajęcia miejsca łatwo niwelują początkową niepewność.
• Przywitanie z pacjentem i podanie swego nazwiska zmienia relacje na bardziej osobiste. W poradni zwykle tabliczka z nazwiskiem przyjmującego lekarza znajduje się na drzwiach, ale w warunkach szpitalnych sytuacja jest inna. Do pewnego stopnia sprawę rozwiązują identyfikatory osobiste, ale o wiele lepiej będzie jak przy pierwszym kontakcie z chorym lekarz przedstawi się, poda swe nazwisko i poinformuje, że będzie się nim opiekował. Niestety, często bywa, że lekarz nie przedstawia się, a pacjent szuka swego lekarza prowadzącego opisując go np. tak: wysoki blondyn lub niska brunetka w okularach.
• Dostosowanie słownictwa do możliwości danego pacjenta adekwatnie do jego poziomu intelektualnego, słuchu, poziomu niepokoju czy wieku. Inaczej będziemy rozmawiać z profesorem uniwersytetu, a inaczej podejdziemy do osoby z wykształceniem podstawowym. Musimy unikać terminologii fachowej i słów, które nic pacjentowi nie mówią. Ale nawet proste pozornie terminy mogą być niezrozumiałe dla pacjenta. To tak, jak z treścią dokumentów prawniczych, czytamy, rozumiemy wszystkie słowa, ale trudno nam pojąć ich sens. Niezbędne jest uzyskanie pewności, że pacjent rozumie nasze intencje tak, by mógł adekwatnie realizować zalecenia.
• Umiejętność przekonania chorego do podjęcia terapii według sugestii lekarskiej to kolejny krok na drodze do sukcesu. Ten czynnik ściśle wiąże się z poprzednim punktem, najpierw pacjent musi zrozumieć na czym ma polegać diagnostyka i terapia, ale potem musi zaakceptować proponowane działania. Pół biedy, gdy badania są niebolesne i proste, ale jak przekonać pacjenta do wykonania bronchoskopii lub gastroskopii albo biopsji? Jak przekonać pacjenta do zgody na trudną operację? Bez zaufania i dobrego kontaktu to będzie trudne do uzyskania.
• Empatia to ważny warunek dobrego kontaktu z pacjentem. Empatia, czyli zdolność do uczuciowego utożsamiania się z inną osobą to cecha dobrego lekarza. Ale w mojej ocenie ta kwestia wcale nie jest taka jednoznaczna. Wyobraźmy sobie lekarza pracującego np. na oddziale onkologicznym, który stara się realizować taką empatyczną postawę w życiu codziennym. Wokół sami ciężko chorzy ludzie, czy można sobie wyobrazić pełnego zaangażowania w każdym przypadku? To nie jest możliwe i może wręcz spowodować problemy emocjonalne u samego lekarza. Lekarz nie może „chorować” razem z każdym pacjentem. Granica między właściwą postawą lekarza, a zbytnim zaangażowaniem jest bardzo nikła. Przed laty byłem świadkiem, czym może skończyć się taka nadmiernie zaangażowana postawa lekarza. Na oddziale leżała młoda dziewczyna, a lekarz miał wówczas niewiele ponad 30 lat i był kawalerem. Potrzebna była konsultacja kardiologiczna, ale był jakiś problem z karetką wobec czego nasz oddany lekarz sam zawiózł pacjentkę na konsultację. Piękna postawa, nieprawdaż? Po paru dniach, gdy ta pacjentka była już wypisana do dyżurki lekarskiej zawitała mama tej dziewczyny i zwróciła się z pretensjami do lekarza. Stwierdziła, że córka jest pod jego ogromnym wrażeniem, rzuciła swego chłopaka i liczy, że jej dalsze życie spędzi o boku swego lekarza prowadzącego. Skoro tak wspaniale się nią zajął to nadaje się na męża! Kilku innych lekarzy było świadkami tej sceny, zapanowała totalna konsternacja. Pozornie wspaniała, empatyczna postawa przyniosła zupełnie odwrotny, niespodziewany efekt. Druga, przeciwstawna postawa to całkowita obojętność i przysłowiowe opisywanie pacjenta w stylu: „to ten pacjent z sali nr X pod oknem”. Żadna z tych skrajnych postaw nie może być zaakceptowana, wypośrodkowanie między obojętnością i nadmierną empatią jest niezbędne, choć czasem bywa trudne.

czwartek, 12 listopada 2015

Dlaczego w kalendarzu wyborczym znajdującym się na stronie uczelni brak jest informacji o debacie kandydatów na stanowisko Rektora SUM?

VII. 3 grudnia 2015r. po godzinie 15.00.



Ogłoszenie listy kandydatów na funkcję Rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach



--------------------------------------------------------------------------------

VIII. 14 stycznia 2016r.



Godzina. 9.00
1.Wybór Rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
2.Wybór Prorektorów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach (po zakończeniu wyborów Rektora) - Kandydat powinien spełniać wymagania zawarte w § 80 Statutu SUM.

środa, 11 listopada 2015

Uwagi o polskiej nauce

To moja cegiełka do myślenia o niezbędnych zmianach w organizacji Nauki

dr inż Feliks Stalony-Dobrzański
Akademicki Klub Obywatelski Kraków

Polski Nobel – i rzeczywistość

wtorek, 10 listopada 2015

Migawka z życia akademickiego w Zabrzu

Dziś w Zabrzu odbyła się uroczystość wręczenia dyplomów tegorocznym absolwentom naszej uczelni. Dyplomatorium odbyło się w Domu Muzyki i Tańca, a gospodarzem i prowadzącym był Dziekan Prof. dr hab. M. Misiołek. Obecny był Rektor Prof. dr hab. P. Jałowiecki oraz spore grono doktorów habilitowanych i profesorów, a także Pani Prezydent m. Zabrze mgr M. Mańka-Szulik. Ale najważniejsi byli niedawni studenci, świeżo upieczeni lekarze i dentyści. Zawsze dyplomatorium to swoiste święto akademickie, dzień podsumowujący wieloletnie, trudne studia medyczne. Gratulujemy wszystkim absolwentom i życzymy im powodzenia na niwie zawodowej.

piątek, 6 listopada 2015

Zawód lekarz, część czwarta: Zdecydowanie i wiara we własną wiedzę

Istotną rolę dla uzyskania sukcesu zawodowego odgrywają cechy osobiste lekarza. Do takich czynników zaliczam umiejętność podejmowania decyzji. W tej kwestii ścierają się dwie przeciwstawne postawy: zbytnia pewność siebie oraz nadmierna ostrożność. Pamiętam jednego z lekarzy, który wielokrotnie zmieniał decyzje dotyczące pacjentów hospitalizowanych w czasie ostrego dyżuru. Wydawał polecenia pielęgniarce, wracał do dyżurki, po czym zmieniał własne decyzje. Potrafił tak się miotać dłuższy czas. Tak się nie da pracować; nie dość, że personel pomocniczy jest kompletnie zdezorientowany, to jeszcze można zaszkodzić pacjentowi. Wyważenie naturalnej ostrożności przy podejmowaniu decyzji i nadmiernej pewności siebie jest ważnym czynnikiem. To kwestia wiedzy oraz doświadczenia modyfikowanych cechami osobistymi. Wyobraźmy sobie lekarza zespołu ratunkowego lub szpitalnego SOR-u, który ma problem z podejmowaniem decyzji. A gdyby chirurg nie umiał podjąć decyzji, jak użyć skalpela? Wówczas taka niezdecydowana postawa stwarza realne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia pacjentów.

czwartek, 5 listopada 2015

Przeczytane w internecie - a to Polska właśnie...

Czy krakowski profesor straci tytuł naukowy? Szanowany profesor Politechniki Krakowskiej popełnił plagiat i może być pierwszym naukowcem w Polsce, który straci prawo do posługiwania się najwyższym tytułem naukowym, a mimo to wciąż prowadzi zajęcia ze studentami. Kłopoty na uczelni ma za to osoba, która... ujawniła skandal. Rok temu dr hab. Agnieszka Chrzanowska, wykładowczyni wydziału fizyki Politechniki Krakowskiej, otrzymała list od anonimowego studenta. Odkrył on, że jeden z profesorów wydziału fizyki mógł popełnić plagiat. "Skoro studenci są sprawdzani pod kątem uczciwości, to profesorowie powinni dawać im najlepszy przykład", napisano w liście. - Osoba, która dopuszcza się takich czynów, nie powinna zawiadywać życiem innych osób, a zwłaszcza młodych - nie ma wątpliwości dr Chrzanowska. Sprawa ujrzała światło dzienne. Okazało się, że naukowa monografia dotycząca energii słonecznej, którą opublikował w 2006 roku profesor Jerzy S., jest uderzająco podobna do pracy doktorskiej stworzonej w 2000 roku na Uniwersytecie Cambridge przez Klausa Petritcha. - Sprawdziłem to wszystko i oceniłem, że 90 proc. tekstu z obliczeniami i rysunkami jest przejętych: tu jest zdanie po zdaniu, tablica po tablicy! Plagiaty się zdarzają, ludzie przepisują dwie, trzy strony. Ale całą pracę doktorską komuś przepisać i dać jako swoją?! To jest wyjątkowy bandytyzm naukowy - mówi ostro dr hab. Marek Wroński, który od 15 lat tropi plagiaty i nierzetelność naukową na polskich uczelniach. W sprawie profesora S. złożył wniosek o wznowienie przewodu profesorskiego i unieważnienie nadanego mu stopnia naukowego. - On powinien dostać zakaz wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego! - nie ma wątpliwości dr Wroński. Tymczasem S. nie został nawet zawieszony, a władze uczelni potrzebowały niemal dziesięciu miesięcy, by wszcząć postępowanie wyjaśniające, czy doszło do plagiatu. Opinia ekspertów, którzy porównywali obie prace, miała jedną stronę i nie padło w niej słowo "plagiat". Stwierdzono jedynie znaczne cechy podobieństwa w odniesieniu do układu i treści oraz że literatura źródłowa dla obu prac jest zbliżona. - Zgadzam się, że w znacznym stopniu jest to plagiat. Ale nie można powiedzieć, że praca w stu procentach została przetłumaczona i wydana jako własna! Na siedemdziesiąt parę rysunków czterdzieści sześć wykazuje podobieństwa, pozostałe nie. Objętość pracy jest różna, liczba rozdziałów też - mówi prof. dr hab. inż. Kazimierz Furtak, rektor Politechniki Krakowskiej. Naukowiec otrzymał w 2009 roku z rąk prezydenta Rzeczpospolitej tytuł profesora zwyczajnego. To najwyższy tytuł naukowy w kraju. Po ujawnieniu plagiatu Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych wznowiła postępowanie profesorskie. Jeśli S. otrzyma negatywną opinię, będzie to pierwszy przypadek w Polsce, kiedy naukowiec może zostać pozbawiony prawa posługiwania się tytułem. Póki co, profesor wciąż prowadzi zajęcia ze studentami. Komisja Dyscyplinarna ukarała go naganą i czteroletnim zakazem pełnienia funkcji kierowniczych na uczelni. Mimo że naukowiec nie przyznaje się do winy, nie odwołał się też od decyzji. Tymczasem okazuje się, że splagiatowana praca posłużyła mu również do rozliczenia grantu badawczego, który wynosił ponad 270 tysięcy zł. Rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapowiada, że resort rozważa zawiadomienie o sprawie prokuratury. - Analizujemy też przepisy pod tym kątem, by móc zwrócić się o zwrot środków, jakie pan profesor otrzymał - dodaje Łukasz Szelecki, rzecznik MNiSW. Prokuratura nie wszczęła śledztwa w sprawie plagiatu, ponieważ doszło już do przedawnienia zarzutów. Profesor rozpoczął kolejny rok akademicki i prowadzi zajęcia ze studentami. Postępowanie dyscyplinarne wszczęto tymczasem... wobec dr Chrzanowskiej, która zdecydowała się skandal ujawnić. Jakie są zarzuty w stosunku do niej? Jak twierdzi wykładowczyni, chodzi m.in. o wyrywanie krzyży przy drodze oraz... usiłowanie zabicia czterech profesorów poprzez przejechanie ich na pasach. - Inicjatorem postępowania dyscyplinarnego jest najbliższy współpracownik pana profesora - zaznacza dr Chrzanowska. |