O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

poniedziałek, 14 lipca 2008

Mamy wakacje, czas na podsumowania

Od lutego 2008, kiedy zacząłem pisać blog zamieściłem na nim 37 tekstów. Czytelnicy wysłali 78 komentarzy. Trzy komentarze nie zostały opublikowane z powodu treści mogących być uznanych za niewłaściwe.

Wszystkim, którzy odwiedzali blog dziękuję, w szczególności cenne były dla mnie wszystkie komentarze.

Niestety od początku istnienia bloga nie dysponowałem licznikiem wejść, ale od 24 czerwca mam informacje o liczbie osób odwiedzających. Do dziś wyniosła ona 296 (średnio dziennie 17 wejść), czyli mimo okresu letniego wypoczynku sporo osób nadal aktywnie uczestniczy w tej platformie dyskusyjnej i informacyjnej.

Życzę udanych wakacji, od września ponownie zapraszam na blog.

Szpital w Gdańsku

Niedawno pisałem o szpitalu klinicznym, którego budowa ruszyła w czerwcu. Załączam kilka zdjęć, które wykonano w czasie uroczystości wbudowania kamienia węgielnego. Obok Premiera RP Donalda Tuska, Minister Zdrowia Ewy Kopacz widzimy także dr hab. n. med. Piotra Czaudernę, pełnomocnika Rektora uczelni gdańskiej ds. budowy szpitala.

I kilka słów komentarza, budowa tego obiektu stanowi szansę dla uczelni w Gdańsku, a zadłużenie dotąd funkcjonującego szpitala klinicznego nie ma nic wspólnego z tą inwestycją.



sobota, 5 lipca 2008

Opinia prawna w sprawie czasu pracy nauczycieli akademickich

Proszę kliknąć na obrazek, aby powiększyć

poniedziałek, 30 czerwca 2008

Ważne i niestety niepokojące informacje zawiera raport dotyczący wyników ostatniego konkursu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Z naszej uczelni wpłynęło zaledwie 20 wniosków, a 4 spośród nich uzyskało finansowanie. Należy pamiętać, że automatycznie 30% kwoty z każdego grantu wpływa do kasy uczelni wobec czego taki wynik oznacza także zły sygnał dla finansów SUM.

Dlaczego tak się stało? Co jest powodem naszej słabości? Czy winne jest słabe finansowanie nauki polskiej i nieprawidłowości procedury recenzowania projektów, czy też może wina leży raczej po naszej stronie?

Nim spróbujemy zastanowić się nad powyższymi problemami warto sięgnąć do liczb. Na stronie internetowej SUM znajdujemy dane dotyczące liczby zgłaszanych wniosków o granty z naszej uczelni.

Z bliżej nieznanego mi powodu po roku 2006 zaprzestano na stronie internetowej uczelni brak jest informacji o liczbie składanych wniosków przez pracowników SUM.

Zmuszony jestem zatem korzystać tylko z niepełnych danych. Od XIX konkursu do XXXI z naszej uczelni wypływało od 19 do 57 wniosków. W roku 2006 uzyskaliśmy finansowanie 10 projektów własnych i 8 promotorskich, co na liczbę 57 wniosków dało imponującą skuteczność aplikacyjną.

W przedostatnim konkursie złożyliśmy 36 wniosków, a w ostatnim zaledwie 20!

W konkursie złożono w całej Polski 4000 wniosków.

Żaden wniosek własny nie uzyskał wsparcia finansowego.

Postawmy kilka oczywistych pytań:

  • Dlaczego tak spadła liczba składanych wniosków?
  • Czy w SUM promuje się pracowników naukowych składających wnioski?
  • Co zrobiono by uprościć procedury związane z prowadzeniem grantu?
  • Dlaczego utajniono informacje o liczbie składanych wniosków i wynikach konkursów w ostatnich 2 latach?
  • Jak bieżące dane mają się do wysokiego miejsca naszej uczelni w ostatnich rankingach?
  • Co należy uczynić by odwrócić negatywny trend w aplikacji o środki na badania naukowe finansowane w postaci grantów przez ministerstwo?
  • Czy obserwowany regres nie jest to pokłosiem polityki kadrowej ostatnich lat i braku dopływu do uczelni młodych, prężnych pracowników naturalnie stanowiących motor postępu w każdej instytucji?

sobota, 28 czerwca 2008

W czasie posiedzenia Rady Wydziału w Zabrzu 26 czerwca miała miejsce dyskusja dotycząca kwestii odpłatności za doktoraty. Dyskusja ta pokazała jak dziwne są zasady rządzące polską nauką. Ale po kolei.

Dawniej, przed laty przewody doktorskie nie były obciążane opłatami. Zatem koszt doktoratu pokrywały uczelnie. Nie wiem czy otrzymywały one na ten cel specjalne środki. Jednak nawet gdyby uniwersytety i inne uczelnie wyższe musiały uwzględniać w swych budżetach kwoty na doktoraty to i tak z cała procedura przynosiła uczeniom korzyść. Liczba doktoratów jest uwzględniana w ocenie uczelni przez ministerstwo, a poza tym część doktoratów (większość?) jest później publikowana co także przekłada się na konkretne korzyści finansowe w postaci dotacji budżetowej. Jest także aspekt pozafinansowy; misja szkół wyższych obejmuje także postęp naukowy i nie wszystko można wprost przeliczyć na pieniądze.

Później, chyba w latach dziewięćdziesiątych ktoś wpadł na pomysł by koszt prowadzenia przewodów doktorskich przerzucić na doktorantów (osób pracujących w uczelniach to nie dotyczyło). Kwoty pobierane przez uczelnie różniły się znacznie, ostatnio zbliżały się w niektórych uczelniach do 10.000 zł.

Od lat słychać było protesty w tej sprawie, ale dopiero Minister Barbara Kudrycka zakazała pobierać opłaty, jako niezgodne z prawem (notabene, ciekawe czy znajdą się tacy doktoranci, którzy będą domagać się nieprawnie pobranej opłaty?).

W ten sposób wróciliśmy do stanu sprzed lat, a uczelnie stanęły przed koniecznością wypracowania nowych rozwiązań. Istnieje tu kilka możliwości: pokrywać te koszty z własnych środków, zrezygnować z doktorantów spoza uczelni albo spróbować opłaty przerzucić na inne podmioty. Ostatnią drogę wybrały władze SUM; skoro opłaty nie może wnosić doktorant niech to uczyni jego pracodawca. W końcu to na instytucję zatrudniającą osobę po doktoracie spływa część splendoru. Gorzej gdy doktorant sam jest sam prowadzi działalność np. NZOZ i wtedy płaci sam za siebie.

Czy taka droga jest drogą prawidłową, czy na tym polega misja uczelni? Zrozumiałe są motywy ekonomiczne, ale powyżej wykazałem, że uczelnie korzystają z pracy swych doktorantów. Przykładowo, do dziś pod moim promotorstwem 13 osób uzyskało stopień doktora nauk medycznych. Wszyscy doktoranci (poza jednym ze Studium Doktoranckiego) nie byli pracownikami uczelni i płacili „haracz”. Jaka była korzyść dla uczelni: punkty w ranking ministerialnym za ukończenie przewodów doktorskich oraz 6 prac z Impact Factor, które powstały na bazie prac doktorskich (łączny IF=11,266, punkty ministerialne=116). Parę innych prac złożono w redakcjach i mam nadzieję powiększyć ten dorobek dzięki pracy mych doktorantów.

Ten przykład pokazuje, że doktorat to nie jest tylko balast dla uczelni.

Jest także druga strona medalu, skoro ministerstwo żąda postępu naukowego wyrażanego także liczbą i jakością doktoratów, czy nie powinna być na ten cel przeznaczona jakaś kwota przekazywana uczelniom w postaci dotacji budżetowej? A może ona jest tam zawarta?

wtorek, 24 czerwca 2008

Informacja o zarzucie niegospodarności postawiona przez prokuraturę byłemu Rektorowi naszej uczelni z poprzedniej kadencji jest na pewno bardzo ważna dla społeczności akademickiej SUM. Nie przesądzając oczywiście o końcowym wyniku procedury, trudno nie podnieść dwóch kwestii; odpowiedzialności za działania w życiu publicznym oraz oczekiwania na sprawiedliwą ocenę (i kary, w wypadku udowodnienia winy przed niezawisłym sądem).

My, jako pracownicy SUM borykamy się z różnymi problemami i najpewniej jakaś ich część wiąże się z ludzkimi błędami (nadużyciami?).

Stan nauki polskiej jest opłakany za co ponoszą odpowiedzialność wszystkie rządy od 1989 roku, niemniej dostrzegamy zasadnicze różnice między publicznymi uczelniami w kraju.

Z uwagą będziemy obserwować dalszy tok postępowania w tej sprawie.

wtorek, 17 czerwca 2008

14 czerwca wmurowano kamień węgielny pod budowę Centrum Medycyny Inwazyjnej w Gdańsku. Ten szpital będzie należał do miejscowej akademii medycznej, jego powierzchnia ma liczyć 54.000 metrów kw., a przewidziany termin oddania do użytku to rok 2011.

W uroczystości brali udział, między innymi, Premier Rządu RP Donald Tusk oraz Minister Zdrowia Ewa Kopacz.

Jak widać w tym kraju można jednak coś sensownego robić i pozostaje tylko ubolewać, że to w odległym Gdańsku, a nie w Zabrzu buduje się szpital kliniczny.

Senat naszej uczelni odrzucił propozycję finansowania z budżetu państwa szpitala klinicznego w Zabrzu.

Nam pozostaje tylko zazdrościć innym uczelniom rozmachu i wizji, i borykać się z mizerią materialną wokół…

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Dzisiaj w Uniwersytecie Śląskim odbyło się spotkanie z Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbarą Kudrycką. Przedmiotem dwugodzinnego spotkania były planowane reformy polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Na wstępie Pani Minister omówiła kilka kierunków zmian, może nie te najważniejsze, ale te budzące najwięcej zastrzeżeń i emocji.

Po pierwsze, sprawa zniesienia habilitacji. Nie chodzi o proste zniesienie tego progu kariery akademickiej, ale raczej o skrócenie kariery akademickiej. Precyzyjne zapisanie warunków uzyskania samodzielności w prowadzeniu pracy naukowej oraz przeprowadzanie tej procedury w innej niż macierzysta uczelnia powinno skutkować zwiększeniem szansy na rozwój i awans młodych naukowców.

Po drugie, uczelnie flagowe. Nie chodzi, jak mówiła Pani Minister, o to by zakończyć finansowanie słabszych uczelni, ale o zwiększenie nakładów na najlepszych. Proces wiodący do wskazania najlepszych ma trwać wiele lat, ale nie będzie on automatycznie dotyczył całych uczelni, ale tylko naprawdę wiodących jej części.

Po trzecie, planowane wsparcie uczelni niepublicznych jest realizacją zapisów ustawowych i nie zagraża uczelniom publicznym.

Usłyszeliśmy także o rychłych podwyżkach.

Po wystąpieniu Pani Minister zaczęła się dyskusja. Padało wiele pytań, parę przytoczę.

Rektor - Elekt Uniwersytetu Śląskiego zapytał, jak mają być wykorzystane planowane środki w wysokości 0,158% PKB rocznie (taki ma być roczny wzrost nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe). Odpowiedź nie była jasna; po pierwsze, nie wiadomo, jak podzielone zostaną te środki między naukę i szkolnictwo, a po drugie i tak nie osiągniemy w tym tempie planowanego wzrostu nakładów do poziomu 2%, uznawanego w Europie za minimum.

Udało się Panią Minister „przycisnąć” i uzyskać informacje o kwotach na bieżące podwyżki płac. Ta kwota to… 140 zł na etat! Jeden z rozmówców zwrócił uwagę, że ta kwota nawet nie pokrywa inflacji i nie można w ogóle mówić o podwyżce.

To był pierwszy zgrzyt pokazujący, że szumne zapowiedzi o dwóch miliardach (!) rocznie wzrostu nakładów w następnych pięciu latach mogą się okazać kolejną obietnicą bez pokrycia.

Także ostatni dyskutant, członek „Solidarności” w krótkiej wypowiedzi powątpiewał czy ambitne plany reform są naprawdę możliwe do realizacji. Był to ważny głos, gdyż rozmówca brał udział w negocjacjach w ministerstwie i był znakomicie zorientowany w sprawie.

Udało mi się zabrać głos i zapytałem Panią Minister, jak można zrealizować zamierzenia w sytuacji, gdy potrzebujemy lat, a scena polityczna ciągle się zmienia. Podkreśliłem konieczność uzyskania zgody ponad bieżącymi podziałami politycznymi, jako warunku powodzenia długofalowych zamierzeń. Uzyskałem odpowiedź, że należy głosować na …PO. Czy to jest poważna odpowiedź Ministra RP?! Bez uzyskania poparcia środowisk akademickich nic nie da się zrobić, ale na końcu i tak o wszystkim zadecyduje klasa polityczna, i bez prawdziwego, nie tylko koniunkturalnego porozumienia nic się nie uda!

niedziela, 8 czerwca 2008

Problemy nauki pewnie jeszcze nieraz będą przedmiotem naszej uwagi. W końcu nauka, obok dydaktyki, to podstawowy obszar działania uczelni. Nauka stanowi o prestiżu uniwersytetów; o czym piszą gazety (pomijając afery, oczywiście!), czy interesują czytelników mozolne postępy w zakresie dydaktyki czy cytują wyniki badań zawarte w najciekawszych artykułach światowych czasopism naukowych? Zatem nauka to motor rozwoju uczelni, a każda licząca się szkoła wyższa chlubi się swymi osiągnięciami w tym zakresie. Jak powszechnie wiadomo, prowadzenie badań wymaga spełnienia paru warunków: trzeba mieć pomysł, należy umieć ten pomysł przekuć na dobry projekt badawczy i na końcu trzeba otrzymać środki na jego finansowanie. I tu zaczynają się „schody”. By przekonać recenzentów projektu trzeba posiąść umiejętność atrakcyjnego zaprezentowania planu badawczego. Można sobie wyobrazić, że naprawdę dobra idea przepadnie, a słabszy program badawczy perfekcyjnie przestawiony otrzyma wsparcie finansowe.

Piszę o tym w kontekście niedawnych informacji o odrzuceniu WSZYSTKICH projektów młodych polskich naukowców (do 9 lat od doktoratu) przez Europejską Radę ds. Badań Naukowych, która miała do podziału aż 335 mln Euro. Złożyliśmy 210 projektów, a UW i UJ wysłały na konkurs po 21 wniosków.

Nie jest mi znana liczba wniosków złożonych przez pracowników SUM.

Trudno jest bez posiadania wszechstronnej wiedzy orzec dlaczego odrzucono wszystkie polskie projekty (poza trzema realizowanymi w uczelniach zachodnich) i chyba teza, że polscy młodzi naukowcy nie mają dobrych pomysłów jest fałszywa. Ale z pewnością taki wynik musi niepokoić, pokazuje bowiem w sposób drastyczny jak wysoką cenę płacimy za brak reformy systemu nauki polskiej. Dziś nauka to skomplikowany system, w ramach którego toczy się ostra konkurencja. Słabi nie mają szans, co więcej, silni wzmacniają swą pozycję, a pozostali coraz bardziej oddalają się od czołówki europejskiej i światowej.

Nie jest za „pięć dwunasta”, jest „pięć po dwunastej”!

Pozostaje mieć nadzieję, że reformy planowane przez Minister Kudrycką będą początkiem rzeczywistych zmian.

Tylko czy na pewno polskie środowisko naukowe czeka na prawdziwy przełom?!

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Dość długo nie zamieszczałem nowych tekstów, ale uczestniczyłem w ostatnim okresie w ważnym kongresie międzynarodowym. 35th European Symposium on Calcified Tissues odbyło się w Barcelonie w dniach 24-28 maja 2008. Te spotkania mają długą tradycję i są okazją do wymiany poglądów na bardzo szerokiej płaszczyźnie, poczynając od badań podstawowych, a kończąc na studiach klinicznych. Trudno było by omawiać te specjalistyczne zagadnienia, ale na kanwie tego pobytu chciałbym podzielić się spostrzeżeniami o bardziej uniwersalnym charakterze. Sądzę, że warto zastanawiać się nad pozycją nauki polskiej w świecie, a najlepiej odnieść się do konkretnych wydarzeń. Mając do czynienia z badaczami z wielu dziedzin nauki można pokusić się o ocenę pozycji nauki polskiej. Czas do takiej dyskusji jest jak najbardziej właściwy w kontekście zbliżającej się reformy polskiego systemu nauki i edukacji.

W czasie sympozjum przedstawiono kilkadziesiąt wykładów plenarnych, a ponad 600 prezentacji miało charakter plakatu. Niestety, żaden z polskich autorów nie dostąpił zaszczytu wygłoszenia wykładu. Wśród zgłoszonych posterów doliczyłem się 13 polskich prac co daje około dwuprocentowy udział (6 prac pochodziło z naszej uczelni). Żaden Polak nie przewodniczył sesji, nie mówiąc już o zaproszeniu do prowadzenia spotkań „meet the professor”. Innym wyrazem naszego małego udziału w sympozjum była bardzo mała liczba osób biorących udział w dyskusjach po wykładach.

Można zastanawiać się, z czym wiąże się nasza słaba pozycja, wśród potencjalnych przyczyn można wymienić: niski poziom finansowania badań naukowych, słaba znajomość języka, nieumiejętność prowadzenia otwartej dyskusji lub brak na konferencji osób z Polski, które prowadzą badania z tej dziedziny. Sama diagnoza oparta tylko na opisie rzeczywistości to za mało, musimy aktywnie szukać dróg wyjścia z impasu, bo świat ucieka nam w zastraszającym tempie.

A może nasze narodowe cechy (niezgoda rujnuje, zgoda buduje…) tłumaczą niską pozycję nauki polskiej?

Wielu z nas uczestniczy w międzynarodowych konferencjach i posiada swe własne spostrzeżenia. Zachęcam do dyskusji i wyrażenia swych poglądów na temat miejsca w świecie nauki polskiej.

poniedziałek, 19 maja 2008

Gdy 15 maja pisałem parę zdań o niedawnych wyborach w naszej uczelni byłem przekonany, że więcej te wydarzenia nie będą przedmiotem mego zainteresowania, a co najwyżej komentarze mogą podtrzymać temat.

Okazało się jednak, że życie jest najlepszym reżyserem!

Wybory w naszym uniwersytecie ciągle zmuszają do zastanowienia i refleksji.

Ale po kolei; 12 maja wybieraliśmy Senatorów z grona doktorów habilitowanych, wg mojej wiedzy w czterech wydziałach zakończyły się one bezproblemowym wyborem nowych członków Senatu kadencji 2008-2012, natomiast wybory w Radzie Wydziału Lekarskiego w Katowicach zostały skomplikowane wątpliwościami natury proceduralnej. Na posiedzeniu wyborczym ogłoszono wyniki, później (tego samego dnia) głosy jeszcze raz przeliczone, a ostateczny wynik podano później.

Errare humanum est, ale problem polega na tym, że kolejne etapy wyłaniały częściowo inny skład Senatu! Nie zajmuję oczywiście stanowiska, kto powinien znaleźć się w Senacie, ale trudno zaakceptować taką realizację idei wolnych wyborów. Należy bardzo dbać o prawidłowość procedur wyborczych, a takie zamieszanie nie wspiera dobrego wizerunku uczelni i podważa wiarygodność wyborów.

Uważam, że na stronie internetowej uczelni powinna zostać zamieszczona informacja o całej sprawie łącznie z podaniem liczby głosów, jaka została oddana na poszczególnych kandydatów.

czwartek, 15 maja 2008

W bieżącym tygodniu dokonał się ostatni, tegoroczny akt wyborczy na naszej uczelni, wybraliśmy władze dziekańskie oraz przedstawicieli do Senatu z grona doktorów habilitowanych i profesorów. Wybory miały nawet większe znaczenie niż dawniej, gdyż przyszła kadencja będzie o rok dłuższa niż aktualna.

Które z wyborów były ważniejsze, wybór Dziekanów czy wyłonienie członków Senatu? Trudno jest wagę tych decyzji wyborczych porównywać, bo inna jest rola organów jednoosobowych i kolegialnych niemniej przebieg wyborów skłania do pewnych refleksji. Nim podzielę się moimi obserwacjami warto zastanowić się, kto bardziej wpływa na oblicze uczelni: Dziekani czy Senat? Z pewnością Senat jest bardzo ważnym, opiniotwórczym gremium, ale posiedzenia Senatu odbywają się tylko raz w miesiącu. Zatem trudno przypisywać temu organowi uniwersytetu zbyt duże znaczenie z punktu widzenia bieżącej sytuacji. Senat to raczej miejsce podsumowywania działań bieżących, a także forum kreowania kierunków rozwoju uczelni jako całości. Uczelnie stanowią dynamiczne organizmy, a bieżącymi sprawami kierują władze dziekańskie. Znaczenie Dziekana zostało w ustawie regulującej funkcjonowanie uczelni wzmocnione i to właśnie Dziekan jest osobą najsilniej określającą kierunki rozwoju wydziału. Od jego pomysłów, pracowitości, kreatywności, umiejętności współpracy z ludźmi, kultury osobistej i wielu innych cech w znacznym stopniu zależy nasza przyszłość.

Mamy w uczelni pięć wydziałów, staliśmy przed wyborem pięciu Dziekanów. W czterech wydziałach do wyborów stanął tylko jeden kandydat, a tylko na Wydziale Farmaceutycznym z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej o zaszczytne miejsce rywalizowały dwie osoby. Z punktu widzenia zasad wyborczych wystarcza zgłoszenie tylko jednego kandydata, jednak nieodparcie nasuwa się pytanie: czy w uniwersytecie, kuźni myśli, polu rozwoju innowacyjności i miejscu otwartej dyskusji nie powinniśmy być świadkami prawdziwej „burzy” programowej, by wybór Dziekana był pochodną wyboru spośród kilku spójnych wizji rozwojowych? Czy brak takiej dyskusji oznacza, że tych wizji (i kandydatów) po prostu nie ma w naszej uczelni?

Opierając się na mej działalności ostatniego roku z pełnym przekonaniem stwierdzam, że wśród nas jest wiele osób mogących podjąć się trudnej i odpowiedzialnej funkcji Dziekana, osób mających tak odpowiednią wiedzę jak i odpowiednio przygotowanych mentalnie.


Stawiam zatem pytanie: dlaczego nie mieliśmy szansy na rzeczywistą dyskusję programową?

sobota, 10 maja 2008

Maj studentom kojarzy się od lat z okresem zabawy w czasie Igrów studenckich. Sam pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, jak Gliwice były opanowane przez studentów Politechniki. Na rynku wręczano im uroczyście symboliczne klucze do miasta, którym przez tych parę dni niepodzielnie władali studenci. Także w czasach moich studiów Juwenalia to był okres zabawy i swoiste święto braci studenckiej, czas odreagowania stresu, ale i ładowania akumulatorów na czas zbliżającej się sesji.


Poniżej rozmowa ze studentem Śląskiego Uniwersytetu Medycznego

Pytanie: Jak wyglądają na naszej uczelni Medykalia?
Odp.: W Katowicach w środę był koncert, w czwartek była impreza w Strasznym Dworze, a w piątek jest impreza w Rokitnicy.

Pyt.: Jak rozumiem, w czasie Medykaliów nie ma zajęć, czy tak?
Odp.: Zajęcia są, ale tylko do godziny 11.30, a później są godziny rektorskie.

Pyt.: Czy w innych uczelniach życie studenckie w czasie Igrów wygląda tak samo? Nieco dziwny wydaje mi się fakt prowadzenia zajęć w tym czasie, dawniej jak pamiętam, były po prostu dni rektorskie
Odp.: Wg mojej wiedzy na większości uczelni te dni są całkowicie wolne od zajęć.

Pyt.: Czy zatem podobają Ci się nasze Juwenalia zwane Medykaliami?
Odp.: Myślę, że podobały by mi się bardziej gdyby nie trzeba było nazajutrz stawić się na zajęciach o 8 rano i nie odbywały się w tym samym czasie co sesje STN-u. Wydaje mi się, że prawdziwe święto było by wtedy gdybyśmy mieli 2,3 dni całkiem wolne. To się nam, studentom należy.

Dlaczego w naszej uczelni tradycyjne święto studentów jest karykaturą prawdziwych Juwenaliów, znanych z przeszłości, ale i teraźniejszości innych uczelni?

poniedziałek, 5 maja 2008

W odpowiedzi na komentarz czytelnika bloga dotyczący finansowania budowy szpitala na drugi końcu Polski, informuję, że Senat uczelni na posiedzeniu 22.11.06 podjął uchwałę odrzucającą ofertę Ministerstwa Zdrowia dotyczącą finansowania budowy całkiem nowego szpitala klinicznego dla Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym.

Na ten cel przeznaczono z budżetu państwa kwotę 500 milionów zł, co było wystarczającą sumą na budowę tego szpitala.

Za tą uchwałą głosowało 6 osób.

Ta decyzja była błędna i szkodliwa z punktu widzenia interesów nie tylko wydziału, ale także całej uczelni.

Projekt reformy szkolnictwa wyższego oraz nauki polskiej

Projekt reformy szkolnictwa wyższego oraz nauki polskiej przedstawiony przez zespół powołany przez Minister Kudrycką jest obszernym, liczącym 28 stron opracowaniem. Obejmuje szereg obszarów działalności uczelni. Trudno bez wnikliwej analizy i dogłębnej znajomości wielu szczegółowych zagadnień ocenić ten dokument. Niemniej jego lektura pozwala na postawienie kilku tez:

  • Wprowadzenie proponowanych zmian będzie rewolucją w dotychczasowym systemie dydaktycznym oraz naukowym
  • Dokument zawiera założenie wzrostu nakładów finansowych w wysokości 0,158% PKB rocznie, ale nie wskazuje jak te środki mają być rozdysponowane
  • Wydaje się, że rozpoczęcie zmian na tylu płaszczyznach jednocześnie nie jest możliwe i koniecznie jest wytyczenie swoistej „mapy drogowej” oraz precyzyjne określenie kolejnych kroków reformy; są sprawy ważne i pilne
  • Zbyt mało znajdujemy tu informacji dotyczących najważniejszego aspektu reformy, czyli ludzi. Nie wystarczy pisać o wspieraniu młodych, aktywnych badaczy czy o potrzebie sprowadzenia do Polski naukowców pracujących za granicą. Konieczne jest bardzo jednoznaczne pokazanie tej grupie osób, jakie zmiany zostaną dokonane, tak by byli oni zainteresowani karierą akademicką. Te kwestie uważam za kluczowe; motorem napędowym polskich uczelni, mimo szacunku dla profesorów, mogą być tylko młodzi ludzie. Dlatego na początku dokumentu powinien znaleźć się osobny rozdział kierowany do nich zawierający konkrety, w tym także propozycje dotyczące wynagrodzenia. Bez uzupełnienia tych danych oraz bez dotarcia do studentów, doktorantów i młodych badaczy cała dyskusja będzie toczyła się wśród doktorów habilitowanych i profesorów, czyli grupie z założenia w znacznej części zachowawczej.

środa, 30 kwietnia 2008

15 kwietnia na adres bloga przyszedł komentarz, który nie został opublikowany. Naprawiam ten błąd, co jestem winien autorowi, a w szczególności 171 osobom, które na mnie oddały swój głos.
Tekst komentarza: „Ciekawe czemu tylko anonimowi dają komentarze? Panie Profesorze, proszę otwarcie powiedzieć co się panu nie podoba!!!!!
Podpisano: Elekt”
Odpowiadam:


  • Nie podoba mi się brak szanowania tradycji akademickich

  • Nie podoba mi się styl pracy aktualnych władz

  • Nie podoba mi się sposób zwalniania pracowników

  • Nie podobają mi się metody rozwiązywania sporów

  • Nie podoba mi się wszechobecna biurokracja

  • Nie podoba mi się brak otwartej dyskusji

  • Nie podoba mi się atmosfera w uczelni

  • Nie podoba mi się brak skuteczności w pozyskiwaniu środków pozabudżetowych dla uczelni

  • Nie podoba mi się polityka kadrowa i stworzona luka pokoleniowa

  • Nie podoba mi się brak wizji (strategia ≠ wizja)

  • Nie podoba mi się, że za pieniądze przeznaczone dla naszej uczelni buduje się szpital na drugim końcu Polski

  • Nie podoba mi się… dość, wystarczy….

Może ktoś ma inne uwagi, czekam na nie.
Chciałbym także podziękować za czytanie tekstów, które zamieszczam oraz nadesłane komentarze.
120 osób zapoznało się z moim programem wyborczym.

czwartek, 24 kwietnia 2008

Zainteresowanym podaję adres forum studentów naszej uczelni: www.forumed.fora.pl

wtorek, 22 kwietnia 2008

Minione wybory w naszej uczelni to już historia. Ostatnie tygodnie i dni miały swą dramaturgię, i z pewnością wielu spośród nas głęboko zapadły w pamięć. I choć bieżące oceny nie zmienią biegu spraw, sądzę, że dyskusja zawsze jest potrzebna.

Uniwersytet to miejsce, gdzie wolna, nieskrępowana wymiana myśli jest absolutnym warunkiem rozwoju i postępu. Chciałbym podzielić się kilkoma uwagami na temat niedawnych wydarzeń sięgając wpierw pamięcią do wyborów rektorskich pamiętnego roku 1981. Wtedy, jako student piątego roku wydziału lekarskiego brałem udział w wyborach Rektora Śląskiej Akademii Medycznej. Zgodnie z ówczesnym regulaminem wyborczym studentom przypadło 20% mandatów elektorskich i wspólnie z głosami asystentów oraz adiunktów utożsamianych prawie całkowicie z „Solidarnością”, w zasadzie te dwie grupy społeczności akademickiej zadecydowały o wyniku wyborów.

Także w ostatnich wyborach głosy studentów miały znaczącą wagę. Z pewnością dobrze się stało, że ustawa daje tak ważny głos tej grupie; w końcu wybór studentów, dopiero wchodzących w świat dorosłych pokazuje ich preferencje, oczekiwania i nadzieje, co powinno moderować poglądy aktualnych liderów. Dobrze dla nas wszystkich, pracowników i studentów, byłoby podjąć dyskusję, by jak najpełniej zrozumieć motywy decyzji studenckich. To ma doniosłe znaczenie tak dla oceny niedawnego biegu spraw, jak i dla myślenia o naszym uniwersytecie w kategoriach przyszłości.

Zapraszam przede wszystkim studentów, ale także pracowników do zaprezentowania swych poglądów i opinii.

Niniejszy tekst został opublikowany także na internetowym forum studentów uczelni.

środa, 16 kwietnia 2008

Wybory i po wyborach...

Ponownie wygrała Pani Profesor Ewa Małecka – Tendera uzyskując około 53% poparcia głosujących elektorów. Na mnie głosowało 171 osób, co przekłada się na 41% zwolenników.
Prawa demokracji są żelazne, a scenariusz następnych czterech lat nie jest trudny do przewidzenia. Okres 2,5 roku jest wystarczająco długi by móc ocenić styl, metody i efektywność działań aktualnych władz. Najwyraźniej te płaszczyzny działań zostały ocenione wystarczająco dobrze, by nieznacznie przekroczyć próg wyborczy.
A Zabrze - Rokitnica czeka, SK-1 w Zabrzu też, środków unijnych nie ma, liczba złożonych wniosków o granty badawcze ministerstwa spadła o 42%, nie złożyliśmy ani jednego grantu w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (każdy wart minimum pół miliona!) - jest po prostu świetnie!
Ale za to mamy nowy (stary) rektorat za 3 miliony i 1013 metrów kwadratowych leżącej odłogiem przestrzeni w budynku akademika w Katowicach - Ligocie, brakuje nam miejsca dla naszych studentów, ale wynajmujemy budynki innym uczelniom.

W ciągu ostatniego roku swą pomoc i wsparcie okazało mi wiele osób z spośród różnych grup pracowników uczelni oraz studentów. Dziękuję Wam bardzo za poświęcony czas i zaangażowanie. Odbyłem trzy znakomite spotkania dyskusyjne ze studentami i wszystkim Wam dziękuję za chęć podzielenia się ze mną swymi uwagami i troskami.
Dziękuję Wszystkim, którzy na mnie głosowali, za zaufanie - w końcu 41% poparcia dla mojej osoby i 53% poparcia dla Pani Rektor nie jest chyba zbyt pochlebną opinią o stanie uczelni.
Nie wyobrażam sobie, by w swej dalszej działalności w uczelni JM Rektor zapomniała o tych 47%, które nie poparły jej programu wyborczego.

I na koniec, nie dość, że przegrałem wybory to jeszcze pogoda się przeciw mnie sprzysięgła i nie mogłem, jak mam w zwyczaju, udać się na wieczorną przejażdżkę rowerową. Jak pech to pech!

A w następnych tygodniach czekają mnie zmagania z zarzutami Rzecznika Dyscyplinarnego, który wstępnie chce mnie ukarać naganą. Nie będzie lekko....Ciekawe, czy ta nowatorska metoda zwalczania kontrkandydata podjęta przez JM Rektor na stałe wejdzie do tradycji akademickiej naszej uczelni czy też pozostanie jej wstydliwym wspomnieniem….

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Szanowni Elektorzy

Debata już za nami, nie było możliwości nagrania jej, więc szanując dobre obyczaje, a jednocześnie mając na uwadze konieczność poinformowania o jej przebiegu poniżej reporterski skrót. Celowo bez komentarza. Wszak kampania powinna się już zakończyć. W cywilizowanych demokracjach nazywa się to ciszą wyborczą. Jutro bardzo ważny dla nas wszystkich dzień. Pamiętajcie proszę, że podaż słów stale rośnie, popyt na nie maleje w zastraszającym tempie. Do zobaczenia zatem na spotkaniu wyborczym. Niech wygra lepszy.



DEBATA - SKRÓT

14 kwietnia, o godzinie 10.00 w auli im. Profesora Witolda Zahorskiego w Katowicach–Ligocie rozpoczęła się debata wyborcza kandydatów na Rektora SUM w Katowicach, w której uczestniczyli Prof. Ewa Małecka-Tendera i Prof. Wojciech Pluskiewicz. Debatę poprowadziła Profesor Krystyna Olczyk.

Prowadząca, nie ukrywając swojego poparcia dla obecnej Rektor, po wcześniejszym zobowiązaniu się do ograniczenia swojej roli do zadawania pytań, pilnowania przedziałów czasowych, udzielania głosu, nie komentowania ani też podsumowania żadnej z wypowiedzi, przystąpiła do zadawania każdemu z kandydatów 5 pytań. Na odpowiedź przeznaczono 5 minut na każde z pytań. Kandydaci odpowiadali na pytania dotyczące:

  • poprawy kondycji finansowej naszej uczelni,

  • poprawy niepokojącego stanu niektórych Jednostek Klinicznych, zwłaszcza Wydziału Lekarskiego w Zabrzu,

  • bazy dydaktycznej, szczególnie Wydziału Opieki Zdrowotnej i Wydziału Zdrowia Publicznego w związku ze wzrostem w ostatnich latach liczby studentów i liczby kierunków studiów,

  • zachęcenia pracowników akademickich do podjęcia większej aktywności naukowej,

  • szans na poprawę wynagrodzenia pracowników.



W drugiej części znalazł się czas, aby przedstawić program wyborczy. Kandydaci mieli także możliwość skomentowania wystąpień. Niedogodnością był fakt, iż wcześniejszy scenariusz debaty nie przewidywał prezentacji. Skłoniło mnie to do umieszczenia swojej prezentacji na blogu.



W trzeciej części kandydaci zadawali pytania (po 3) sobie nawzajem.

Prof. Ewa Małecka – Tendera poruszyła kwestie: działalności kontrkandydata, motta jego kampanii: „Rektor strażnikiem etosu społeczności akademickiej”, predyspozycji i pewności, że sprawdzi się na stanowisku rektora oraz zapytała o propozycje przyszłych prorektorów.

Moje pytania dotyczyły głównie aspektów finansowych działalności uczelni, ilości złożonych wniosków na dofinansowanie działań inwestycyjnych i pozyskane fundusze z Unii Europejskiej.



W ostatniej części uczestnicy debaty zadawali pytania kandydatom. Dotyczyły one między innymi: kształcenia fizyków medycznych, naliczania pensum, obsady stanowisk kierowniczych i ogłaszania konkursów, wynagrodzenia asystentów, kosztu budowy nowego szpitala oraz rozliczania pieniędzy otrzymywanych na naukę.



Debata trwała blisko cztery godziny przy udziale 224 osób.

sobota, 12 kwietnia 2008

Debata bez programu?

W czwartek, o godzinie 15. wszystko było już jasne - w wyborach rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego wystartuje dwóch kandydatów. Teraz przyszła pora na bardzo krótką, ale mam nadzieję merytoryczna kampanię. W myśl zasad, jakie m.in. sprecyzował Kodeks Dobrych Praktyk w Szkołach Wyższych, a także w oparciu o Ustawę Wyborczą z dnia 27 września 1990 roku, przygotowałem projekt reguł jakimi powinno rządzić się spotkanie wyborcze, zwane debatą. Nota bene, np. Krakowska Akademia Pedagogiczna i jej Uczelniana Komisja Wyborcza uchwałą nr 4 z 31 marca 2008 r. w sprawie przebiegu debaty wyborczej – zebrania z kandydatami na rektora, dała bardzo dobry przykład demokratycznych praktyk. Precyzyjnie określono zasady prowadzenia debaty, oraz kto będzie ją prowadził. Proste i czytelne, RÓWNE dla WSZYSTKICH KANDYDATÓW reguły.

Miałem nadzieję, że jasno określone zasady debaty przyczynią się, po pierwsze do zaprezentowania programów obu kandydatów, a w trakcie debaty pozwolą na podjęcie decyzji wyborczej. Przecież taki powinien być jedyny cel debaty. Pomoc w podjęciu najważniejszej dla społeczności akademickiej – decyzji. Kto będzie nią kierował przez kolejne lata.

I tu pierwsze zaskoczenie: otóż okazuje się, że (zdaniem JM Rektor) można przeprowadzić debatę bez prezentacji programu wyborczego. Więcej nawet, takiej prezentacji nie będzie, bo…jest zbędna! Argumentem jest to, że program zaprezentujemy na posiedzeniu wyborczym elektorów (sic!). Tu przytoczę zapis z Kodeksu Dobrych Praktyk …”powstrzymywanie się od debaty w dniu wyborów, a w szczególności na posiedzeniu wyborczym kolegium elektorów. Debaty programowe mogą, a nawet powinny odbywać się zgodnie z ordynacją wyborczą, w okresie poprzedzającym bezpośrednio dzień wyborów. Pozwoli to odbyć zgromadzenie elektorów bez towarzyszącej mu agitacji lub presji ze strony zwolenników kandydatów”. I jeszcze jeden zapis... ”wybory rektora wymagają szczególnej troski o zachowanie dobrych obyczajów do których należą zasada jawności kampanii wyborczej, ustawowy wymóg tajności aktu wyborczego, powstrzymanie się od debaty w dniu wyborów”.

Szanowni koledzy i koleżanki, jak to się ma do tego, co ustaliła Pani Rektor? Odpowiem – NIJAK. Podczas debaty nie będzie wystąpień programowych, a to z pewnością „ułatwi” mniej zorientowanym, zadawanie pytań. Niewiele brakowało, by nie było też pytań pomiędzy kandydatami. Wiadomo, że tych niewygodnych pytań jest bardzo wiele, a z racji jawności wypowiedzi, trudno liczyć na tak zdeterminowaną odwagę osób zasiadających na sali. Większość, najnormalniej w świecie OBAWIA SIĘ wystąpień przeciw aktualnej Pani Rektor. Zatem jedynie kontrkandydat zada niewygodne pytania. Ich liczba została ograniczona do 3. Trzeba być niezwykle syntetycznym, aby zmieścić wszystkie wątpliwości dotyczące działalności JM Rektor w trzech, zwięzłych pytaniach. Spróbuję jednak.

Kolejny pasus tej karykaturalnej debaty to osoba prowadzącej – jest nią Pani Profesor Krystyna Olczyk, która... podpisała się pod rekomendacją dla Pani Rektor (sic!). I gdzie tu miejsce na bezstronność?

Przy okazji „negocjowania” warunków debaty, został usunięty kolejny mój pomysł – czyli zapis spotkania na taśmie VHS. Pani Rektor wyraźnie obawia się jak wypadnie, zapewne obawia się tego, że dowody tych słabości pozostaną dla potomnych. Szkoda.
Pomimo tych narzuconych mi warunków spotkania wyborczego, podejmuję rękawicę i nie mam zamiaru ustąpić pola.

Wierzę, że mądrość elektorów, ich wiedza i determinacja pozwolą 15 kwietnia cieszyć się nam wspólnie z sukcesu. I że wspólnie przywrócimy sens najważniejszych dla nas wartości. Zasługujemy na to. Wszyscy.



Mój program wyborczy znajdziecie na dole tej strony.

Mam nadzieję, że w sobotę i niedzielę będziecie mieli wystarczająco dużo czasu, aby go przestudiować i przygotować pytania. Czekam na Was 14 kwietnia, o godzinie 10.00.

czwartek, 10 kwietnia 2008

Z dużą przyjemnością przeczytałem komentarz dotyczący sportu. Zawsze uważałem, że "w zdrowym ciele zdrowy duch"! Z pewnością sport musi odzyskać swe należne miejsce w naszej uczelni. Piszę to, jako zapalony narciarz i rowerzysta. Zatem do zobaczenia Studenci na narciarskim stoku (w przyszłym sezonie niestety) i na trasie rowerowej już wkrótce.
Idea otwartego publikowania wyników badań i swobodnej dyskusji nad nimi powstała wiele lat temu. Ziściła się wreszcie dzięki aktywności Narodowej Biblioteki Medycznej USA w postaci inicjatywy BioMed Central. Rok 2008 jest szczególny w historii idei otwartego publikowania. Od kwietnia tego roku wyniki wszystkich badań finansowanych przez National Institutes of Health, czyli badań finansowanych przez budżet USA, muszą być publikowane na stronach BMC. To już najwyższy czas by nasz Uniwersytet przystąpił do pełnego członkostwa w tej inicjatywie.

Linux – to większy problem. Decyzja o wymianie systemów operacyjnych w całej tak dużej instytucji, jaką jest SUM musi być poprzedzona dość wnikliwą analizą. Nie można jednak, a priori mówić "nie" takiemu pomysłowi.

Dziś rano po wejściu do mego gabinetu jak zwykle włączyłem komputer. Dawniej zaczynałem od sprawdzenia poczty, ale od uruchomienia mego blogu najpierw tam zaglądam. Z przyjemnością stwierdzam, że liczba komentarzy wzrasta, na niektóre z pytań staram się odpowiadać. Kwestie dotyczące życia studenckiego, które zostały poruszone w ostatnich komentarzach są niezwykle istotne. Należy uprościć wiele procedur by życia studenta stało się łatwiejsze. Niektóre zmiany będą do wprowadzenia od razu (nowy regulamin!), inne wymagają dyskusji i przygotowań. Nie sposób zgodzić się także na łamanie zasad stosowanych powszechnie dla studentów wracających z zagranicy w ramach wymiany zagranicznej. Sam znam takie przypadki, ale do ustalenia jest czy takie sytuacje są wynikiem złej woli czy raczej niedoinformowania niektórych pracowników uczelni.
Proszę o chwilę cierpliwości, już w najbliższy poniedziałek zaprezentuję program na lata 2008-2012 i wiele z powyższych kwestii zostanie poruszonych.

wtorek, 8 kwietnia 2008

Początek kwietnia nam, pracownikom ochrony zdrowia, kojarzy się z dniem Służby Zdrowia. Dokąd sięga moja pamięć, opieka zdrowotna zawsze była jednym z „dyżurnych” tematów rozmów Polaków. Niekończące się dyskusje nieuchronnie prowadziły do totalnej krytyki całego systemu. Po przełomie roku 1989 i odzyskaniu niepodległości oczekiwanie na rzeczywiste zmiany w kraju było powszechne i dotyczyło wszystkich sfer życia społecznego. Katastrofalny stan systemu opieki zdrowotnej wymuszał wręcz podjęcie szybkich i radykalnych reform.
Minęło blisko 20 lat, na świat przyszło nowe pokolenie Polaków. W międzyczasie byliśmy świadkami morza obietnic wszystkich kolejnych rządów oraz nieśmiałej próby wprowadzenia konkurencji w postaci kas chorych. Rządy lewicy szybko odwróciły ten trend i wróciliśmy do systemu centralnego (z namiastką decentralizacji w postaci oddziałów NFZ).
Wczoraj wielu z nas uczestniczyło w spotkaniu z Minister Zdrowia Ewą Kopacz. Przedmiotem dyskusji były problemy młodych lekarzy oraz planowane zmiany dotyczące systemu kształcenia, stażu podyplomowego, terminu LEP-u, zarobków tej grupy lekarzy. Pani Minister przedstawiła plany działania, a młodzi lekarze swe postulaty i uwagi. Jest zrozumiałe, że po paru miesiącach funkcjonowania tego rządu nie można oczekiwać cudów, ale rozbieżność oceny sytuacji bieżącej i prognoz na przyszłość Pani Minister i przedstawicieli środowiska była znamienna.
Sam, jako lekarz z 25-letnim stażem, doświadczeniami w pracy w poradniach rejonowych i zakładowych, karetce reanimacyjnej, izbie przyjęć oraz klinice internistycznej mam możliwość bezpośredniej oceny aktualnego stanu opieki zdrowotnej.
Mimo najszczerszych chęci trudno mi dostrzec pozytywne zmiany.


  • Nie wprowadzono do systemu rzeczywistego elementu konkurencji (namiastka istnieje w zakresie opieki podstawowej i poradniach specjalistycznych)
  • Nie wprowadzono ubezpieczeń prywatnych na rynek świadczeń medycznych
  • Zarobki pozostają na niskim poziomie i nie mają zwykle związku z efektywnością pracy lekarzy
  • Wysokość kontraktów oraz wycena punktów za wykonane usługi nie pozostają w związku z prawdziwymi kosztami i potrzebami
  • Nie ma długofalowych programów zdrowotnych (pewien postęp zanotowano tylko w zakresie kardiologii i onkologii)
  • Nie ma koszyka świadczeń gwarantowanych
  • Doprowadzono do masowej emigracji lekarzy i pozostałego personelu medycznego

Dyplom lekarski uzyskałem w 1982 roku. Z mojej grupy dziekańskiej liczącej 28 osób wyemigrowało 10 lekarzy (6 do Niemiec i 4 do USA). Dziś 8 z nich pracuje w zawodzie lekarza (jedna koleżanka nie żyje, o jednej słuch zaginął). Emigracja przed 20 laty wydawała się wielu Polakom jedyną szansą na godziwe życie. Jak było można dziś, doprowadzić do tego by nadal z kraju wyjeżdżały tysiące wyedukowanych, młodych lekarzy?!
Czekam na Państwa uwagi i komentarze.

środa, 2 kwietnia 2008

Z zainteresowaniem przeczytałem komentarze dotyczące ankiet oceniających zajęcia dydaktyczne. Dydaktyka stanowi bowiem podstawowe zadanie każdego uniwersytetu, a trafne uwagi świadczą o docenieniu wagi zagadnienia. Ja także jestem przekonany, że w tej sferze musimy dokonać poważnych zmian. Zainteresowanie studentów tą problematyką sankcjonuje potrzebę podjęcia reform. Chciałbym zwrócić uwagę, że w czasie spotkania w Katowicach, 28 marca, studenci poruszyli bulwersującą sprawę naszego absolwenta, który odważył się skrytykować metody dydaktyczne stosowane w uczelni. Czy krytyka ma prowadzić do postępowania dyscyplinarnego w Izbie Lekarskiej?!
Uważam, że zmiany w zakresie dydaktyki muszą powstać w otwartej i nieskrępowanej dyskusji wszystkich zainteresowanych środowisk uczelnianych, a liczący głos musi należeć do studentów. Koniecznie też trzeba sięgnąć po pomoc profesjonalistów w dziedzinie badań ankietowych. Nie wyobrażam sobie, by ankiety były tajne i służyły tylko "załatwieniu" niewygodnych pracowników uczelni. Tylko pełna jawność gwarantuje skuteczność podjętych działań czyli wzrost poziomu nauczania. Oceny dokonywane przez studentów powinny być podstawowym, ale nie mogą być jednym kryterium.
Po tak owocnych spotkaniach ze studentami jestem przekonany, że gdy my, pracownicy uczelni potraktujemy naszych studentów serio, damy im możliwość wpływu na bieg spraw w uczelni, to staną się oni dojrzałymi partnerami procesu zmian.

poniedziałek, 31 marca 2008

28 marca odbyło się kolejne spotkanie kandydata na rektora Prof. Wojciecha Pluskiewicza z elektorami – studentami Wydziału Lekarskiego z Katowic oraz Wydziału Farmaceutycznego. Trwało prawie 3 godziny. Ponieważ sporo poruszonych kwestii zostało już przedstawionych wcześniej, w sprawozdaniu ze spotkania ze studentami Wydziału Lekarskiego w Zabrzu, nie będziemy do nich powracać. Warto jednak zauważyć, iż studenci zwrócili uwagę na wiele podobnych problemów: kwestia ankietyzacji i oceniania wykładowców, system dydaktyczny naszej uczelni, budowa szpitala klinicznego i sposób zdobycia środków na jego wybudowanie. Profesor nie chciał zdradzić swoich pomysłów, obiecał jednak zaprezentować je na spotkaniu z kandydatami na Rektora Uczelni, które obędzie się 14 kwietnia o godzinie 10 w auli im. Profesora Witolda Zahorskiego A3 w Katowicach–Ligocie. Wtedy też zostanie przedstawiony program wyborczy kandydata.

Wizja uczelni w roku 2020, czy ma Pan jakiś plan, który będzie się rozwijał przez następne kilkanaście lat?
Zakładam, że wygram wybory i będę działał w taki sposób, aby udowodnić swoją pracą przez 4 lata, że wybór był słuszny i warto mi zaufać po raz drugi. To pozwoli mi kontynuować projekty. Wszyscy mamy bowiem świadomość, że problemów uczelni nie da się rozwiązać w krótkim czasie. Najważniejszą rzeczą dla naszej uczelni jest zmiana typu działania, identyfikacja z firmą. Po zwolnieniu 500 pracowników dydaktycznych tej uczelni - stworzyła się luka. Młodzi asystenci nie są zatrudniani lub jest ich niewielu. Trzeba to zmienić. Jak napisałem kilka dni temu w swoim blogu, Rektor jest liderem, przywódcą, który ma wizje i realizuje je ze społecznością akademicką. Chciałbym zarazić ludzi entuzjazmem i wiarą, że wiele na tej uczelni można zmienić.
Miejsce naszej uczelni zależy od nauki i dydaktyki. Naukę na dobrym poziomie jest trudno stworzyć, potrzebne są ogromnie pieniądze, których niestety nie mamy. Dydaktyka jest tym obszarem, gdzie możemy naprawdę dużo zdziałać, główne pieniądze „przychodzące” na uczelnie są przeznaczone na dydaktykę. Niezwykle istotna jest komunikacja. Internet musi być w pełni wykorzystywany. Każda katedra powinna mieć funkcjonalną stronę internetową, gdzie zajęcia są szczegółowo rozpisane, tak jak np. strona Katedry Biochemii, Anatomii Prawidłowej. Internet to także możliwość łączności. Ze strony AM we Wrocławiu można zadać pytanie do władz uczelni. Dlaczego nie u nas?

Chcieliśmy zapytać o akademiki w Ligocie. Są one w bardzo złym stanie, w pokojach rogowych są grzyby na ścianie, łazienki nie były remontowane od lat, mamy także duży problem z regulaminem.
Rzeczywiście, ich stan jest fatalny, stołówka zamknięta. Znam problem regulaminu, projekt jest gotowy od 2 lat i… czeka. To dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Nie chciałbym zdradzić swojego kandydata na prorektora ds. studentów, ale będzie to osoba młoda, dynamiczna, energetyczna, szybko działająca, myślę że każdy problem jest do rozwiązania.

Pieniądze, które płacą studenci za akademik trafiają do wspólnej kasy uczelni, ale powrót tych pieniędzy na poprawę warunków bytowych i stanu akademika jest niewielki. Czy jest jakaś szansa, żeby te pieniądze wracały na ich rozwój?
Niestety, nie znam (bo nie mogę) całej specyfiki finansów uczelni. Budżet zawarty jest na 5 stronach. Brak szczegółów. Ale jest to na pewno temat do sprawdzenia.

Czy jest szansa na udzielenie autonomii akademikom, ponieważ nie widzę problemu, aby te pieniądze wracały do kasy akademika i były rozdysponowane przez Kierownika Akademika?
Zdecydowanie tak, jest to możliwe.

Czy zna Pan sytuację z ostatniego dyplomatorium w Katowicach? Kto zgłosił tę skargę?
Rektor. Senatu nikt się o to nie pytał. Sytuacja, w której Rektor oddaje swojego Absolwenta do Komisji Etyki przy Izbie Lekarskiej jest niedopuszczalna. Natychmiast bym taki zarzut wycofał. Dla osób, które sytuacji nie znają, chciałem przypomnieć, że na ostatnim dyplomatorium jeden ze studentów, wyraził swoją opinię na temat szeroko rozumianego sposób studiowania, traktowania studentów. Nie obrażając przy tym nikogo, przedstawił rzeczywistość taką, jaka ona jest. Podanie takiego człowieka do kolegium dyscyplinarnego jest nieprawdopodobne. Przy okazji, gratuluję mu odwagi.

Po tej sytuacji doszły mnie słuchy, że przemówienia na dyplomatorium będą cenzurowane.
Jeżeli zostanę Rektorem taka sytuacji nie będzie miała miejsca. Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek cenzurował wypowiedzi, to jakieś chore pomysły.

O ankietach wiemy już wiele, czy będą jakieś konsekwencje z nich wynikające?
Oczywiście, nie jakieś drastyczne, od razu, ale będą. To samo dotyczy nagradzania, osoba „lecturer of the year” z pewnością będzie odpowiednio wyróżniona.

Ankiety na wydziale lekarskim nie są układane w sposób kompetentny, składają się z dwóch pytań, o przygotowanie asystenta do zajęć oraz sposób przekazywania wiedzy, wydaje się to niewystarczające.
Ankiety powinny być stworzone przez fachowców od ankietyzacji, przy współpracy studentów i pracowników naukowych.

Egzaminy z roku na rok są coraz trudniejsze, pytania są rozbudowane, wielokrotnego wyboru, czas na ich rozwiązanie jest nie przestrzegany, nie ma standardowej minuty na pytanie. Materiał zaczyna wykraczać poza zakres lektur obowiązujących, często pytania układane są z książek na specjalizacje. Zależałoby nam na stworzeniu regulaminu zaliczeń i egzaminów.
Z każdego przedmiotu powinna być przedstawiona lista podręczników. Jeżeli nie jest ona respektowana to pozostaje pytanie dlaczego? Przyznam, że nie myślałem o tym. Jest to kwestia Samorządu. Taki regulamin powinien powstać, jeżeli jest na niego zapotrzebowanie.

Pierwsze kroki po objęciu funkcji Rektora?
Zostaną przedstawione 14 kwietnia, a kolejne 1 września. Pytano mnie czy sobie poradzę. Oczywiście, że tego nie wiem. Ale gdybym zakładał, że sobie nie poradzę, to bym nie kandydował. Prawdziwa weryfikacja będzie później, ale nie... Nie ma możliwości, żeby się nie udało.

piątek, 28 marca 2008

27 marca odbyło się moje spotkanie z elektorami – studentami z Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym w Zabrzu. Przedstawiam najistotniejsze poruszane kwestie.

Wspominał pan o ocenianiu zajęć i prowadzących je asystentów w ankietach. Podobne ankiety są już przeprowadzane z tym, że na dobrą sprawę nic nie wnoszą, bo ani asystenci, którzy są źle oceniani nie ponoszą żadnych konsekwencji, a wręcz czasem zdarza się, że studenci są piętnowani za uwagi pod adresem prowadzącego, ani ci szanowani i lubiani przez studentów nie odnoszą żadnych korzyści, nie są nagradzani.
Ocena nauczycieli przez studentów jest niezbędna żeby mógł być zachowany poziom kształcenia, nie można podchodzić do tego zagadnienia bezkrytycznie. Na Zachodzie system oceny kadry jest na powszechnie stosowany i faktycznie pociąga on za sobą konsekwencje. U nas niestety jest to jeszcze dość kontrowersyjne, gdyż nie wszyscy są gotowi do poddania się takiej ocenie. Należy wprowadzić powszechne ankiety, w taki sposób by prowadzący był oceniany przez studentów zaraz po odbytych zajęciach, a nie np. po zakończeniu semestru. W ten sposób można podjąć konkretne działania: nagradzanie dla najlepszych dydaktyków i uwagi krytyczne dla tych prowadzących, którzy się do zajęć niezbyt przykładali. Oczywiście pociąga to za sobą sporą odpowiedzialność i wymaga dojrzałości ze strony studentów.
Podobnie ważne jest by np. przez szereg lat nie były wygłaszane te same prelekcje, żeby studenci mieli dostęp do materiałów dydaktycznych, tak jak ma to miejsce np. na zjazdach, gdzie najważniejsze slajdy są udostępniane czy rozdawane uczestnikom. Dostęp do internetu, rozbudowane stron internetowych katedr i zakładów.

Na naszej uczelni od 8 lat nie funkcjonuje NZS, został zdelegalizowany, dlaczego pan, jako jeden z “ojców założycieli” tego związku, już jako profesor nie starał się o jego reaktywację?
Myślę, że inicjatywa powinna wyjść od studentów nie od profesorów. 26 lat temu kiedy powstał NZS, tworzyli go głównie studenci piątego roku, później przyłączyli się młodsi koledzy, ale pierwszy zarząd składał się przede wszystkim ze studentów z mojej grupy dziekańskiej. Służę radą, ale inicjatywa należy do studentów. Ja generalnie jestem za, podobnie jak i jestem za wszelkimi inicjatywami dotyczącymi życia sportowego.

Trzy lata temu ubiegał się pan również o stanowisko rektora, zdobył pan wtedy 45,5% głosów, co się zmieniło przez ten czas, że uważa pan, że tym razem jednak wygra wybory?
Zmieniło się wiele. Zmieniła się uczelnia, na pewno jest teraz sprawniejsza, bardziej zbilansowana finansowo w sensie bieżącym, natomiast jest to uczelnia gdzie atmosfera i identyfikacja się z "firmą" jest na niezwykle niskim poziomie. Dla wielu pracowników na pierwszym planie jest dziś szpital kliniczny, a nie uczelnia. Kiedyś otrzymanie tzw. etatu klinicznego, czyli naukowo-dydaktycznego to było jak złapać Pana Boga za nogi, praca w uczelni nie jest tak nobilitująca jak niegdyś. Poza tym w zasadzie nie przyjmuje się absolwentów do pracy, a jeśli tak to głównie na etaty wykładowców. Reasumując, uważam, że istnieje szeroko uświadamiana potrzeba zmian w uczelni i mam realną szansę na podjęcie się tego zadania.

Silny lider to dobre zaplecze i dobre zarządzanie zasobami ludzkimi. Czy ma pan już konkretnych kandydatów na stanowiska prorektorów ds. nauki, kształcenia podyplomowego i studentów?
Oczywiście, mam kandydatów na wszystkie te stanowiska z tym, że na razie ich nie ujawnię. Uważam, ze w wyborze rektora liczy się jego osobowość, jako lidera oraz jego program. Wybierając rektora zakładamy, że akceptujemy także jego współpracowników. Moi przyszli współpracownicy to osoby o podobnym systemie wartości, znam ich od lat, darzę ich zaufaniem i szacunkiem. Co do kandydata na prorektora ds. studentów, bo ten zapewne interesuje państwa najbardziej, mogę powiedzieć, że jest to młody człowiek, tak młody jak to możliwe, z pewnością lepiej dla studentów będzie gdy ich prorektorem będzie ktoś bliższy 40 niż 60 lat.

Skoro nie ujawni pan profesor nazwiska tego człowieka, to może powie nam jaki on jest, przybliży jego postać?
Młody, dynamiczny z dużym doświadczeniem, pracowity, człowiek "nie do zajechania". Taka funkcja wymaga sporych zasobów energii i to musi być szalenie energiczny człowiek, otwarty, pomysłowy i oczywiście absolwent naszej uczelni, więc osadzony w jej realiach, młody docent, wręcz "dynamit".

Podobno za 4 lata mają wejść w życie pewne normy unijne, które doprowadzą do tego, że większość oddziałów będzie do zamknięcia. Czy ma pan profesor na to jakiś pomysł?
Niezbędny jest nowy szpital. Zupełnie nowy. Prawda jest taka, że w Zabrzu nie ma szpitala z prawdziwego zdarzenia, po wojnie nie powstał żaden pełnoprofilowy szpital! (nie licząc małego i dziś zamkniętego szpitala na Zaborzu). Owszem, miał być ACM, nie z tego wyszło. Pod koniec 2006 roku pojawiła się możliwość otrzymania 500 milionów złotych na budowę szpitala w Zabrzu z budżetu państwa. Decyzję w tej sprawie miał podjąć Senat w głosowaniu jawnym. Okazało się niestety, że tylko pięciu senatorów było za!. Wygrała postawa zachowawcza i koło nosa przeszło nam 500 milionów!. Łatwiej, taniej i lepiej jest zbudować nową jednostkę niż remontować stary, nieprzystosowany moloch. Nasze pieniądze przeszły nam koło nosa. Nie mogę zrozumieć takiej decyzji senatu i wielokrotnie publicznie wyrażałem opinię, że decyzja była błędna, wręcz szkodliwa Natomiast uważam, że zarówno miastu jak i uczelni potrzebny jest absolutnie nowy szpital i jestem całkowicie przekonany, że do 2012 roku zdążymy go zbudować.

A czy szpital kliniczny jest w stanie zarobić na siebie?
Oczywiście!

Skoro rozmawiamy o pieniądzach. Nie jest tajemnicą, że nasza uczelnia ma długi i to niebagatelne, jak pan profesor, w razie objęcia stanowiska rektora, planuje sobie z nimi poradzić, czy będą to kolejne zwolnienia?
Tak naprawdę, żeby je rzetelnie ocenić, muszę poznać dogłębnie skalę zjawiska, wszystkie szczegóły, do których teraz nie mam dostępu. Jakie długi mamy - nie wiem, mamy je na pewno, ale niech też nikt nie oczekuje że powiem teraz, że za trzy lata tych długów nie będzie. To obciążenie nie zniknie natychmiast i będziemy systematycznie spłacać nasze zobowiązania. Ważne jest by umieć uzyskać finansowanie ze źródeł pozabudżetowych, głównie z Unii Europejskiej. Oprócz tego potrzeba też odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach. Kiedyś rozmawiałem z byłym szefem NFZ-tu śląskiego i zadałem mu pytanie, dlaczego szpitale tak bardzo różnie sobie radzą. Odpowiedź była dość oczywista, dyrektorzy dobrych szpitali to nie tylko dobrzy menadżerowie, ale był także twardzi negocjatorzy „chodzący” uparcie za sprawami szpitala. Wszędzie po prostu o biegu spraw decydują ludzie, kompetentni i pracowici. Nasza uczelnia niestety dotąd nie uzyskała żadnych środków z Unii Europejskiej na cele inwestycyjne.

wtorek, 25 marca 2008

Rektor, przywódca, lider

„…najważniejszą sprawą staje się jakość przywództwa. Ono warunkuje sposób, w jaki przedsiębiorstwa, instytucje i organizacje dostosowują się do wyzwań przyszłości. Zaczynają się czasy, które brutalnie weryfikować będą ludzi nie nadążających za rozwojem. To określa rangę przywództwa, a w nim liderów. Do niedawna działali oni według schematu góra – dół. Ktoś na górze zarządzał, koncentrował pełnię władzy, a ci niżej wykonywali wszystkie polecenia. Poza wymogiem ścisłego wykonywania poleceń nikt od szeregowych pracowników nie wymagał inwencji.
Model ten to już przeszłość.
Dzisiaj potrzebni są liderzy, rozumiejący cel i misję kierowanego przez siebie przedsiębiorstwa, instytucji czy organizacji oraz potrafiący uruchomić pokłady ludzkich umiejętności dla realizacji ustalonych celów i misji.”
Prof. dr hab. Zygmunt Kołodziejak Rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Marketingu w Warszawie w wstępie do „Umysłu lidera” Iwony Majewskiej-Opiełki

Autorka opisując sylwetkę i umysł lidera cytuje Dale Browna:
„Każdy na tej ziemi szuka pokoju i miłości, szczęścia i sukcesu. Nie potrzebujemy batalionów ani regimentów, aby osiągnąć sukces. Potrzebujemy liderów”.
Autorka pisze: „Bez wątpienia umiejętność przewodzenia jest cechą, która odróżnia tych, dla których inni pracują bardzo dobrze, od tych, przy których ludzie nie działają na wysokim poziomie swoich umiejętności. Czym jest uwarunkowana ta umiejętność? Co powoduje, że jedni potrafią obudzić w ludziach ogień niezbędny do zorganizowanych wysiłków w kierunku osiągnięcia wspólnego celu, a inni tego nie potrafią?”
I dalej: „Liderzy pełnią trzy istotne funkcje, które zjednują im ludzi. Przede wszystkim potrafią połączyć reprezentowane przez siebie cele z celami swoich ludzi”

  • „Realizując wspólny cel, którego są promotorami, wszystkie osoby uczestniczące w danym przedsięwzięciu osiągają własne cele”

  • „…funkcją lidera jest budzenie entuzjazmu przede wszystkim w sobie; entuzjazm ten jest następnie źródłem wewnętrznej motywacji osób postępujących za nim”

  • „Trzecia funkcja lidera to wydobywanie z ludzi tego, co w nich najlepsze”


Chciałbym także przytoczyć parę zdań ze znakomitej pozycji Maxa De Pree „Przywództwo jest sztuką”.
Autor pisze: „Książka ta traktuje o sztuce przywództwa: daniu ludziom szansy wykonywania tego, czego się od nich wymaga, w najbardziej ludzki i skuteczny sposób…Sztuka przewodzenia wymaga, abyśmy w kategoriach relacji między ludzkich traktowali przywódcę jak gospodarza, abyśmy brali pod uwagę jego trwałe atuty i dziedzictwo, rozwój i skuteczność, jego postawę i wartości…. Co przywódcy są winni swoim organizacjom? Za co odpowiedzialni są efektywnie działający liderzy? Z pewnością musimy uwzględnić tu ludzi. Ludzie stanowią serce i duszę wszystkiego, co się liczy. Bez nich liderzy tracą sens istnienia”

Zastanówmy się, jak w Naszej Uczelni realizowana jest fundamentalna kwestia przywództwa.

Chodzi o ocenę przeszłości, ale przede wszystkim musimy zastanowić się, jak w następnych latach wyobrażamy sobie nasze miejsce pracy, którego oblicze, szanse i atmosferę ukształtuje przyszły lider, Rektor.

poniedziałek, 24 marca 2008