piątek, 26 kwietnia 2024
Wykład Profesora Andrzeja Nowaka
wtorek, 9 kwietnia 2024
Podwyżki...
piątek, 29 marca 2024
i serdecznych chwil spędzonych
w gronie najbliższych
środa, 27 marca 2024
Uwagi nie-Świąteczne
piątek, 15 marca 2024
W odpowiedzi na komentarz Czytelnika
niedziela, 10 marca 2024
Czy cywilizacja europejska chyli się ku upadkowi?
czwartek, 22 lutego 2024
wtorek, 20 lutego 2024
Uzupełnienie do tekstu z 17 lutego
Pewien Czytelnik bloga zwrócił mi uwagę na pewne ważne kwestie dotyczące problemu kształcenia lekarzy poruszonego w tekście z 17 lutego. Jak wiemy każdy wydział musi spełniać określone wymogi formalne stawiane przez Ministra Nauki i Państwową Komisję Akredytacyjną. Niemniej otwarte pozostaje pytanie czy na pewno uzyskanie akceptacji gwarantuje odpowiedni poziom dydaktyki? Nie sądzę by to był automatyczny proces. Można sobie wyobrazić nowy wydział lekarski, nawet bez akredytacji, który realizuje solidnie proces dydaktyczny. I odwrotnie, nawet na wydziałach w renomowanych uczelniach nie ma gwarancji jakości.
Należy także brać pod uwagę realia społeczne, które wpływają na codzienne życie, także to uniwersyteckie. Po pierwsze należy brać pod uwagę wpływ okresu pandemii na proces uzyskiwania wiedzy; w mojej ocenie negatywny. Po drugie, aktualni studenci to przedstawiciele tzw. pokolenia Z różniącego się pod wieloma względami od wcześniejszych roczników.
Zatem należy koniecznie zwrócić uwagę na ocenę końcową wyników nauczania stąd kluczowa rola przypada egzaminowi LEK. Jego aktualny kształt musi być jak najszybciej zmieniony gdyż nie gwarantuje, że osoby wkraczające do zawodu będą do tej misji odpowiednio przygotowane. Lepiej na tym etapie nie dopuścić do zawodu osoby doń nieprzygotowane by uniknąć kosztu społecznego, który będą płacić przyszłe pokolenia.
sobota, 17 lutego 2024
O kształceniu lekarzy
Od wielu lat w kraju odczuwamy brak lekarzy. Ten stan wynika to najpewniej z wielu przyczyn, w tym emigracji lekarzy, ciągłego zwiększania czasu potrzebnego na mnożone obowiązki biurokratyczne oraz zbyt małą liczbę studentów medycyny. Sądzę, że niebagatelną rolę odgrywa także niechęć młodego pokolenia do podejmowania zatrudnienia np. w chirurgii czy ginekologii z położnictwem gdyż te specjalizacje wiążą się z dużym stresem, dyżurami i poważną odpowiedzialnością. W modzie są raczej specjalizacje o mniejszym ryzyku zawodowym i dające wyższe dochody. Skoro jest brak lekarzy najprostszym rozwiązaniem jest zwiększenie liczby studiujących. Ten trend obserwujemy od kilkunastu lat. Początkowo nowe wydziały lekarskie powstawały na bazie już istniejących uniwersytetów w Olsztynie, Rzeszowie, Opolu, Kielcach i Zielonej Górze. Wówczas dla nas, pracowników już istniejących uczelni medycznych idea tworzenia nowych wydziałów lekarskich wydawała się błędna, nie wierzyliśmy, że da się realizować proces dydaktyczny na dobrym poziomie. Ale życie nas zaskoczyło i niebawem zaczęły powstawać liczne nowe "uczelnie" (?) medyczne kształcące lekarzy. Takich wydziałów jest dziś kilkadziesiąt. Czy są one w stanie prowadzić porządne nauczanie medycyny? Czy dysponują bazą materialną, czy mają doświadczoną kadrę dydaktyczną? Wiele, bardzo wiele informacji jakie napływają z kraju wskazuje, że nowe wydziały wielokrotnie nie spełniają elementarnych wymogów. Co więcej, 10 nowo powołanych wydziałów nie uzyskało akredytacji a mimo to prowadzi proces dydaktyczny. Minister Nauki Dariusz Wieczorek niedawno zapowiedział, że te wydziały by móc nadal funkcjonować muszą uzyskać akredytację a jeśli jej nie uzyskają zostaną rozwiązane a studenci zostaną przesunięci do innych uczelni. To ważna deklaracja, czas pokaże jak się potoczą dalsze losy tych wydziałów. Niemniej problem jakości procesu dydaktycznego nie zniknie nawet gdyby wszystkie nowe wydziały spełniły wymogi formalne. Na łamach Gazety Lekarskiej organu Naczelnej Rady Lekarskiej i Pro Medico miesięcznika śląskiego oddziału samorządu lekarskiego podały słowa zaniepokojenia dotyczące prawidłowości procesu dydaktycznego. A stawka jest wysoka: jakość polskiej medycyny w przyszłości. Nie ma mowy by zachować odpowiedni poziom opieki lekarskiej jeśli absolwenci nie uzyskają niezbędnej wiedzy. I tu w mojej ocenie dochodzimy do istoty problemu, działań, które mogą zapewnić dobry poziom opieki zdrowotnej. By móc rozpocząć pracę zawodową trzeba zdać egzamin końcowy tzw. LEK. Wyniki tego egzaminu decydują także o możliwości aplikowania o najbardziej oblegane specjalizacje. Od jakiegoś czasu LEK w znacznym stopniu opiera na pytaniach z tzw. bazy. Oznacza to, że w zasadzie każdy absolwent wydziału lekarskiego zostaje dopuszczony do zawodu. To musi ulec zmianie a egzamin końcowy musi odzwierciedlać rzeczywistą wiedzę bez stosowania pytań z bazy. Oczywiście niezbędnym czynnikiem zapewniającym wiarygodną ocenę poziomu wiedzy jest nadzór w czasie trwania egzaminu by nie dochodziło do nieuczciwych praktyk ściągania przy pomocy coraz doskonalszych metod.
W mojej ocenie tylko rygorystyczny model LEK-u, oparty na opisanych zasadach daje szanse by osoby dopuszczone do uprawiania zawodu naprawdę na to zasługiwały. To fundamentalna kwestia, to kwestia odpowiedzialności za zdrowie przyszłych pokoleń Polek i Polaków.
czwartek, 1 lutego 2024
Festiwal trwa - nihil novi sub sole
Mamy to! Tak można powiedzieć po podpisaniu budżetu przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Dla milionów pracowników systemu edukacji, w tym także nas, pracowników szkół wyższych oznacza to iż otrzymamy obiecane podwyżki wynagrodzeń. Dodajmy, wynagrodzeń, które nie były podwyższane od lat. W świetle lewicowej, wręcz populistycznej polityki stałego, szybkiego i nieuzasadnionego względami rozwoju gospodarczego podnoszenia płacy minimalnej nawet planowany wzrost o 30% nie spowoduje istotnej zmiany stanu rzeczy. Jeśli dziś asystent ma pensję na poziomie pani z kasy sklepowej to wzrost o 30% nie spowoduje nagłej, rzeczywistej zmiany jakościowej i napływu do polskich uczelni młodych, ambitnych ludzi. Skupienie się na aspekcie płacowym wręcz zamazuje rzeczywistość i odwraca uwagę od istoty rzeczy. Nie ma żadnych oznak by miał rozpocząć się proces prawdziwych zmian jakościowych w polskim systemie edukacji. A bez tego procesu, który z oczywistych względów musi być rozłożony na lata i realizowany etapowo sama podwyżka płac nic nie da. Edukacja nie ma barw partyjnych, nauka nie zależy od ideologii takiej lub innej. A wiadomo nie od dziś, że każda złotówka włożona w naukę zwraca się podwójnie. Czy rządzący Polską od 1989 roku tego nie wiedzą? Chyba jednak nie...A my, jako środowisko nie potrafimy (nie chcemy?!) wziąć spraw w swoje ręce by wywrzeć presję pro-rozwojową na klasę polityczną. Podsumowując, nic się nie zmieni, nie widać światełka w tunelu...
Mamy tylko dobrą informację dotyczącą nowych wydziałów lekarskich, które powstawały w ostatnim czasie w ekspresowym tempie. Wg doniesień medialnych 8 spośród nich nie uzyskało akredytacji i jeśli jej nie uzyskają w krótkim czasie mają zostać zlikwidowane. To krok w dobrym kierunku ale to tylko naprawa wcześniejszych działań rządu a nie myślenie w kategoriach rozwojowych. Czy na pewno kształcenie studentów na nowych wydziałach lekarskich, które powstały w miejscach bez żadnej tradycji akademickiej gwarantuje oczekiwany poziom? I na koniec uwaga ogólna dotycząca modelu cywilizacyjnego Polski. W moim głębokim przekonaniu trwałym fundamentem rozwoju powinien być model postaw społecznych nakierowany na aktywność, inwencję i przedsiębiorczość. Jeśli idziemy w kierunku państwa socjalnego (tak naprawdę już nim jesteśmy), w którym każdemu obywatelowi się po prostu należy pewne minimum to po co się starać, rozwijać i szukać swego miejsca na ziemi?! Sytuacja w systemie edukacji jest emanacją tego szkodliwego modelu państwa, państwa, które odwróciło się od aktywnej, wykształconej i ambitnej części swych obywateli...
środa, 24 stycznia 2024
Trudny czas
Coraz trudniej nadążyć za bieżącymi wydarzeniami na polskiej scenie politycznej. Niezależnie od osobistych poglądów jeden fakt jest niepodważalny: nie da się spokojnie pracować w sferze nauki. Tu niezbędna jest stabilna i przewidywalna przyszłość. A o nauce słychać niewiele co zresztą nie dziwi. Za miedzą wojna, jałowe dyskusje w Europie, wojna Bliskim Wschodzie, konflikt na Morzu Czerwonym, ciemne chmury na Tajwanem, bramy Europy szturmują masowo mieszkańcy z całego świata a w kraju spory, które już dawno przekroczyły granice normalności. Echa niesławnych słów w polskiej historii "Liberum veto" znów pojawiły się... Może ktoś czytający te słowa nadeśle swój optymistyczny komentarz, może ktoś widzi przysłowiowe "światełko w tunelu"?
środa, 10 stycznia 2024
Gdzie jest elita intelektualna Polski?
Od pewnego czasu obserwujemy w Polsce wydarzenia bez precedensu, przynajmniej z perspektywy IV RP od 1989 roku. Należy jasno stwierdzić; obywatele kraju obserwują scenę polityczną z coraz większym niepokojem, ba, chyba nawet przerażeniem. Śmiem sądzić, że te uczucia dotyczą wszystkich myślących ludzi niezależnie od poglądów politycznych. Pewne granice już zostały przekroczone i bynajmniej nie widać końca eskalacji. Niejednokrotnie w naszej historii na jej ostrych zakrętach głos zabierały elity intelektualne kraju. Takie stanowiska czy apele były np. autorstwa Kościoła lub grup intelektualistów w latach 60-tych i 70-tych. To był zawsze ważny głos, głos wzywający do umiaru, dialogu, kompromisu.
Jestem głęboko przekonany, że dziś jest taki właśnie moment, chwila gdy jeszcze nie jest za późno na cofnięcie się o krok.
Jeśli w Polsce mamy jeszcze grupę ludzi mogących aspirować do miana elity intelektualnej to ten głos musi jak najszybciej dotrzeć do opinii publicznej oraz klasy politycznej.
Gdzie jest ta elita, gdzie jej głos i mądrość?
Czekamy na jej stanowisko.
Nim to nastąpi w moim własnym imieniu wzywam do rozpoczęcia dialogu i uporządkowania naszych polskich spraw. Najwyższy czas na opamiętanie, na diametralną zmianę biegu polskich spraw. W imię szeroko rozumianego interesu narodowego i społecznego.
środa, 3 stycznia 2024
Uwagi w Nowym Roku: jak rozpocząć proces reform polskiego systemu uniwersyteckiego?
sobota, 30 grudnia 2023
Kilka uwag bieżących na koniec roku
sobota, 23 grudnia 2023
życzenia rodzinnych i spokojnych
Świąt Bożego Narodzenia
oraz wszelkiej pomyślności w roku 2024
czwartek, 21 grudnia 2023
O nagrodach rektorskich i nie tylko...
środa, 13 grudnia 2023
Ze świata polityki
piątek, 17 listopada 2023
O przyszłości polskiej nauki
czwartek, 9 listopada 2023
O polskim kabarecie (dawniej zwanym światem akademickim)
środa, 1 listopada 2023
O systemie wynagrodzeń i nie tylko
piątek, 27 października 2023
O środowisku naukowym i o wyzwaniach przyszłości
niedziela, 22 października 2023
O pieniądzach
sobota, 7 października 2023
niedziela, 1 października 2023
O edukacji
Tekst opublikowany po raz pierwszy w 112. numerze Kuriera WNET - Gazety NiecodzienejJest wiele obszarów życia publicznego wpływających na jego funkcjonowanie i pozycję w świecie. Gospodarka, obronność, której znaczenie tak dobitnie zademonstrowała wojna na Ukrainie, polityka zagraniczna czy energetyka to tylko niektóre istotne składowe każdego państwa. Jest oczywiste, że żadna z tych części nie funkcjonuje w oderwaniu od pozostałych.
Przykładowo trudno sobie wyobrazić nowoczesną, sprawną gospodarkę bez spójnej i dalekosiężnej polityki zagranicznej, która powinna prowadzić do utrzymywania wzajemnie korzystnych relacji z innymi krajami.
W mojej ocenie jeden obszar łączy wszystkie elementy tej skomplikowanej układanki i stanowi wręcz niezbędny warunek prawidłowego i skutecznego działania organizmu państwa. To edukacja. Nie ma żadnych szans na uzyskanie wysokiego poziomu cywilizacyjnego państwa bez sprawnego systemu edukacji. Jestem przekonany, że edukacja to centralny, wręcz kluczowy czynnik decydujący o miejscu danego państwa na mapie cywilizacyjnej świata. Bez wykształconego, światłego społeczeństwa pomyślna realizacja zadań państwa nie jest możliwa. Potrzebni są liderzy tworzący elitę intelektualną oraz wyedukowane społeczeństwo zdolne do podjęcia wysiłku na rzecz wspólnego dobra. Liderów wykuwa uniwersytet. Oczywiście ten etap nie wyłoni prawdziwych przywódców, jeśli nie uzyskają oni wszechstronnego wykształcenia na wcześniejszych etapach.
Co oznacza słowo ‘uniwersytet’? To miejsce panowania wolnego słowa, miejsce dyskusji, wymiany argumentów oraz oczywiście zdobywania wiedzy i pracy naukowej. To tam kończy się proces kształtowania intelektualnego, obejmującego uzyskaną wiedzę oraz nabyte postawy etyczne. Człowiek uzyskujący wyższe wykształcenie powinien być przygotowany do pełnienia odpowiedzialnych funkcji wymagających posiadania wielu intelektualnych przymiotów. To obraz, nazwijmy go, idealny. To model prowadzący do ukształtowania osób zdolnych do kreowania rzeczywistości, nosicieli wiedzy i postawy etycznej jako immanentnych warunków prawidłowej pracy na rzecz dobra wspólnego.
Jak w praktyce zweryfikować jakość wykształcenia? Można oczywiście pokusić się o ocenę konkretnej osoby, ale chodzi raczej o jakość systemu jako całości. Opracowano wiele metod oceniających jakość systemu edukacyjnego. Skupię się na szkołach wyższych. Znajdą tu zastosowanie takie kryteria jak np. liczba publikacji, liczba ich cytowań lub aspekty dotyczące bazy materialnej. Te dane są podstawą tworzenia globalnych rankingów uniwersytetów. Od dekad w pierwszej dziesiątce plasują się uczelnie z USA i Wielkiej Brytanii. Najlepsze polskie uniwersytety zajmują miejsca w czwartej lub piątej setce. Ten stan w zasadzie nie zmienia się od 1989 roku. Spory o palmę pierwszeństwa w Polsce między Uniwersytetem Jagiellońskim a Uniwersytetem Warszawskim uważam za jałowe i chybione. Polska nauka jako całość jest tłem dla świata. Oczywiście nie oznacza to, iż nie mamy indywidualnych osiągnięć na poziomie światowym, niemniej „uśredniony” poziom spycha nas na peryferia cywilizacyjne. Polskie uczelnie nie stały się kuźnią elity intelektualnej będącej motorem postępu kraju.
Dlaczego jesteśmy tacy słabi? Jak to jest możliwe, że odzyskanie suwerenności państwowej w 1989 roku nie spowodowało zasadniczych zmian w polskim świecie uniwersyteckim? Polska się diametralnie zmieniła, inaczej wyglądają polskie miasta i wsie, po nowych drogach jeżdżą inne samochody, powstało mnóstwo nowoczesnych obiektów kultury, sportu czy rekreacji, a miliony obywateli odwiedzają najdalsze zakątki świata. De facto nie mamy powodów do kompleksów wobec innych nacji, a poziom życia zbliża nas do Grecji, Portugalii czy Hiszpanii. Ale nasz rozwój jest przede wszystkim wyrazem osiągania celów czysto materialnych, konsumpcyjnych, chcemy szybko, „tu i teraz”, doszlusować do innych krajów. W miejsce harmonijnego, dalekosiężnego planu rozwoju, obliczonego na pomyślność przyszłych pokoleń i budowę trwałych fundamentów sukcesu państwa i obywateli, widzimy głównie działania prowadzące do zaspokojenia mbieżących potrzeb.
Mimo oczywistego postępu cywilizacyjnego w okresie ostatnich trzech dekad, pozycja polskiej nauki nie zmieniła się. W mojej ocenie brak własnej, niezależnej elity intelektualnej stwarza w długiej perspektywie zagrożenie dla polskiego dobrobytu, a być może nawet bezpieczeństwa. Podstawą trwałego powodzenia państwa nie może być transfer do Polski zagranicznych idei, inwestycje kapitału zagranicznego nie zastąpią rozwoju opartego na własnych pomysłach. Oczywiście w epoce globalizacji rośnie współzależność i w zasadzie nie ma państw całkowicie odpornych na czynniki globalne. Niemniej istnieje spory margines działań mogących poszerzyć własne aktywa, zwiększające odporność na zewnętrzne fluktuacje.
System edukacji to skomplikowany, wieloskładnikowy organizm. Wymaga dalekosiężnego, spójnego myślenia obliczonego na efekty uzyskiwane za wiele, wiele lat. Nie ma miejsca na chaotyczne kroki, zmiany motywowane bieżącymi potrzebami ideologicznymi lub politycznymi. Efekty zmian nauczania przedszkolnego widać najwcześniej po 20 latach.
Świat uniwersytecki widzę z perspektywy uczelni medycznej. Postawa, zaangażowanie i poziom wiedzy naszych studentów jest emanacją kilkunastu lat spędzonych wcześniej w polskich placówkach edukacyjnych. Mój pogląd w tej kwestii nie jest optymistyczny. Zamiast pasji, ambicji i dążenia do wiedzy widzę coraz częściej bierność, nijakość, a nawet cwaniactwo. Ale uczelnia to nie tylko studenci, to także kadra dydaktyczna. Czy spełniamy wyśrubowane kryteria i wymagania? Czy angażujemy się w pracy adekwatnie do opisanego wcześniej oczekiwanego poziomu? Z pewnością daleko nam do tego.
I druga obok dydaktyki kluczowa kwestia, czyli nauka. Wysoka jakość badań naukowych, mierzona wieloma parametrami bibliometrycznymi, to podstawa wysokiego poziomu systemu. Oczywiście obie sfery: dydaktyka i nauka, są ściśle powiązane; dobrą naukę tworzą dobrze przygotowani absolwenci. Dlaczego prowadzimy niewiele badań na światowym poziomie? Obok czynnika ludzkiego powodują to cechy systemu nie dające wystarczającej rękojmi sukcesu życiowego pracownikom naukowym: skandalicznie niskie finansowanie rzędu 0,5% PKB, przy absolutnym minimum na poziomie 2%, uznawanym za dolną granicę wymaganą dla optymalnego rozwoju państwa. To także coraz bardziej rozpowszechniona biurokracja, zajmująca znaczną część czasu, który powinien być przeznaczony na prowadzenie badań. Pojęcie „zawód: naukowiec” – przynajmniej w odniesieniu do medycyny – nie istnieje. Nauka jest dodatkiem do pracy zawodowej, czasem wręcz balastem, miast być jej osią.
Dlaczego tak wygląda polski uniwersytet, dlaczego tak wygląda praca polskiego naukowca?
Po pierwsze, edukacja po przełomie 1989/90 roku nie stała się obszarem prawdziwego zainteresowania i troski rządzących. Nie widziałem i nadal nie widzę zbyt często myślenia w kategorii pro publico bono, w dobrym znaczeniu tych słów. Są natomiast aż nadto widoczne skrajności ideologiczne, małe sprawy, bieżące interesy i interesiki.
Po drugie, potrzeba stworzenia całkiem nowego systemu edukacji w miejsce komunistycznej indoktrynacji nie znalazła zrozumienia społecznego. Nie powstało społeczeństwo obywatelskie zdolne do reprezentowania prawdziwego interesu publicznego i wpływającego skutecznie na świat szeroko rozumianej władzy. Brak prawdziwej elity intelektualnej zdolnej do wytyczania kierunków rozwoju jest aż nadto widoczny.
Po trzecie, środowisko akademickie jako całość nie jawi się jako zwolennik niezbędnych zmian. Reformy, które zmuszałyby do wysiłku każdego z nas oraz wprowadzały ciągły system bieżącej oceny jakości pracy, nie są popularne ani oczekiwane. Zamiast tego mamy pseudosystem akredytacji, papierową biurokrację, imitującą rzeczywiste działania monitorujące jakość systemu.
Nie stworzono także warunków dla tysięcy polskich badaczy pracujących na uczelniach rozsianych na całym świecie. Oni mogliby wnieść na nasze podwórko swą wiedzę i doświadczenia nabyte w pracy na najlepszych uniwersytetach.
Jestem pracownikiem uniwersytetu medycznego, wobec czego zajmę się funk- cjonowaniem edukacji przede wszystkim z tej perspektywy. Zawsze brakowało lekarzy, a dziś ich brak jest bardzo dotkliwy. Od ponad dekady obserwujemy proces tworzenia nowych wydziałów lekarskich. Początkowo powstawały one w już istniejących uniwersytetach (Olsztyn, Rzeszów, Opole, Kielce, Zielona Góra), ale od kilku lat, jak przysłowiowe grzyby po deszczu, powstają wydziały lekarskie w różnych szkołach (także prywatnych), które z pojęciem uniwersytetu nie mają nic wspólnego. Co więcej, stale obniża się wymagania stawiane tym nowym wydziałom (ostatnia liberalizacja miała miejsce w czerwcu br.). Ba, nawet ostatnio Ministerstwo Nauki i Ministerstwo Zdrowia wydały zgodę na rozpoczęcie działalności dwóch wydziałów lekarskich: w Nowym Targu i Nowym Sączu – bez akceptacji Państwowej Komisji Akredytacyjnej!
Nie ma, w mojej ocenie, żadnych szans na realizację na nowych wydziałach lekarskich procesu kształcenia na miarę wymagań stawianych lekarzom. Ale gdyby nawet gdzieś udało się stworzyć solidny wydział lekarski, to – poza samą wiedzą – nie da się ukształtować przyszłego lekarza humanisty bez uniwersytetu, kontaktu z prawdziwymi autorytetami, przekazem postaw etycznych, czegoś więcej niż tylko szkolenia zawodowego. Lekarz nie ma być tylko osobą przepisującą leki i stawiającą diagnozy. To zawód wymagający specjalnych cech, wyjątkowych umiejętności, nawiązywania kontaktu z drugim człowiekiem. Zawodowa szkoła lekarska nie ma szans na kształcenie takich lekarzy – nosicieli wiedzy fachowej i humanistycznej postawy.
Przytaczam ten przykład, by pokazać, jak bieżące potrzeby mogą doprowadzić do powstania sytuacji, której nie można określić inaczej niż mianem: patologia. Sprowadzenie studiów lekarskich do poziomu, który Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, dr Łukasz Jankowski, określił słowem: „felczer plus”, to zjawisko niebywale szkodliwe społecznie, nie do zaakceptowania.
Ten przykład z obszaru medycyny jest swego rodzaju memento, że wprowadzanie szkodliwych rozwiązań cofa nas w rozwoju o dekady, jeśli nie stulecia. A tak niedawno wydawało się, że czasy, gdy leczeniem zajmowali się cyrulicy i felczerzy, minęły bezpowrotnie...
W mojej ocenie sposób kształcenia studentów medycyny to przejaw głębokiego kryzysu naszych czasów, przykład braku busoli, której rolę może spełniać tylko prawdziwa elita intelektualna. Klasa polityczna nie może aspirować do pełnienia roli elity intelektualnej. Jej rolą jest realizacja dalekosiężnych wizji wykuwanych w mozolnej pracy elit państwa, pracy ludzi wyposażonych w intelekt zdolny do kreowania wizji rozwoju oraz instytucji państwa przygotowujących finalne projekty do realizacji. Realizacji nie tylko jutro czy pojutrze albo na czas trwania kadencji parlamentarnej. To muszą być działania strategiczne, obliczone na dekady.
Dziś nie widać przysłowiowego światełka w tunelu. Edukacja w szeroko rozumianej świadomości społecznej nie jest obszarem odpowiednio ważnym, środowisko akademickie jest słabe, bierne i zatomizowane (to także efekt pandemii plus nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, tzw. Konstytucji 2.0, która rozbiła dotychczasowy model funkcjonowania uczelni, nie wprowadzając w jego miejsce nowego, sprawnego mechanizmu), a klasa polityczna żyje własnym życiem, z horyzontem sięgającym co najwyżej 4 lat. I – co najgorsze – nie mamy prawdziwej opinii publicznej i społeczeństwa obywatelskiego, nośników idei i wartości.
Proces zmian musiałby być wpisany w generalną, zasadniczą reformę państwa. Dziś to nie jest możliwe. Żeby sobie uświadomić, jak wygląda treść, forma i poziom życia publicznego, wystarczy spędzić kilka godzin przed ekranem telewizora.
Sądzę, że aktualnie w Polsce nie mamy elit zdolnych do zainicjowania koniecznych zmian państwa, wyposażonych w wiedzę, prezentujących odpowiedzialną, etyczną postawę propaństwową. W mojej ocenie tylko mozolny, stopniowy, etapowy proces reformy edukacji stwarza szansę na naprawę. Należy zacząć budować lepiej wyedukowane i świadome społeczeństwo, posiadające rzeczywistych liderów oraz opinię publiczną będącą emanacją uzyskanego wykształcenia. Wtedy przyszłe pokolenia będą w stanie podjąć próbę kształtowania społeczeństwa i państwa na miarę oczekiwań.
Podstawowym warunkiem jest to, by ludzie i gremia dziś nadające bieg sprawom państwa, w miejsce sporów i niekończących się kłótni, porozumiały się. W przeciwnym razie pozostaniemy na zawsze krajem na średnim poziomie rozwoju, bez własnej tożsamości cywilizacyjnej, krajem o nieakceptowalnym poziomie zależności od obcych interesów i obcej myśli. Oczywiście nawet najlepszy system edukacji musi być uzupełniony o cały system instytucji państwa, które będą służyć jako forum analiz, dyskusji, których wyniki mają realizować organa wykonawcze państwa. By nie spełniło się słynne powiedzenie Bismarcka: Hundert Professoren und die Heimat ist verloren (Stu profesorów i ojczyzna zgubiona).
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć pewien aforyzm hinduski:
Od nieuków lepszy ten, kto książki czyta,/ Od czytających, kto pamięcią chwyta;/ Od pamiętających, kto treść ich rozumie,/ Od rozumiejących, kto działać umie.